[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy białaczka, to trochę za wysoka cena za dobrobyt, nie uważasz?
Nic mi o tym nie wiadomo oświadczył spokojnie burmistrz.
Myślę, że nie chcesz nic o tym wiedzieć.
Oskarżasz mnie o coś?
Masz rację, cholera. Oskarżam cię o nieodpowiedzialność. Nawet gdyby była tylko możli-
wość, że Recycle Ltd wylewa do rzeki trujące świństwa, należałoby zamknąć przetwórnię do czasu
zbadania sprawy. Ryzyko jest za wielkie, żeby się przejmować paroma podłymi posadami.
Aatwo ci mówić. Jesteś lekarzem i nie musisz się martwić o pieniądze. Te posady są ważne
dla miasta i ludzi pracujących w przetwórni. A jeśli chodzi o skargę na pracę policji dlaczego
pakujesz nos w nie swoje sprawy? To właśnie powiedzieli dziś radni. Nie potrzebujemy tu żadnych
absolwentów Harvardu pouczających nas, jak mamy żyć!
Charles usłyszał znajome szczęknięcie położonej słuchawki. I tyle wskórałem, pomyślał.
338
Wiedząc, że gniew nic tu nie pomoże, wykręcił numer Agencji Ochrony Zrodowiska i poprosił
panią Amendola z Wydziału Sankcji. Ku jego zaskoczeniu natychmiast odpowiedział mu nosowy
głos samej pani Amendola. Charles przedstawił się i opowiedział, co znalazł w Recycle Ltd.
Zbiornik, w którym przechowywany jest benzen, ma bezpośrednie połączenie z odpływem
deszczówki z dachu powiedział.
Niezbyt wymyślnie przyznała.
Trudno chyba o większą bezczelność zgodził się Charles. Na domiar złego mają tam
basenik chemikaliów, skąd bezpośrednio spływają do rzeki.
Zrobił pan zdjęcia? spytała pani Amendola.
Próbowałem, ale bez skutku. Może wasi ludzie będą mieli więcej szczęścia ode mnie. Nie
widział powodu, dla którego miałby opowiadać urzędniczce Agencji Ochrony Zrodowiska, w jaki
sposób stracił aparat fotograficzny. Zrobiłby to, gdyby miało to w czymś pomóc, podejrzewał jednak,
że tylko zniechęciłby agencję.
Podzwonię trochę powiedziała pani Amendola. Ale nie mogę niczego obiecać. Była-
bym w lepszej sytuacji, gdybym dysponowała pisemnym oświadczeniem, które mi pan przyrzekł,
i kilkoma zdjęciami, choćby najpodlejszymi.
339
Charles odpowiedział, że postara się o nie jak najszybciej, byłby jednak wdzięczny, gdyby przy-
stąpiła do działania, opierając się na informacjach, których dostarczył jej do tej pory. Odkładając
słuchawkę, nie był wcale przekonany, czy cokolwiek zostanie w tej sprawie zrobione. Wrócił do
stołu laboratoryjnego i przyglądał się przygotowaniom Ellen. Nie przeszkadzał jej, ponieważ była
od niego zręczniejsza. Zajął się wobec tego sporządzaniem rozcieńczeń antygenu nowotworowego
Michelle do wstrzyknięcia myszom. Pobierając określone ilości antygenu przechowywanego w ja-
łowej probówce, zachował wymogi sterylności. By uzyskać żądane rozcieńczenia, pododawał do
antygenu różne ilości jałowej soli fizjologicznej, po czym resztkę antygenu schował do lodówki.
Przekazał gotowe preparaty Ellen i polecił wstrzyknąć je myszom. Powiedział jej, że jedzie szu-
kać adwokata i wróci przed obiadem.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Ellen stała pięć minut nieruchomo, wpatrując się w powoli
obracającą się wskazówkę zegara. Pózniej zadzwoniła na portiernię upewnić się, że Charles rzeczy-
wiście opuścił budynek. Dopiero wtedy zadzwoniła do Morrisona. Gdy tylko podniósł słuchawkę,
powiadomiła go, że Martel nie zaprzestał własnych badań, lecz wręcz przeciwnie, i że dziwnie się
zachowuje.
Wystarczy rzekł Morrison. To kropla przepełniająca kielich. Nikt nie może nas winić,
że Charles jest skończony w Instytucie Weinburgera.
340
Znalezienie przedstawiciela prawnego okazało się trudniejsze, niż Charles się spodziewał. Bez-
podstawnie utożsamiając kwalifikacje z wystawnością, udał się do centrum Bostonu i zostawił sa-
mochód w głównym garażu instytucji federalnej. Pierwszy wywierający wrażenie biurowiec, do
którego trafił, mieścił się na State Street 1. Zdobiła go fontanna, wielkie płyty polerowanego mar-
muru i mnóstwo barwionego szkła. W spisie instytucji zajmujących budynek figurowało wiele firm
prawniczych. Charles wybrał tę na jednym z wyższych pięter: Begelmann, Canaletto and O Malley,
mając nadzieję, że jej wysoka pozycja w gmachu metaforycznie odpowiada jej umiejętnościom.
Wysokie jednak okazały się tu wyłącznie honoraria.
Firma najwyrazniej nie liczyła się z tym, że może się w niej znalezć klient z ulicy. Charles zmu-
szony był czekać na chippendalowskiej sofce, równie niewygodnej jak marmurowa ławka w parku.
Prawnik, który go w końcu przyjął, znajdował się prawdopodobnie bardzo nisko w hierarchii firmy.
Na pierwszy rzut oka Charles dałby mu najwyżej jakieś piętnaście lat.
Z początku rozmowa szła dobrze. Młody prawnik wydawał się szczerze zaskoczony, że sędzia
zdecydował się przyznać czasowo pełnię praw rodzicielskich i stanowisko opiekuna nie biologiczne-
mu, lecz prawnemu rodzicowi. Jego współczucie znacznie jednak ochłodło, kiedy się dowiedział, że
Charles chciał wstrzymać zalecane leczenie. Mimo to zgodziłby się pomóc, gdyby jego potencjalny
klient nie wdał się w gwałtowne oskarżenia wobec przetwórni Recycle Ltd i ojców miasta Shaftes-
341
bury. Gdy prawnik zaczął się głośno zastanawiać, o co w tej chwili najbardziej chodzi Charlesowi,
wywiązała się sprzeczka. W końcu zarzucił mu pieniactwo, co jeszcze bardziej rozdrażniło klienta,
i tak się rozstali.
Charles opuścił budynek, nie zaglądając do innych firm adwokackich tam się mieszczących.
Przejrzał żółte kartki w książce telefonicznej w pobliskim drugstorze, pomijając kancelarie działają-
ce w modnych dzielnicach, szukając raczej adwokatów pracujących samodzielnie. Zaznaczył kilka
nazwisk i zaczął dzwonić pod podane numery, przede wszystkim pytając, czy prawnicy są zajęci,
czy też chcą poprowadzić sprawę. Dopiero za piątym razem telefon odebrał sam adwokat, nie sekre- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
czy białaczka, to trochę za wysoka cena za dobrobyt, nie uważasz?
Nic mi o tym nie wiadomo oświadczył spokojnie burmistrz.
Myślę, że nie chcesz nic o tym wiedzieć.
Oskarżasz mnie o coś?
Masz rację, cholera. Oskarżam cię o nieodpowiedzialność. Nawet gdyby była tylko możli-
wość, że Recycle Ltd wylewa do rzeki trujące świństwa, należałoby zamknąć przetwórnię do czasu
zbadania sprawy. Ryzyko jest za wielkie, żeby się przejmować paroma podłymi posadami.
Aatwo ci mówić. Jesteś lekarzem i nie musisz się martwić o pieniądze. Te posady są ważne
dla miasta i ludzi pracujących w przetwórni. A jeśli chodzi o skargę na pracę policji dlaczego
pakujesz nos w nie swoje sprawy? To właśnie powiedzieli dziś radni. Nie potrzebujemy tu żadnych
absolwentów Harvardu pouczających nas, jak mamy żyć!
Charles usłyszał znajome szczęknięcie położonej słuchawki. I tyle wskórałem, pomyślał.
338
Wiedząc, że gniew nic tu nie pomoże, wykręcił numer Agencji Ochrony Zrodowiska i poprosił
panią Amendola z Wydziału Sankcji. Ku jego zaskoczeniu natychmiast odpowiedział mu nosowy
głos samej pani Amendola. Charles przedstawił się i opowiedział, co znalazł w Recycle Ltd.
Zbiornik, w którym przechowywany jest benzen, ma bezpośrednie połączenie z odpływem
deszczówki z dachu powiedział.
Niezbyt wymyślnie przyznała.
Trudno chyba o większą bezczelność zgodził się Charles. Na domiar złego mają tam
basenik chemikaliów, skąd bezpośrednio spływają do rzeki.
Zrobił pan zdjęcia? spytała pani Amendola.
Próbowałem, ale bez skutku. Może wasi ludzie będą mieli więcej szczęścia ode mnie. Nie
widział powodu, dla którego miałby opowiadać urzędniczce Agencji Ochrony Zrodowiska, w jaki
sposób stracił aparat fotograficzny. Zrobiłby to, gdyby miało to w czymś pomóc, podejrzewał jednak,
że tylko zniechęciłby agencję.
Podzwonię trochę powiedziała pani Amendola. Ale nie mogę niczego obiecać. Była-
bym w lepszej sytuacji, gdybym dysponowała pisemnym oświadczeniem, które mi pan przyrzekł,
i kilkoma zdjęciami, choćby najpodlejszymi.
339
Charles odpowiedział, że postara się o nie jak najszybciej, byłby jednak wdzięczny, gdyby przy-
stąpiła do działania, opierając się na informacjach, których dostarczył jej do tej pory. Odkładając
słuchawkę, nie był wcale przekonany, czy cokolwiek zostanie w tej sprawie zrobione. Wrócił do
stołu laboratoryjnego i przyglądał się przygotowaniom Ellen. Nie przeszkadzał jej, ponieważ była
od niego zręczniejsza. Zajął się wobec tego sporządzaniem rozcieńczeń antygenu nowotworowego
Michelle do wstrzyknięcia myszom. Pobierając określone ilości antygenu przechowywanego w ja-
łowej probówce, zachował wymogi sterylności. By uzyskać żądane rozcieńczenia, pododawał do
antygenu różne ilości jałowej soli fizjologicznej, po czym resztkę antygenu schował do lodówki.
Przekazał gotowe preparaty Ellen i polecił wstrzyknąć je myszom. Powiedział jej, że jedzie szu-
kać adwokata i wróci przed obiadem.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Ellen stała pięć minut nieruchomo, wpatrując się w powoli
obracającą się wskazówkę zegara. Pózniej zadzwoniła na portiernię upewnić się, że Charles rzeczy-
wiście opuścił budynek. Dopiero wtedy zadzwoniła do Morrisona. Gdy tylko podniósł słuchawkę,
powiadomiła go, że Martel nie zaprzestał własnych badań, lecz wręcz przeciwnie, i że dziwnie się
zachowuje.
Wystarczy rzekł Morrison. To kropla przepełniająca kielich. Nikt nie może nas winić,
że Charles jest skończony w Instytucie Weinburgera.
340
Znalezienie przedstawiciela prawnego okazało się trudniejsze, niż Charles się spodziewał. Bez-
podstawnie utożsamiając kwalifikacje z wystawnością, udał się do centrum Bostonu i zostawił sa-
mochód w głównym garażu instytucji federalnej. Pierwszy wywierający wrażenie biurowiec, do
którego trafił, mieścił się na State Street 1. Zdobiła go fontanna, wielkie płyty polerowanego mar-
muru i mnóstwo barwionego szkła. W spisie instytucji zajmujących budynek figurowało wiele firm
prawniczych. Charles wybrał tę na jednym z wyższych pięter: Begelmann, Canaletto and O Malley,
mając nadzieję, że jej wysoka pozycja w gmachu metaforycznie odpowiada jej umiejętnościom.
Wysokie jednak okazały się tu wyłącznie honoraria.
Firma najwyrazniej nie liczyła się z tym, że może się w niej znalezć klient z ulicy. Charles zmu-
szony był czekać na chippendalowskiej sofce, równie niewygodnej jak marmurowa ławka w parku.
Prawnik, który go w końcu przyjął, znajdował się prawdopodobnie bardzo nisko w hierarchii firmy.
Na pierwszy rzut oka Charles dałby mu najwyżej jakieś piętnaście lat.
Z początku rozmowa szła dobrze. Młody prawnik wydawał się szczerze zaskoczony, że sędzia
zdecydował się przyznać czasowo pełnię praw rodzicielskich i stanowisko opiekuna nie biologiczne-
mu, lecz prawnemu rodzicowi. Jego współczucie znacznie jednak ochłodło, kiedy się dowiedział, że
Charles chciał wstrzymać zalecane leczenie. Mimo to zgodziłby się pomóc, gdyby jego potencjalny
klient nie wdał się w gwałtowne oskarżenia wobec przetwórni Recycle Ltd i ojców miasta Shaftes-
341
bury. Gdy prawnik zaczął się głośno zastanawiać, o co w tej chwili najbardziej chodzi Charlesowi,
wywiązała się sprzeczka. W końcu zarzucił mu pieniactwo, co jeszcze bardziej rozdrażniło klienta,
i tak się rozstali.
Charles opuścił budynek, nie zaglądając do innych firm adwokackich tam się mieszczących.
Przejrzał żółte kartki w książce telefonicznej w pobliskim drugstorze, pomijając kancelarie działają-
ce w modnych dzielnicach, szukając raczej adwokatów pracujących samodzielnie. Zaznaczył kilka
nazwisk i zaczął dzwonić pod podane numery, przede wszystkim pytając, czy prawnicy są zajęci,
czy też chcą poprowadzić sprawę. Dopiero za piątym razem telefon odebrał sam adwokat, nie sekre- [ Pobierz całość w formacie PDF ]