[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sutki sterczały dumne i napięte, jakby kochały je usta Huntera.
 Judasz w spódnicy  pomyślał, rozdarty między gniewem a gwałtownym
pożądaniem.  Biskupa doprowadziłaby do płaczu .
 Wracaj do domu  rozkazał szorstko.
Elyssa zwróciła ku niemu twarz. Była smutna i bezradna.
 Czy to był Culpepper?  spytała drżącym głosem.
 Sassy...
 Odpowiedz  przerwała mu.
Tym razem głos miała równie szorstki jak jego. Wziął głęboki oddech i zastanowił się
szybko. Nie chciał dochodzić tożsamości intruza. Nie chciał w ogóle myśleć o
 wujaszku Billu, człowieku, który prawdopodobnie był kochankiem Elyssy, i to
prawdopodobnie on strzelał do niej.
Nie chce dać wiary, bo jest w nim zakochana.
To jedyne wytłumaczenie, jakie Hunter mógł wymyślić dla jej ślepoty.
 No i?  Elyssa niecierpliwiła się.
 Nie  rzekł Hunter.  To nie był Culpepper.
 Skąd ta pewność?
 Psy.
 Nie rozumiem.
 Psy nie szczekały  wyjaśnił krótko.
 Może wiatr wiał nie w tę stronę i nie wyczuły.
 Vixen wyczuła go, kiedy wiatr się zmienił.
 I co?
 Nawet nie warknęła.
 Nie mogę...  Głos jej się załamał.
Nie wiedział, co powiedzieć. Nie chciał wymieniać imienia jej kochanka. Jeżeli
oskarżenie przyjdzie od niego, ona je na pewno odrzuci.
 Niech sama na to wpadnie  postanowił.  Nie powinno jej to zająć dużo czasu .
Deszcz padał coraz większy. Elyssa z trudem przełknęła ślinę i usiłowała coś
powiedzieć.
 Musisz...  zaczęła ochryple. Chrząknęła.  Musisz się mylić.
 Czy słyszałaś, żeby psy szczekały?
 Nie. Ale może to ktoś z nowych ludzi. Ktoś, kto pracuje dla obu stron.
 Odjechał konno.
 Ach t-tak...
Hunter spojrzał na Elyssę. Deszcz padał teraz tak bardzo, że była zupełnie
przemoknięta.
 Morgan!  wrzasnął.
 Tak?
 Czy kogoś brakuje?
 Nie.
 Skąd on może wiedzieć?  syknęła Elyssa.  Nie miał nawet czasu ich policzyć!
 Nie musiał.
 Jak to?
 Kazałem mu uważać na tych, których nie znamy  wyjaśnił sucho.  Ostatni kładzie
się spać, pierwszy wstaje.
 Ale...
 Nie ma żadnego ale  przerwał niecierpliwie.  Wracaj do domu. Nie jesteś
odpowiednio ubrana, żeby w taką pogodę sterczeć na dworze.
 A ty jesteś?  odpaliła.
 Do diabła!
Wyprowadzony ostatecznie z równowagi, wziął ją na ręce, jakby była nieznośnym
dzieckiem, i ruszył w stronę domu. Z każdym krokiem coraz wyrazniej uświadamiał
sobie, że dzieckiem to ona już nie jest. Wpasowała się w niego, jak tylko kobieta
potrafi.
Nim doszedł do domu, miał wrażenie, że piersi Elyssy wypaliły mu na skórze
znamię.
13
Przyniesione z ogrodu warzywa piętrzyły się w koszach, garnkach, skrzynkach i
puszkach w całej kuchni. Elyssa i Penny zostały dosłownie zawalone robotą.
Dzień wstał pogodny i gorący, prawdziwy jesienny powrót lata. Nagrzana
promieniami słońca ziemia oddawała ciepło w czyste, niebieskie niebo.
Kuchnia była całkiem zaparowana, gdyż jeszcze przed świtem zaczęło się
konserwowanie warzyw.
 Dobrze, że chociaż ziołowy ogród ocalał  westchnęła Penny.
 Tylko dlatego, że Hunter spłoszył tego łajdaka  rzekła Elyssa.  Morgan znalazł
przygotowane worki z solą.
 Dziwne, że psy nie szczekały.
Elyssa nic nie powiedziała.
Spędziła bezsennie resztę nocy, już to starając się odgadnąć, kim był nocny intruz,
już to wspominając, jak wyglądał nagi do pasa Hunter. %7ładna z tych myśli nie dała jej
zasnąć.
Penny rzuciła na Elyssę spojrzenie z ukosa, po czym wróciła do uważnego
studiowania jaskrawopomarańczowej skóry dyni. Dłuższą chwilę stała bezczynnie.
Cały czas zastanawiała się, kim był nocny gość.
 To musiał być ktoś z nowych  rzekła wreszcie.  Psy nie szczekałyby na nich.
 Hunter jest innego zdania.
 Naprawdę? Dlaczego?
 Podobno Morgan ma ich cały czas na oku.
 Też mógł coś przegapić.
Na moment Elyssa zamknęła oczy. Myśl, że to Bill zniszczył jej ukochany ogród,
paliła duszę jak rozżarzone żelazo.
 Kto to może być?  pytała siebie w duchu, w rozpaczy.  Kto ma powód, żeby się
na mnie mścić? Kogo psy tak dobrze znają?
Jedynym kandydatem spełniającym te warunki był Bill. Nikt inny nie przychodził jej
do głowy.
 Może rzeczywiście Morgan pomylił się  westchnęła głośno, ale z tonu jej głosu
jasno wynikało, że wcale nie jest o tym przekonana.
 Albo psy nie wyczuły zapachu  podpowiedziała Penny.  Na przykład, jeżeli
podszedł je pod wiatr.
Elyssa nic nie powiedziała.
 To by tłumaczyło wszystko  dodała Penny.  Psy po prostu go nie zwietrzyły.
 Vixen go wyczuła. Pobiegła w jego stronę.
Penny raptownie przestała szorować małą dynię. I tak prawie przez cały czas udawała
tylko, że coś robi. Spojrzała na Elyssę, a jej ciemnobrązowe oczy były gniewne i
przestraszone.
 Uważasz, że to był Bill  rzuciła oskarżycielsko.
 Nie powiedziałam tego.
 Nie musisz. Jest jedynym człowiekiem, którego psy znają, a który nie był zeszłej
nocy na ranczu.
Elyssa odpowiedziała milczeniem.
 Mylisz się!  zawołała Penny.  On by tego nie zrobił! On nie jest...  Urwała w pół
zdania.
Kuchenne drzwi zatrzasnęły się za Hunterem, który przyniósł płócienne torby
wypełnione po brzegi marchwią, cebulą, ziemniakami i jabłkami. Część jarzyn miała
zostać zakonserwowana, reszta szła do piwnicy pod domem.
 Kto się myli i w jakiej sprawie?  spytał spokojnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl