[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Popełniła niewybaczalny błąd. Zakochała się w mężczyznie, który
jej nie kochał i nigdy nie pokocha.
ROZDZIAA SIÓDMY
- & dziś wieczorem zwołano też spotkanie w ratuszu, w celu
omówienia bieżących wydarzeń. Ach, Mollie, dzień dobry, czy też
raczej powinienem powiedzieć: miłego popołudnia?
Mollie jęknęła, czując na sobie oczy wszystkich zebranych
kolegów, którzy odwrócili się w jej stronę, gdy otwierała drzwi do
głównego pomieszczenia redakcji. Nie spała przez całą noc. Wreszcie
sen zmorzył ją tuż przed świtem, dlatego też nie usłyszała dzwonka
budzika. Głowa jej pękała, miała trochę spuchniętą twarz i
zaczerwienione oczy. Mimo to Bob mógł sobie darować tę uwagę.
Było dopiero wpół do jedenastej, a nie, jak złośliwie sugerował, pora
lunchu.
Dostrzegła, jak irytacja szefa ustępuje miejsca współczuciu, gdy
Bob przyjrzał się uważniej jej bladej twarzy i podkrążonym oczom.
- Nic ci nie jest? - spytał z niepokojem. Troska w jego głosie
sprawiła, że Mollie wbiła paznokcie w dłonie, by się nie rozpłakać.
Nigdy nie czuła się tak bezbronna i rozżalona.
- E... trochę boli mnie głowa - odparła, częściowo zgodnie z
prawdą, choć jej stanowcza, prostolinijna natura buntowała się
przeciw takim tanim wymówkom.
- Hm... Cóż, właśnie mówiłem wszystkim o zwołanym na
dzisiejszy wieczór zebraniu mieszkańców w ratuszu. Będziemy
omawiać problemy wynikłe z przybycia włóczęgów oraz postaramy
się zdecydować, co w związku z tym należy zrobić. Chcę, żebyś w
nim uczestniczyła.
- Tak, oczywiście - zgodziła się Mollie. - Miałam zamiar pojechać
dziś do obozu wędrowców i przeprowadzić wywiady z niektórymi z
nich. Uważam, że opublikowanie kilku interesujących historii
poszczególnych członków grupy może być ciekawym pomysłem.
- Obliczonym na wywołanie współczucia - rzekł kwaśno Bob. -
No cóż, spróbuj, chociaż wątpię, czy uda ci się zmienić stosunek
naszych czytelników do ludzi, którzy wciąż psują im krew. Zeszłej
nocy przedostali się przez blokadę i kilka samochodów
zaparkowanych na rynku ma poprzecinane opony i powybijane okna,
więc miejscowa opinia społeczna jest wyjątkowo wrogo nastawiona
do przybyszy.
- Mimo to chciałabym przeprowadzić z nimi kilka wywiadów -
nalegała uparcie Mollie.
Bob lekko wzruszył ramionami.
- Dobrze, ale nie angażuj się zbytnio - ostrzegł ją. - Możesz z nimi
porozmawiać, lecz nie obiecuję, że wydrukuję ci wszystko, co
napiszesz.
- Jeśli nie damy im możności przedstawienia ich punktu widzenia,
reportaż przestanie być obiektywny - gorączkowała się Mollie.
- Wszystkie reportaże są stronnicze w ten czy inny sposób. Jesteś
naiwna, jeśli wierzysz, że może być inaczej - odparł flegmatycznie
Bob, ale Mollie nawet nie zamierzała go słuchać.
Chciała, czy też raczej musiała rzucić się w wir pracy, zwłaszcza
że temat ją pasjonował. Potrzebowała zająć się czymś, żeby przestać
myśleć o Aleksie, nie tęsknić do niego, nie wzdychać, nie kochać go.
Jak mogła być tak beznadziejnie głupia, że nie domyśliła się, nie
odgadła, iż te przeczucia, które podczas pierwszego spotkania z
Aleksem odebrała jako niechęć do niego, tak naprawdę były
ostrzeżeniem. Intuicja jej nie zawiodła, należało go unikać. To, co
zaszło między nimi, tylko potwierdziło słuszność jej wcześniejszych
obaw.
Powinna na zawsze zapamiętać, jak szybko i beztrosko wyszedł
od niej wczoraj wieczorem. Było jasne i oczywiste, Ze Aleks się z nią
po prostu zabawił, że -jakże nienawidziła tego sformułowania -
wykorzystał ją dla swoich seksualnych potrzeb. No dobrze, co prawda
to ona upierała się, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, ale przecież
po ubiegłej nocy powinien zauważyć, zdać sobie sprawę czy raczej
odgadnąć, Co Mollie naprawdę czuje.
Być może nawet i odgadł, dlatego właśnie wyniósł się tak Szybko,
pomyślała cynicznie.
Okazał się, jak przypuszczała od początku, niebezpiecznie
aroganckim i pewnym siebie zarozumialcem. Człowiekiem
samolubnym, bezmyślnym i nieczułym. To zwykła bestia w ludzkiej
skórze i na dobrą sprawę Mollie powinna być wdzięczna losowi, że
dał jej sposobność ujrzenia go takim, jakim był naprawdę.
Może i jest bestią. Jednak wciąż pozostawał mężczyzną, który
poruszył jej serce, duszę i ciało... O nie, nie wolno jej okazywać
słabości ani snuć takich niebezpiecznych rozważań. Mam do
wykonania sporo roboty, dość tego biadolenia, upomniała się twardo.
Początkowo policjant pełniący służbę nie chciał przepuścić jej
przez otaczajÄ…cy obozowisko kordon, lecz niespodzianie jego kolega
rozpoznał samochód Mollie.
- Czy to nie to auto lord St Otel polecił wczoraj przyholować i
naprawić?
- Tak, właśnie to - potwierdziła Mollie.
- W takim razie w porządku - wyjaśnił koledze. - Ta młoda dama
jest przyjaciółką earla. - Możesz ją przepuścić.
- Jestem dziennikarką - usiłowała sprostować Mollie, lecz
nadaremnie, bo żaden z policjantów jej nie słuchał. Ich uwagę przykuł
kolejny samochód, zbliżający się do punktu kontrolnego.
Od rana siąpił deszcz. Kiedy Mollie podjechała bliżej tych kolein
w zielonej murawie wzdłuż szosy, zaparkowała samochód i wysiadła.
Zapach wilgotnej ziemi mieszał się z wonią dymu z ogniska i czegoś
jeszcze, czego nie potrafiła rozpoznać.
Przybysze wystawili własny posterunek, a ich pierwsza reakcja na
oświadczenie Mollie, że zamierza przeprowadzić kilka wywiadów z
różnymi członkami ich grapy była jawnie wroga.
- Wayne powiedział, że tylko on będzie rozmawiał z prasą -
przypomniał kolegom jeden z wartowników.
- W takim razie chętnie porozmawiam z Wayne em -
zasugerowała Mollie.
- Nie - pokręcił głową ten bardziej rezolutny. - Nie ma go.
Załatwia jakieś sprawy...
- No a Sylvie? - spytała Mollie. - Jest tutaj?
- O tak - parsknÄ…Å‚ inny. - Ona jest w porzÄ…dku.
- Czy moglibyście... zaprowadzić mnie do niej? - poprosiła
Mollie.
Grupa wyrośniętych chłopców mocowała się na ziemi o kilka
metrów od nich. Hałasowali tak, że wypłoszyli parę gołębi, które
odfrunęły na pobliskie drzewo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl