[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zdarzyło się to pewnej ciepłej nocy wczesną wiosną 1958 roku. Szedłem właśnie gwarną
ulicą latynoskiej części Harlemu, kiedy usłyszałem śpiew.
Ku mojemu zaskoczeniu rozpoznałem melodię jednej z ewangelicznych pieśni, choć
śpiewano po hiszpańsku. W pobli\u nie było \adnego kościoła: wyglądało na to, \e muzyka
płynie z okna jednego z mijanych przeze mnie budynków.
Co to za śpiew? zapytałem młodego człowieka, który siedział na zderzaku samochodu i
palił papierosa.
Chłopak przez chwilę nasłuchiwał, jakby ta muzyka tak bardzo stopiła się z odgłosami miasta,
\e jej po prostu nie słyszał.
To jakiś kościół powiedział, wskazując kciukiem drzwi. Na górze, pierwsze piętro.
Wszedłem więc na górę i zapukałem do drzwi. Wolno się uchyliły, a kiedy światło padło na
moją twarz, stojąca w nich kobieta wydała cichy okrzyk. Była tak podekscytowana, \e prawie
mnie przytrzasnęła. Odwróciła się i trajkotała coś po hiszpańsku. Wkrótce za drzwiami
zaroiło się od uśmiechniętych, przyjaznych ludzi. Chwycili mnie za rękę i wciągnęli do
środka.
To pan jest ten Dawid powiedział jeden z mę\czyzn kaznodzieja, którego wyrzucono z
sądu!
44
Okazało się, \e był to punkt misyjny hiszpańskiego oddziału Zgromadzeń Boga. Członkowie
takich punktów misyjnych spotykają się po domach do czasu, kiedy mogą sobie pozwolić na
budowę własnego miejsca zgromadzeń. Uwa\nie śledzili oni proces dotyczący zabójstwa
Michaela Farmera i widzieli w gazetach moje zdjęcie.
Modliliśmy się o pana, a teraz jest pan tu z nami powiedział człowiek, który nazywał się
Vincente Ortez i był pastorem tej niewielkiej wspólnoty. Chcielibyśmy się dowiedzieć, jak
doszło do tego, \e znalazł się pan na tym procesie.
Tak więc tego wieczoru miałem okazję opowiedzieć grupie ludzi z mojego własnego
Kościoła o tym, jaka była moja droga, którą Bóg przyprowadził mnie na ulice Nowego Jorku.
Opowiedziałem im o tym, czego dowiedziałem się o problemach młodzie\y: o gangach, piciu
i narkotykach. Powiedziałem im te\ o mojej wizji, i o tym jak zostawiłem za sobą pierwszy
milowy kamień.
Myślę, \e to Bóg natchnął mnie taką myślą: Muszą zacząć od nowa, muszą być otoczeni
miłością powiedziałem na zakończenie. Byliśmy świadkami tego, jak Duch Zwięty
dociera do nich nawet na ulicy. Myślę, \e to wspaniały początek. Kto wie, mo\e któregoś dnia
będą mieli swój dom!
W mojej przemowie pobrzmiewało zniecierpliwienie. Spostrzegłem, \e przejmuję się
problemami tych młodych ludzi bardziej ni\ sądziłem. Zanim jeszcze skończyłem mówić,
wiedziałem ju\, \e ci dobrzy ludzie podzielali mój \al i gorące pragnienie, by jak najpilniej
zająć się tymi sprawami.
Kiedy w końcu usiadłem, kilka osób wszczęło krótką rozmowę. Rozmawiali z o\ywieniem, a
potem w ich imieniu zwrócił się do mnie pastor Ortez.
Czy mógłby pan przemówić do nas jeszcze raz jutro, kiedy zgromadzimy więcej osób
zaanga\owanych w duchową słu\bę?
Odpowiedziałem, \e mogę.
I właśnie w ten sposób, całkiem zwyczajnie, powstała nowa misja. Jak większość rzeczy
zrodzonych z Ducha, pojawiła się niepostrze\enie, bez szumu i wielkiego rozgłosu.
Oczywiście tamtego wieczoru nikt z nas nie wiedział, co z tego wszystkiego wyniknie.
Gdzie się pan tu zatrzymał? zapytał pastor Ortez Gdzie mamy zadzwonić, \eby
powiadomić o czasie i miejscu spotkania?
Musiałem powiedzieć, \e nie mam w Nowym Jorku \adnego lokum. Nie miałem nawet
pieniędzy na wynajęcie pokoju w jakimś tanim hotelu.
Prawdę mówiąc śpię w samochodzie.
Pastor Ortez bardzo się zaniepokoił.
Nie mo\e pan tego robić powiedział, a kiedy przetłumaczył moje słowa innym zebranym,
ci się z nim zgodzili. To niebezpieczne. Bardziej niebezpieczne ni\ się mo\e wydawać. Tak
dzisiaj jak i w inne noce, które będzie pan spędzał w tym mieście, proszę nocować tu u nas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Zdarzyło się to pewnej ciepłej nocy wczesną wiosną 1958 roku. Szedłem właśnie gwarną
ulicą latynoskiej części Harlemu, kiedy usłyszałem śpiew.
Ku mojemu zaskoczeniu rozpoznałem melodię jednej z ewangelicznych pieśni, choć
śpiewano po hiszpańsku. W pobli\u nie było \adnego kościoła: wyglądało na to, \e muzyka
płynie z okna jednego z mijanych przeze mnie budynków.
Co to za śpiew? zapytałem młodego człowieka, który siedział na zderzaku samochodu i
palił papierosa.
Chłopak przez chwilę nasłuchiwał, jakby ta muzyka tak bardzo stopiła się z odgłosami miasta,
\e jej po prostu nie słyszał.
To jakiś kościół powiedział, wskazując kciukiem drzwi. Na górze, pierwsze piętro.
Wszedłem więc na górę i zapukałem do drzwi. Wolno się uchyliły, a kiedy światło padło na
moją twarz, stojąca w nich kobieta wydała cichy okrzyk. Była tak podekscytowana, \e prawie
mnie przytrzasnęła. Odwróciła się i trajkotała coś po hiszpańsku. Wkrótce za drzwiami
zaroiło się od uśmiechniętych, przyjaznych ludzi. Chwycili mnie za rękę i wciągnęli do
środka.
To pan jest ten Dawid powiedział jeden z mę\czyzn kaznodzieja, którego wyrzucono z
sądu!
44
Okazało się, \e był to punkt misyjny hiszpańskiego oddziału Zgromadzeń Boga. Członkowie
takich punktów misyjnych spotykają się po domach do czasu, kiedy mogą sobie pozwolić na
budowę własnego miejsca zgromadzeń. Uwa\nie śledzili oni proces dotyczący zabójstwa
Michaela Farmera i widzieli w gazetach moje zdjęcie.
Modliliśmy się o pana, a teraz jest pan tu z nami powiedział człowiek, który nazywał się
Vincente Ortez i był pastorem tej niewielkiej wspólnoty. Chcielibyśmy się dowiedzieć, jak
doszło do tego, \e znalazł się pan na tym procesie.
Tak więc tego wieczoru miałem okazję opowiedzieć grupie ludzi z mojego własnego
Kościoła o tym, jaka była moja droga, którą Bóg przyprowadził mnie na ulice Nowego Jorku.
Opowiedziałem im o tym, czego dowiedziałem się o problemach młodzie\y: o gangach, piciu
i narkotykach. Powiedziałem im te\ o mojej wizji, i o tym jak zostawiłem za sobą pierwszy
milowy kamień.
Myślę, \e to Bóg natchnął mnie taką myślą: Muszą zacząć od nowa, muszą być otoczeni
miłością powiedziałem na zakończenie. Byliśmy świadkami tego, jak Duch Zwięty
dociera do nich nawet na ulicy. Myślę, \e to wspaniały początek. Kto wie, mo\e któregoś dnia
będą mieli swój dom!
W mojej przemowie pobrzmiewało zniecierpliwienie. Spostrzegłem, \e przejmuję się
problemami tych młodych ludzi bardziej ni\ sądziłem. Zanim jeszcze skończyłem mówić,
wiedziałem ju\, \e ci dobrzy ludzie podzielali mój \al i gorące pragnienie, by jak najpilniej
zająć się tymi sprawami.
Kiedy w końcu usiadłem, kilka osób wszczęło krótką rozmowę. Rozmawiali z o\ywieniem, a
potem w ich imieniu zwrócił się do mnie pastor Ortez.
Czy mógłby pan przemówić do nas jeszcze raz jutro, kiedy zgromadzimy więcej osób
zaanga\owanych w duchową słu\bę?
Odpowiedziałem, \e mogę.
I właśnie w ten sposób, całkiem zwyczajnie, powstała nowa misja. Jak większość rzeczy
zrodzonych z Ducha, pojawiła się niepostrze\enie, bez szumu i wielkiego rozgłosu.
Oczywiście tamtego wieczoru nikt z nas nie wiedział, co z tego wszystkiego wyniknie.
Gdzie się pan tu zatrzymał? zapytał pastor Ortez Gdzie mamy zadzwonić, \eby
powiadomić o czasie i miejscu spotkania?
Musiałem powiedzieć, \e nie mam w Nowym Jorku \adnego lokum. Nie miałem nawet
pieniędzy na wynajęcie pokoju w jakimś tanim hotelu.
Prawdę mówiąc śpię w samochodzie.
Pastor Ortez bardzo się zaniepokoił.
Nie mo\e pan tego robić powiedział, a kiedy przetłumaczył moje słowa innym zebranym,
ci się z nim zgodzili. To niebezpieczne. Bardziej niebezpieczne ni\ się mo\e wydawać. Tak
dzisiaj jak i w inne noce, które będzie pan spędzał w tym mieście, proszę nocować tu u nas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]