[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Caroline spojrzała na Lucasa, Lucas na nią. Edgar wbił
wzrok w przestrzeń z martwym wyrazem twarzy. A Ry-
land? Ryland patrzył Grantowi prosto w oczy.
Grant potarł się po brodzie.
- Po śmierci mojej matki, kiedy dziadkowie zabrali
nas do siebie, wszystko się zmieniło. Ja się pogodziłem
z nowÄ… sytuacjÄ…, zaakceptowaÅ‚em dziadków i nowe ży­
cie, ale Grace, moja siostra, zamknęła się w sobie. Stała
siÄ™ gniewna, zÅ‚a, czasami okrutna. Babcia bardzo siÄ™ sta­
raÅ‚a jakoÅ› do niej dotrzeć. SpÄ™dzaÅ‚a z niÄ… wiele czasu. Ra­
zem gotowały, chodziły na zakupy, pracowały w ogródku.
Spełniała wszystkie jej zachcianki. Zrobiła dla niej nawet
lalkę na Boże Narodzenie. Dziesięć razy piękniejszą od
którejkolwiek ze sklepu. Grace zachwyciÅ‚a siÄ™ niÄ… od ra­
zu. Dała jej na imię Sally. Sally po naszej matce, Simple"
dlatego, że nasze życie w Nebrasce zawsze widziała jako
proste. - W miarę opowiadania wracały do Granta żal
* simple (ang.) - nieskomplikowany, prosty
i wściekłość. - Ale od tej pory zaczęła się jeszcze bardziej
od nas odsuwać. Znacznie pózniej lalkÄ™ zastÄ…pili męż­
czyzni. Wielu mężczyzn. Aż wreszcie zostawiła wszystko
dla najgorszego z możliwych.
%7łal ścisnął go za gardło. Nigdy nie pogodził się z tym,
co jego siostra zrobiła jemu i swoim dzieciom. Nie chciał
i nie mógł. Ilekroć dopadały go wspomnienia tamtych
dni, odpychał je od siebie.
Nie było niespodzianką, że to Ryland odezwał się
pierwszy.
- Kiedy ostatnio widział pan swoją siostrę, panie
Ashton? - spytał.
Nieoczekiwana nutka szacunku w głosie detektywa
wyrwała Granta z zamyślenia.
- Na dzieÅ„ przed tym, jak uciekÅ‚a z jakimÅ› facetem, ja­
kimś komiwojażerem. I zostawiła swoje dzieci.
- Które pan potem wychowywał, tak?
Grant spojrzał na swojego prześladowcę.
- Tak - warknÄ…Å‚.
- I od tamtej pory nie miaÅ‚ pan od niej żadnej wiado­
mości?
- Nie. I po tym, co zrobiÅ‚a, wcale mi na tym nie zależa­
ło. Byłem przekonany, że dla dzieci nie mogło się zdarzyć
nic gorszego niż jej powrót.
- Dlaczego? - spytał Ryland.
- Z nas dwojga, blizniąt, ona bardziej miała charakter
Spencera. A to, jak pan wie, nie dawaÅ‚o nadziei, że mog­
łaby być dobrą matką.
- Czy spotkał pan kiedykolwiek człowieka, z którym
wyjechała? Tego komiwojażera?
- Nie. Grace wciąż wszystko zmieniała. Nigdy nie było
wiadomo, z kim właśnie była. - Grant oddychał ciężko.
- Nigdy nie spotkałem żadnego komiwojażera.
Ryland ze zrozumieniem pokiwał głową. Otwarł notes
i zaczął coś pisać.
- Teraz moja kolej, detektywie - powiedziaÅ‚ Grant sta­
nowczo. - Dlaczego spytał mnie pan o lalkę? Skąd się pan
o niej dowiedział? Skąd znał pan jej imię?
Ryland podniósÅ‚ wzrok znad notatek. WahaÅ‚ siÄ™ wy­
raznie. Dotrzymać sÅ‚owa czy nie? W koÅ„cu nabraÅ‚ gÅ‚Ä™­
boko powietrza, siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni i podaÅ‚ Grantowi ka­
wałek papieru.
Grant obejrzaÅ‚ go uważnie. WyglÄ…daÅ‚ jak wyciÄ…g ban­
kowy. Kiedy odczytaÅ‚ nazwisko posiadacza rachunku, ser­
ce skoczyło mu do gardła i lodowaty strach ściął mu krew
w żyłach. Bezradnie rozejrzał się dookoła.
Ryland nie czekał dłużej.
- Uważamy, że to Grace i jej mąż szantażowali Spence­
ra przez ostatnie dziesięć lat.
GdzieÅ› za plecami Granta Edgar zaklÄ…Å‚ cicho. Caroline
głośno wciągnęła powietrze.
- Naprawdę myśli pan, że siostra Granta była szanta-
żystką? - spytała.
- Co takiego? - warknÄ…Å‚ Lucas.
Grant tylko krÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. TargaÅ‚y nim wstrÄ™t i wÅ›cie­
kłość, że ktoś jego krwi mógł upaść tak nisko.
- Ale dlaczego? Po co miaÅ‚aby to robić? Nawet nie zna­
Å‚a Spencera.
- Znała go - powiedział Ryland. - I najwyrazniej nie
podobało jej się, że zostawił waszą matkę, kiedy byliście
dziećmi. Ona potrzebowała pieniędzy, on potrzebował jej
milczenia.
- Milczenia?
- Właśnie. Gdyby się wydało, że nigdy się nie rozwiódł
z waszą matką, mógłby wpaść w niezłe tarapaty.
- Ale się wydało - powiedział Grant.
- I niedługo potem Spencer został zamordowany.
- Ale dlaczego? - spytała Caroline.
Ryland wstał.
- Uważamy, że kiedy Spencer dowiedział się, że Grant
jest w Napa, przestał płacić. Wtedy właśnie przestały
wpływać pieniądze na konto Sally Simple. Spencer musiał
zrozumieć, że niedługo i tak wszyscy poznają prawdę.
- Uważa pan, że to Grace zabiła Spencera? - spytał
Grant cicho.
- Naszym zdaniem to jej mąż pociągnął za spust. Ale
bez wątpienia brała w tym udział.
- Och, Grancie! - wyszeptała Caroline i położyła mu
ręce na ramionach.
Grant odsunął się. Poczuł się nagle chory i słaby. Nie
chciaÅ‚, żeby ktokolwiek go dotykaÅ‚. CzuÅ‚ siÄ™ brudny. Naj­
pierw Spencer, teraz Grace... kompletnie zepsuta i zła.
Z jakiego gniazda ja wyszedłem? - pomyślał ze zgrozą.
Twardo spojrzał na detektywa.
- Po co to wszystko, Ryland? To wezwanie, spotkanie
w obecności mojego adwokata, próba wmówienia mi...
- Posłuchaj, Ashton - Głos Rylanda nie brzmiał już
tak bardzo twardo. - Nie byłem całkowicie pewien, czy
nie miałeś z tym nic wspólnego. Musiałem się przekonać,
czy udzielisz mi informacji o Sally Simple, czy ukryjesz
je przede mną. Musiałem zobaczyć twoją reakcję, żeby
nabrać pewności.
- A co teraz? - odezwał się Edgar Kent.
- Właśnie. Co teraz? - spytał cierpko Grant.
Ryland podniósł dłoń. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • p include("s/6.php") ?>