[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeżeli jednym słowem człowiek nie może żyć bez cnoty ani w szczęściu, ani w bezpie-
czeństwie, czyż nie mam racji, drogie dziecię, że tak gorąco cię upominam, abyś nigdy już nie
zboczyła z jej drogi? Popatrz, Florville kontynuował mój dobroczyńca, ściskając mnie w
ramionach popatrz, dokąd zawiodły cię pierwsze twoje zbłądzenia; a jeśli występek jeszcze
cię pociąga, jeśli twa słabość lub zepsucie gotują ci nowe klęski, pomyśl o dotychczasowych
nieszczęściach, pomyśl wreszcie o człowieku, który miłuje cię jak własną córkę... któremu
rozdzierasz serce swoimi grzechami; a w tych refleksjach znajdziesz na pewno siłę potrzebną
dla ukochania cnoty, którą chciałbym uczynić dla ciebie przewodnikiem na całe życie!
Pan de Saint-Prât, wyznajÄ…cy niezmiennie te same zasady, i tym razem nie ofiarowaÅ‚ mi
gościny w swoim domu. Zaproponował jednak, abym zamieszkała u jego krewnej, niewiasty
równie wsławionej swoją wielką pobożnością, jak pani de Verquin swoim wybrykami. Po-
1
Och mój drogi, nigdy nie próbuj deprawować osoby, która miłujesz; może to mieć skutki doprawdy
trudne do przewidzenia powiedziała pewna rozsądna kobieta przyjacielowi, który usiłował ja uwieść. Niewia-
sto godna uwielbienia, pozwól mi zacytować w tym miejscu swoje słowa; tak dobrze odbiła się w nich dusza
kobiety, która wkrótce ocaliła życie temu samemu mężczyznie, ze chciałbym wyryć tę wzruszającą sentencję na
śpiżowej tablicy w świątyni pamięci, gdzie cnoty twoje zapewniły ci prawdziwie poczesne miejsce!
17
mysł ten wielce mi się spodobał. Pani de Lerince bardzo chętnie mnie przyjęła, przeniosłam
się do niej zaraz w pierwszym tygodniu mojego pobytu w Paryżu.
Och! Drogi panie, jakże ta czcigodna dama różniła się od mojej poprzedniej opiekunki! Je-
śli występek i zepsucie założyły u tamtej swoje królestwo, to serce tej kobiety było schronie-
niem wszelkich cnót. O ile pierwsza przerażała mnie swoim zdeprawowaniem, o tyle druga
pocieszała wzniosłymi i budującymi zasadami. Słuchając pani de Verquin gromadziłam w
swej duszy gorycz i wyrzuty sumienia; obcując z panią de Lerince syciłam się radością i po-
cieszeniem... Ach, proszę mi pozwolić, abym dokładniej opisała panu tę uwielbianą istotę,
którą na zawsze pokochałam; serce moje winne jest ten hołd jej cnotom; nie potrafię się
oprzeć temu pragnieniu!
Pani de Lerince miała wówczas lat prawie czterdzieści, ale wyglądała jeszcze bardzo mło-
do; prostota i skromność bardziej zdobiły jej rysy niż boskie proporcje, którymi obdarzyła ją
Natura. Wskutek swej szlachetności i powagi mogła wydać się w pierwszej chwili nieprzy-
stępną i wyniosłą, ale pozory surowości znikały natychmiast, gdy tylko przemówiła do swego
rozmówcy. Była to dusza tak piękna i czysta, pełna tak doskonałego spokoju, tak prosta i
szczera, że obcując z nią odczuwało się mimo woli nie tylko podziw, który od razu we
wszystkich wzbudzała, ale również serdeczne wzruszenie. Pobożność pani de Lerince wolna
była od jakiejkolwiek przesady czy zabobonu; była to po prostu wyjątkowa wrażliwość na
wszystko, co wiązało się ze sprawami wiary. Myśl o istnieniu Boga, kult należny Istocie
Najwyższej były to najwyższe radości tej wspaniałej duszy. Często wyznawała publicznie, że
byłaby najnieszczęśliwszym ze stworzeń, gdyby perfidna nauka zniszczyła w niej miłość i
szacunek dla religii chrześcijańskiej. Przywiązana raczej do wzniosłej nauki moralnej tej wia-
ry niż do jej praktyk czy ceremonii, kierowała się zasadami tej najdoskonalszej moralności we
wszystkich dziedzinach życia. Nigdy oszczerstwo nie skalało jej warg; nie pozwalała sobie
nawet na żarty, które mogłyby zranić bliznich. Pełna dla nich miłości i współczucia, uważała
ludzi za godnych szacunku mimo wszelkich zbłądzeń i grzechów; starała się usilnie albo taić
te występki, albo z całą słodyczą naprawiać ich skutki. Gdy spotykała nieszczęśliwych, nic
nie miało dla niej takiego uroku jak ulżenie ich niedoli; nie chciała, by ubodzy przychodzili
do niej z błaganiem o wsparcie, sama ich szukała, wykrywała, a radość szła w ślad za nią, gdy
udało się jej pocieszyć wdowę lub zaopatrzyć sierotę, gdy wnosiła dostatek pod dach ubogiej
rodziny albo własnymi rękoma zrywała kajdany niewoli. A jednocześnie nie była nigdy ani
oschła, ani surowa; jeżeli proponowano jej jakieś zabawy, byle tylko niewinne i czyste, od-
dawała się im z rozkoszą; sama je nawet wyszukiwała w obawie, by nie nudzono się w jej
towarzystwie. Rozsądna i światła w rozmowach z moralistą, głęboka w dysputach z teolo-
giem, potrafiła inspirować pisarza i natchnąć poetę, zdumiewała prawodawcę i polityka, a
jednocześnie umiała bawić się beztrosko z dziecięciem. Posiadała wszystkie zalety umysłu, a
szczególnie wyróżniała się usilnym staraniem, nadzwyczajną troską, aby ujawniać podobne
talenty u innych i znajdować je wszędzie. Upodobawszy sobie życie w odosobnieniu, ciesząc
się przyjaznią osób wybranych, pani de Lerince prawdziwy model doskonałości dla obu płci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
jeżeli jednym słowem człowiek nie może żyć bez cnoty ani w szczęściu, ani w bezpie-
czeństwie, czyż nie mam racji, drogie dziecię, że tak gorąco cię upominam, abyś nigdy już nie
zboczyła z jej drogi? Popatrz, Florville kontynuował mój dobroczyńca, ściskając mnie w
ramionach popatrz, dokąd zawiodły cię pierwsze twoje zbłądzenia; a jeśli występek jeszcze
cię pociąga, jeśli twa słabość lub zepsucie gotują ci nowe klęski, pomyśl o dotychczasowych
nieszczęściach, pomyśl wreszcie o człowieku, który miłuje cię jak własną córkę... któremu
rozdzierasz serce swoimi grzechami; a w tych refleksjach znajdziesz na pewno siłę potrzebną
dla ukochania cnoty, którą chciałbym uczynić dla ciebie przewodnikiem na całe życie!
Pan de Saint-Prât, wyznajÄ…cy niezmiennie te same zasady, i tym razem nie ofiarowaÅ‚ mi
gościny w swoim domu. Zaproponował jednak, abym zamieszkała u jego krewnej, niewiasty
równie wsławionej swoją wielką pobożnością, jak pani de Verquin swoim wybrykami. Po-
1
Och mój drogi, nigdy nie próbuj deprawować osoby, która miłujesz; może to mieć skutki doprawdy
trudne do przewidzenia powiedziała pewna rozsądna kobieta przyjacielowi, który usiłował ja uwieść. Niewia-
sto godna uwielbienia, pozwól mi zacytować w tym miejscu swoje słowa; tak dobrze odbiła się w nich dusza
kobiety, która wkrótce ocaliła życie temu samemu mężczyznie, ze chciałbym wyryć tę wzruszającą sentencję na
śpiżowej tablicy w świątyni pamięci, gdzie cnoty twoje zapewniły ci prawdziwie poczesne miejsce!
17
mysł ten wielce mi się spodobał. Pani de Lerince bardzo chętnie mnie przyjęła, przeniosłam
się do niej zaraz w pierwszym tygodniu mojego pobytu w Paryżu.
Och! Drogi panie, jakże ta czcigodna dama różniła się od mojej poprzedniej opiekunki! Je-
śli występek i zepsucie założyły u tamtej swoje królestwo, to serce tej kobiety było schronie-
niem wszelkich cnót. O ile pierwsza przerażała mnie swoim zdeprawowaniem, o tyle druga
pocieszała wzniosłymi i budującymi zasadami. Słuchając pani de Verquin gromadziłam w
swej duszy gorycz i wyrzuty sumienia; obcując z panią de Lerince syciłam się radością i po-
cieszeniem... Ach, proszę mi pozwolić, abym dokładniej opisała panu tę uwielbianą istotę,
którą na zawsze pokochałam; serce moje winne jest ten hołd jej cnotom; nie potrafię się
oprzeć temu pragnieniu!
Pani de Lerince miała wówczas lat prawie czterdzieści, ale wyglądała jeszcze bardzo mło-
do; prostota i skromność bardziej zdobiły jej rysy niż boskie proporcje, którymi obdarzyła ją
Natura. Wskutek swej szlachetności i powagi mogła wydać się w pierwszej chwili nieprzy-
stępną i wyniosłą, ale pozory surowości znikały natychmiast, gdy tylko przemówiła do swego
rozmówcy. Była to dusza tak piękna i czysta, pełna tak doskonałego spokoju, tak prosta i
szczera, że obcując z nią odczuwało się mimo woli nie tylko podziw, który od razu we
wszystkich wzbudzała, ale również serdeczne wzruszenie. Pobożność pani de Lerince wolna
była od jakiejkolwiek przesady czy zabobonu; była to po prostu wyjątkowa wrażliwość na
wszystko, co wiązało się ze sprawami wiary. Myśl o istnieniu Boga, kult należny Istocie
Najwyższej były to najwyższe radości tej wspaniałej duszy. Często wyznawała publicznie, że
byłaby najnieszczęśliwszym ze stworzeń, gdyby perfidna nauka zniszczyła w niej miłość i
szacunek dla religii chrześcijańskiej. Przywiązana raczej do wzniosłej nauki moralnej tej wia-
ry niż do jej praktyk czy ceremonii, kierowała się zasadami tej najdoskonalszej moralności we
wszystkich dziedzinach życia. Nigdy oszczerstwo nie skalało jej warg; nie pozwalała sobie
nawet na żarty, które mogłyby zranić bliznich. Pełna dla nich miłości i współczucia, uważała
ludzi za godnych szacunku mimo wszelkich zbłądzeń i grzechów; starała się usilnie albo taić
te występki, albo z całą słodyczą naprawiać ich skutki. Gdy spotykała nieszczęśliwych, nic
nie miało dla niej takiego uroku jak ulżenie ich niedoli; nie chciała, by ubodzy przychodzili
do niej z błaganiem o wsparcie, sama ich szukała, wykrywała, a radość szła w ślad za nią, gdy
udało się jej pocieszyć wdowę lub zaopatrzyć sierotę, gdy wnosiła dostatek pod dach ubogiej
rodziny albo własnymi rękoma zrywała kajdany niewoli. A jednocześnie nie była nigdy ani
oschła, ani surowa; jeżeli proponowano jej jakieś zabawy, byle tylko niewinne i czyste, od-
dawała się im z rozkoszą; sama je nawet wyszukiwała w obawie, by nie nudzono się w jej
towarzystwie. Rozsądna i światła w rozmowach z moralistą, głęboka w dysputach z teolo-
giem, potrafiła inspirować pisarza i natchnąć poetę, zdumiewała prawodawcę i polityka, a
jednocześnie umiała bawić się beztrosko z dziecięciem. Posiadała wszystkie zalety umysłu, a
szczególnie wyróżniała się usilnym staraniem, nadzwyczajną troską, aby ujawniać podobne
talenty u innych i znajdować je wszędzie. Upodobawszy sobie życie w odosobnieniu, ciesząc
się przyjaznią osób wybranych, pani de Lerince prawdziwy model doskonałości dla obu płci [ Pobierz całość w formacie PDF ]