[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siódmej dziesięć Reginald mógł położyć się w wannie i aby woda sięgnęła mu obojczyków,
ale nie wylała się na posadzkę. No i żeby nie była ani za zimna, ani za gorąca.
 Chłodna kąpiel psuje mi humor na cały dzień  wyznał jej kiedyś i miała okazję
sprawdzić, jak bardzo zły jest to humor, kiedy poważnie porozmawiał z nią za wygłuszonymi
ścianami sypialni.
Poza tym Reggie lubił czytać przy śniadaniu, więc na stole musiała leżeć dzisiejsza
gazeta. A w garderobie wyprasowana koszula. Dobrze wyprasowana  jak zaznaczał. Resztę
ubioru dobierał sobie sam i czasami w Deidre budziło się coś na kształt macierzyńskiego
rozczulenia, kiedy miał kłopoty z doborem krawata i patrzył na nią tym wilgotnym, włoskim
wzrokiem, mówiąc:  Kochanie, chyba tylko ty mi możesz pomóc .
Czas do ósmej, do wyjścia męża, był dla Deidre nieustannym zmaganiem z rzeczami i
własną pamięcią. I nieustannym niepokojem, czy wszystko jest, jak trzeba. Kiedyś wypatrzył
w holu plamę błota, której nie usunęła, zabierając sprzed drzwi gazetę.
 Wiesz Di  powiedział, dotykając przelotnie jej ramienia (z trudem pohamowała się
tylko, by nie uskoczyć, a to by go na pewno rozsierdziło)  może powinienem zatrudnić
sprzątaczkę. Pomogłaby ci trochę...
Zastanawiała się pózniej nad tym, czy w ogóle choćby przez chwilę pomyślał serio o tej
propozycji. Sądziła jednak, że to były jedynie nic nie znaczące słowa. Jak mógłby wpuścić do
domu kogoś obcego? On, który nigdy nie zapraszał gości, a każda wizyta elektryka,
hydraulika czy innego fachowca (przecież w domu zdarzały się, jak wszędzie, awarie) była
śledzona przez niego z najwyższą podejrzliwością. Raz na zawsze zabronił również
wpuszczania domokrążców i akwizytorów, co zresztą wydawało się Deidre słuszne
zważywszy na to, ile w telewizji mówiono o napadach i kradzieżach. Nie wyobrażała sobie
jednak w domu obcej kobiety. Kobiety nieznającej przyzwyczajeń Reggiego, niewiedzącej, że
story w salonie mają być zawsze zaciągnięte, a na kolekcji porcelanowych i gipsowych
słoników nie ma prawa znalezć się nawet jeden pyłek kurzu. Te słonie, począwszy od
maleńkich jak paznokieć, aż do olbrzymów z dumnie zadartymi trąbami, doprowadzały
początkowo Deidre do szału. Ale potem przyzwyczaiła się do nich tak jak do wszystkiego. Do
tego, by codziennie dokładnie ścierać je za pomocą szmatki nasączonej antyelektryzyjącym
płynem i uważać, aby po wytarciu stały dokładnie w tej samej pozycji jak poprzednio. Reggie
nie znosił, kiedy jego rzeczy były przekładane, a słonie z kolekcji ułożył w sobie tylko
wiadomej (ale świetnie rozpoznawanej) konfiguracji.
Ten dzień miał jednak być, inny od poprzednich. Reginald wstał w dobrym humorze i
schodząc do kuchni uszczypnął ją czule w pierś, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Lubił,
jak od samego rana jest zadbana i przygotowana do dnia. O siódmej rano musiała mieć
przygotowany staranny makijaż i pomalowane paznokcie (a nie było tak łatwo uważać na
lakier, kiedy miało się tyle domowych obowiązków). Dopuszczał co prawda, kiedy ubierała
się w biały, frottowy szlafrok (sam jej go kupił na urodziny), ale znacznie bardziej wolał ją w
którejś z jasnych, wydekoltowanych sukienek. Miała ich całą kolekcję. Krótkich,
niesięgających kolan i obcisłych na tyłku. Wiedziała, że podobają mu się jej zgrabne nogi
(kiedy go nie było lubiła przeglądać się w lustrze i doskonale zdawała sobie sprawę, że ma
wyjątkowo ładne łydki oraz uda) i duży biust wypychający materiał sukienki. Nie lubił, kiedy
nosiła staniki, chyba że wieczorem zakładała czerwony lub czarny z delikatnej koronki.
 Lubię, jak ci tak sterczą  mawiał, kiedy był w dobrym humorze i szczypał ją w
sutki, a ona uśmiechała się, bo choć ją bolało, to wiedziała, że jest to oznaka czułości.
Jednak tego dnia Reginaldowi humor popsuł się dość szybko. O wpół do ósmej rano
zadzwonił telefon i mąż Deidre stał w przedpokoju z zasępioną miną i mówił tylko:
 Tak, panie prezesie. Oczywiście, panie prezesie. Nie ma żadnego kłopotu, panie
prezesie.
Ale kiedy odłożył słuchawkę, miał zaciętą twarz i znowu te martwe, czarne oczy bez
wyrazu.
 Ten kutas wysyła mnie na tydzień w delegację  powiedział i uderzył słuchawką w
aparat, tak że w środku aż coś jęknęło  zachorował gość ode mnie z działu i wysyłają mnie.
Odwrócił się i Deidre widziała, że drżą mu dłonie. Stał w przedpokoju, ubrany tylko w
biały podkoszulek i białe bokserki, a Deidre wiedziała, że przebywa teraz gdzieś daleko we
własnym świecie. Jego oczy ciemniały i mętniały coraz bardziej.
 Dokąd jedziesz, kochanie?  zapytała najspokojniejszym tonem, na jaki tylko
mogła się zdobyć.
Mogła nie pytać. Ale przecież wtedy Reggie mógłby podejść do niej tym swoim
wolnym, kołyszącym krokiem i wziąć ją pod brodę.
 Nie interesuje cię dokąd wysyłają męża?  zapytałby z głuszoną wściekłością w
głosie  nie ma dla ciebie różnicy, czy to jest Nowy Jork (tu padłby pierwszy cios),
Pernambuco, czy Laponia?!
Geograficznym nazwom towarzyszyłyby następne uderzenia, a kiedy by już upadła na
podłogę, pochyliłby się nad nią i podniósł szarpnięciem.
 Musimy poważnie porozmawiać o twoim stosunku do małżeństwa  powiedziałby.
Dlatego też wolała spytać. W jego oczach znowu błysnęło coś jak wewnętrzny flesz i
odetchnęła z ulgą. Zacisnęła dłonie w pięści, by nie pokazać, że drżą jej palce.
 Do Londynu  powiedział z żalem  osiem godzin drogi pieprzonym samolotem,
w którym nie można nawet zapalić.
Podrapał się za uchem i przeszedł do kuchni. Usiadł przy stole i pogrzebał widelcem w
jajkach, które zdążyły pokryć się już szklistym nalotem. Deidre zamarła, ale wzięła się w
garść i weszła odważnie do kuchni.
 Usmażyć ci następne, kochanie?  zapytała  przez ten telefon wszystko wystygło.
 Nie  mruknął  dziękuję  podniósł na nią wzrok  jesteś taka kochana, Di. Co
ja bym bez ciebie zrobił?
Wstał i przytulił ją mocno do piersi, a potem pocałował za szyją.
 Zlicznie pachniesz  powiedział  a co byś powiedziała na małe, pożegnalne
rżniątko, hmm? W końcu nie będziesz tego mieć przez cały tydzień!
 Jasne, Reggie  powiedziała i wsunęła dłoń w jego bokserki  sama nie wiem, jak
dam radę tyle bez ciebie wytrzymać.
Obrócił ją tak, że prawie położyła się na stole. Wyciągnął jej piersi zza sukienki i
wszedł mocno od tyłu. Naczynia szczękały, kiedy stół poruszał się pod wpływem jego
pchnięć. Deidre patrzyła na kawę w żółtym kubku, która kołysała się jak powierzchnia
wzburzonego morza i miała nadzieję, że napój nie zaleje białego obrusa, gdyż z
doświadczenia wiedziała, że plamy po kawie bardzo ciężko jest wywabić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl