[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co ci się stało, Desiderato? - Patrzyłam na odcięte fragmenty fryzury.
- Nie mogłam zdjąć taśmy - powiedziała z rozpaczą, podnosząc owinięte pasmo włosów. - To
gorsze od tego poprzedniego kleju cementowego.
%7łachnęłam się.
- Widziałaś Shirl?
- Prawdopodobnie wyszła gdzieś popalić - powiedziała z dezaprobatą. - Czy wie pani, jak
szkodliwy jest wtórny dym?
- Prawie tak szkodliwy jak taśma samoprzylepna - odparłam i zeszłam do laboratorium Alicji,
sprawdzić, czy Shirl nie wprowadza tam danych statystycznych.
Nie wprowadzała, lecz wklepywała je Alicja, ubrana w postmodernistycznie różową bluzkę i
luzne, wiązane pałacowe spodnie. Zapytałam ją, czy widziała Shirl.
- Absolutnie żaden ze zdobywców Grantu Niebnitza nie był palaczem - oznajmiła.
Już miałam jej wyjaśnić, że jeśli wziąć pod uwagę procent niepalących w całej populacji i
malutką liczbę beneficjentów Grantu Niebnitza, ocena tego, że wśród nich znajdą się niepalący (czy
choćby osoba z jakiejkolwiek wybranej grupy) jest statystycznie nieistotna. Zaniechałam jednak tego
wykładu, gdyż moim zadaniem była identyfikacja perednicy.
- Nie orientujesz się, gdzie może być Shirl?
- Wysłałam ją do Dyrekcji ze sprawozdaniem - odparła. Tam jej nie zastałam. Wróciłam do
laboratorium. Bennett też jej nie znalazł.
- Jesteśmy zdani na siebie - oznajmił.
- W porządku - powiedziałam. - To perednica, lider. Włóżmy trochę siana i zobaczmy, co się
stanie. Tak uczyniliśmy.
Nic się nie stało. Owce w pobliżu Bena rozproszyły się, gdy wrzucał widłami siano, po czym
pasły się dalej. Jedna z nich powędrowała do koryta z wodą, utknęła łbem między korytem a ścianą i
stała tam becząc.
- Może przywiózł nie tę owcę - wysunął przypuszczenie Ben.
- Czy masz taśmy wideo z zeszłego popołudnia? - spytałam. Rozpromienił się.
- Mam, będzie na niej moment, gdy twój przyjaciel przynosi przewodnika.
Billy Ray opuścił tył ciężarówki, a perednica pobiegła truchtem po rampie w sam środek stada.
Prześledzenie jej ruchów ujęcie po ujęciu, aż do chwili obecnej, było sprawą prostą.
Byłoby proste, gdyby podczas wyładunku nie napatoczyła się Flip. Całkowicie zasłoniła widok
na dziesięć minut, a kiedy w końcu odeszła na bok, konfiguracja stada zupełnie się zmieniła.
- Chciała wiedzieć, co Billy Ray sądzi o jej poczuciu humoru.
- Jest znakomite - rzekł Ben. -1 co teraz?
- Cofnij to - poleciłam. -1 zatrzymaj obraz tuż przed tym, Mm perednica wychodzi z ciężarówki.
Może zauważymy u niej jakieś cechy charakterystyczne.
Przewinął i uważnie obserwował obraz. Perednica wyglądała dokładnie tak samo jak pozostałe
zwierzęta. Jeśli nawet miała jakieś cechy charakterystyczne, były dostrzegalne wyłącznie dla owiec.
- Jest jakby trochę zezowata - stwierdził w końcu Ben, zapatrzony w ekran. - Widzisz?
Następne pół godziny przedzieraliśmy się przez stado, braliśmy owce za brody i wpatrywaliśmy
się im w oczy. Wszystkie miały lekkiego zeza i tak pozbawione wyrazu pyski, że na swych
pociągłych, brudnobiałych czołach powinny mieć wstem-plowane n" jak nieprzenikniony".
- Musi być na to jakiś lepszy sposób - powiedziałam, kie-
dy zwodniczo chuda owca wtarła mnie w płot i omal nie złamała mi obu nóg. - Jeszcze raz
przejrzyjmy taśmy.
- Z ostatniej nocy?
- Nie, z tego ranka. I niech taśma się kręci. Zaraz wracam.
Pobiegłam na górę do laboratorium statystyki, rozglądając się po drodze za Shirl, lecz nie było
jej ani śladu. Złapałam dyskietkę ze swymi programami wektorowymi i zaczęłam ryć pod stosami
wycinków prasowych.
Po drodze na górę przyszło mi na myśl, że jeśli zidentyfikujemy przewodnika, musimy jakoś go
zaznaczyć. Wyciągnęłam postmodernistycznie różową wstążkę, którą kupiłam w Bo-ulder, i
wróciłam biegiem na Biologię.
Owce zebrały się wokół siana, żując monotonnie swymi wielkimi, kwadratowymi zębami.
- Czy zauważyłeś, kto je doprowadził? Ben pokręcił głową.
- Wszystkie naraz skierowały się ku sianu. Popatrz.
Włączył taśmę.
Rzeczywiście. Na ekranie owce wędrowały bez celu po wybiegu, co parę kroków zatrzymywały
się i skubały trawę, nie zwracając uwagi ani na siebie nawzajem, ani na siano, aż, najwyrazniej
przypadkowo, wszystkie stały przednimi nogami w sianie i brały je niedbale do pysków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
- Co ci się stało, Desiderato? - Patrzyłam na odcięte fragmenty fryzury.
- Nie mogłam zdjąć taśmy - powiedziała z rozpaczą, podnosząc owinięte pasmo włosów. - To
gorsze od tego poprzedniego kleju cementowego.
%7łachnęłam się.
- Widziałaś Shirl?
- Prawdopodobnie wyszła gdzieś popalić - powiedziała z dezaprobatą. - Czy wie pani, jak
szkodliwy jest wtórny dym?
- Prawie tak szkodliwy jak taśma samoprzylepna - odparłam i zeszłam do laboratorium Alicji,
sprawdzić, czy Shirl nie wprowadza tam danych statystycznych.
Nie wprowadzała, lecz wklepywała je Alicja, ubrana w postmodernistycznie różową bluzkę i
luzne, wiązane pałacowe spodnie. Zapytałam ją, czy widziała Shirl.
- Absolutnie żaden ze zdobywców Grantu Niebnitza nie był palaczem - oznajmiła.
Już miałam jej wyjaśnić, że jeśli wziąć pod uwagę procent niepalących w całej populacji i
malutką liczbę beneficjentów Grantu Niebnitza, ocena tego, że wśród nich znajdą się niepalący (czy
choćby osoba z jakiejkolwiek wybranej grupy) jest statystycznie nieistotna. Zaniechałam jednak tego
wykładu, gdyż moim zadaniem była identyfikacja perednicy.
- Nie orientujesz się, gdzie może być Shirl?
- Wysłałam ją do Dyrekcji ze sprawozdaniem - odparła. Tam jej nie zastałam. Wróciłam do
laboratorium. Bennett też jej nie znalazł.
- Jesteśmy zdani na siebie - oznajmił.
- W porządku - powiedziałam. - To perednica, lider. Włóżmy trochę siana i zobaczmy, co się
stanie. Tak uczyniliśmy.
Nic się nie stało. Owce w pobliżu Bena rozproszyły się, gdy wrzucał widłami siano, po czym
pasły się dalej. Jedna z nich powędrowała do koryta z wodą, utknęła łbem między korytem a ścianą i
stała tam becząc.
- Może przywiózł nie tę owcę - wysunął przypuszczenie Ben.
- Czy masz taśmy wideo z zeszłego popołudnia? - spytałam. Rozpromienił się.
- Mam, będzie na niej moment, gdy twój przyjaciel przynosi przewodnika.
Billy Ray opuścił tył ciężarówki, a perednica pobiegła truchtem po rampie w sam środek stada.
Prześledzenie jej ruchów ujęcie po ujęciu, aż do chwili obecnej, było sprawą prostą.
Byłoby proste, gdyby podczas wyładunku nie napatoczyła się Flip. Całkowicie zasłoniła widok
na dziesięć minut, a kiedy w końcu odeszła na bok, konfiguracja stada zupełnie się zmieniła.
- Chciała wiedzieć, co Billy Ray sądzi o jej poczuciu humoru.
- Jest znakomite - rzekł Ben. -1 co teraz?
- Cofnij to - poleciłam. -1 zatrzymaj obraz tuż przed tym, Mm perednica wychodzi z ciężarówki.
Może zauważymy u niej jakieś cechy charakterystyczne.
Przewinął i uważnie obserwował obraz. Perednica wyglądała dokładnie tak samo jak pozostałe
zwierzęta. Jeśli nawet miała jakieś cechy charakterystyczne, były dostrzegalne wyłącznie dla owiec.
- Jest jakby trochę zezowata - stwierdził w końcu Ben, zapatrzony w ekran. - Widzisz?
Następne pół godziny przedzieraliśmy się przez stado, braliśmy owce za brody i wpatrywaliśmy
się im w oczy. Wszystkie miały lekkiego zeza i tak pozbawione wyrazu pyski, że na swych
pociągłych, brudnobiałych czołach powinny mieć wstem-plowane n" jak nieprzenikniony".
- Musi być na to jakiś lepszy sposób - powiedziałam, kie-
dy zwodniczo chuda owca wtarła mnie w płot i omal nie złamała mi obu nóg. - Jeszcze raz
przejrzyjmy taśmy.
- Z ostatniej nocy?
- Nie, z tego ranka. I niech taśma się kręci. Zaraz wracam.
Pobiegłam na górę do laboratorium statystyki, rozglądając się po drodze za Shirl, lecz nie było
jej ani śladu. Złapałam dyskietkę ze swymi programami wektorowymi i zaczęłam ryć pod stosami
wycinków prasowych.
Po drodze na górę przyszło mi na myśl, że jeśli zidentyfikujemy przewodnika, musimy jakoś go
zaznaczyć. Wyciągnęłam postmodernistycznie różową wstążkę, którą kupiłam w Bo-ulder, i
wróciłam biegiem na Biologię.
Owce zebrały się wokół siana, żując monotonnie swymi wielkimi, kwadratowymi zębami.
- Czy zauważyłeś, kto je doprowadził? Ben pokręcił głową.
- Wszystkie naraz skierowały się ku sianu. Popatrz.
Włączył taśmę.
Rzeczywiście. Na ekranie owce wędrowały bez celu po wybiegu, co parę kroków zatrzymywały
się i skubały trawę, nie zwracając uwagi ani na siebie nawzajem, ani na siano, aż, najwyrazniej
przypadkowo, wszystkie stały przednimi nogami w sianie i brały je niedbale do pysków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]