[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Słudzy śpią w sieniach wielkich od dziedzińca, służące na drugiej stronie domu; ogród nie
jest bardzo srodze oparkaniony, a furtkę wybić łatwo jednym uderzeniem nogi. Chodzi tylko
o to, żeby Anna na pierwsze ukazanie się ludzi nie narobiła krzyku i najlepiej by ją uprzedzić.
Listu jednak straszno pisać, straszniej posyłać, a ustnie kto by się podjął tego poselstwa?
 Ja!  odpowiedział sędzia po namyśle.  Będę u niego z rana i tym bardziej go oślepię na
to, co ma być wieczór w Złotej Woli. Wprawdzie jesteśmy na zimno, a raczej jak najgorzej,
lecz ja jestem obrażony, pojadę niby dla proponowania ugody i znajdę chwilkę jaką do po-
mówienia z Anną. Tak nawet lepiej będzie. Jeśli ona się zgodzi, jadę stamtąd do ciotki, a z
zapisami w kieszeni powracam tu przed nocą.
 Jakże ci odwdzięczę, przyjacielu, Opatrzności ty moja!  wołał Ordęga klękając przed
nim. Mimowolnie przypomniał sobie sędzia, że tymi prawie słowy przemawiał do niego nie-
gdyś Mateusz, i westchnął myśląc:  wszyscyż to tak jak on płacą!
Ordęga porwał się po chwilce i, jakby go myśl nowa uderzyła, rzekł:
 A dadząż jej rozwód?
 Radziłem się o to prawników  rzekł sędzia  mamy za sobą wiele rzeczy. Nie wiem tyl-
ko, czy Anna skromna i łagodna zechce, jakby powinna, wszystko powiedzieć, co by mogła
94
rozporządzenie  tu: rozmieszczenie, rozkład, plan
66
zarzucić mężowi. Jednakże wyszperałem już zarzut przeciw ważności ślubu, pokrewieństwo
jakieś, bardzo dalekie wprawdzie między małżonkami, a najwięcej rachuję na przyjaciół i pieniądze.
 A jeśli mąż nie zezwoli na rozwód?
 To podobno nie jest koniecznym warunkiem. Zresztą potrafim go do tego przymusić.
Obca jednak okoliczność może nam pomóc do tego. Wiesz historia mojego obligu danego
panu Mateuszowi? Znalazłem jego kwit, ale ukrywam go i dopiero, gdy egzystencji kwitu
zaprzeczy pan Mateusz, ja z nim przyjdę i ze świadkami. Tym sposobem spodziewam się
wymóc na nim rozwód, umarzając tę sprawę i nie rozpościerając jej więcej. Pokazując go
podłym przywłaszczycielem, jakim jest w oczach całego świata, zabiłbym go ostatecznie na
opinii, o którą on nieco więcej dbać zaczyna, bo postępując w lata zaczyna nabierać ambicji i
ma ochotę piąć się do urzędów.
Długo jeszcze sędzia naradzał się z Ordęgą, który zapalony myślą oswobodzenia Anny,
połechtany nadzieją posiadania jej, żwawo i śmiało zabierał się do porwania. Całą noc trwały
tajemnicze przygotowania, rozesłani ludzie z końmi rozstawnymi po traktach, przysposobione powo-
zy, przeliczone pieniądze, obmyślone wygody dla podróżnej, narządzona broń na przypadek.
Bałabanowicz ciesząc się tą zemstą ofiarował swoje konie, przysłał przez sędziego po-
trzebne pieniądze, postarał się paszportów dla Anny i Teodora. Po długiej naradzie postano-
wiono aby, jeśli się uda wykraść ją bez wrzawy, wszystko tak ułożyć, jakby ona sama ucie-
kała z domu. Ordęga powierzywszy doprowadzenie jej do miasta najbliższego Bałabanowi-
czowi miał powrócić do domu i udawać całkiem obcego tej sprawie. Tę ostrożność doradzała
mu myśl o sławie Anny, mogącej szwankować na wykradzeniu przez młodego człowieka, w
którym łatwo każdy zalotnika by poznał.
Gdy wszystko obmyślono, sędzia spokojnie układł się na kanapie i kazawszy się zbudzić
bardzo rano, aby miał czas odbyć wizytę w Brzozówce i stanowczą czynność w Złotej Woli,
zasnął snem sprawiedliwych, a raczej zmęczonych.
Pan Teodor ani mógł przyłożyć głowy do poduszek, tak go jutrzejsze zajmowały wypadki.
XVI
WSZYSTKO PRZYGOTOWANE
 A! Pan sędzia!  zawołał Mateusz widząc go wchodzącego.  Pan sędzia!
 Nie spodziewałeś się mnie?
 Nie śmiałem  odpowiedział pół szydersko, pół niespokojnie gospodarz, któremu na-
przód na myśl przyszło, czy się kwitnie znalazł. Tak dawno nie miałem tego szczęścia.
 Nie kłam, proszę cię  rzekł sędzia spokojnie  dałeś mi się poznać dostatecznie, na cóż
jeszcze te ceremonie! Doświadczywszy twojej wdzięczności, twojej uczciwości, nie chcę już
słyszeć o nich więcej.
 Panie sędzio!
 Miałbyś się srożyć? Tego jeszcze brakowało! Przypomnij jakieś podle mnie podszedł,
coś ze mną zrobił i oszczędz sobie słów próżnych..
Pan Mateusz nie wiedział, co odpowiedzieć, szukał jednak w głowie, za co by mógł jakie-
kolwiek tłumaczenie uczepić, ale napróżno. Sędzia usiadł i rzekł:
 Trudno, abym ci przywrócił moję przyjazń i szacunek, nadto cię już znam, panie Mate-
uszu; chciałbym jednak skończyć z tobą.
 Na cóż kończyć: ja się niczego nie dopominam, ja nic nie chcę...
67
 Jest to jeszcze łaska z twojej strony, nieprawdaż? I wielka łaska! Lecz ty się dziś nie do-
pominasz, bo ja żyję, bo nie chcesz, żebym cię tak wystawił przed sądem, jak jesteś, nie-
wdzięcznym, to mało, ale podłym złodziejem.
 Panie sędzio!
 Obrażają cię słowa, a nie bałeś się uczynku? Dziś ty mnie nie zaczepiasz, ale gdybym
jutro umarł, pozwiesz pozajutro moich biednych synowców i wyzujesz ich z ostatniego ka-
wałka chleba za to, że ich stryj podał ci rękę i pomógł: nieprawdaż?
Pan Mateusz gryzł wargi i milczał.
 Chcę więc skończyć z tobą, panie Mateuszu; ustępuję ci coś z twojej kradzieży i będę milczał.
 Ja nie chcę żadnej ugody i nic się nie dopominam  odpowiedział gospodarz  boli mnie
tylko, żeś tak się względem mnie odmienił, sędzio.
 A ty?
 Cóż chcesz: prawdziwie, cóż ja ci robię!
 Nie pojmowałem, żebyś potrafił jeszcze usta do tłumaczenia się otworzyć.
 Pan mnie chcesz z własnego domu wypędzić!
 Nie zatrzymuję cię, ale rozumiem, że przynajmniej mi pozwolisz tu odetchnąć.
 Więc ja uchodzę!  rzekł gospodarz porywając za kapelusz. Wyszedł zatrzasnąwszy
drzwi za sobą, a wkrótce podano mu konia i sędzia ujrzał go z chartami wyjeżdżającego w pole.
Tego mu potrzeba było właśnie; natychmiast więc udał się do Anny, która z bocznego po-
koju całej rozmowy słuchała.
 Przybyłem tu dla ciebie  rzekł spiesznie do niej sędzia  nie mam chwili do stracenia.
Chcesz być wolną?
 Ja wolną? Alboż to być może? Cóż to jest?
 Dziś będziesz mieć zapisy od ciotki i jej zezwolenie na rozwód; dziś w. nocy wyjedziesz
stąd do klasztoru i nie wyjdziesz z niego, aż wolną od ślubów i panią swej woli!
 Byćże może?! sędzio! Jakże to się stanie?  zawołała Anna podbiegając ku niemu. 
Mogłoż by to być?!
 Wszystko jest przygotowane przez twoich przyjaciół: ja ci pomagam. Zostaw drzwi
otwarte od ogrodu. Nie mogę dłużej mówić, żeby ludzie nas nie podsłuchali lub nie postrze-
gli. Bądz spokojna i czekaj! Bądz zdrowa.
 Tych słów domówiwszy, a widząc z oczu Anny, ze się nie potrafi oprzeć nadziei oswo-
bodzenia, pewien jej zezwolenia wyszedł sędzia z pokoju i, nim pan Mateusz wieś minął,
wyjechał ze dworu umyślnie spiesząc, aby był przez niego widzianym. Dla niepoznaki minął
Złotowolską drogę i za laskiem dopiero kazał zwrócić na nią i konie puścić cwałem.
XVII
WYKRADZIONA
W Złotej Woli panował znowu ten sam porządek, ta sama cichość jak wprzódy; wróciły
dawne zwyczaje: mops używał świeżego powietrza w ganku, zegar jednostajnym gangiem95
przerywał tylko ciszę, Jan drzemał z tabakierką w przedpokoju, a pani Dorota ciągnęła kaba- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl