[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słownika Baraka. Kiedy sześć do ośmiu razy powtórzył wszystkie zapamiętane
określenia, zaczął improwizować.
Przelotna myśl dotarła od niewidocznego już zrebaka. Gonił motyle. Garion
uderzył pięściami o ziemię; miał ochotę wyć.
Słońce już wzeszło wyżej i zaczęło się robić gorąco.
Wczesnym popołudniem znalezli go Silk i Hettar, jadący za brykającym we-
soło konikiem.
 Jak ci się to udało?  zapytał z ciekawością Silk.
 Wolę o tym nie mówić  odparł Garion, czując coś pośredniego między
ulgą i zakłopotaniem.
 Z pewnością zdolny jest do wielu rzeczy, których my nie potrafimy 
zauważył Hettar. Zeskoczył z konia i odwiązał od siodła łopatę Durnika.  Nie
mogę jednak pojąć, dlaczego zrobił coś takiego.
 Jestem przekonany, że miał ważne powody  stwierdził Silk.
 Myślisz, że powinniśmy go zapytać?
 To na pewno bardzo skomplikowane. Zwykli ludzie, tacy jak ty i ja, nie
zdołają tego zrozumieć.
104
 Jak sądzisz, czy skończył już to, co tutaj robił?
 O to moglibyśmy spytać.
 Nie chciałbym mu przeszkadzać  oświadczył Hettar.  To może być
niezwykle ważne.
 Prawie na pewno  zgodził się Silk.
 Czy możecie mnie stąd wyciągnąć? Proszę  błagał Garion.
 Czy aby na pewno już skończyłeś?  spytał uprzejmie Silk.  Możemy
zaczekać, jeśli masz jeszcze coś do roboty.
 Proszę. . .  powtórzył chłopiec, bliski płaczu.
Rozdział XII
 Dlaczego chciałeś go podnieść?  zdziwił się Belgarath.
Wrócili z ciocią Pol następnego ranka, a Silk i Hettar natychmiast opowie-
dzieli im o sytuacji, w jakiej zastali młodego człowieka.
 Wydawało mi się, że to najlepszy sposób, żeby go przewrócić  odparł
Garion.  No wiesz, tak jakby złapać od spodu, a potem przetoczyć. . . mniej
więcej.
 Dlaczego nie spróbowałeś popchnąć przy wierzchołku? Przewróciłby się,
gdybyś się tak do tego zabrał.
 Nie pomyślałem o tym.
 Nie rozumiesz, że ta miękka ziemia nie mogła wytrzymać takiego naci-
sku?  wtrąciła ciocia Pol.
 Teraz rozumiem. Ale czy takie pchnięcie nie odrzuciłoby mnie do tyłu?
 Musisz się zaprzeć  wyjaśnił Belgarath.  Na tym polega sztuka. Tyle
samo woli używasz na utrzymanie się w miejscu, co na popychanie przedmiotu,
który chcesz poruszyć. W przeciwnym razie odepchniesz tylko sam siebie.
 Nie wiedziałem  wyznał Garion.  Pierwszy raz próbowałem zrobić coś
takiego. . . nie w sytuacji zagrożenia. Przestań, dobrze?  zwrócił się gniewnie do
Ce Nedry. Tarzała się ze śmiechu, słuchając opowieści Silka o pomyłce chłopca.
Teraz roześmiała się jeszcze głośniej.
 Będziesz musiał wytłumaczyć mu kilka spraw, ojcze  stwierdziła ciocia
Pol.  Nie ma nawet szczątkowej wiedzy o wzajemnym oddziaływaniu sił. 
Spojrzała krytycznie na Gariona.  Masz szczęście, że nie próbowałeś nim rzu-
cać. Przeleciałbyś połowę drogi do Maragoru.
 Nie ma się z czego śmiać  oznajmił Garion przyjaciołom, na których to
stwierdzenie nie zrobiło żadnego wrażenia.  To wcale nie takie proste, jak się
wydaje.
Zrozumiał, że właśnie zrobił z siebie durnia i nie był pewien, czy bardziej jest
zakłopotany, czy urażony rozbawieniem towarzyszy.
