[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w ramiona. A potem jeszcze raz.
Co za dużo, to niezdrowo. Mężczyzna powinien uczyć
się na swoich błędach.
- Dzień dobry - szepnęła, przeciągając się rozkosznie i
zaciskając dłonie na wspornikach wezgłowia!
S
R
- Dzień dobry - odparł przyciszonym głosem. - Jak się
czujesz?
Znakomicie. - Westchnęła głęboko i powoli wypuściła
powietrze. - Tu i ówdzie trochę boli, ale& .
Zaczerwieniła się, a Eryk próbował sobie przypomnieć,
czy na policzkach którejś ze swych licznych kochanek wi-
dział kiedykolwiek wstydliwy rumieniec. Tamte stawiały
żądania i mruczały z zadowolenia, gdy je spełniał. Był
szczerze zdziwiony, że rumieniec nagiej i trochę zawsty-
dzonej Jayne jest dla niego znacznie ważniejszy od tamtych
pochwał.
- Nie ma się czym przejmować. Jak mówią, matka natura
ma swoje sposoby. Wkrótce się o tym przekonasz i znów
będziesz chciała... spróbować - odparł, uśmiechając się zna-
cząco. Zachichotała cichutko, ale widział, że nadrabia miną.
Oboje byli trochę zakłopotani.
Jayne, dlaczego ostatniej nocy nie powiedziałaś mi, że
dotąd nie byłaś z mężczyzną?
Sama nie wiem - odparła, wzruszając ramionami. -
Chciałam uchodzić za kobietę doświadczoną. Bałam się, że
w przeciwnym razie nie zechcesz się ze mną kochać.
Jak mogłaś... - zaczął i umilkł. Wmawiał sobie wpraw-
dzie, że miała rację, ale w głębi duszy wcale w to nie wie-
rzył. Zwiadomość, że jest pierwszym kochankiem Jayne, że
przedtem nie miał jej żaden mężczyzna, napełniła go oso-
bliwą dumą... i wzbudziła paniczny strach. Postanowił, że
powie jej całą prawdę.
Muszę przyznać, że kochałbym się z tobą nawet wów-
czas, gdybym wiedział... jak z tobą jest.
Jayne skwitowała te słowa nieśmiałym uśmiechem
S
R
i bez słowa mocniej przytuliła się do niego. Eryk nie pro-
testował, bo mu to pochlebiło, chociaż nadal bał się myśleć
o konsekwencjach ich wzajemnego zauroczenia. Objął ją
mocniej. Nie lubił tych porannych przytulanek. Zwykle
wychodził dyskretnie o świcie. %7ładnych pożegnań i pre-
tensji. Ale dziś rano...
- Eryku? - powiedziała niepewnie cieniutkim głosikiem.
- Tak? - odparł z roztargnieniem.
- Moim zdaniem to się nie może powtórzyć.
W pierwszej chwili nie zrozumiał, o co jej chodzi.
- Co? - spytał niezbyt przytomnie.
- Nie powinniśmy więcej tego robić. Raczej nie bę-
dziemy się kochać.
Co za pomysł! Przecież było wspaniale.
- Dlaczego? - spytał zirytowany.
- Nie będziemy się kochać i już - powtórzyła z uporem.
Wbrew swemu oświadczeniu przytuliła się do niego jeszcze
mocniej.
- Czemu? - wypytywał, próbując zignorować dziwny lęk,
który ścisnął go za gardło. - Nie było ci ze mną dobrze?
- Przeciwnie, czułam się cudownie. Nie w tym rzecz.
- W takim razie gdzie tkwi problem?
- Nasze małżeństwo miało być korzystną umową  przy-
pomniała.
Moim zdaniem to nadzwyczaj korzystny układ, gdy
dwoje ludzi odczuwa wzajemny pociąg i czerpie z tego wie-
le przyjemności.
- Ale zdarzają się wpadki - odparła. - Mogę zajść w cią-
żę.
- Byłem ostrożny - przypomniał.
S
R
- Mimo to istnieje pewne ryzyko - upierała się Jayne.
- %7ładna metoda oprócz całkowitej wstrzemięzliwości nie
jest stuprocentowo pewna. Za rok czeka nas rozwód. W ta-
kiej sytuacji nie mogę ryzykować nieplanowanej ciąży.
Zniecierpliwiony Eryk westchnął ciężko.
- Gdyby do tego doszło... - Umilkł na chwilę i dodał po-
spiesznie: - Nic się na pewno nie zdarzy, ale na wszelki
wypadek obiecuję zapewnić godziwe utrzymanie tobie i
małemu. Niczego wam nie zabraknie.
- Naprawdę? - Wybuchnęła urywanym śmiechem. Eryk
dał się zwieść i uznał, że chodzi jej głównie o wysokość
ewentualnych alimentów.
- Oczywiście. Będziecie mieć wszystko, co można kupić
za pieniądze.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, jakby nie wie-
rzyła, że mówił serio.
- A więc twoim zdaniem sprawa jest prosta.
- No pewnie.
- A co z rzeczami, których nie da się kupić za forsę?
Teraz z kolei Eryk nie miał pojęcia, co jest grane.
- O czym ty mówisz? Wszystko można kupić. To jedynie
kwestia ceny - odparł urażony.
Jayne przyglądała mu się, jakby miała przed sobą osob-
liwość natury: kobietę z brodą albo faceta z dwiema gło-
wami.
- Powiedzmy, że po rozwodzie urodzę dziecko. Czy
wpadniesz o drugiej w nocy, żeby nakarmić małą i zmienić
jej pieluchę? Będziesz na nią czekał, gdy przyjdzie ze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl