[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czoło? Niechże się pan odezwie, panie Wiberg, niech pan coś powie! Pański czas również dobiega
końca.
Przełożyła z angielskiego Elżbieta Zychowicz
Włodzimierz Wolin - Przewodnik po kosmicznym zwierzyńcu
1. Wstęp
Niemal wszyscy ludzie mają sentyment do zwierząt, ale niewątpliwie najbardziej płomienną
miłością darzą je fantaści naukowi. To właśnie owym wybitnym przedstawicielom rodzaju
ludzkiego udało się wypełnić dotkliwe luki w harmonijnym systemie klasyfikacji świata
zwierzęcego, który zawdzięczamy wysiłkom Karola Linneusza, Karola Darwina, Alfreda Brehma
oraz Igora Akimuszkina. Do półtoramilionowej rzeszy rozlicznej zwierzyny, zarejestrowanej przez
naukę oficjalną, fantaści dodali mnóstwo pierwotniaków, jamochłonów, skorupiaków, płazów,
gadów, ptaków i ssaków, w tym również naczelnych.
Całą tę żywiole zgromadziliśmy w naszym kosmicznym zoologu. W porównaniu z nim
bledną największe zwierzyńce i ogrody zoologiczne wszystkich stolic świata.
Oddając do rąk zwiedzających ten krótki (i z powodu trudności papierowych nader
pobieżny) przewodnik, żywimy głęboką nadzieję, że pozwoli on skorygować wasze mylne niestety
wyobrażenia o świecie zwierzęcym, wyniesione ze szkolnego programu zoologii.
Serdecznie witamy i życzymy przyjemnego zwiedzania!
2. Karły i giganty
Zwiedzanie proponujemy rozpocząć od rozległego wybiegu, na którym pasą się kurdle,
wielkie zwierzęta łowne z planety Enteropii. Są to zwierzęta powszechnie znane, przypomnijmy
więc tylko pokrótce najważniejsze osobliwości tych ogromnych stworzeń, pokrytych potężnym,
meteorytoodpornym pancerzem. Otóż na kurdle poluje się od środka. Myśliwy naciera się
odpowiednią pastą, posypuje drobno pokrojonym szczypiorkiem, soli i pieprzy do smaku. Tak
przyprawiony bierze w ręce bombę zegarową, kuca w bruzdzie i czeka na zwierzynę. Wygłodzony
kurdel połyka żywą przynętę i myśliwy trafia do jego wnętrza. Wówczas odbezpiecza zapalnik i
gdy tylko pasta zacznie działać, spiesznie opuszcza trzewia zwierzęcia. Najważniejsze w tych
łowach to zdążyć opuścić kurdla przed wybuchem machiny piekielnej i nie połamać sobie kończyn
przy skoku z wysokości drugiego piętra. Reszta to już tylko sprawa rutyny i odpowiedniego
sprzętu.
W naszym zwierzyńcu każdy może sobie obejrzeć przez przezroczyste tkanki żywych
kurdli szczątki myśliwych, którym się nie powiodło.
A cóż to za gigantyczne śnieżne kule? Podejdzcie bliżej i przypatrzcie się uważnie: to kwilę
(Quilus tropical is) - cienkorunne ssaki z planety Tenzis, porośnięte bezcenną metaliczną wełną.
Stroje utkane z takiej wełny są wodo-, kulo - i ognioodporne, nie smakują molom, nie gniją i nigdy
się nie niszczą.
Kwilę niestety z trudem aklimatyzują się poza ojczystą planetą i zle znoszą podróże
kosmiczne. Zwierzaki te mają nie umięśniony przełyk i do odżywiania się niezbędna jest im dość
wysoka grawitacja. Przy nieważkości pokarm nie dociera do żołądka, wobec czego trzeba go tam
wpychać ręką. Ta operacja nasyca wprawdzie kwilą, lecz całkowicie pozbawia apetytu
wykonującego ją człowieka.
Jeśli zostawiliście w domu lupę lub chociażby silne okulary, nie macie po co zaglądać do
klatki ze smagami. Te szczekające, lecz bardzo miłe wielkie zwierzęta roślinożerne mają dziwny
zwyczaj kurczenia się do długości pięciu centymetrów. Czasami, gdy ciążenie jest dla nich zbyt
wielkie, smagi kurczą się tak dalece, że w ogóle nie wiadomo, czy są w klatce, czy też ich tam nie
ma.
A w tych ogromnych wolierach trzymamy największe ze znanych ssaków, marsjańskie
mimikrodony. Te zwierzęta , wykazują energię życiową odwrotnie proporcjonalną do własnych
rozmiarów. Gdy taki mimikrodon stanie sobie słupka na ogonie i tylnych łapach, można do niego
podejść i konsumować, poczynając od głowy lub ogona, jak komu wygodniej.
Ale nawet mimikrodon jest uosobieniem histerycznej impulsywności w porównaniu z
elephantosami, łagodnymi i potężnymi mieszkańcami Wenery. Jedyną ich wadą jest to, że nigdy
nikogo i niczego się nie boją. Przed samym nosem takiego flegmatycznego zwierzaka można
eksplodować wiązkę granatów albo rozniecić pożar i nic. Elephantos będzie płonął żywym ogniem,
lecz dla samej zasady nie ruszy się krokiem z miejsca. Zresztą ze względu na bezpieczeństwo
przeciwpożarowe i konieczność utrzymania inwentarza dyrekcja zoo usilnie prosi szanownych
gości o uwierzenie jej na słowo i niesprawdzanie tej informacji eksperymentalnie.
3. Formy pośrednie
Wprawdzie ta woliera stoi nieco na uboczu, ale zwiedzający z pewnością zwrócą uwagę na
jej mieszkańca. Personel ogrodu nie potrafił go zaliczyć do którejkolwiek z grup systematycznych i
stąd taka lokalizacja pomieszczenia. Otóż zobaczycie tam państwo dromaderiusa - dobroduszne
zwierzę domowe z planety Jorill. Dromaderius ma tułów hipopotama i głowę konika polnego,
cztery słoniowe nogi i mnóstwo niby-nóżek po bokach, jaskrawo ubarwioną skórę i owadzie
mozaikowe oczy. Zwiedzającym wolno karmić go z ręki, najlepiej krakersami oraz herbatnikami i
innymi rodzajami tak zwanej galanterii piekarniczej. Proszę się nie dziwić: mimo przerażającego
wyglądu dromaderius jest zdeklarowanym wegetarianinem.
Wielkie ożywienie panuje na wybiegu dla młodzieży . Baraszkuje tam przekomicznie
młodziutkie biochemiczne tygrysiątko imieniem Sylwester, a malutkie, uzdolnione technicznie
skunksy samą tylko siłą woli remontują i modernizują samochody, sprzęt lotniczy i kosmiczny,
telewizory (zwłaszcza kolorowe) oraz inne maszyny i urządzenia. Wśród nich kicają sobie
beztrosko rolle - zwierzaki wielkości teriera, bezwłose i nagie jak oskubana kura, które - jeśli je
ładnie poprosić - potrafią od ręki wyhodować pieniężne drzewo lub rakietę kosmiczną. Proszę
jednak nie nadużywać ich uprzejmości, bo mogłoby to doprowadzić do nadprodukcji rakiet
kosmicznych oraz pogłębić i tak już dotkliwą inflację.
Nieco dalej rozsiadła się grupa łagodnych jak jagnięta półmałp-półjaszczurek z żółtymi
kłami, czerwonymi ślepiami i szarozieloną łuską na grzbiecie. To paple, rdzenni mieszkańcy
Wenery. Nie obrażajcie się, gdy te nieszkodliwe zwierzaki zaczną was nagle wytykać łapami i
śmiać się do rozpuku: chodzi o to, że człowiek jest istotą, na której widok paple nie mogą się
powstrzymać od radosnego rechotu. Może ten fakt skłoni was do pewnej rewizji poglądów na
temat króla wszelkiego stworzenia.
A teraz przedstawiamy państwu jedną z największych naszych atrakcji - sławną cytę. Jest to
zwierzę-mrowisko, zwierzę-inkubator, twór symbiotyczny, zespołowo-rozbieralna mamka
wszystkich mieszkańców planety Layard. Cyta zmontowana jest z malutkich krzykaczy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
czoło? Niechże się pan odezwie, panie Wiberg, niech pan coś powie! Pański czas również dobiega
końca.
Przełożyła z angielskiego Elżbieta Zychowicz
Włodzimierz Wolin - Przewodnik po kosmicznym zwierzyńcu
1. Wstęp
Niemal wszyscy ludzie mają sentyment do zwierząt, ale niewątpliwie najbardziej płomienną
miłością darzą je fantaści naukowi. To właśnie owym wybitnym przedstawicielom rodzaju
ludzkiego udało się wypełnić dotkliwe luki w harmonijnym systemie klasyfikacji świata
zwierzęcego, który zawdzięczamy wysiłkom Karola Linneusza, Karola Darwina, Alfreda Brehma
oraz Igora Akimuszkina. Do półtoramilionowej rzeszy rozlicznej zwierzyny, zarejestrowanej przez
naukę oficjalną, fantaści dodali mnóstwo pierwotniaków, jamochłonów, skorupiaków, płazów,
gadów, ptaków i ssaków, w tym również naczelnych.
Całą tę żywiole zgromadziliśmy w naszym kosmicznym zoologu. W porównaniu z nim
bledną największe zwierzyńce i ogrody zoologiczne wszystkich stolic świata.
Oddając do rąk zwiedzających ten krótki (i z powodu trudności papierowych nader
pobieżny) przewodnik, żywimy głęboką nadzieję, że pozwoli on skorygować wasze mylne niestety
wyobrażenia o świecie zwierzęcym, wyniesione ze szkolnego programu zoologii.
Serdecznie witamy i życzymy przyjemnego zwiedzania!
2. Karły i giganty
Zwiedzanie proponujemy rozpocząć od rozległego wybiegu, na którym pasą się kurdle,
wielkie zwierzęta łowne z planety Enteropii. Są to zwierzęta powszechnie znane, przypomnijmy
więc tylko pokrótce najważniejsze osobliwości tych ogromnych stworzeń, pokrytych potężnym,
meteorytoodpornym pancerzem. Otóż na kurdle poluje się od środka. Myśliwy naciera się
odpowiednią pastą, posypuje drobno pokrojonym szczypiorkiem, soli i pieprzy do smaku. Tak
przyprawiony bierze w ręce bombę zegarową, kuca w bruzdzie i czeka na zwierzynę. Wygłodzony
kurdel połyka żywą przynętę i myśliwy trafia do jego wnętrza. Wówczas odbezpiecza zapalnik i
gdy tylko pasta zacznie działać, spiesznie opuszcza trzewia zwierzęcia. Najważniejsze w tych
łowach to zdążyć opuścić kurdla przed wybuchem machiny piekielnej i nie połamać sobie kończyn
przy skoku z wysokości drugiego piętra. Reszta to już tylko sprawa rutyny i odpowiedniego
sprzętu.
W naszym zwierzyńcu każdy może sobie obejrzeć przez przezroczyste tkanki żywych
kurdli szczątki myśliwych, którym się nie powiodło.
A cóż to za gigantyczne śnieżne kule? Podejdzcie bliżej i przypatrzcie się uważnie: to kwilę
(Quilus tropical is) - cienkorunne ssaki z planety Tenzis, porośnięte bezcenną metaliczną wełną.
Stroje utkane z takiej wełny są wodo-, kulo - i ognioodporne, nie smakują molom, nie gniją i nigdy
się nie niszczą.
Kwilę niestety z trudem aklimatyzują się poza ojczystą planetą i zle znoszą podróże
kosmiczne. Zwierzaki te mają nie umięśniony przełyk i do odżywiania się niezbędna jest im dość
wysoka grawitacja. Przy nieważkości pokarm nie dociera do żołądka, wobec czego trzeba go tam
wpychać ręką. Ta operacja nasyca wprawdzie kwilą, lecz całkowicie pozbawia apetytu
wykonującego ją człowieka.
Jeśli zostawiliście w domu lupę lub chociażby silne okulary, nie macie po co zaglądać do
klatki ze smagami. Te szczekające, lecz bardzo miłe wielkie zwierzęta roślinożerne mają dziwny
zwyczaj kurczenia się do długości pięciu centymetrów. Czasami, gdy ciążenie jest dla nich zbyt
wielkie, smagi kurczą się tak dalece, że w ogóle nie wiadomo, czy są w klatce, czy też ich tam nie
ma.
A w tych ogromnych wolierach trzymamy największe ze znanych ssaków, marsjańskie
mimikrodony. Te zwierzęta , wykazują energię życiową odwrotnie proporcjonalną do własnych
rozmiarów. Gdy taki mimikrodon stanie sobie słupka na ogonie i tylnych łapach, można do niego
podejść i konsumować, poczynając od głowy lub ogona, jak komu wygodniej.
Ale nawet mimikrodon jest uosobieniem histerycznej impulsywności w porównaniu z
elephantosami, łagodnymi i potężnymi mieszkańcami Wenery. Jedyną ich wadą jest to, że nigdy
nikogo i niczego się nie boją. Przed samym nosem takiego flegmatycznego zwierzaka można
eksplodować wiązkę granatów albo rozniecić pożar i nic. Elephantos będzie płonął żywym ogniem,
lecz dla samej zasady nie ruszy się krokiem z miejsca. Zresztą ze względu na bezpieczeństwo
przeciwpożarowe i konieczność utrzymania inwentarza dyrekcja zoo usilnie prosi szanownych
gości o uwierzenie jej na słowo i niesprawdzanie tej informacji eksperymentalnie.
3. Formy pośrednie
Wprawdzie ta woliera stoi nieco na uboczu, ale zwiedzający z pewnością zwrócą uwagę na
jej mieszkańca. Personel ogrodu nie potrafił go zaliczyć do którejkolwiek z grup systematycznych i
stąd taka lokalizacja pomieszczenia. Otóż zobaczycie tam państwo dromaderiusa - dobroduszne
zwierzę domowe z planety Jorill. Dromaderius ma tułów hipopotama i głowę konika polnego,
cztery słoniowe nogi i mnóstwo niby-nóżek po bokach, jaskrawo ubarwioną skórę i owadzie
mozaikowe oczy. Zwiedzającym wolno karmić go z ręki, najlepiej krakersami oraz herbatnikami i
innymi rodzajami tak zwanej galanterii piekarniczej. Proszę się nie dziwić: mimo przerażającego
wyglądu dromaderius jest zdeklarowanym wegetarianinem.
Wielkie ożywienie panuje na wybiegu dla młodzieży . Baraszkuje tam przekomicznie
młodziutkie biochemiczne tygrysiątko imieniem Sylwester, a malutkie, uzdolnione technicznie
skunksy samą tylko siłą woli remontują i modernizują samochody, sprzęt lotniczy i kosmiczny,
telewizory (zwłaszcza kolorowe) oraz inne maszyny i urządzenia. Wśród nich kicają sobie
beztrosko rolle - zwierzaki wielkości teriera, bezwłose i nagie jak oskubana kura, które - jeśli je
ładnie poprosić - potrafią od ręki wyhodować pieniężne drzewo lub rakietę kosmiczną. Proszę
jednak nie nadużywać ich uprzejmości, bo mogłoby to doprowadzić do nadprodukcji rakiet
kosmicznych oraz pogłębić i tak już dotkliwą inflację.
Nieco dalej rozsiadła się grupa łagodnych jak jagnięta półmałp-półjaszczurek z żółtymi
kłami, czerwonymi ślepiami i szarozieloną łuską na grzbiecie. To paple, rdzenni mieszkańcy
Wenery. Nie obrażajcie się, gdy te nieszkodliwe zwierzaki zaczną was nagle wytykać łapami i
śmiać się do rozpuku: chodzi o to, że człowiek jest istotą, na której widok paple nie mogą się
powstrzymać od radosnego rechotu. Może ten fakt skłoni was do pewnej rewizji poglądów na
temat króla wszelkiego stworzenia.
A teraz przedstawiamy państwu jedną z największych naszych atrakcji - sławną cytę. Jest to
zwierzę-mrowisko, zwierzę-inkubator, twór symbiotyczny, zespołowo-rozbieralna mamka
wszystkich mieszkańców planety Layard. Cyta zmontowana jest z malutkich krzykaczy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]