[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pózniej pojechali do domu nad morzem. Był mniejszy, dwupiętrowy, o
współczesnej architekturze. Bez mebli. Stał na północnym stoku chroniącym go od
zimnych południowych wiatrów.
- Dlaczego tu nie mieszkasz? - spytała, wychodząc na taras z basenem. - Te
S
R
widoki, te wnętrza, werandy. Nie podoba ci się tu?
- Zleciłem projekt po powrocie z Anglii. Moja żona tam została. Chciałem,
żeby po powrocie czuła się jak w domu. Już nie wróciła. Nigdy nie widziała tego
miejsca.
- Przepraszam. - Poczuła się, jakby niechcący wlazła na sterczące gwozdzie. -
Straszna tragedia. Na pewno bardzo by się jej tu podobało.
- Nie. Nie podobałoby się jej.
- Czemu tak uważasz? Z powodu tej pracy w Anglii?
- Nie tylko. Poznała tam kogoś, nie chciała się z nim rozstawać.
Prawda, która niegdyś cięła go na plasterki, rozpłynęła się w powietrzu. Prze-
żył pożar i wyszedł z niego.
Objął smukłą talię Cate i zaprowadził dziewczynę do samochodu. Wrócili do
Sydney, Cate starała się mu wyperswadować odwożenie jej na stancję. Obawiała
się zderzenia Toma z jej codziennością i braku możliwości wymknięcia się do bab-
ci. Powiedział, że nie pozwoli jej ryzykować podróży promem, co tylko podkreślało
skalę różnic między nimi. Tom podjechał pod sam dom pani Musgrave bez pytania
jej o drogę.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
- Kazałem ochronie sprawdzić już wczoraj. Wieczorem przyjechałem po cie-
bie, żebyś nie musiała jechać promem.
- O której?
- Krótko po ósmej.
- Byłam tu.
- Wiem. Rozmawiałaś z kimś. Nie zatrzymałem się, wydawałaś się bardzo...
zajęta.
- Głupie nieporozumienie.
Jego milczenie sprawiło, że poczuła się zobligowana do wyjaśnienia.
- Słuchaj, artykuł z nabożeństwa był naprawdę moim wielkim sukcesem.
S
R
Steve wykorzystał to jako pretekst, żeby porozmawiać.
- Porozmawiać o wznowieniu waszego narzeczeństwa?
- Nie, tylko... no, tak. Coś takiego.
- Zgodzisz się?
- Ależ Tom!
Jak mógł o coś takiego pytać? Po wczorajszym? Jak mógł tak pomyśleć?
- Jeśli zerwaliście ze sobą, dlaczego nie chce się z tym pogodzić?
- Jak to jeśli"? Steve czuje się winny i tyle.
- Za ten popełniony błąd?
- Co to jest, przesłuchanie? Myślisz, że się z nim wciąż spotykam?
- Po wczorajszej nocy? Jak bym mógł?
Kolejny namiętny pocałunek rozwiał wszelkie wątpliwości.
- No dobrze. Ale teraz nie czekaj na mnie. Muszę jeszcze odwiedzić babcię.
Zdążę na koncert.
- Ale...
- Nie, nie. Naprawdę. Nie mogę się doczekać wieczoru, kochany.
Wysiadła i wbiegła do domu. Jadąc przez most, Tom przypomniał sobie, że
przecież dopiero co była u babci.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
Babcia była tak poroszona tekstem Cate na pierwszej stronie, jak ona sama.
Dziewczyna nie mogła się oprzeć, żeby nie dziękować staruszce za wszelki doping
i rady. Chciała móc jej opowiedzieć o Tomie, ale ryzyko było zbyt duże.
Rozmowa i tak okazała się zbyt wyczerpująca. Choć starsza pani żartowała ze
swej słabości, Cate zauważyła siną obwódkę wokół jej ust, a pod koniec staruszka
była już bardzo zmęczona i blada. Dziewczyna przeraziła się, że babcia nie doczeka
operacji.
Zdążyła do Toma. Koncert w Recital Hall był wspaniały, pózniej poszli na
szybką kolację do włoskiej restauracyjki na Paddington. Wrócili do Chateau. Tom
kochał się z nią namiętnie i długo, aż zasnęli ze zmęczenia.
W niedzielę nie było czasu na wyjazd na wieś. Cały dzień spędzili razem w
łóżku. W poniedziałek rano wyszła na autobus i pojechała do pracy.
Kolejne dni upływały na szalonej akrobacji między pracą, babcią i Tomem,
który nieraz przyjeżdżał po nią jeszcze w czasie pracy. Wiedziała, że koledzy mogą
odkryć jej tajemnicę, ale ryzyko jedynie dodawało smaku. Którejś soboty wrócił
pózno z jakichś negocjacji i zastał ją w drzwiach.
- Jadę do babci - wyjaśniła.
- Odwiozę cię. Powinienem chyba poznać twoją rodzinę.
Odmówiła żartem, ale wydawało mu się, że dostrzegł w jej oczach panikę.
Myślał, że naprawdę jezdzi do babci... Zastanawiające, że rozmawiając o pracy,
nigdy nie wspominała o Stevie.
Babcia siedziała na łóżku. Rozwiązywała jolkę, na uszach miała słuchawki.
Gdy zobaczyła Cate, rozpogodziła się jak zwykle. Dziewczyna pocałowała starusz-
kę, która oświadczyła, że ma nowinę. Zbliżała się jej kolej, za miesiąc powinna być
operowana. Cate z niepokojem słuchała szczegółów, gdy kątem oka dostrzegła ja-
kiś wysoki cień. Spojrzała w stronę drzwi i zmartwiała. Tom.
S
R
Po chwili zaskoczenia zerwała się z krzesła, przebiegła między łóżkami, zła-
pała Toma za ramię i wyciągnęła go na korytarz.
- Nie możesz tu przychodzić!
- Nie mogę?
- Nie. Proszę, wyjdz stąd - pchnęła go niegrzecznie.
Niech w końcu zniknie z pola widzenia babci!
- Przepraszam... Nie chciałem... Ale...
- Wyjdz, dobrze? Chyba cię nie widziała, ale ktoś inny może cię zobaczyć.
Idz. Pogadamy... pózniej.
- Nie popychaj mnie - odparł łagodnie. - Już za pózno. Widziała mnie. Chyba
musisz mnie jej przedstawić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Pózniej pojechali do domu nad morzem. Był mniejszy, dwupiętrowy, o
współczesnej architekturze. Bez mebli. Stał na północnym stoku chroniącym go od
zimnych południowych wiatrów.
- Dlaczego tu nie mieszkasz? - spytała, wychodząc na taras z basenem. - Te
S
R
widoki, te wnętrza, werandy. Nie podoba ci się tu?
- Zleciłem projekt po powrocie z Anglii. Moja żona tam została. Chciałem,
żeby po powrocie czuła się jak w domu. Już nie wróciła. Nigdy nie widziała tego
miejsca.
- Przepraszam. - Poczuła się, jakby niechcący wlazła na sterczące gwozdzie. -
Straszna tragedia. Na pewno bardzo by się jej tu podobało.
- Nie. Nie podobałoby się jej.
- Czemu tak uważasz? Z powodu tej pracy w Anglii?
- Nie tylko. Poznała tam kogoś, nie chciała się z nim rozstawać.
Prawda, która niegdyś cięła go na plasterki, rozpłynęła się w powietrzu. Prze-
żył pożar i wyszedł z niego.
Objął smukłą talię Cate i zaprowadził dziewczynę do samochodu. Wrócili do
Sydney, Cate starała się mu wyperswadować odwożenie jej na stancję. Obawiała
się zderzenia Toma z jej codziennością i braku możliwości wymknięcia się do bab-
ci. Powiedział, że nie pozwoli jej ryzykować podróży promem, co tylko podkreślało
skalę różnic między nimi. Tom podjechał pod sam dom pani Musgrave bez pytania
jej o drogę.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam?
- Kazałem ochronie sprawdzić już wczoraj. Wieczorem przyjechałem po cie-
bie, żebyś nie musiała jechać promem.
- O której?
- Krótko po ósmej.
- Byłam tu.
- Wiem. Rozmawiałaś z kimś. Nie zatrzymałem się, wydawałaś się bardzo...
zajęta.
- Głupie nieporozumienie.
Jego milczenie sprawiło, że poczuła się zobligowana do wyjaśnienia.
- Słuchaj, artykuł z nabożeństwa był naprawdę moim wielkim sukcesem.
S
R
Steve wykorzystał to jako pretekst, żeby porozmawiać.
- Porozmawiać o wznowieniu waszego narzeczeństwa?
- Nie, tylko... no, tak. Coś takiego.
- Zgodzisz się?
- Ależ Tom!
Jak mógł o coś takiego pytać? Po wczorajszym? Jak mógł tak pomyśleć?
- Jeśli zerwaliście ze sobą, dlaczego nie chce się z tym pogodzić?
- Jak to jeśli"? Steve czuje się winny i tyle.
- Za ten popełniony błąd?
- Co to jest, przesłuchanie? Myślisz, że się z nim wciąż spotykam?
- Po wczorajszej nocy? Jak bym mógł?
Kolejny namiętny pocałunek rozwiał wszelkie wątpliwości.
- No dobrze. Ale teraz nie czekaj na mnie. Muszę jeszcze odwiedzić babcię.
Zdążę na koncert.
- Ale...
- Nie, nie. Naprawdę. Nie mogę się doczekać wieczoru, kochany.
Wysiadła i wbiegła do domu. Jadąc przez most, Tom przypomniał sobie, że
przecież dopiero co była u babci.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
Babcia była tak poroszona tekstem Cate na pierwszej stronie, jak ona sama.
Dziewczyna nie mogła się oprzeć, żeby nie dziękować staruszce za wszelki doping
i rady. Chciała móc jej opowiedzieć o Tomie, ale ryzyko było zbyt duże.
Rozmowa i tak okazała się zbyt wyczerpująca. Choć starsza pani żartowała ze
swej słabości, Cate zauważyła siną obwódkę wokół jej ust, a pod koniec staruszka
była już bardzo zmęczona i blada. Dziewczyna przeraziła się, że babcia nie doczeka
operacji.
Zdążyła do Toma. Koncert w Recital Hall był wspaniały, pózniej poszli na
szybką kolację do włoskiej restauracyjki na Paddington. Wrócili do Chateau. Tom
kochał się z nią namiętnie i długo, aż zasnęli ze zmęczenia.
W niedzielę nie było czasu na wyjazd na wieś. Cały dzień spędzili razem w
łóżku. W poniedziałek rano wyszła na autobus i pojechała do pracy.
Kolejne dni upływały na szalonej akrobacji między pracą, babcią i Tomem,
który nieraz przyjeżdżał po nią jeszcze w czasie pracy. Wiedziała, że koledzy mogą
odkryć jej tajemnicę, ale ryzyko jedynie dodawało smaku. Którejś soboty wrócił
pózno z jakichś negocjacji i zastał ją w drzwiach.
- Jadę do babci - wyjaśniła.
- Odwiozę cię. Powinienem chyba poznać twoją rodzinę.
Odmówiła żartem, ale wydawało mu się, że dostrzegł w jej oczach panikę.
Myślał, że naprawdę jezdzi do babci... Zastanawiające, że rozmawiając o pracy,
nigdy nie wspominała o Stevie.
Babcia siedziała na łóżku. Rozwiązywała jolkę, na uszach miała słuchawki.
Gdy zobaczyła Cate, rozpogodziła się jak zwykle. Dziewczyna pocałowała starusz-
kę, która oświadczyła, że ma nowinę. Zbliżała się jej kolej, za miesiąc powinna być
operowana. Cate z niepokojem słuchała szczegółów, gdy kątem oka dostrzegła ja-
kiś wysoki cień. Spojrzała w stronę drzwi i zmartwiała. Tom.
S
R
Po chwili zaskoczenia zerwała się z krzesła, przebiegła między łóżkami, zła-
pała Toma za ramię i wyciągnęła go na korytarz.
- Nie możesz tu przychodzić!
- Nie mogę?
- Nie. Proszę, wyjdz stąd - pchnęła go niegrzecznie.
Niech w końcu zniknie z pola widzenia babci!
- Przepraszam... Nie chciałem... Ale...
- Wyjdz, dobrze? Chyba cię nie widziała, ale ktoś inny może cię zobaczyć.
Idz. Pogadamy... pózniej.
- Nie popychaj mnie - odparł łagodnie. - Już za pózno. Widziała mnie. Chyba
musisz mnie jej przedstawić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]