[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obejmujÄ…cych jÄ… ramionach...
Wbrew swej woli i rozsądkowi kilkakrotnie wstawała w nocy,
podchodziła do okna i patrzyła na powozownię. Czasami budynek
był ciemny, czasami w oknie paliło się światło i wtedy z całej siły
musiała trzymać się okiennej klamki, aby nie wybiec z domu, nie
wejść po żelaznych schodkach na piętro i nie błagać go, by zechciał
obdarzyć ją miłością, której tak bardzo potrzebowała.
Richard, Richard! Przeszkoda nie do pokonania. Niema
obietnica, jaką mu dała, i fakt, że go przez długie lata nieprzy
tomnie kochała, wybaczając ślub z Dianą. Za nic nie chciałaby
skrzywdzić Richarda.
Nick napomykał parę razy, że w jej stosunkach z Richardem
coś jest nie tak. Nick pewnie tak powiedział, bo chciał mieć
z nią romans. A jeśli ma rację? Jeśli rzeczywiście w stosunku
Richarda do niej jest jakaś poważna skaza?
- Dawniej mieliśmy jeden wieczór sztucznych ogni i pale
nia wielkich ognisk. Wszystko odbywało się piątego listopada.
Teraz ludzie rozochocili się i tak jak na Boże Narodzenie świę
tują przez cały tydzień. Mam już tego dość - powiedział Elliot.
- Są tego i dobre strony - odparła Helen. - Dawniej tej nocy
mieliśmy tłum poparzonych i poranionych. Wczoraj tylko paru.
A propos! - zwróciła się do Georginy - przyjedziesz dziś wie
czorem do Newtown?
- Przyjedziemy wszyscy. Richard był uprzejmy zaprosić
mnie, Andrew i dzieci.
- Mam nadzieję, że Richard zaprosił też paru strażaków
z gaśnicami - prychnął Elliot.
- O tak, w zeszłym roku był strażak - odparła Helen.
Do recepcji podeszła kobieta w jasnym płaszczu z wielbłą
dziej sierści. Szyję miała szczelnie owiniętą jedwabnym szali
kiem. Helen podeszła do niej.
- Jestem Eileen Clayton i mam ... - Przez twarz kobiety
przemknął spazm bólu.
- Pójdziemy do pokoju zabiegowego. - Po spisaniu danych
personalnych, Helen zabrała kobietę do jednego z wolnych po
mieszczeń. Towarzyszyła im Georgina.
- Więc co się stało? Proszę mi opowiedzieć. Co panią boli?
- Zaparkowałam samochód i szłam przez parking alejką ob
sadzoną drzewami. Pośliznęłam się, chyba na mokrych liściach.
Upadłam, a kiedy podnosiłam się z ziemi, poczułam ból w nad
garstku.
- I widzę, że ma pani siniaka na czole. To się stało w tym
samym czasie?
- Nie wiem. Chyba tak... - Kobieta ostrożnie pomacała
palcami czoło.
- Jeszcze gdzieÅ› boli? " " -,'.>:
- Cały bok. Pewno kiedy padałam...
- Za chwilÄ™ obejrzy paniÄ… lekarz, a potem zrobimy prze
świetlenie.
- Można, siostro? - Nick wsunął głowę przez uchylone drzwi.
- O, właśnie przyszedł lekarz. Doktor Sawyer. To jest pani
Eileen Clayton. Upadła i być może złamała nadgarstek.
- Obejrzymy. - Nick podszedł do kobiety i czarująco się do
niej uśmiechnął. - Hm, rzeczywiście. Niestety, złamanie, i to
dość paskudne. Zdjęcia, siostro! - zwrócił się do Helen. - No
i nabiła sobie pani guza. Też paskudny. Mogą wystąpić bóle
głowy.
Ponownie się uśmiechnął. Eileen Clayton też się uśmiechnę
ła, zapominając na chwilę o bólu. Ten jego uśmiech zwabia
nawet ptaki z drzewa, pomyślała Helen.
- Co panią jeszcze boli? - spytał Nick.
- Upadłam na prawy bok.
- Obejrzymy.
Po dokładnym zbadaniu pacjentki Nick stwierdził, że nie
zauważył nic groznego i że w chwili obecnej jedynym poważ
nym problemem wydaje się ręka. Owszem, są siniaki na całym
ciele, ale wkrótce znikną.
- Miałam za parę dni wyjechać na urlop - żaliła się kobieta.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pani wyjechała. A do
kąd, jeśli wolno zapytać?
- Na Barbados.
- Piękna wyspa. Tylko mąż musi nosić walizki, bo ręka
będzie w gipsie.
- Męża nie mam i ręką się nie martwię, tylko tymi siniaka
mi. Jak ja będę wyglądała w bikini?
Helen i Nick wymienili rozbawione spojrzenia. Helen przy
pomniała sobie nagle, jak Anna Longman patrzyła na Nicka
w Londynie. Czterdziestoletnia Eileen Clayton patrzyła teraz
identycznie.
- Ta baba aż dyszała - powiedziała nieco pózniej Georgina,
gdy została sama z Helen. - W pewnym sensie ją rozumiem.
Można dla niego stracić głowę.
Ty mi to mówisz, pomyślała Helen, a głośno rzekła:
- Ta Eileen Clayton daleko by z nim nie zaszła. On nie znosi
kobiet, które mu się rzucają na szyję.
- A skąd to wiesz? - spytała Georgina.
- Po prostu wiem - ucięła Helen, ale zdążyła się zaczerwie
nić. - Ktoś tak kiedyś powiedział. Już nie pamiętam kto - dodała
prędko.
- Hm, tak czy owak, bardzo szybko któraś go pochwyci
w swoje pazurki. Może nie kobieta typu Eileen Clayton, ale
jakaś młodsza pielęgniarka. Wspomnisz moje słowa - zapewni-
Å‚a jÄ… Georgina.
Helen dyplomatycznie przemilczała tę prognozę. Kto wie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
obejmujÄ…cych jÄ… ramionach...
Wbrew swej woli i rozsądkowi kilkakrotnie wstawała w nocy,
podchodziła do okna i patrzyła na powozownię. Czasami budynek
był ciemny, czasami w oknie paliło się światło i wtedy z całej siły
musiała trzymać się okiennej klamki, aby nie wybiec z domu, nie
wejść po żelaznych schodkach na piętro i nie błagać go, by zechciał
obdarzyć ją miłością, której tak bardzo potrzebowała.
Richard, Richard! Przeszkoda nie do pokonania. Niema
obietnica, jaką mu dała, i fakt, że go przez długie lata nieprzy
tomnie kochała, wybaczając ślub z Dianą. Za nic nie chciałaby
skrzywdzić Richarda.
Nick napomykał parę razy, że w jej stosunkach z Richardem
coś jest nie tak. Nick pewnie tak powiedział, bo chciał mieć
z nią romans. A jeśli ma rację? Jeśli rzeczywiście w stosunku
Richarda do niej jest jakaś poważna skaza?
- Dawniej mieliśmy jeden wieczór sztucznych ogni i pale
nia wielkich ognisk. Wszystko odbywało się piątego listopada.
Teraz ludzie rozochocili się i tak jak na Boże Narodzenie świę
tują przez cały tydzień. Mam już tego dość - powiedział Elliot.
- Są tego i dobre strony - odparła Helen. - Dawniej tej nocy
mieliśmy tłum poparzonych i poranionych. Wczoraj tylko paru.
A propos! - zwróciła się do Georginy - przyjedziesz dziś wie
czorem do Newtown?
- Przyjedziemy wszyscy. Richard był uprzejmy zaprosić
mnie, Andrew i dzieci.
- Mam nadzieję, że Richard zaprosił też paru strażaków
z gaśnicami - prychnął Elliot.
- O tak, w zeszłym roku był strażak - odparła Helen.
Do recepcji podeszła kobieta w jasnym płaszczu z wielbłą
dziej sierści. Szyję miała szczelnie owiniętą jedwabnym szali
kiem. Helen podeszła do niej.
- Jestem Eileen Clayton i mam ... - Przez twarz kobiety
przemknął spazm bólu.
- Pójdziemy do pokoju zabiegowego. - Po spisaniu danych
personalnych, Helen zabrała kobietę do jednego z wolnych po
mieszczeń. Towarzyszyła im Georgina.
- Więc co się stało? Proszę mi opowiedzieć. Co panią boli?
- Zaparkowałam samochód i szłam przez parking alejką ob
sadzoną drzewami. Pośliznęłam się, chyba na mokrych liściach.
Upadłam, a kiedy podnosiłam się z ziemi, poczułam ból w nad
garstku.
- I widzę, że ma pani siniaka na czole. To się stało w tym
samym czasie?
- Nie wiem. Chyba tak... - Kobieta ostrożnie pomacała
palcami czoło.
- Jeszcze gdzieÅ› boli? " " -,'.>:
- Cały bok. Pewno kiedy padałam...
- Za chwilÄ™ obejrzy paniÄ… lekarz, a potem zrobimy prze
świetlenie.
- Można, siostro? - Nick wsunął głowę przez uchylone drzwi.
- O, właśnie przyszedł lekarz. Doktor Sawyer. To jest pani
Eileen Clayton. Upadła i być może złamała nadgarstek.
- Obejrzymy. - Nick podszedł do kobiety i czarująco się do
niej uśmiechnął. - Hm, rzeczywiście. Niestety, złamanie, i to
dość paskudne. Zdjęcia, siostro! - zwrócił się do Helen. - No
i nabiła sobie pani guza. Też paskudny. Mogą wystąpić bóle
głowy.
Ponownie się uśmiechnął. Eileen Clayton też się uśmiechnę
ła, zapominając na chwilę o bólu. Ten jego uśmiech zwabia
nawet ptaki z drzewa, pomyślała Helen.
- Co panią jeszcze boli? - spytał Nick.
- Upadłam na prawy bok.
- Obejrzymy.
Po dokładnym zbadaniu pacjentki Nick stwierdził, że nie
zauważył nic groznego i że w chwili obecnej jedynym poważ
nym problemem wydaje się ręka. Owszem, są siniaki na całym
ciele, ale wkrótce znikną.
- Miałam za parę dni wyjechać na urlop - żaliła się kobieta.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pani wyjechała. A do
kąd, jeśli wolno zapytać?
- Na Barbados.
- Piękna wyspa. Tylko mąż musi nosić walizki, bo ręka
będzie w gipsie.
- Męża nie mam i ręką się nie martwię, tylko tymi siniaka
mi. Jak ja będę wyglądała w bikini?
Helen i Nick wymienili rozbawione spojrzenia. Helen przy
pomniała sobie nagle, jak Anna Longman patrzyła na Nicka
w Londynie. Czterdziestoletnia Eileen Clayton patrzyła teraz
identycznie.
- Ta baba aż dyszała - powiedziała nieco pózniej Georgina,
gdy została sama z Helen. - W pewnym sensie ją rozumiem.
Można dla niego stracić głowę.
Ty mi to mówisz, pomyślała Helen, a głośno rzekła:
- Ta Eileen Clayton daleko by z nim nie zaszła. On nie znosi
kobiet, które mu się rzucają na szyję.
- A skąd to wiesz? - spytała Georgina.
- Po prostu wiem - ucięła Helen, ale zdążyła się zaczerwie
nić. - Ktoś tak kiedyś powiedział. Już nie pamiętam kto - dodała
prędko.
- Hm, tak czy owak, bardzo szybko któraś go pochwyci
w swoje pazurki. Może nie kobieta typu Eileen Clayton, ale
jakaś młodsza pielęgniarka. Wspomnisz moje słowa - zapewni-
Å‚a jÄ… Georgina.
Helen dyplomatycznie przemilczała tę prognozę. Kto wie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]