[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyznała  a teraz namacawszy jakiś przedmiot na dnie szkatuły doznałam tego samego
wrażenia... i to jeszcze wyrazniej niż za pierwszym razem.
Mówiąc to, sięgnęła do skrzynki. Jej palce zetknęły się z czymś, co w dotyku
przypominało fałdy miękkiej, bardzo starej tkaniny. Wyjęła małe zawiniątko i zaniosła na
dobrze oświetlone biurko Morfewa, aby tam zbadać jego zawartość.
Spod warstw spłowiałego ze starości materiału wyłonił się skalny okruch.
Chropowata powierzchnia znaczyła miejsce, w którym kamień odłupał się od większego
głazu; z drugiej strony był całkiem gładki.
Nolar miała wrażenie, że doskonale pasuje do jej dłoni i  co dziwne  że jest
ciepły, niby część żywego ciała. Czyżby uczucie mrowienia trochę osłabło?
Bacznie przyjrzała się ułamkowi skały i nagle uświadomiła sobie, że jej doznania nie
są już rezultatem fizycznego kontaktu  zupełnie jakby ów kamyk delikatnie, choć
niepostrzeżenie przeniknął z ręki do... mózgu.
Miała teraz absolutną pewność, że choćby został ukryty w najodleglejszym kącie
Lormt, znalazłaby go natychmiast mimo najgłębszych ciemności  po prostu wyczułaby
jego obecność.
 Morfewie  powiedziała drżącym głosem  w tym kawałku skały jest coś
czarodziejskiego.
Morfew nie wydawał się ani trochę zaskoczony czy skonsternowany.
 Niegdyś przechowywano w Lormt wiele przedmiotów o magicznych
właściwościach  zauważył.  Mogę tego dotknąć?
Prawą dłonią delikatnie nacisnął kamyk, który mu podsunęła. Na chwilę zamknął
oczy, westchnął i cofnął rękę.
 Obawiam się, że dla mnie jest to tylko zwykły kawałek skały  oświadczył. 
Całkiem miły dla oka, nie uważasz? Kremowego koloru, pokryty ciemnozielonymi żyłkami,
które układają się w ciekawy wzór...
Nie wspomniał nic o tym, że kamień jest ciepły, tak więc Nolar uznała, że uczucie
szczególnej więzi ze skalnym okruchem dotyczy tylko jej. Dostrzegła tu dziwne
podobieństwo: Ona i ten kamyk byli sobie przeznaczeni, związani ze sobą zupełnie jak
Wiedzma ze swoim Klejnotem!
Ostbor mówił kiedyś, że prawdopodobnie każdej świeżo wtajemniczonej Wiedzmie
dobiera się odpowiedni kamień, który służy swej właścicielce aż do śmierci. Ta myśl
podniecała ją i przerażała jednocześnie. Czuła, że siły, nad którymi nie potrafi zapanować,
próbują zmusić ją do przyznania, że istotnie jest Wiedzmą.
Nie chciała nią być. Taka perspektywa budziła pragnienie ucieczki, skrycia się w
jakimś bezpiecznym miejscu. Przygnębiona, nieświadomie zacisnęła palce na odłamku
skały i nagle pojęła, że właśnie tego miała szukać w Lormt.
To był ów tajemniczy przedmiot, wspomniany niejasno w Przepowiedni
Czarownicy!
Nadal jednak była w rozterce. Co należało uczynić ze znaleziskiem?
Dlaczego miała wrażenie, że kamień sam jej szukał? Zadawszy sobie to pytanie,
zadumała się nad trafnością zawartego w nim spostrzeżenia: rzeczywiście, kamień odnalazł
ją, a nie odwrotnie. Przyciągał Nolar do siebie, jak płomień świecy przyciąga ćmę... Miała
nadzieję, że rezultaty nie będą równie opłakane. Podniosła oczy. Uczony drzemał... albo
udawał, że drzemie.
 Morfewie... Morfewie!  powtórzyła głośniej.  Czy mogę zatrzymać ten
kawałek skały? Czuję, że z jakichś względów powinnam go nosić przy sobie. Nie potrafię ci
powiedzieć dlaczego.
Wiedziała dobrze, że to brzmi głupio, ale Morfew z powagą wysłuchał jej prośby.
 Jak już mówiłem, moja droga, pochodzę z Alizonu. My, Alizończycy, w ogóle
nieczęsto znajdujemy czarodziejskie przedmioty, a już tylko nieliczni spośród nas potrafią
dostrzec ich magiczne właściwości. Wiemy jednak, że one istnieją. Jeśli wyczuwasz coś
niezwykłego w tym kawałku skały, to widocznie ma on dla ciebie szczególne znaczenie i
powinnaś spróbować dociec jakie. Oczywiście musimy zawiadomić Ouena, może najpierw
sprawdzimy, czy któreś z pism nie wspomina o tym kamieniu?
Pod wpływem nagłego impulsu, Nolar dotknęła jego ręki.
 Drogi Morfewie, pod wieloma względami jesteś tak bardzo podobny do
Ostbora... Jasne, że musimy dokładnie zbadać zawartość skrzynki  z pewnością
znajdziemy w niej jakieś wyjaśnienie. Pomożesz mi przysunąć ją bliżej lampy?
Kucnęli oboje i wspólnym wysiłkiem wyciągnęli szkatułę spod biurka. Morfew
nalegał, aby najpierw zbadać wszystkie zwoje, które wyciągnęli na początku.
 Być może w którymś z nich jest wzmianka o twoim kamieniu, chociaż nie
znalazłem nic w przeczytanych dotychczas ustępach. Mimo to musimy być sumienni.
Proszę, wez te  powiedział, podając jej kilka rulonów  a ja zajmę się pozostałymi.
Nolar skupiła uwagę na lekturze zbutwiałych pergaminów, choć korciło ją, aby
czym prędzej znów zajrzeć do skrzynki. Wiedziała, że Morfew ma rację  nie mogli sobie
pozwolić na przeoczenie czegokolwiek.
Zdumiona tematyczną różnorodnością przeglądanych dzieł, doszła do wniosku, że
przy ich doborze nie zastosowano określonego kryterium  ot, ktoś na chybił trafił złapał
kilka zwojów, które akurat miał pod ręką, i wepchnął do skrzynki. Pierwszy w kolejności
był nudny traktat o melioracji gruntów. Przeczytawszy go pobieżnie, odłożyła na bok,
podobnie jak przydługą rozprawę o sposobach leczenia chorych koni. Niecierpliwym
ruchem rozpostarła kolejną rolkę pergaminu. Zawierała historię jakiegoś nieznanego
szlacheckiego rodu: skarb, którego prawdziwą wartość jeden Ostbor potrafiłby należycie
ocenić. W ostatnim zwoju, opisującym kulinarne zastosowanie różnych gatunków roślin,
tekst urozmaicały małe, lecz wyrazne rysunki. Kiedy indziej Nolar byłaby zachwycona tym
dziełem, ale teraz przeglądała je w pośpiechu, sprawdzając, czy gdzieś nie pojawia się
słowo  skała" lub  odłamek". Bez skutku. Podniosła głowę i ujrzała Morfewa, który
również odkładał na bok ostatni zwój.
 Nic, żadnej wzmianki  powiedział  a tobie, moja droga, poszło chyba nie
lepiej. Zobaczmy więc, co jeszcze kryje się na dnie skrzynki.
Nolar pokazała Morfewowi znalezione wcześniej ozdobne pudełka. Otworzyli je
wszystkie po kolei, bojąc się przegapić jakiś ważny skrawek pergaminu. Następnie
dziewczyna siadła obok szkatuły i zaczęła ją opróżniać.
 Znowu chyba jakieś sproszkowane zioła i mały plik kartek z opisem leczniczych
roślin  powiedziała, wręczając znalezione przedmioty uczonemu.
Zerknęła na zapisane kartki, odczytując głośno imiona jej dawnych dobrych
znajomych z lasów i łąk.
 Aopian, żywokost, werbena, koper, hizop, pokrzywa... Sznurek, którym owinięto
kawałki pergaminu, zetlał, sięgnęła więc do sakwy po inny i na nowo obwiązawszy paczkę,
zwróciła ją Morfewowi. Następną rzeczą, jaką wyciągnęła ze skrzynki, był płat ciasno
zwiniętej, ściemniałej ze starości tkaniny. Wyszyty na niej skomplikowany wzór z liści
bluszczu i koniczyny świadczył o niezwykłym kunszcie dawno zmarłej hafciarki. Morfew
ostrożnie położył kawałek materiału na półce.
 Pannie Bethalie bardzo się to spodoba  stwierdził  jej hafty to prawdziwa
radość dla oka. Niewiasta ta dba o stan naszej garderoby, ale skarży się, że nasze
niewyszukane gusta nie dają jej żadnego pola do popisu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl
  • enu4/7.php") ?>