[ Pobierz całość w formacie PDF ]
osobie, zupełnie jakby portret zszedł na ziemię!
Najmocniej pana przepraszam powiedziałem dość chłodno ale nie
słyszałem, aby pan pukał .
Ostrzegawczo jakby podniósł do góry palec, minął mnie i bez słowa
wyszedł z gabinetu, chociaż nie widziałem którędy.
Naturalnie był to fakt, który pan nazwie halucynacją, ja zaś nazywam
zjawą. Gabinet miał tylko dwoje drzwi, jedne były zamknięte na klucz, a
drugie prowadziły do sypialni, która nie miała innego wyjścia. Gdy to sobie
uświadomiłem... No, mniejsza z tym, co się ze mną działo.
Z pewnością uważa pan to za bardzo banalną historyjkę o duchach,
zbudowaną wedle kanonów ustalonych przez klasyków tego gatunku. Gdyby
tak się rzeczy miały, nie opowiadałbym jej, choćby nawet była prawdziwa. Ale
Mannering żyje. Spotkałem go dzisiaj na ulicy, minął mnie w tłumie.
Hawver skończył swoją opowieść. Obaj milczeli. Doktor Frayley w
zamyśleniu bębnił palcami po stole.
Czy on powiedział coś panu przy dzisiejszym spotkaniu? zapytał.
Coś, z czego pan wywnioskował, że on żyje?
Hawver wytrzeszczył na niego oczy i nie odrzekł nic.
A może ciągnął Frayley zrobił jakiś znak, jakiś gest, może podniósł
ostrzegawczo palec? On to lubił, miał taki zwyczaj, gdy mówił coś poważnego,
na przykład, gdy stawiał diagnozę.
Owszem, podniósł palec tak samo jak jego zjawa. Czyżby pan go znał?!
Hawver wyraznie zaczynał się denerwować.
Znałem. Czytałem, też jego książkę. Przyjdzie dzień, kiedy żaden lekarz
nie będzie mógł bez niej się obejść. To jedno z najbardziej rewelacyjnych i
ważkich osiągnięć wiedzy medycznej w naszym stuleciu. Tak, znałem go.
Opiekowałem się nim w chorobie. Zmarł przed trzema laty.
Hawvor zerwał się z krzesła, okropnie wzburzony. Wielkimi krokami
przemierzał pokój tam i z powrotem. Wreszcie podszedł do przyjaciela i
zagadnął drżącym głosem:
Panie doktorze, czy ma mi pan coś do powiedzenia... jako lekarz?
Nie, mój drogi. Nie znałem jeszcze tak zdrowego człowieka jak pan. Po
przyjacielsku radzę panu, niech pan idzie do siebie i wezmie skrzypce. Gra
pan na nich jak anioł. Niech pan sobie poćwiczy coś lekkiego i żywego. Zęby ta
przeklęta historia wywietrzała panu z głowy.
Następnego dnia znaleziono Hawvera martwego w pokoju. Trzymał
smyczek na strunach skrzypiec, leżały przed nim otwarte nuty marsza
pogrzebowego Chopina.
Moxon i jego władca
Mówisz to serio? Naprawdę wierzysz, że maszyna myśli?
Musiałem czekać na odpowiedz; Moxon wyraznie uwziął się na węgle na
kominku i dziobał je zgrabnie pogrzebaczem, aż rozjarzyły się posłusznie. Od
kilku tygodni obserwowałem w nim tę dziwną zmianę zwlekał z odpowiedzią
nawet na najbanalniejsze z banalnych pytań. Zamykał się w sobie, jakby go
coś gryzło.
Cóż to jest maszyna ? odparł wreszcie. Określano ją na różne
sposoby. Wez choćby definicję z popularnego słownika: Wszelki przyrząd lub
urządzenie, dzięki któremu energia uzyskuje zastosowanie i staje się
efektywna albo powoduje żądany skutek . Hm, czy w takim razie człowiek nie
jest maszyną? A przyznasz chyba, że człowiek myśli albo... myśli, że myśli.
Jeśli nie masz ochoty odpowiedzieć na moje pytanie rzekłem
opryskliwie to powiedz mi wprost, a nie baw się w wykręty. Kiedy powiadam
maszyna , dobrze wiesz, że nie mam na myśli człowieka, tylko coś, co
człowiek stworzył i nad czym sprawuje kontrolę.
O ile ona nie sprawuje nad nim kontroli powiedział Moxon,
podchodząc szybko do okna, za którym panowała czarna i burzliwa noc.
Odwrócił się po chwili i rzekł z uśmiechem: Wybacz mi, nie zamierzałem
uciekać się do wykrętów. Zacytowałem ci definicję ze słownika, aby poprzeć
swoje wywody. Mogę na twoje pytanie odpowiedzieć prosto z mostu: owszem,
wierzę, że maszyna myśli o wykonywanej pracy.
Faktycznie, że prosto z mostu, aż mi się zrobiło nieswojo. Dawno już
podejrzewałem, że zapał Moxona do studiów nad mechaniką nie wyszedł mu
na dobre. Skądinąd wiedziałem, że cierpi na bezsenność, a to nie bagatela.
Czyżby się nabawił choroby umysłowej? Sądząc po jego odpowiedzi,
pomyślałem sobie, że na pewno; dzisiaj nie byłbym tak pewny siebie.
Ignorancja jest jednym z przywilejów młodości, a ja wówczas byłem młody.
Zapaliłem się do dyskusji.
A czym maszyna myśli, jeśli nie ma mózgu? zagadnąłem.
Moxon odpowiedział w swój ulubiony sposób: pytaniem na pytanie.
A czym myśli roślina?
Ach, więc i rośliny należą do gatunku filozofów! Ciekaw byłbym, do
jakich dochodzą konkluzji. Przesłanki możesz sobie darować.
Być może odparł niezrażony moją głupią ironią potrafisz ocenić
mądrość roślin na podstawie ich zachowania. Słyszałeś o mimozie, roślinach
owadożernych, o kwiatach, które zginają pręciki i strząsają pyłek na pszczołę,
aby mogła zapłodnić ich siostry na dalekich łąkach. Darujmy sobie te
oklepane przykłady. Ale zastanów się nad tym: zasadziłem w swoim ogrodzie
dzikie wino. Kiedy tylko pokazały się kiełki, o metr od nich zatknąłem w ziemi
żerdkę. Pnącza popełzły prościutko w jej kierunku, gdy po kilku dniach już
miały osiągnąć swój cel, przeniosłem żerdkę dalej w skos. Co robi dzikie wino?
Skręca od razu pod ostrym kątem i znowu pełznie ku żerdce. Powtarzało się to
kilka razy, wreszcie pędy dzikiego wina, jak gdyby zniechęcone, zrezygnowały z
pościgu za żerdką, powędrowały kawałek dalej do drzewka i spokojnie je
oplotły. Korzenie takiego eukaliptusa rozrastają się niewiarygodnie w
poszukiwaniu wilgoci. Znany ogrodnik opowiada, że taki korzeń dostał się raz
do starego drenu i pełzł nim długo, dopóki nie zastąpił mu drogi kamienny
murek. Dren był przerwany i zaczynał się znowu po drugiej stronie. Korzeń
znalazł szczelinę, okrążył murek, wlazł w dren i popełzł sobie dalej.
No i co z tego?
Nie dostrzegasz, co z tego wynika? Przecież to świadczy, że rośliny są
świadome. Dowodzi, że myślą.
Gdyby nawet tak było, co to nam daje? Mówiliśmy przecież nie o świecie
roślinnym, tylko o maszynach. Mogą one być zbudowane fragmentami z
drzewa, które jest już pozbawione życia, albo wyłącznie z metalu. Czy myśl
funkcjonuje i w świecie minerałów?
A jakże inaczej tłumaczysz na przykład zjawiska krystalizacji?
Wcale ich nie tłumaczę.
Bo nie możesz ich wytłumaczyć bez potwierdzenia tego, czemu chcesz
zaprzeczyć, mianowicie inteligentnego współdziałania składowych cząstek
kryształów. Kiedy żołnierze formują najrozmaitsze szeregi, nazywasz to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
osobie, zupełnie jakby portret zszedł na ziemię!
Najmocniej pana przepraszam powiedziałem dość chłodno ale nie
słyszałem, aby pan pukał .
Ostrzegawczo jakby podniósł do góry palec, minął mnie i bez słowa
wyszedł z gabinetu, chociaż nie widziałem którędy.
Naturalnie był to fakt, który pan nazwie halucynacją, ja zaś nazywam
zjawą. Gabinet miał tylko dwoje drzwi, jedne były zamknięte na klucz, a
drugie prowadziły do sypialni, która nie miała innego wyjścia. Gdy to sobie
uświadomiłem... No, mniejsza z tym, co się ze mną działo.
Z pewnością uważa pan to za bardzo banalną historyjkę o duchach,
zbudowaną wedle kanonów ustalonych przez klasyków tego gatunku. Gdyby
tak się rzeczy miały, nie opowiadałbym jej, choćby nawet była prawdziwa. Ale
Mannering żyje. Spotkałem go dzisiaj na ulicy, minął mnie w tłumie.
Hawver skończył swoją opowieść. Obaj milczeli. Doktor Frayley w
zamyśleniu bębnił palcami po stole.
Czy on powiedział coś panu przy dzisiejszym spotkaniu? zapytał.
Coś, z czego pan wywnioskował, że on żyje?
Hawver wytrzeszczył na niego oczy i nie odrzekł nic.
A może ciągnął Frayley zrobił jakiś znak, jakiś gest, może podniósł
ostrzegawczo palec? On to lubił, miał taki zwyczaj, gdy mówił coś poważnego,
na przykład, gdy stawiał diagnozę.
Owszem, podniósł palec tak samo jak jego zjawa. Czyżby pan go znał?!
Hawver wyraznie zaczynał się denerwować.
Znałem. Czytałem, też jego książkę. Przyjdzie dzień, kiedy żaden lekarz
nie będzie mógł bez niej się obejść. To jedno z najbardziej rewelacyjnych i
ważkich osiągnięć wiedzy medycznej w naszym stuleciu. Tak, znałem go.
Opiekowałem się nim w chorobie. Zmarł przed trzema laty.
Hawvor zerwał się z krzesła, okropnie wzburzony. Wielkimi krokami
przemierzał pokój tam i z powrotem. Wreszcie podszedł do przyjaciela i
zagadnął drżącym głosem:
Panie doktorze, czy ma mi pan coś do powiedzenia... jako lekarz?
Nie, mój drogi. Nie znałem jeszcze tak zdrowego człowieka jak pan. Po
przyjacielsku radzę panu, niech pan idzie do siebie i wezmie skrzypce. Gra
pan na nich jak anioł. Niech pan sobie poćwiczy coś lekkiego i żywego. Zęby ta
przeklęta historia wywietrzała panu z głowy.
Następnego dnia znaleziono Hawvera martwego w pokoju. Trzymał
smyczek na strunach skrzypiec, leżały przed nim otwarte nuty marsza
pogrzebowego Chopina.
Moxon i jego władca
Mówisz to serio? Naprawdę wierzysz, że maszyna myśli?
Musiałem czekać na odpowiedz; Moxon wyraznie uwziął się na węgle na
kominku i dziobał je zgrabnie pogrzebaczem, aż rozjarzyły się posłusznie. Od
kilku tygodni obserwowałem w nim tę dziwną zmianę zwlekał z odpowiedzią
nawet na najbanalniejsze z banalnych pytań. Zamykał się w sobie, jakby go
coś gryzło.
Cóż to jest maszyna ? odparł wreszcie. Określano ją na różne
sposoby. Wez choćby definicję z popularnego słownika: Wszelki przyrząd lub
urządzenie, dzięki któremu energia uzyskuje zastosowanie i staje się
efektywna albo powoduje żądany skutek . Hm, czy w takim razie człowiek nie
jest maszyną? A przyznasz chyba, że człowiek myśli albo... myśli, że myśli.
Jeśli nie masz ochoty odpowiedzieć na moje pytanie rzekłem
opryskliwie to powiedz mi wprost, a nie baw się w wykręty. Kiedy powiadam
maszyna , dobrze wiesz, że nie mam na myśli człowieka, tylko coś, co
człowiek stworzył i nad czym sprawuje kontrolę.
O ile ona nie sprawuje nad nim kontroli powiedział Moxon,
podchodząc szybko do okna, za którym panowała czarna i burzliwa noc.
Odwrócił się po chwili i rzekł z uśmiechem: Wybacz mi, nie zamierzałem
uciekać się do wykrętów. Zacytowałem ci definicję ze słownika, aby poprzeć
swoje wywody. Mogę na twoje pytanie odpowiedzieć prosto z mostu: owszem,
wierzę, że maszyna myśli o wykonywanej pracy.
Faktycznie, że prosto z mostu, aż mi się zrobiło nieswojo. Dawno już
podejrzewałem, że zapał Moxona do studiów nad mechaniką nie wyszedł mu
na dobre. Skądinąd wiedziałem, że cierpi na bezsenność, a to nie bagatela.
Czyżby się nabawił choroby umysłowej? Sądząc po jego odpowiedzi,
pomyślałem sobie, że na pewno; dzisiaj nie byłbym tak pewny siebie.
Ignorancja jest jednym z przywilejów młodości, a ja wówczas byłem młody.
Zapaliłem się do dyskusji.
A czym maszyna myśli, jeśli nie ma mózgu? zagadnąłem.
Moxon odpowiedział w swój ulubiony sposób: pytaniem na pytanie.
A czym myśli roślina?
Ach, więc i rośliny należą do gatunku filozofów! Ciekaw byłbym, do
jakich dochodzą konkluzji. Przesłanki możesz sobie darować.
Być może odparł niezrażony moją głupią ironią potrafisz ocenić
mądrość roślin na podstawie ich zachowania. Słyszałeś o mimozie, roślinach
owadożernych, o kwiatach, które zginają pręciki i strząsają pyłek na pszczołę,
aby mogła zapłodnić ich siostry na dalekich łąkach. Darujmy sobie te
oklepane przykłady. Ale zastanów się nad tym: zasadziłem w swoim ogrodzie
dzikie wino. Kiedy tylko pokazały się kiełki, o metr od nich zatknąłem w ziemi
żerdkę. Pnącza popełzły prościutko w jej kierunku, gdy po kilku dniach już
miały osiągnąć swój cel, przeniosłem żerdkę dalej w skos. Co robi dzikie wino?
Skręca od razu pod ostrym kątem i znowu pełznie ku żerdce. Powtarzało się to
kilka razy, wreszcie pędy dzikiego wina, jak gdyby zniechęcone, zrezygnowały z
pościgu za żerdką, powędrowały kawałek dalej do drzewka i spokojnie je
oplotły. Korzenie takiego eukaliptusa rozrastają się niewiarygodnie w
poszukiwaniu wilgoci. Znany ogrodnik opowiada, że taki korzeń dostał się raz
do starego drenu i pełzł nim długo, dopóki nie zastąpił mu drogi kamienny
murek. Dren był przerwany i zaczynał się znowu po drugiej stronie. Korzeń
znalazł szczelinę, okrążył murek, wlazł w dren i popełzł sobie dalej.
No i co z tego?
Nie dostrzegasz, co z tego wynika? Przecież to świadczy, że rośliny są
świadome. Dowodzi, że myślą.
Gdyby nawet tak było, co to nam daje? Mówiliśmy przecież nie o świecie
roślinnym, tylko o maszynach. Mogą one być zbudowane fragmentami z
drzewa, które jest już pozbawione życia, albo wyłącznie z metalu. Czy myśl
funkcjonuje i w świecie minerałów?
A jakże inaczej tłumaczysz na przykład zjawiska krystalizacji?
Wcale ich nie tłumaczę.
Bo nie możesz ich wytłumaczyć bez potwierdzenia tego, czemu chcesz
zaprzeczyć, mianowicie inteligentnego współdziałania składowych cząstek
kryształów. Kiedy żołnierze formują najrozmaitsze szeregi, nazywasz to [ Pobierz całość w formacie PDF ]