[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozumieją nic ze spraw ziemskich, wytknęliśmy im to, że nie
nawiązali z nami kontaktu przed wystąpieniem z tą
nieuzasadnioną agresją. Potem pozwoliliśmy sobie także na coś w
rodzaju ultimatum: zwróćcie nam obłąkanych, jeśli chcecie,
abyśmy żyli w pokoju! Ale na to odpowiedzieli w sposób zupełnie
obrazliwy: obserwacje przekonały ich rzekomo, że w swojej
ewolucji nie osiągnęliśmy jeszcze zdolności utrzymywania
pokojowych i owocnych kontaktów z inną cywilizacją, takich
kontaktów brakowało jeszcze między nami samymi. Dlatego
właśnie oni odłożyli je na pózniej. Nasza obecna reakcja też
pokazała, że mają rację. Nie ma w niej żadnej logiki.
Obchodziliśmy się zle z tymi ludzmi, chociaż nie zawinili w żaden
sposób wobec społeczeństwa, uważaliśmy ich za zbyteczny ciężar,
a teraz żądamy ich zwrócenia. Skoro byli nam potrzebni, dlaczego
wyizolowaliśmy ich z życia społecznego? A jeśli są nam
niepotrzebni, dlaczego nalegamy, żeby ich zwrócono?
Razem z tą odpowiedzią przysłali nam cały film z nieznanej
planety. Wśród wspaniałego pejzażu widać było luksusowe i
piękne miasto, jakie dopiero w dalekiej przyszłości być może
będzie stworzone na Ziemi, a po jego ulicach i parkach
przechadzali się nasi obłąkani. Wielu poznało swoich bliskich i
krewnych. Próbowano także przekonać nas, że nasi uprowadzeni
bracia czują się wspaniale w nowych warunkach, że nie było ani
jednego wypadku choroby czy śmierci i tak dalej. Ale kogo to
mogło przekonać? Instytuty badania opinii publicznej kierowały
wciąż te same pytania: czy chcą Państwo, aby chory wrócił? i: jak
oceniają Państwo postępowanie nieznanej cywilizacji?
Odpowiedzi były kategoryczne - ludzie chcieli powrotu swych
bliskich i określali ich uprowadzenie jako ordynarny zamach na
prestiż Ziemi. A tu i tam ogarnięte ziemskim patriotyzmem masy
po prostu obrzuciły kamieniami nihilistów i defetystów, którzy
mieli czelność twierdzić, że zazdrościmy rzekomo naszym
obłąkanym swobody i bogactwa, w którym żyją, i proponowali,
abyśmy zawarli porozumienie z tą cywilizacja, tak aby w
przyszłości także wysyłać tam chorych umysłowo, dopóki nie
nauczymy się ich leczyć. (Na miejscu będzie, jeśli powiem, że w
tym czasie kliniki psychiatryczne na Ziemi znów pękały w
szwach, bo wielu nie wytrzymywało tego ogromnego napięcia
nerwowego, które objęło ludzkość. Wśród nich jednak
stwierdzono także bardzo wielu symulantów, którzy poszli do
szpitala ze skrytym marzeniem, że zostaną także uprowadzeni.)
Organizacja Narodów Zjednoczonych jednomyślnie głosowała
za patetycznym wezwaniem, aby zostały przerwane wszystkie
lokalne wojny, aby ucichły wszystkie spory w obliczu wiszącego
nad nami niebezpieczeństwa, a poszczególne państwa miały
wnieść swoje budżety wojskowe do ogólnej kasy w celu
stworzenia kosmicznych sił bojowych, jednej kosmicznej armii,
która byłaby zdolna do skutecznej obrony Ziemi przed obcą
agresją.
I stał się cud. Po raz pierwszy wszystkie rządy byty posłuszne
wezwaniu ONZ, narodowe i rasowe nienawiści natychmiast
zniknęły, a pod egidą tej organizacji w niesłychanie krótkim czasie
została stworzona pierwsza armia całej ludzkości. Ludzkość w
końcu zjednoczyła się, tak jakby tylko obecność chorych
umysłowo przeszkadzała jej zrobić to wcześniej.
I oto wreszcie jesteśmy w drodze! Piętnaście zwiadowczych
kosmolotów. Szczęście, że znalazłem się na jednym z nich jako
dziennikarz, jest dla mnie tak wielkie, że nie śmiem go łączyć z
moja profesjonalna wartością, a po prostu z tym, co w naszym
ziemskim języku nazywa się trafem. I jeśli coś mnie niepokoi, to
to, czy przypadkiem nasi nieznani wrogowie wciąż jeszcze nie
próbują uniknąć tej wojny, widząc nasza gotowość bicia się na
śmierć i Tycie z tego - ich zdaniem - drobnego i absurdalnego
powodu. Byłoby nieludzkie, gdyby wszystko skończyło się na
spokojnych negocjacjach. Dzięki Bogu, nasz duch bojowy i wola
obronienia naszego prestiżu są tak silne, że przynajmniej na razie
nie mam podstaw, aby wątpić w zdrowy ludzki rozsadek! Na
pewno nie pozwoli on na to, aby doszło do jakichś haniebnych
kompromisów.
Przelatując obok Marsa przyjęliśmy pozdrowienia i najlepsze
życzenia od tamtejszej naszej stacji, która przekształcona została
już w bastion pierwszej linii frontu. Dolej czeka nieznane. Co
przyniesie ono naszej pięknej Ziemi? Ale nie traćmy wiary w jej
dobra gwiazdę, przyszli drodzy czytelnicy moich skromnych
reportaży!
Naprzód, ludzkości! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
rozumieją nic ze spraw ziemskich, wytknęliśmy im to, że nie
nawiązali z nami kontaktu przed wystąpieniem z tą
nieuzasadnioną agresją. Potem pozwoliliśmy sobie także na coś w
rodzaju ultimatum: zwróćcie nam obłąkanych, jeśli chcecie,
abyśmy żyli w pokoju! Ale na to odpowiedzieli w sposób zupełnie
obrazliwy: obserwacje przekonały ich rzekomo, że w swojej
ewolucji nie osiągnęliśmy jeszcze zdolności utrzymywania
pokojowych i owocnych kontaktów z inną cywilizacją, takich
kontaktów brakowało jeszcze między nami samymi. Dlatego
właśnie oni odłożyli je na pózniej. Nasza obecna reakcja też
pokazała, że mają rację. Nie ma w niej żadnej logiki.
Obchodziliśmy się zle z tymi ludzmi, chociaż nie zawinili w żaden
sposób wobec społeczeństwa, uważaliśmy ich za zbyteczny ciężar,
a teraz żądamy ich zwrócenia. Skoro byli nam potrzebni, dlaczego
wyizolowaliśmy ich z życia społecznego? A jeśli są nam
niepotrzebni, dlaczego nalegamy, żeby ich zwrócono?
Razem z tą odpowiedzią przysłali nam cały film z nieznanej
planety. Wśród wspaniałego pejzażu widać było luksusowe i
piękne miasto, jakie dopiero w dalekiej przyszłości być może
będzie stworzone na Ziemi, a po jego ulicach i parkach
przechadzali się nasi obłąkani. Wielu poznało swoich bliskich i
krewnych. Próbowano także przekonać nas, że nasi uprowadzeni
bracia czują się wspaniale w nowych warunkach, że nie było ani
jednego wypadku choroby czy śmierci i tak dalej. Ale kogo to
mogło przekonać? Instytuty badania opinii publicznej kierowały
wciąż te same pytania: czy chcą Państwo, aby chory wrócił? i: jak
oceniają Państwo postępowanie nieznanej cywilizacji?
Odpowiedzi były kategoryczne - ludzie chcieli powrotu swych
bliskich i określali ich uprowadzenie jako ordynarny zamach na
prestiż Ziemi. A tu i tam ogarnięte ziemskim patriotyzmem masy
po prostu obrzuciły kamieniami nihilistów i defetystów, którzy
mieli czelność twierdzić, że zazdrościmy rzekomo naszym
obłąkanym swobody i bogactwa, w którym żyją, i proponowali,
abyśmy zawarli porozumienie z tą cywilizacja, tak aby w
przyszłości także wysyłać tam chorych umysłowo, dopóki nie
nauczymy się ich leczyć. (Na miejscu będzie, jeśli powiem, że w
tym czasie kliniki psychiatryczne na Ziemi znów pękały w
szwach, bo wielu nie wytrzymywało tego ogromnego napięcia
nerwowego, które objęło ludzkość. Wśród nich jednak
stwierdzono także bardzo wielu symulantów, którzy poszli do
szpitala ze skrytym marzeniem, że zostaną także uprowadzeni.)
Organizacja Narodów Zjednoczonych jednomyślnie głosowała
za patetycznym wezwaniem, aby zostały przerwane wszystkie
lokalne wojny, aby ucichły wszystkie spory w obliczu wiszącego
nad nami niebezpieczeństwa, a poszczególne państwa miały
wnieść swoje budżety wojskowe do ogólnej kasy w celu
stworzenia kosmicznych sił bojowych, jednej kosmicznej armii,
która byłaby zdolna do skutecznej obrony Ziemi przed obcą
agresją.
I stał się cud. Po raz pierwszy wszystkie rządy byty posłuszne
wezwaniu ONZ, narodowe i rasowe nienawiści natychmiast
zniknęły, a pod egidą tej organizacji w niesłychanie krótkim czasie
została stworzona pierwsza armia całej ludzkości. Ludzkość w
końcu zjednoczyła się, tak jakby tylko obecność chorych
umysłowo przeszkadzała jej zrobić to wcześniej.
I oto wreszcie jesteśmy w drodze! Piętnaście zwiadowczych
kosmolotów. Szczęście, że znalazłem się na jednym z nich jako
dziennikarz, jest dla mnie tak wielkie, że nie śmiem go łączyć z
moja profesjonalna wartością, a po prostu z tym, co w naszym
ziemskim języku nazywa się trafem. I jeśli coś mnie niepokoi, to
to, czy przypadkiem nasi nieznani wrogowie wciąż jeszcze nie
próbują uniknąć tej wojny, widząc nasza gotowość bicia się na
śmierć i Tycie z tego - ich zdaniem - drobnego i absurdalnego
powodu. Byłoby nieludzkie, gdyby wszystko skończyło się na
spokojnych negocjacjach. Dzięki Bogu, nasz duch bojowy i wola
obronienia naszego prestiżu są tak silne, że przynajmniej na razie
nie mam podstaw, aby wątpić w zdrowy ludzki rozsadek! Na
pewno nie pozwoli on na to, aby doszło do jakichś haniebnych
kompromisów.
Przelatując obok Marsa przyjęliśmy pozdrowienia i najlepsze
życzenia od tamtejszej naszej stacji, która przekształcona została
już w bastion pierwszej linii frontu. Dolej czeka nieznane. Co
przyniesie ono naszej pięknej Ziemi? Ale nie traćmy wiary w jej
dobra gwiazdę, przyszli drodzy czytelnicy moich skromnych
reportaży!
Naprzód, ludzkości! [ Pobierz całość w formacie PDF ]