[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Grozisz mi?
Nie, po prostu cię ostrzegam.
I jaki cudem, do cholery, to twoja sprawa?
Bo zrobiłem z tego swoją sprawę, Cassandro.
Sposób, w jaki wymówił jej imię, sprawił, że
brzmiało@
to, jakby się przejmował, ale gdy spojrzała mu w
twarz, jej wyraz był nieprzenikniony. Palant.
To możesz ją od-robić. Nie potrzebuję twoich rad
ani ostrzeżeń. I naprawdę nie potrzebuję, żebyś mnie śledził
po nocach.
Wytrzeszczył oczy, a ona uśmiechnęła się w duchu.
Tego się nie spodziewał.
Ja nie... wzruszył ramionami i uśmiechnął się
dziwnym, gorzkim uśmiechem. No cóż, skoro jesteś tak
idealnie samowystarczalna, nie będę marnował czasu,
martwiąc się o ciebie.
Z niedowierzaniem Cassie patrzyła, jak Ranjit
odwrócił się i szybkim krokiem ruszył przez trawnik. Nawet
się nie obejrzał, nadęty dupek. Może iść się walić. Bo
oczywiście nikt inny nigdy nie będzie dość dobry.
Oparła się o pień drzewa, wciąż patrząc w stronę, w
którą odszedł.
Nigdy w swoim życiu nie spotkała takiego dupka.
I tak jej się podobał!
75
ROZDZIAA 8
Cassandra otworzyła oczy. To musiał być koszmar.
Pocierając ramiona, patrzyła na drapowane zasłony i w
świetle księżyca wsłuchiwała się w ciszę. Nie spała jeszcze
długo po północy, myśląc o Richardzie. A więc twarda i
wychowana na ulicy Cassie dała się nabrać na trochę
arystokratycznego uroku? %7łałosne.
Nie, żeby miał cofnięty podbródek jak typowy
angielski arystokrata. Był cholernie przystojny. Ale to
strasznie powierzchowna uroda. I jest duże
prawdopodobieństwo, że reszta tych bogatych bachorów jest
taka sama. Więc nie powinna pozwalać, żeby Ranjit cały czas
zakradał się do jej myśli.
Była pewna, że on to tylko część koszmaru, z którego
właśnie się obudziła, choć nie pamiętała żadnych szczegółów.
Rozmyły się, gdy tylko podniosła powieki, ale wciąż widziała
parę oczu, jakby ten obraz miała wypalony w sobie. Cisza
zawsze zdawała się taka złowieszcza po obudzeniu z
koszmaru, ale teraz słyszała echo wyśnionego szeptu.
Nie. To nie było echo i to jej się nie przyśniło.
Naprawdę słyszała szept. Cassie spuściła nogi z łóżka i przez
chwilę nasłuchiwała.
Ciche kroki i jeszcze cichsze głosy.
Jak zwykle, Isabella spała jak dziecko. Oparła się
pokusie obudzenia jej. Sama też mogła zostać w łóżku.
Powinna zostać w łóżku. Powinna naciągnąć miękką kołdrę
na głowę, by nie słyszeć tych szepczących głosów, i z
powrotem zasnąć. Naprawdę, naprawdę nie powinna mieszać
się w nieswoje sprawy...
Nie.
76
Długi rozpinany kaszmirowy sweter Isabelli wisiał na
oparciu krzesła. Cassie zarzuciła go sobie na ramiona i
otworzyła drzwi. Wciąż jeszcze był pazdziernik i mimo że
nie było zimno, przeszył ją dreszcz emocji, kiedy ostrożnie
wyszła na korytarz. Znowu Jake? Tym razem zmusi go do
konfrontacji. Tym razem dowie się, co on knuje.
To nie Jake.
Przywarła do ściany. Dwie dziewczyny szły cicho
korytarzem w stronę zachodniego skrzydła. Wszędzie
rozpoznałaby jedną z tych sylwetek: drobna, o idealnych
proporcjach, z idealną czarną fryzurą. Keiko.
Jej towarzyszka była trochę wyższa i miała jasne
włosy. Cassandra rozpoznała ją dopiero po chwili, bo jej
włosy były zazwyczaj zebrane w szykowny koczek Alice,
współlokatorka Keiko. Gdy oświetliło je światło kinkietu,
stypendystka zobaczyła, że Japonka ściska koleżankę za
nadgarstek. Nie, żeby ciągnęła za sobą Alice, ale ta nie
wydawała się zbyt zachwycona tym nocnym spacerem.
Cassie zmarszczyła brwi.
Keiko szept Alice dotarł do niej przez cichy
korytarz. Nie podoba mi się to. Zatrzymała się, zmuszając
do tego samego koleżankę. Keiko odwróciła się do niej i
przez chwilę przyglądała się jej w milczeniu. Cassie jeszcze
mocniej oparła się o ścianę.
Już ci mówiłam wymruczała Japonka milutkim
głosem. To prośba Wybranych. Nie możesz odmówić. Daj
spokój, Alice. Co może się stać?
Nie wiem. Nie... co się stało poprzednio? Bo ja nie
pamiętam.
Keiko mocniej ścisnęła nadgarstek współlokatorki.
To dlatego, że za dużo wypiłaś. Zwietnie się bawiłaś,
możesz mi wierzyć.
77
Naprawdę?
Pewnie. No chodz, to przecież zaszczyt. Drink na
dobranoc w salonie Wybranych? Niektóre dziewczyny
zabiłyby za taką szansę.
Tak? To dlaczego ja ją dostaję?
Masz szczęście, bo mieszkasz ze mną i tyle
Japonka uśmiechnęła się w sposób, który Cassie wcale się
spodobał, nawet z tak dużej odległości, ale Alice wyglądała
na uspokojoną.
Nie pozwól mi tym razem zbyt dużo wypić, dobrze?
Okej, sama też spróbuję się pilnować. Ton Keiko
stał się trochę bardziej natarczywy. A swoją drogą, co
pamiętasz? Z ostatniego razu.
Tylko to, że tam byłam. Mnóstwo rozmów. To, że
napiłam się drinka, i niewiele więcej. Keiko wzruszyła
ramionami i zachichotała. Nie zdawałam sobie sprawy, że
tyle wypiłam.
Zajmę się tobą Japonka ścisnęła jej ramię i się
uśmiechnęła. Nie martw się tym.
Puściła ją i ruszyła naprzód, jakby nie obchodziło jej,
czy Alice za nią pójdzie. Ta przez chwilę się wahała, po czym
potruchtała za Keiko.
Idąca za nimi Cassie trzymała się znacznie z tyłu. Nie
chciała, aby Keiko ją zobaczyła, a poza tym wiedziała, dokąd
idą. Keiko wyraznie kierowała się do zachodniego skrzydła
schodów, a potem poprowadziła Alice na trzecie piętro
korytarza, gdzie popiersia z pustymi spojrzeniami pilnowały
przejścia jak czujne duchy.
Cassie podkradła się do korytarza i zza winkla
podejrzała, co się dzieje. Koniec korytarza skrywała
ciemność, ale widać było linię zielonkawego światła
wydobywającego się spod drzwi. Keiko nie zapukała, tylko
78
nacisnęła klamkę i pociągnęła za sobą koleżankę do środka
pokoju. Cassie odetchnęła z ulgą. I co teraz? Nie mogła tam
po prostu stać i czekać, aż wyjdą. Z drugiej strony, jeśli wróci
do łóżka i tak nie zaśnie. To może być jej jedyna szansa na
zbadanie sprawy, i niech ją szlag, jak przepuści taką okazję.
No dalej, Cassie. Zacisnęła pięści i zmusiła się do zrobienia
kroku w przód. Słyszała ciche odgłosy brzęku szkła i szmer
niezbyt głośnych rozmów. Nie brzmiało to jak dzikie nocne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Grozisz mi?
Nie, po prostu cię ostrzegam.
I jaki cudem, do cholery, to twoja sprawa?
Bo zrobiłem z tego swoją sprawę, Cassandro.
Sposób, w jaki wymówił jej imię, sprawił, że
brzmiało@
to, jakby się przejmował, ale gdy spojrzała mu w
twarz, jej wyraz był nieprzenikniony. Palant.
To możesz ją od-robić. Nie potrzebuję twoich rad
ani ostrzeżeń. I naprawdę nie potrzebuję, żebyś mnie śledził
po nocach.
Wytrzeszczył oczy, a ona uśmiechnęła się w duchu.
Tego się nie spodziewał.
Ja nie... wzruszył ramionami i uśmiechnął się
dziwnym, gorzkim uśmiechem. No cóż, skoro jesteś tak
idealnie samowystarczalna, nie będę marnował czasu,
martwiąc się o ciebie.
Z niedowierzaniem Cassie patrzyła, jak Ranjit
odwrócił się i szybkim krokiem ruszył przez trawnik. Nawet
się nie obejrzał, nadęty dupek. Może iść się walić. Bo
oczywiście nikt inny nigdy nie będzie dość dobry.
Oparła się o pień drzewa, wciąż patrząc w stronę, w
którą odszedł.
Nigdy w swoim życiu nie spotkała takiego dupka.
I tak jej się podobał!
75
ROZDZIAA 8
Cassandra otworzyła oczy. To musiał być koszmar.
Pocierając ramiona, patrzyła na drapowane zasłony i w
świetle księżyca wsłuchiwała się w ciszę. Nie spała jeszcze
długo po północy, myśląc o Richardzie. A więc twarda i
wychowana na ulicy Cassie dała się nabrać na trochę
arystokratycznego uroku? %7łałosne.
Nie, żeby miał cofnięty podbródek jak typowy
angielski arystokrata. Był cholernie przystojny. Ale to
strasznie powierzchowna uroda. I jest duże
prawdopodobieństwo, że reszta tych bogatych bachorów jest
taka sama. Więc nie powinna pozwalać, żeby Ranjit cały czas
zakradał się do jej myśli.
Była pewna, że on to tylko część koszmaru, z którego
właśnie się obudziła, choć nie pamiętała żadnych szczegółów.
Rozmyły się, gdy tylko podniosła powieki, ale wciąż widziała
parę oczu, jakby ten obraz miała wypalony w sobie. Cisza
zawsze zdawała się taka złowieszcza po obudzeniu z
koszmaru, ale teraz słyszała echo wyśnionego szeptu.
Nie. To nie było echo i to jej się nie przyśniło.
Naprawdę słyszała szept. Cassie spuściła nogi z łóżka i przez
chwilę nasłuchiwała.
Ciche kroki i jeszcze cichsze głosy.
Jak zwykle, Isabella spała jak dziecko. Oparła się
pokusie obudzenia jej. Sama też mogła zostać w łóżku.
Powinna zostać w łóżku. Powinna naciągnąć miękką kołdrę
na głowę, by nie słyszeć tych szepczących głosów, i z
powrotem zasnąć. Naprawdę, naprawdę nie powinna mieszać
się w nieswoje sprawy...
Nie.
76
Długi rozpinany kaszmirowy sweter Isabelli wisiał na
oparciu krzesła. Cassie zarzuciła go sobie na ramiona i
otworzyła drzwi. Wciąż jeszcze był pazdziernik i mimo że
nie było zimno, przeszył ją dreszcz emocji, kiedy ostrożnie
wyszła na korytarz. Znowu Jake? Tym razem zmusi go do
konfrontacji. Tym razem dowie się, co on knuje.
To nie Jake.
Przywarła do ściany. Dwie dziewczyny szły cicho
korytarzem w stronę zachodniego skrzydła. Wszędzie
rozpoznałaby jedną z tych sylwetek: drobna, o idealnych
proporcjach, z idealną czarną fryzurą. Keiko.
Jej towarzyszka była trochę wyższa i miała jasne
włosy. Cassandra rozpoznała ją dopiero po chwili, bo jej
włosy były zazwyczaj zebrane w szykowny koczek Alice,
współlokatorka Keiko. Gdy oświetliło je światło kinkietu,
stypendystka zobaczyła, że Japonka ściska koleżankę za
nadgarstek. Nie, żeby ciągnęła za sobą Alice, ale ta nie
wydawała się zbyt zachwycona tym nocnym spacerem.
Cassie zmarszczyła brwi.
Keiko szept Alice dotarł do niej przez cichy
korytarz. Nie podoba mi się to. Zatrzymała się, zmuszając
do tego samego koleżankę. Keiko odwróciła się do niej i
przez chwilę przyglądała się jej w milczeniu. Cassie jeszcze
mocniej oparła się o ścianę.
Już ci mówiłam wymruczała Japonka milutkim
głosem. To prośba Wybranych. Nie możesz odmówić. Daj
spokój, Alice. Co może się stać?
Nie wiem. Nie... co się stało poprzednio? Bo ja nie
pamiętam.
Keiko mocniej ścisnęła nadgarstek współlokatorki.
To dlatego, że za dużo wypiłaś. Zwietnie się bawiłaś,
możesz mi wierzyć.
77
Naprawdę?
Pewnie. No chodz, to przecież zaszczyt. Drink na
dobranoc w salonie Wybranych? Niektóre dziewczyny
zabiłyby za taką szansę.
Tak? To dlaczego ja ją dostaję?
Masz szczęście, bo mieszkasz ze mną i tyle
Japonka uśmiechnęła się w sposób, który Cassie wcale się
spodobał, nawet z tak dużej odległości, ale Alice wyglądała
na uspokojoną.
Nie pozwól mi tym razem zbyt dużo wypić, dobrze?
Okej, sama też spróbuję się pilnować. Ton Keiko
stał się trochę bardziej natarczywy. A swoją drogą, co
pamiętasz? Z ostatniego razu.
Tylko to, że tam byłam. Mnóstwo rozmów. To, że
napiłam się drinka, i niewiele więcej. Keiko wzruszyła
ramionami i zachichotała. Nie zdawałam sobie sprawy, że
tyle wypiłam.
Zajmę się tobą Japonka ścisnęła jej ramię i się
uśmiechnęła. Nie martw się tym.
Puściła ją i ruszyła naprzód, jakby nie obchodziło jej,
czy Alice za nią pójdzie. Ta przez chwilę się wahała, po czym
potruchtała za Keiko.
Idąca za nimi Cassie trzymała się znacznie z tyłu. Nie
chciała, aby Keiko ją zobaczyła, a poza tym wiedziała, dokąd
idą. Keiko wyraznie kierowała się do zachodniego skrzydła
schodów, a potem poprowadziła Alice na trzecie piętro
korytarza, gdzie popiersia z pustymi spojrzeniami pilnowały
przejścia jak czujne duchy.
Cassie podkradła się do korytarza i zza winkla
podejrzała, co się dzieje. Koniec korytarza skrywała
ciemność, ale widać było linię zielonkawego światła
wydobywającego się spod drzwi. Keiko nie zapukała, tylko
78
nacisnęła klamkę i pociągnęła za sobą koleżankę do środka
pokoju. Cassie odetchnęła z ulgą. I co teraz? Nie mogła tam
po prostu stać i czekać, aż wyjdą. Z drugiej strony, jeśli wróci
do łóżka i tak nie zaśnie. To może być jej jedyna szansa na
zbadanie sprawy, i niech ją szlag, jak przepuści taką okazję.
No dalej, Cassie. Zacisnęła pięści i zmusiła się do zrobienia
kroku w przód. Słyszała ciche odgłosy brzęku szkła i szmer
niezbyt głośnych rozmów. Nie brzmiało to jak dzikie nocne [ Pobierz całość w formacie PDF ]