[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciągnęły mu się w radosnym uśmiechu.
 Astrid? To pani wie, gdzie ona jest? Chce siÄ™ ze
mną zobaczyć?
 Można tak powiedzieć  odparła Lucy oględnie.
 Możemy porozmawiać?
Do szpitala dotarli po zmroku. Lucy wjechała na
parking, wyłączyła silnik i spojrzała na Marca.
 Jesteśmy zadowoleni z wyników naszej wieczo-
rnej wyprawy? Słusznie postąpiliśmy?
 Nie wiem. Najważniejsze jest dobro Astrid.
Może dobrze się stało, że spotka się z Kevinem, chcę
w to wierzyć. Był szczęśliwy, kiedy usłyszał, że o nim
nie zapomniała, że wciąż go kocha.
 I taki przerażony, kiedy się dowiedział, że zo-
stanie ojcem.
 To prawda. Ale szybko pogodził się z tym.
 Zamyślił się.  Czasami w życiu człowieka wydarza
się coś, co każe mu z dnia na dzień wydorośleć, a to
bywa bolesne.
 Wolałabym, żeby Astrid pogodziła się z rodziną
zamiast z Kevinem, chociaż przyznaję, że to miły
chłopak. Rodzice są jej teraz bardziej potrzebni.
 Lucy! On ją kocha! Zrobiłby dla niej wszystko.
 Teraz, być może. Co dalej, to się dopiero okaże.
 Moim zdaniem Kevin udowodnił, że jest odpo-
wiedzialny, a to równie ważne jak fakt, że ją kocha.
Owszem, przeżył szok, ale widać, że to chłopak
z charakterem, więc zbytnio bym się o Astrid nie
martwił.
 Obyś miał rację.
 Nie chce mi się spać  powiedział, gdy wysiedli
z samochodu  jestem za bardzo przejęty. Poszedł-
bym na krótki spacer. Dotrzymasz mi towarzystwa?
 Oczywiście. Wiesz, Marc, miło czasem pobyć
tylko we dwoje.
 W szpitalu zawsze ktoÅ› ciÄ™ potrzebuje. To naj-
większa wada i zarazem zaleta tego fachu.
 Zwięte słowa.
Noc była ciepła, w powietrzu unosił się zapach
ziemi i roślin. Spacerowali ciemnymi alejkami, roz-
mawiając o jakiś błahostkach, po czym przystanęli
pod kwitnącą limetą. Lucy pozwoliła się objąć
i czekała na pocałunek, na jakąś deklarację z jego
strony. Przez chwilę Marc delikatnie głaskał ją po
plecach, aż wreszcie pochylił się i pocałował ją
w usta. Lucy straciła poczucie czasu, zapomniała,
gdzie jest i jak się nazywa, pragnęła tylko, by całował
ją bez końca. Ciepło jego ciała, jego bliskość, odu-
rzały ją i podniecały. Nagle położył dłonie na jej ra-
mionach i potrząsnął nią delikatnie. Otworzyła oczy
i westchnęła zawiedziona.
 Powinnaś już iść  powiedział.  Jesteś zmęczona.
 Ale ja nie chcę...  wyszeptała.
Pocałował ją, krótko i mocno.
 Musisz. Ale jutro znowu siÄ™ zobaczymy.
Przyciągnęła jego twarz i szybko pocałowała go
w usta.
 Jesteś kochany  powiedziała cicho.  Dobra-
noc, Marc.
Odwróciła się i pośpieszyła do domu. Gdyby szła
wolniej, jeszcze uległaby pokusie i zaproponowałaby
mu kieliszeczek czegoÅ› mocniejszego na sen. Przed
wejściem obejrzałasię i pomachałamunapożegnanie.
Czuła się zmęczona, ale nie senna. Wzięła prysznic
i usiadła na łóżku z kubkiem gorącego kakao, za-
stanawiając się, co właściwie czuje do Marca Duval-
liera. Pierwszy wniosek był aż nazbyt oczywisty:
ciągnęło ich do siebie za sprawą jakiejś niepojętej
siły. Po drugie, kiedy ją pocałował, jej ciało zareago-
wało natychmiast, i wiedziała, że z nim dzieje się to
samo. Po trzecie, to najprzystojniejszy i najbardziej
pociągający mężczyzna, jakiego dotąd poznała, wiele
ich łączy, pasują do siebie, więc skąd ten niepokój?
Przecież nie stąd, że Marc jest cudzoziemcem.
Odmienność zwyczajów, lekki francuski akcent,
wszystko to czyniło go w jej oczach jeszcze bardziej
atrakcyjnym. Co tu kryć: zakochała się i tyle.
Nazajutrz szła do pracy pełna nadziei, ale i niepo-
koju. Chciała być przy wizycie Kevina u Astrid. Marc
poszedł zreferować sytuację Johnowi, a kiedy wrócił,
spytała pośpiesznie:
 I co powiedział?
 Uważa, że to idealne rozwiązanie dla Astrid.
Znasz go, jest zdania, że dziecko potrzebuje dwojga
rodziców. Twoja koleżanka Jenny orzekła, że to
urocze.
 Jenny to romantyczka  mruknęła Lucy.  Okej,
wszystko załatwione, jeszcze tylko zajrzę do Astrid,
a ty porozmawiaj z młodym kochankiem.
Wtej samej chwili ukazał się Kevin, ledwie żywy ze
zdenerwowania, z olbrzymim bukietem róż w garści.
 Mam dla ciebie niespodziankÄ™, Astrid  powie-
dziaÅ‚a z úsmiechem i gestem przywoÅ‚aÅ‚a Kevina,
który pomknął przez oddział niczym strzała.
Sekundę pózniej rozległ się okrzyk radości:
 Kevin!
 Ktoś się ucieszył. Oby tak już pozostało.
 Nie przesadzaj z tym pesymizmem. Przed chwi-
lą z nim rozmawiałem. Wieczorem powiedział
o wszystkim rodzicom, nawiasem mówiąc, okazało
się, że jego matka uczy francuskiego. Przeżyli
wstrzÄ…s, ale powoli dochodzÄ… do siebie. ZamierzajÄ…
zaproponować Astrid, żeby się do nich wprowadziła
na tak długo, jak tylko będzie chciała.  Spojrzał na
Lucy w zamyśleniu.  Wżyciu zdarzają się historie
z happy endem, Lucy.
 To ja też proszę o happy end.
Lucy poprosiła Marca, by wpadł do niej po przeka-
zaniu zmiany.
 Wiesz, że dzisiaj pracujesz do pózna  stwier-
dziła, kiedy przyszedł  podobnie jak przez kilka
najbliższych dni, ale mam pewien pomysł.
 Lucy, ta twoja niewinna minka dowodzi, że coś
knujesz.
 Ja? Knuję? Nigdy!  Uśmiechnęła się wesoło.
 Wieczorem siedzę z dzieciakami Lizzie, bo mąż
zabiera ją na kolację, obchodzą rocznicę ślubu, za to
jutro, pojutrze i popojutrze jestem wolna. Wiem, jaki
jesteÅ› zapracowany, a ja nie mam akurat nic pilnego
do roboty, więc zerknij łaskawie na te palety. Która
najbardziej ci siÄ™ podoba?
Spojrzał na próbnik barw, potem na nią.
 Po co mi to pokazujesz, Lucy?
 Wspominałeś, że chcesz się wziąć za miesz-
kanie. Zcianom już się przyjrzałam, wyglądają solid-
nie. Wałki i pędzle wezmę od Lizzy, ma cały zapas.
Wyliczyłam sobie, że dwukrotne pomalowanie salo-
nu i holu z sufitami zajmie mi jeden dzień. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl