[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powinniśmy zaprosić ich razem na przyjęcie.
- Następnym razem możesz zobaczyć go ze śliczną,
drobną blondynką - odparła, siląc się na obojętność. - Na
twoim miejscu, Pete, zaprosiłabym Rory'ego z przyjaciółkami,
jeśli brak wam damskiego towarzystwa. Ma ich dużo. A teraz
przepraszam, ale muszę lecieć. Mam mnóstwo roboty, i w
dodatku czeka mnie dziś nocny dyżur.
W nocy w szpitalu wrzało jak w ulu. Nie chciałabym być
tutaj podczas epidemii grypy, pomyślała Sara, gdy obudzono
ją w nocy po raz czwarty. Mam nadzieję, że jutro na
przedstawieniu nie będę przez cały czas ziewać. Jutro? Nie, to
już dziś. Nie zwiększa to moich szans u Rory'ego. Jakich
szans? Chyba zupełnie jej odbiła
Włożyła czerwoną sukienkę, tę samą, którą kupiła na
przyjęcie zaręczynowe Carrie i Robina. W teatrze zauważyła
jednak, że w Glasgow już prawie nikt nie zadaje sobie trudu,
by ubrać się elegancko, idąc na przedstawienie. Postanowiła
nie zdejmować żakietu.
Rory był w zwyczajnych, codziennych spodniach,
kolorowej koszuli i płóciennej marynarce. Zdjął ją tuż przed
przedstawieniem i poradził Sarze, żeby zrobiła to samo.
- Położę twój żakiet tutaj, na mojej marynarce - dodał.
- Nie, dziękuję. Nie chcę go zdejmować - odparła i
zaczęła z uwagą studiować program.
Wieczór był jednak ciepły i w teatrze zrobiło się duszno,
tak więc podczas antraktu zdjęła w końcu żakiet.
- O, jaka ulga dla oczu zmęczonych widokiem tylu
niegustownych koszulek z krótkimi rękawami - powiedział
Rory, ujrzawszy jej nagie ramiona. - Szkoda, że ta wspaniała
opalenizna wkrótce zblednie.
- Zawsze mogę użyć samoopalacza.
- To nie to samo.
- Mogę pojechać na południe, żeby się opalić.
- Tylko nie waż się opuszczać Glasgow w najbliższej
przyszłości - rzekł Rory władczym tonem, który bardzo Sarę
zaintrygował. - Przy okazji, przypomniało mi się, że mam
czekoladki, tylko w tej temperaturze pewnie się już topią.
- Nie szkodzi, daj je - zażądała. - Przez cały dzień prawie
nic nie jadłam. Umieram z głodu. - Otworzyła bombonierkę i
wybrała największą czekoladkę. - A jeśli chodzi o wyjazd z
Glasgow, to nie mogę cię zapewnić, że się stąd nie ruszę. No,
chyba że wszystko zostanie odwołane.
- O czym ty mówisz?
- Zapomniałeś, że zaprosiłeś mnie na wycieczkę do Ben
Venue? Nieładnie.
- Ach, o to chodzi. Wcale nie zapomniałem! Myślałem, że
mówisz o następnej pracy. A propos, dzwoniłaś już do
dziekana?
- Jeszcze nie. Nigdy nie mam na to czasu w pracy.
- W takim razie napisz do niego - powiedział, gdy zgasły
światła przed drugim aktem. - Może nawet list jest lepszym
pomysłem - szepnął jej do ucha.
Poczuła na szyi jego ciepły oddech. O Boże, to jeszcze
milsze niż dotyk, pomyślała, usiłując skupić się na grze
aktorów i akcji sztuki.
W czasie drugiej przerwy było już tak gorąco, że
publiczność ruszyła do znajdującego się pod gołym niebem
baru. W tłumie trudno było zdobyć coś do picia, spotkali
jednak Toma Pattersona z żoną, którzy podzielili się z nimi
wodą mineralną.
Sara musiała wyjaśnić im pokrótce, co nadal robi w
Glasgow, oni zaś powiedzieli, że chcieliby zaprosić ich kiedyś
na kolację. W końcu wszyscy ruszyli powoli z powrotem na
swoje miejsca.
- Miły wieczór, prawda? - rzekł Rory zagadkowo, gdy
ponownie gasły światła.
Sara nie bardzo wiedziała, czy ma na myśli spektakl, czy
też może jej towarzystwo.
- Mnie także się podoba - odparła szeptem, napawając się
jego zapachem tchnącym świeżością.
Próbowała skoncentrować się na sztuce, która z pewnością
by ją pochłonęła, gdyby obok siedział ktoś inny.
Kiedy wyszli z teatru, wiał chłodny wietrzyk, a czarne
niebo było pełne gwiazd. Rory przeprowadził ją na drugą
stronę ulicy, do restauracji, zamiast skierować się w stronę
parkingu, gdzie zostawił samochód.
- Dokąd idziemy? - spytała.
- Nie zjadłabyś czegoś dobrego?
- No pewnie. Nie wiedziałam tylko, że to też mamy w
programie.
Niezle sobie radzisz, Saro, pochwaliła siebie w duchu i
zapewniła Rory'ego, że świetnie się bawi.
- To się dobrze składa, bo ja także - odparł. Spojrzała na
niego z nadzieją, ale Rory właśnie skinął na kelnera i spytał o
stolik. Ten rozejrzał się bezradnie po zatłoczonej sali i
pokręcił przecząco głową.
- Zarezerwowałem go wcześniej - wyjaśnił Rory. - Mam
nadzieję, że nikt go nie zajął.
- Ach, to zupełnie inna sprawa - odrzekł kelner i
zaprowadził ich do niewielkiej bocznej sali.
- Sprytnie to wymyśliłeś - rzekła Sara, gdy zostali sami.
- Nie powinnaś się dziwić. Zawsze byłem zapobiegliwy.
Myślałem, że o tym wiesz.
- A także skromny - dodała. - Nie, nie zauważyłam tego.
Wybuchnęli śmiechem i potem przez cały czas żartowali, ani
przez chwilę nie zachowując się poważnie. Ciekawe, jak
długo to wytrzymam? - zastanawiała się oszołomiona.
- Masz wolny najbliższy weekend, prawda, Saro? - spytał,
gdy pomagał jej wysiąść z samochodu przed jej blokiem.
Nigdy dotąd nie był taki szarmancki.
- Tak, ale ty masz dyżur, biedaku...
- Nie. Udało mi się z kimś zamienić, więc jeśli nie jesteś
zajęta w sobotę...
- Nie mam żadnych planów.
- Czy wpół do dziewiątej to dla ciebie za wcześnie? - Od
razu przeszedł do rzeczy.
- Nastawię sobie budzik na siódmą.
- Zwietnie. - Ton jego głosu nie był jednak tak lekki jak
zwykle. - W takim razie dobranoc i dzięki za miły wieczór.
Naprawdę bardzo... mi się podobało. - Wyciągnął rękę i
nieśmiało pogładził ją po policzku, a potem wsiadł do
samochodu i szybko odjechał.
Następnego ranka zatelefonował do Sary Bill Ferguson i
spytał, czy nie zamieniłaby się z nim znowu na dyżury.
- Przykro mi, ale tym razem to niemożliwe - odparła
stanowczo. - Umówiłam się z przyjaciółmi i mam już
zaplanowaną całą sobotę i niedzielę.
- A może chociaż na jeden dzień? - nalegał. - Chyba nie
będziesz zajęta przez cały weekend?
- Niestety, wyjeżdżam za miasto, do Trossachs.
- Nie mam nikogo innego, kogo mógłbym poprosić.
- Przykro mi, Bill - powtórzyła. - Nie mogę odwoływać
wszystkiego w ostatniej chwili.
- Moja dziewczyna mnie zabije!
- To znaczy, że nie kocha cię wystarczająco mocno.
Przepraszam cię, ale muszę kończyć. - Odłożyła słuchawkę i
powiedziała do Jacka: - Niektórzy ludzie są niemożliwi.
- Odmówiłaś mu? Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz
musiała prosić go o przysługę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl