[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajomość Slatera z Isabellą można potraktować co najwyżej jako
delikatny flirt. Wykorzystała go, żeby przyciągnąć uwagę
dżentelmena, który w końcu jej się oświadczył. Slater doskonale
wiedział, że dziewczyna poluje na innego. Nie przeszkadzało mu
to, bo myślał wtedy tylko o wyprawie na Fever Island. Małżeństwo
było w tamtym czasie ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę.
Jest pani pewna?
Absolutnie. Slater nie miał złamanego serca. Ale
martwiłam się o niego przez te wszystkie lata, kiedy włóczył się po
świecie. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy w ogóle ma jeszcze
jakieś uczucia.
Ursula podniosła wzrok znad filiżanki.
Dlaczego pani tak mówi?
Obawiałam się, że ci dziwni mnisi z klasztoru zniszczyli w
nim cząstkę zdolną do przeżywania namiętności.
O nie wtrąciła pospiesznie Ursula. Jestem pewna, że nic
takiego się nie stało. Proszę tylko spojrzeć, ile pasji wkłada w
rozwiązanie sprawy mojej sekretarki.
W Londynie co tydzień dochodzi do kilku morderstw. Nie
zauważyłam, żeby Slater był zainteresowany którymś z nich. To ty
intrygujesz mojego syna, Ursulo. I jestem ci za to niewymownie
wdzięczna. Otworzyłaś drzwi celi, w której siedział, i pozwoliłaś
mu wyjść na światło dzienne.
Nic podobnego zaprzeczyła Ursula, ściskając mocno
spodeczek. Udramatyzowała pani tę sytuację. Prawda jest taka,
że Slater potrzebował po prostu trochę czasu, żeby przyzwyczaić
się do życia w Londynie.
Lilly nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż otworzyły się drzwi i
do pokoju wszedł Slater. Powietrze od razu naelektryzowała
promieniująca od niego zimna determinacja.
Wymyśliłem pewien plan oznajmił.
I szybko objaśnił szczegóły.
Ursulę ogarnęło przerażenie.
Nie wolno ci tego robić rzekła Lilly.
Czyś ty oszalał?! zawołała Ursula.
Cóż, gazety wysuwają od czasu do czasu taką teorię
rzucił w odpowiedzi.
46
W rozległych ogrodach na tyłach rezydencji Fulbrooków
wisiała mgła rozświetlona blaskiem księżyca. Slater zatrzymał się
chwilę na szczycie muru. Z ciemności dobiegło niskie warczenie.
Ach, tu jesteś powiedział szeptem. Dobry piesek.
Odwinął duży kawałek wołowiny i rzucił na ziemię. Mięso
upadło z cichym plaśnięciem. Chwilę pózniej z mgły wybiegł
duży, włochaty pies. Mastif szybko rzucił się na przysmak.
Slater rozwinął linę i zsunął się lekko po ceglanej ścianie.
Pies podniósł łeb, trzymając łapy nad zdobyczą, i warknął
ostrzegawczo.
Mięsko jest całe twoje, przyjacielu. Nie spiesz się.
Pies wrócił do jedzenia. Slater zajął się swoją misją.
Gęsta zieleń otulona mgłą stanowiła dobrą zasłonę. Slater
doszedł do wniosku, że łatwo byłoby zabłądzić. Na szczęście miał
znakomity zmysł orientacji w terenie.
Polegał też na szczegółowym opisie Ursuli, która zapoznała
go z planem parteru i ogrodu. Była zatrwożona, gdy usłyszała o
jego planie włamania się do rezydencji. Próbowała wybić mu to z
głowy, ale w końcu logika zwyciężyła. Ursula sama doszła do
wniosku, że jest to jedyny sposób, by uzyskać informacje, które są
im potrzebne.
Po jakimś czasie i kilku bliższych spotkaniach z ogrodowymi
posągami zdołał dotrzeć do tylnej ściany domu. Francuskie drzwi,
przez które wchodziło się z ogrodu do biblioteki, były dokładnie w
tym miejscu, które wskazała Ursula.
Odwrócił się, ruszył wzdłuż ściany, odliczając okna, aż dotarł
do trzeciej grupy. Jeśli Ursula się nie myliła, za nimi znajdował się
gabinet Fulbrooka.
Z cichym trzaskiem podważył łomem zamek w oknie. Po
kilku sekundach był już w środku. Poczuł przypływ energii
przemieszanej z rozbawieniem. Krew zaczęła żywiej krążyć. Nie
spodziewał się, że po powrocie do Londynu przydadzą mu się
umiejętności, które opanował do perfekcji, gdy poszukiwał
zaginionych i skradzionych artefaktów.
Przystanął w ciemnym pokoju, nasłuchując. Nikt nie wszczął
alarmu, panowała absolutna cisza. Z pokojów służby nie
dochodziły żadne odgłosy wskazujące na wzmożony ruch.
Zdecydowanie miał do tego talent. W dodatku nie mógł
zaprzeczyć, że to zajęcie dostarcza mu dreszczu emocji. I że w
ostatnich miesiącach dotkliwie brakowało mu tej pracy.
Lampy były mocno przykręcone, ale wystarczało światła,
żeby wyłowić duże biurko i ciężki sejf stojący na podłodze.
Doszedł do wniosku, że jeśli w pokoju kryją się interesujące ich
informacje, to znajdzie je właśnie w sejfie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
znajomość Slatera z Isabellą można potraktować co najwyżej jako
delikatny flirt. Wykorzystała go, żeby przyciągnąć uwagę
dżentelmena, który w końcu jej się oświadczył. Slater doskonale
wiedział, że dziewczyna poluje na innego. Nie przeszkadzało mu
to, bo myślał wtedy tylko o wyprawie na Fever Island. Małżeństwo
było w tamtym czasie ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę.
Jest pani pewna?
Absolutnie. Slater nie miał złamanego serca. Ale
martwiłam się o niego przez te wszystkie lata, kiedy włóczył się po
świecie. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy w ogóle ma jeszcze
jakieś uczucia.
Ursula podniosła wzrok znad filiżanki.
Dlaczego pani tak mówi?
Obawiałam się, że ci dziwni mnisi z klasztoru zniszczyli w
nim cząstkę zdolną do przeżywania namiętności.
O nie wtrąciła pospiesznie Ursula. Jestem pewna, że nic
takiego się nie stało. Proszę tylko spojrzeć, ile pasji wkłada w
rozwiązanie sprawy mojej sekretarki.
W Londynie co tydzień dochodzi do kilku morderstw. Nie
zauważyłam, żeby Slater był zainteresowany którymś z nich. To ty
intrygujesz mojego syna, Ursulo. I jestem ci za to niewymownie
wdzięczna. Otworzyłaś drzwi celi, w której siedział, i pozwoliłaś
mu wyjść na światło dzienne.
Nic podobnego zaprzeczyła Ursula, ściskając mocno
spodeczek. Udramatyzowała pani tę sytuację. Prawda jest taka,
że Slater potrzebował po prostu trochę czasu, żeby przyzwyczaić
się do życia w Londynie.
Lilly nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż otworzyły się drzwi i
do pokoju wszedł Slater. Powietrze od razu naelektryzowała
promieniująca od niego zimna determinacja.
Wymyśliłem pewien plan oznajmił.
I szybko objaśnił szczegóły.
Ursulę ogarnęło przerażenie.
Nie wolno ci tego robić rzekła Lilly.
Czyś ty oszalał?! zawołała Ursula.
Cóż, gazety wysuwają od czasu do czasu taką teorię
rzucił w odpowiedzi.
46
W rozległych ogrodach na tyłach rezydencji Fulbrooków
wisiała mgła rozświetlona blaskiem księżyca. Slater zatrzymał się
chwilę na szczycie muru. Z ciemności dobiegło niskie warczenie.
Ach, tu jesteś powiedział szeptem. Dobry piesek.
Odwinął duży kawałek wołowiny i rzucił na ziemię. Mięso
upadło z cichym plaśnięciem. Chwilę pózniej z mgły wybiegł
duży, włochaty pies. Mastif szybko rzucił się na przysmak.
Slater rozwinął linę i zsunął się lekko po ceglanej ścianie.
Pies podniósł łeb, trzymając łapy nad zdobyczą, i warknął
ostrzegawczo.
Mięsko jest całe twoje, przyjacielu. Nie spiesz się.
Pies wrócił do jedzenia. Slater zajął się swoją misją.
Gęsta zieleń otulona mgłą stanowiła dobrą zasłonę. Slater
doszedł do wniosku, że łatwo byłoby zabłądzić. Na szczęście miał
znakomity zmysł orientacji w terenie.
Polegał też na szczegółowym opisie Ursuli, która zapoznała
go z planem parteru i ogrodu. Była zatrwożona, gdy usłyszała o
jego planie włamania się do rezydencji. Próbowała wybić mu to z
głowy, ale w końcu logika zwyciężyła. Ursula sama doszła do
wniosku, że jest to jedyny sposób, by uzyskać informacje, które są
im potrzebne.
Po jakimś czasie i kilku bliższych spotkaniach z ogrodowymi
posągami zdołał dotrzeć do tylnej ściany domu. Francuskie drzwi,
przez które wchodziło się z ogrodu do biblioteki, były dokładnie w
tym miejscu, które wskazała Ursula.
Odwrócił się, ruszył wzdłuż ściany, odliczając okna, aż dotarł
do trzeciej grupy. Jeśli Ursula się nie myliła, za nimi znajdował się
gabinet Fulbrooka.
Z cichym trzaskiem podważył łomem zamek w oknie. Po
kilku sekundach był już w środku. Poczuł przypływ energii
przemieszanej z rozbawieniem. Krew zaczęła żywiej krążyć. Nie
spodziewał się, że po powrocie do Londynu przydadzą mu się
umiejętności, które opanował do perfekcji, gdy poszukiwał
zaginionych i skradzionych artefaktów.
Przystanął w ciemnym pokoju, nasłuchując. Nikt nie wszczął
alarmu, panowała absolutna cisza. Z pokojów służby nie
dochodziły żadne odgłosy wskazujące na wzmożony ruch.
Zdecydowanie miał do tego talent. W dodatku nie mógł
zaprzeczyć, że to zajęcie dostarcza mu dreszczu emocji. I że w
ostatnich miesiącach dotkliwie brakowało mu tej pracy.
Lampy były mocno przykręcone, ale wystarczało światła,
żeby wyłowić duże biurko i ciężki sejf stojący na podłodze.
Doszedł do wniosku, że jeśli w pokoju kryją się interesujące ich
informacje, to znajdzie je właśnie w sejfie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]