 Chodz ze mną, chłopcze  rzekł stanowczo Belgarath.  Wygląda na to,
że musimy zacząć od samego początku.
106
 Przecież to nie moja wina  zaprotestował Garion.  Powinieneś mnie
uprzedzić.
 Nie wiedziałem, że tak szybko zechcesz rozpocząć próby. Większość z nas
miała dość rozsądku, by przed wprowadzeniem zmian w miejscowej geografii
zaczekać na radę kogoś doświadczonego.
 W każdym razie udało mi się go przesunąć  rzekł obrażonym tonem
Garion. Szli przez łąkę w kierunku wieży.
 Wspaniale. A odłożyłeś go potem na miejsce?
 Po co? Co za różnica, gdzie leży?
 W Dolinie niczego nie przesuwamy. Wszystko, co tutaj znajdziesz, jest tu
z jakiegoś powodu i powinno pozostać dokładnie na swoim miejscu.
 Nie wiedziałem  usprawiedliwił się Garion.
 Teraz wiesz. Chodz, położymy go z powrotem tam, gdzie być powinien.
Szli w milczeniu.
 Dziadku  odezwał się w końcu chłopiec.
 Słucham?
 Kiedy podnosiłem ten głaz, zdawało mi się, że biorę siłę zewsząd dookoła.
Jakby płynęła do mnie ze wszystkich miejsc. Czy to coś oznacza?
 Tak to działa  wyjaśnił Belgarath.  Gdy coś robimy, pobieramy ener-
gię z otoczenia. Na przykład: kiedy spaliłeś Chamdara, pobrałeś ciepło z okolicy,
z powietrza, ziemi, od każdego człowieka, który był w pobliżu. Zciągnąłeś ze
wszystkiego po odrobinie ciepła i wywołałeś płomień. Kiedy przewróciłeś głaz,
pobrałeś siłę z tego, co było dookoła.
 Myślałem, że ta moc pochodzi z wnętrza.
 Tylko wtedy, gdy coś stwarzamy. Wtedy moc musi napłynąć z nas samych.
Dla wszystkich innych celów pożyczamy. Zabieramy po odrobinie energii stąd
czy stamtąd, łączymy ją i uwalniamy w jednym punkcie. Nikt nie mógłby nosić
w sobie siły potrzebnej do wykonania choćby najprostszej rzeczy.
 Więc to się dzieje, kiedy ktoś próbuje coś unicestwić  odgadł intuicyjnie
Garion.  Zciąga całą energię, ale nie może jej uwolnić i. . .  Złączył dłonie
i nagle rozłożył je na boki.
Belgarath przyjrzał mu się z uwagą.
 Masz niezwykły umysł, mój chłopcze. Bez trudu potrafisz zrozumieć rze-
czy trudne, a jakoś nie umiesz pojąć najprostszych. Tam leży głaz. . .  Skinął
głową.  Nie może tak zostać. Połóż go na miejsce i postaraj się nie robić ta-
kiego hałasu. Ten harmider, jaki wywołałeś wczoraj, odbijał się echem po całej
Dolinie.
 Co mam robić?
 Zbierz siłę  odparł Belgarath.  Wez ją ze wszystkiego dookoła.
Garion spróbował.
107
 Nie ode mnie!  zawołał gniewnie starzec. Garion wykluczył dziadka
z pola pobierania i ściągania. Po chwili czy dwóch poczuł mrowienie na całym
ciele i miał wrażenie, że włosy stają mu dęba.
 Co teraz?  spytał, zaciskając zęby, by utrzymać moc.
 Pchnij za siebie i równocześnie pchnij kamień.
 A co mam pchać za siebie?
 Wszystko. . . i kamień też. To musi być jednoczesne.
 A czy to mnie. . . no, nie ściśnie?
 Napręż się.
 Lepiej się spieszmy, dziadku  rzekł Garion.  Za chwilę rozpadnę się
chyba na kawałki.
 Przytrzymaj ją. Teraz skieruj wolę na ten głaz i powiedz słowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl