[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ja, gdy odpowiadałam, na pewno się zarumieniłam), pytała też, gdzie chodzę za potrzebą...
Tak mruknął Kohoutek.
Pokazałam jej, a ona powiedziała, że może lepszy byłby nocnik i że nocnik stoi w
pralni, i że ty dobrze wiesz, o który nocnik chodzi, bo to był twój nocnik.
Dobrze powiedział Kohoutek przyniosę ci mój nocnik.
60
I łóżko, i siennik, i pierzynę.
Tak rzekł cicho Kohoutek przyniosę ci łóżko i siennik, i pierzynę.
Widzisz, Kohoutku aktualna kobieta dotknęła jego dłoni kiedy chcesz, potrafisz
być wspaniały.
Przez chwilę siedziała rozpogodzona i uśmiechnięta, a potem powie- działa:
W przyszłym tygodniu pójdę do tutejszej szkoły i zapytam, czy nie po- trzebują polonistki.
W końcu powinnam zacząć rozglądać się za jakąś pracą. Nie chciałabym być ci ciężarem.
Aha. To fantastyczne odparł Kohoutek. To fantastyczny pomysł.
Kohoutku aktualna kobieta Kohoutka była w niezwykle pogodnym nastroju,
zdumiewająca wizyta Omy zdawała się ją niesłychanie wzmacniać duchowo. Kohoutku, czy
ty pamiętasz, jak myśmy się poznali?
Pewnie, że pamiętam odparł machinalnie Kohoutek poznaliśmy się
w autobusie pośpiesznym linii A. Czytałaś książkę, a ja usiadłem przed tobą
i zapytałem, co czytasz.
Pamiętasz, co ci odpowiedziałam?
Tak, pamiętam, powiedziałaś, że czytasz Kunderę.
Ale ty, Kohoutku powiedziała łagodnie aktualna kobieta Kohoutka nie wiedziałeś
wtedy, czy Kundera to jest nazwisko autora czy tytuł książki, nie wiedziałeś, prawda?
Kohoutka ogarnęła złość.
Nie wiedziałem powiedział podniesionym głosem i w gruncie rze- czy dalej nie wiem.
Nie mam pojęcia o książkach, nie znam się na prozie, a jeśli idzie o poezję, to nie rozumiem
nic doszczętnie. Jeśli idzie o poezję powtórzył dobitnie i spojrzał jej prosto w oczy nie
rozumiem ani przecin- ka.
Aktualna kobieta skuliła się w sobie i opuściła głowę. Wydawało się, że dobry nastrój
pierzchnął zupełnie.
Kiedyś w jej krakowskiej garsonierze, gdy zamierzali zjeść kolację i ona, jak zawsze,
porządkowała zasłany książkami i papierami stół, luzna biała kartka sfrunęła na
podłogę. Kohoutek podniósł ją odruchowo i obrócił w palcach. Na odwrocie widniało
kilka linijek zapisanych jej charakterem pi- sma. Był to wiersz noszący niezrozumiały dla
Kohoutka tytuł Haiku:
Zeszyty pełne tajemnych zapisów
Atramentowa trawa
nad wielka przestrzenią Ktoś idzie przez ciemność Kogoś krew zalewa.
Kohoutek przeczytał ten utwór, przeczytał raz i drugi, i pomimo, iż po- czuł narastającą w
sobie niejasność, o nic nie zapytał. W ogóle niczego nie uczynił. Zwłaszcza zaś, niczego
złego nie uczynił. Ani nie zaśmiał się swym cienkim i przykrym chichotem, ani też nie nadał
swym rysom szyderczego wyrazu. Stał nieruchomo i z pewnością żaden z jego
przypadkowych i nie- znacznych gestów nie był gestem wymierzonym przeciwko poezji.
Ona wszakże rzuciła się nań z dzikością boleśnie obnażonego podmiotu lirycz-
61
nego, wyrwała mu kartkę z dłoni, podarła ją i jęła piorunować go najbar- dziej
zabójczymi z repertuaru jej spojrzeń. Od tego momentu pięciowerso- we, tajemnicze Haiku
wyrosło pomiędzy nimi niczym mur nie do przebycia. Nigdy o tym nie rozmawiali, on nie
miał pojęcia, czy był to jedyny jej wiersz, czy jeden z tysiąca przez nią napisanych, nie
śmiał zapytać, ona ni- czego nie wyjaśniała. Jedynie od czasu do czasu, gdy czuł się
przez nią szczególnie zraniony, wysilał się na jadowitą aluzję i podkreślał, że absolut- nie, ale
to absolutnie nie zna się na poezji.
Tym razem jednak po chwili milczenia aktualna kobieta Kohoutka posta- nowiła udać, iż nie
dotarła do niej jego rytualna złośliwość.
Tak, czytałam wtedy wydaną w samizdacie Księgę śmiechu i zapo- mnienia Milana
Kundery. Kohoutku, mam tę książkę ze sobą i pozwolisz,
że przeczytam ci fragment. I aktualna kobieta Kohoutka wydobyła z wa- lizki oprawiony w
gazetę, rozsypujący się tom i zaczęła czytać Opowieść Petrarki. My, starzy wielbiciele
czeskiego pisarza, dobrze znamy ten frag- ment. Jest to chwila, w której w praskim
klubie literackim spotykają się najwięksi poeci kraju. Kundera nadaje im imiona wielkich
klasyków litera- tury światowej. Jest tam więc Goethe (stary poeta z trudem poruszający się
o kulach), jest Wolter, Lermontow, Jesienin, Boccaccio. Jest też Petrarka, którego
opowieść właśnie odczytuje Kohoutkowi jego aktualna kobieta. Pe- trarka opowiada o
nieoczekiwanej wizycie, jaką złożyła mu póznym wie- czorem pewna młoda poetka.
Dodajmy na wszelki wypadek: młoda poetka nie była aktualną kobietą Petrarki. Niemniej
jednak Petrarka nie może jej przyjąć, piękna i zazdrosna żona Petrarki jest w domu, zaś
młoda poetka za- chowuje się nieobliczalnie i tajemniczo. Nie chce przyjść kiedy indziej, ale
też nie chce odejść. Nie daje się przegnać. Muszę panu coś powiedzieć, muszę panu
coś powiedzieć powtarza w koło. Potem długo stoi pod drzwiami, w końcu zaś
żelaznym prętem tłucze szyby w oknach Petrarki, przez ostatnie wybite okno wchodzi do
środka i mówi doń: Przyszłam, bo przygnała mnie tu miłość, przyszłam, żebyś poznał,
co to jest prawdziwa miłość, żebyś raz w życiu jej doświadczył .
A potem ta dziewczyna bierze za rękę piękną żonę Petrarki i mówi: Pani się na mnie nie
gniewa, bo pani jest dobra i ja panią też kocham, oboje was kocham .
Aktualna kobieta Kohoutka doczytała do końca fragment powieści, Ko- houtek zaś
natychmiast, gdy skończyła, nieopatrznie i z właściwą sobie lite- racką prostolinijnością
zapytał:
Czyżbyś miała zamiar żelaznym prętem wybijać okna w moim domu? Aktualna kobieta
podniosła nań swe piękne oczy, teraz przypominające [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
ja, gdy odpowiadałam, na pewno się zarumieniłam), pytała też, gdzie chodzę za potrzebą...
Tak mruknął Kohoutek.
Pokazałam jej, a ona powiedziała, że może lepszy byłby nocnik i że nocnik stoi w
pralni, i że ty dobrze wiesz, o który nocnik chodzi, bo to był twój nocnik.
Dobrze powiedział Kohoutek przyniosę ci mój nocnik.
60
I łóżko, i siennik, i pierzynę.
Tak rzekł cicho Kohoutek przyniosę ci łóżko i siennik, i pierzynę.
Widzisz, Kohoutku aktualna kobieta dotknęła jego dłoni kiedy chcesz, potrafisz
być wspaniały.
Przez chwilę siedziała rozpogodzona i uśmiechnięta, a potem powie- działa:
W przyszłym tygodniu pójdę do tutejszej szkoły i zapytam, czy nie po- trzebują polonistki.
W końcu powinnam zacząć rozglądać się za jakąś pracą. Nie chciałabym być ci ciężarem.
Aha. To fantastyczne odparł Kohoutek. To fantastyczny pomysł.
Kohoutku aktualna kobieta Kohoutka była w niezwykle pogodnym nastroju,
zdumiewająca wizyta Omy zdawała się ją niesłychanie wzmacniać duchowo. Kohoutku, czy
ty pamiętasz, jak myśmy się poznali?
Pewnie, że pamiętam odparł machinalnie Kohoutek poznaliśmy się
w autobusie pośpiesznym linii A. Czytałaś książkę, a ja usiadłem przed tobą
i zapytałem, co czytasz.
Pamiętasz, co ci odpowiedziałam?
Tak, pamiętam, powiedziałaś, że czytasz Kunderę.
Ale ty, Kohoutku powiedziała łagodnie aktualna kobieta Kohoutka nie wiedziałeś
wtedy, czy Kundera to jest nazwisko autora czy tytuł książki, nie wiedziałeś, prawda?
Kohoutka ogarnęła złość.
Nie wiedziałem powiedział podniesionym głosem i w gruncie rze- czy dalej nie wiem.
Nie mam pojęcia o książkach, nie znam się na prozie, a jeśli idzie o poezję, to nie rozumiem
nic doszczętnie. Jeśli idzie o poezję powtórzył dobitnie i spojrzał jej prosto w oczy nie
rozumiem ani przecin- ka.
Aktualna kobieta skuliła się w sobie i opuściła głowę. Wydawało się, że dobry nastrój
pierzchnął zupełnie.
Kiedyś w jej krakowskiej garsonierze, gdy zamierzali zjeść kolację i ona, jak zawsze,
porządkowała zasłany książkami i papierami stół, luzna biała kartka sfrunęła na
podłogę. Kohoutek podniósł ją odruchowo i obrócił w palcach. Na odwrocie widniało
kilka linijek zapisanych jej charakterem pi- sma. Był to wiersz noszący niezrozumiały dla
Kohoutka tytuł Haiku:
Zeszyty pełne tajemnych zapisów
Atramentowa trawa
nad wielka przestrzenią Ktoś idzie przez ciemność Kogoś krew zalewa.
Kohoutek przeczytał ten utwór, przeczytał raz i drugi, i pomimo, iż po- czuł narastającą w
sobie niejasność, o nic nie zapytał. W ogóle niczego nie uczynił. Zwłaszcza zaś, niczego
złego nie uczynił. Ani nie zaśmiał się swym cienkim i przykrym chichotem, ani też nie nadał
swym rysom szyderczego wyrazu. Stał nieruchomo i z pewnością żaden z jego
przypadkowych i nie- znacznych gestów nie był gestem wymierzonym przeciwko poezji.
Ona wszakże rzuciła się nań z dzikością boleśnie obnażonego podmiotu lirycz-
61
nego, wyrwała mu kartkę z dłoni, podarła ją i jęła piorunować go najbar- dziej
zabójczymi z repertuaru jej spojrzeń. Od tego momentu pięciowerso- we, tajemnicze Haiku
wyrosło pomiędzy nimi niczym mur nie do przebycia. Nigdy o tym nie rozmawiali, on nie
miał pojęcia, czy był to jedyny jej wiersz, czy jeden z tysiąca przez nią napisanych, nie
śmiał zapytać, ona ni- czego nie wyjaśniała. Jedynie od czasu do czasu, gdy czuł się
przez nią szczególnie zraniony, wysilał się na jadowitą aluzję i podkreślał, że absolut- nie, ale
to absolutnie nie zna się na poezji.
Tym razem jednak po chwili milczenia aktualna kobieta Kohoutka posta- nowiła udać, iż nie
dotarła do niej jego rytualna złośliwość.
Tak, czytałam wtedy wydaną w samizdacie Księgę śmiechu i zapo- mnienia Milana
Kundery. Kohoutku, mam tę książkę ze sobą i pozwolisz,
że przeczytam ci fragment. I aktualna kobieta Kohoutka wydobyła z wa- lizki oprawiony w
gazetę, rozsypujący się tom i zaczęła czytać Opowieść Petrarki. My, starzy wielbiciele
czeskiego pisarza, dobrze znamy ten frag- ment. Jest to chwila, w której w praskim
klubie literackim spotykają się najwięksi poeci kraju. Kundera nadaje im imiona wielkich
klasyków litera- tury światowej. Jest tam więc Goethe (stary poeta z trudem poruszający się
o kulach), jest Wolter, Lermontow, Jesienin, Boccaccio. Jest też Petrarka, którego
opowieść właśnie odczytuje Kohoutkowi jego aktualna kobieta. Pe- trarka opowiada o
nieoczekiwanej wizycie, jaką złożyła mu póznym wie- czorem pewna młoda poetka.
Dodajmy na wszelki wypadek: młoda poetka nie była aktualną kobietą Petrarki. Niemniej
jednak Petrarka nie może jej przyjąć, piękna i zazdrosna żona Petrarki jest w domu, zaś
młoda poetka za- chowuje się nieobliczalnie i tajemniczo. Nie chce przyjść kiedy indziej, ale
też nie chce odejść. Nie daje się przegnać. Muszę panu coś powiedzieć, muszę panu
coś powiedzieć powtarza w koło. Potem długo stoi pod drzwiami, w końcu zaś
żelaznym prętem tłucze szyby w oknach Petrarki, przez ostatnie wybite okno wchodzi do
środka i mówi doń: Przyszłam, bo przygnała mnie tu miłość, przyszłam, żebyś poznał,
co to jest prawdziwa miłość, żebyś raz w życiu jej doświadczył .
A potem ta dziewczyna bierze za rękę piękną żonę Petrarki i mówi: Pani się na mnie nie
gniewa, bo pani jest dobra i ja panią też kocham, oboje was kocham .
Aktualna kobieta Kohoutka doczytała do końca fragment powieści, Ko- houtek zaś
natychmiast, gdy skończyła, nieopatrznie i z właściwą sobie lite- racką prostolinijnością
zapytał:
Czyżbyś miała zamiar żelaznym prętem wybijać okna w moim domu? Aktualna kobieta
podniosła nań swe piękne oczy, teraz przypominające [ Pobierz całość w formacie PDF ]