[ Pobierz całość w formacie PDF ]

120 peso itd. Uczestnicy wyprawy zdobywczej Pizarra uchodzili według .pojęć ojczystych za bogatych ludzi 
każdy najemnik pobierał 4400 peso w złocie i 181 złotych w srebrze  tutaj w rzeczywistości pozostali tym,
czym byli  biedakami.
Przed upływem dwóch miesięcy Athahualpa spełnił swe przyrzeczenie  jego komnata więzienna długości
22 i szerokości 17 stóp była wypełniona złotem do ustalonej wysokości Mimo to nie zwrócono mu wolności,
lecz postanowiono zrobić to, do czego Athahualpa przez zamordowanie swego brata sam utorował drogę, tzn.
pozbyć się go. Jest niezmiernie charakterystyczne, że przedtem wysłano z obozu jedynych dwóch ludzi, którzy
zachowali jeszcze iskrę rycerskości, tj. Hernanda Pizarra, przyrodniego brata namiestnika, i dowódcę kawalerii
de Soto. Teraz szajka była już między sobą i rzecz odbyła się prędko: w sierpniu 1533 Athahualpa został ścięty.
Jeszcze idąc na śmierć Indianin wydał się białym wzorem dumnej wielkości. Tajny sekretarz mordercy podaje:
 Umierał odważnie, nie okazując trwogi..."
Inny współczesny sprawozdawca, który nie miał tak wielkiego długu wdzięczności wobec Pizarra, pisze:
 Poza grzechem wobec Boga mordercy wyrządzili szkodę panu naszemu Karolowi V i narodowi
hiszpańskiemu, pozbawiając go niezmierzonych skarbów, które ów książę byłby im jeszcze dał. Ponadto żaden z
jego poddanych nie byłby się zbuntował, jak to nastąpiło po jego śmierci. Było ogólnie wiadomo, że gubernator
poręczył za życie Athahualpy."
Athahualpa mógłby był dać im o wiele więcej. Niebawem mordercy doszli też do tego przekonania. Zaczęli
sobie stopniowo uświadamiać, że przez usunięcie króla sami podkopali podstawy swego
autorytetu i że bez Athahualpy niewiele zdziałają w tym państwie, zależnym wyłącznie od swego władcy. Traf
chciał, że obydwie strony odznaczały się kompletnym brakiem rozumu politycznego. Zamordowanie brata
musiało oczywiście zemścić się na Athahualpie, a ścięcie Athahualpy na sprawcach tej zbrodni. Krew rodzi krew
 to powiedzenie miało sprawdzić się i tutaj. Po wielu zwycięskich walkach przeciw wojskom cesarskim, po
zajęciu w dniu 15 listopada 1533 stolicy Cuzco, która wskutek popełnionych wówczas przez Hiszpanów
morderstw, gwałtów, tortur, wymuszeń i kradzieży zmieniła się w istne piekło, wybuchł wśród Inków aż nadto
zrozumiały bunt przeciwko białym ciemięzcom, zakończony straszliwą rzezią. Za okrucieństwa, które popełnili
Inkowie, Hiszpanie odpłacili im w dwójnasób i trójnasób. Wstręt bierze przed odtwarzaniem okropnych obrazów
tych walk.
Mimo to jednak Hiszpanie pozostali zwycięzcami  nie dzięki lepszemu uzbrojeniu, które w tych walkach
wręcz nie miało wielkiego znaczenia, lecz z całkiem innej przyczyny. Nastał czas zasiewów, a Inka Manco,
wódz powstańców, wiedział, że kraj jego nawiedzi głód, klęska straszliwsza niż Hiszpanie, jeśli w tak ważnej
dla całego ludu chwili zatrzyma żołnierzy pod bronią. Rozpuścił więc wojsko i z kilku mężami szlachetnego
rodu ukrył się w puszczy, skąd przez długie lata prowadził przeciw Hiszpanom zaciekłą wojnę podjazdową.
Dopiero w 1544 roku Hiszpanie wytropili go i ścięli.
Wśród tych wydarzeń udało się Hiszpanom w innym miejscu dokonać wielkiego odkrycia geograficznego. Nie
było ono dziełem Francisca Pizarra, lecz jego młodszego brata Gonzala, a dokonano go  jak tylekroć w historii
 na skutek pomyłki. Już podczas zdobywania Peru doszły Hiszpanów niejasne pogłoski, że wielka rzeka, którą
przebyli w marszu na Cuzco i nazwali Marańon, prowadzi daleko na wschodzie do bajecznie bogatych,
niezmierzonych krain leśnych, pełnych złota, szmaragdów, gdzie obfitość wszelkich korzeni i
najszlachetniejszych rodzajów drzew przechodzi wszelkie wyobrażenie. Gdy żądni złota Hiszpanie, którzy pod
wrażeniem zwycięskiego pochodu przez państwo Inków wszystko uważali za możliwe, zaczęli sprawę tę
dokładniej badać, okazało się, że Inkowie nie wiedzą więcej niż to, co zawierały pogłoski. Ale te skąpe wiado-
mości, przywiezione zapewne z jakichś wypraw handlowych w dzie-
wlcze lasy wschodu, padły u zdobywców hiszpańskich na podatny grunt.
Meldunek, który póznym latem 1537 roku kapitan Lula Daza przesłał do Limy przez zadyszanych gońców,
podziałał na nich jak iskra. Daza donosił, że jako komendant miasta Latacunga przyjął indiańskie poselstwo
hołdownicze i dowiedział się, że daleko na wschodzie, w górach, leży święte jezioro, którego wody kryją
miliony w złocie i drogich kamieniach. Podczas święta indiańskiego panuje tam bowiem zwyczaj, że wierni
obsypują naczelnika złotym piaskiem, z którego następnie obmywa się on w jeziorze, a podczas tej kąpieli
Indianie wrzucają do jeziora olbrzymią złotą misę wypełnioną po brzegi szafirami, diamentami, złotymi
klejnotami i szmaragdami. Kacyka nazywają  Ozłocony", El dorado. Wobec tego obrazu bladło olbrzymie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl