[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co sprawiło, że teraz patrzy na otaczających go
S
R
kowbojów zupełnie innymi oczami niż wtedy, gdy
zaczynał swoją pracę?
Na samym początku potraktował pomysł przyłączenia
się do rodeo i zakosztowania cygańskiego życia jako
dobrą zabawę. Któż mógł wtedy przewidzieć, że za-
kocha się w tej ślicznej, niezależnej dziewczynie? On
sam, zresztą, był pewien, że krótki, burzliwy romans
wyleczy go z tej miłości. Jak bardzo się mylił. .. I to w
obu przypadkach.
Myślał, że jest taki sprytny, doświadczony i wszech-
wiedzący. Był w błędzie.
Nagle poczuł ostre ukłucie w nogę, gdzieś w okoli-
cach kostki. To największe i najodważniejsze z kociąt
podkradło się do siedzącego człowieka i wbiło ostre
pazurki w nogawkę jego spodni. Małe, kudłate łapki z
zaciekłością szarpały materiał, niebieskie oczka rzu-
cały gniewne błyski.
Scott uśmiechnął się i, unosząc kotka do góry, ostroż-
nie wyplątał małe pazurki z nogawki dżinsów. Potem
postawił zwierzątko z powrotem na ziemi i z rozba-
wieniem przyglądał się, jak obrażony malec co sił w
nogach umyka do dziury w ścianie.
- Wszyscy są na mnie wściekli - powiedział głośno, ze
smutkiem potrząsając głową. - A przecież chciałem
jak najlepiej. Czy to moja wina, że nie wyszło?
To mówiąc podniósł się z podłogi, sięgnął po leżącą
w kącie kurtkę i opuścił przytulny pokoik, kierując się
S
R
w stronę jasno oświetlonej przyczepy, należącej do
Marthy.
Martha otworzyła mu prawie natychmiast. Z jej po-
bladłej pod opalenizną twarzy, Scott wyczytał, że sta-
ło się coś złego. Stała w drzwiach przyczepy, ciężko
opierając się o framugę.
-Przepraszam, że przeszkadzam - zaczął niepewnie -
ale chciałbym zobaczyć się z Lyle. Czy ona...?
- Wejdz, proszę. Martha otrząsnęła się z odrętwienia.
- To ja przepraszam, że cię tak trzymam
w drzwiach. Nie chciałam być niegrzeczna. To dlate-
go że tak się tym wszystkim zdenerwowałam - tłuma-
czyła się.
Czyżby Lyle opowiedziała jej całą historię?! Nie! To
niemożliwe. Gdyby znała prawdę, nie rozmawiałaby z
nim w ten sposób i nie zapraszałaby go do środka.
Zdenerwowanie Marthy nie miało nic wspólnego z
tym, co zaszło między nim a Lyle.
A skoro dziewczyna nie powiedziała o tym nikomu,
to może jednak mu wybaczy? Może nie wszystko
jeszcze stracone?! Może wcale nie była tak wściekła,
na jaką wyglądała...
A jeśli jeszcze nie wróciła? przestraszył się nagle.
Może to dlatego Martha jest taka zdenerwowana.
Gdyby stało jej się coś złego... Strach ścisnął go za
gardło, serce waliło jak młotem, kiedy wchodził za
Martha do środka.
S
R
Odetchnął z ulgą, kiedy ujrzał Lyle. Siedziała na łóż-
ku ze skrzyżowanymi nogami. Jasny warkocz bły-
szczał złociście.
-Cześć!- powiedział cicho.
- Cześć! - odpowiedziała beznamiętnie i odwróciła
głowę w drugą stronę. - Al, opowiedz Scottowi, co się
stało.
Dopiero teraz Scott zauważył, że w przyczepie jest
jeszcze jedna osoba. Niski człowieczek o smutnej
twarzy, który podróżował z rodeo jako klown. Męż-
czyzna siedział przy stole, nerwowo szarpiąc w pal-
cach papierową serwetkę.
Witaj, Al! - pozdrowił go Scott, patrząc na ponurą
minę klowna. - Jakieś kłopoty?
Chodzi o Jo -wyjaśnił Al.-Zniknęła. Bardzo się o nią
boję,
Jo? - powtórzył Scott. Ciarki przeszły mu po plecach,
- Zniknęła? Jak tor zniknęła?
Al bezradnie rozłożył ręce.
Chyba uciekła. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiła.
Dziś po południu wydawała się taka szczęśliwa. Przy-
gotowujemy nowy numer z pudlami wyjaśnił. - No
a kiedy wróciłem z kolacji, już jej nie było. Jakby
rozpłynęła się w powietrzu.
Może wybrała się do miasteczka? - podsunął Scott.
To kawał drogi - mruknął z powątpiewaniem Al. -
Zresztą, jak by się tam dostała?
S
R
-Może zabrał ją któryś z chłopaków. Zauważyłem, że
Keith McLean miał na nią oko. Może chłopak w koń-
cu zebrał się na odwagę i zaprosił ją do kina.
Myślę, że wkrótce wszystko się wyjaśni. Nie ma co
sięmartwić - dodał z uśmiechem.
Al przecząco pokręcił głową.
-Najpierw nakarmiłaby zwierzęta. Jo nie zostawiłaby
głodnych zwierzaków - upierał się.
Scott spoważniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Co sprawiło, że teraz patrzy na otaczających go
S
R
kowbojów zupełnie innymi oczami niż wtedy, gdy
zaczynał swoją pracę?
Na samym początku potraktował pomysł przyłączenia
się do rodeo i zakosztowania cygańskiego życia jako
dobrą zabawę. Któż mógł wtedy przewidzieć, że za-
kocha się w tej ślicznej, niezależnej dziewczynie? On
sam, zresztą, był pewien, że krótki, burzliwy romans
wyleczy go z tej miłości. Jak bardzo się mylił. .. I to w
obu przypadkach.
Myślał, że jest taki sprytny, doświadczony i wszech-
wiedzący. Był w błędzie.
Nagle poczuł ostre ukłucie w nogę, gdzieś w okoli-
cach kostki. To największe i najodważniejsze z kociąt
podkradło się do siedzącego człowieka i wbiło ostre
pazurki w nogawkę jego spodni. Małe, kudłate łapki z
zaciekłością szarpały materiał, niebieskie oczka rzu-
cały gniewne błyski.
Scott uśmiechnął się i, unosząc kotka do góry, ostroż-
nie wyplątał małe pazurki z nogawki dżinsów. Potem
postawił zwierzątko z powrotem na ziemi i z rozba-
wieniem przyglądał się, jak obrażony malec co sił w
nogach umyka do dziury w ścianie.
- Wszyscy są na mnie wściekli - powiedział głośno, ze
smutkiem potrząsając głową. - A przecież chciałem
jak najlepiej. Czy to moja wina, że nie wyszło?
To mówiąc podniósł się z podłogi, sięgnął po leżącą
w kącie kurtkę i opuścił przytulny pokoik, kierując się
S
R
w stronę jasno oświetlonej przyczepy, należącej do
Marthy.
Martha otworzyła mu prawie natychmiast. Z jej po-
bladłej pod opalenizną twarzy, Scott wyczytał, że sta-
ło się coś złego. Stała w drzwiach przyczepy, ciężko
opierając się o framugę.
-Przepraszam, że przeszkadzam - zaczął niepewnie -
ale chciałbym zobaczyć się z Lyle. Czy ona...?
- Wejdz, proszę. Martha otrząsnęła się z odrętwienia.
- To ja przepraszam, że cię tak trzymam
w drzwiach. Nie chciałam być niegrzeczna. To dlate-
go że tak się tym wszystkim zdenerwowałam - tłuma-
czyła się.
Czyżby Lyle opowiedziała jej całą historię?! Nie! To
niemożliwe. Gdyby znała prawdę, nie rozmawiałaby z
nim w ten sposób i nie zapraszałaby go do środka.
Zdenerwowanie Marthy nie miało nic wspólnego z
tym, co zaszło między nim a Lyle.
A skoro dziewczyna nie powiedziała o tym nikomu,
to może jednak mu wybaczy? Może nie wszystko
jeszcze stracone?! Może wcale nie była tak wściekła,
na jaką wyglądała...
A jeśli jeszcze nie wróciła? przestraszył się nagle.
Może to dlatego Martha jest taka zdenerwowana.
Gdyby stało jej się coś złego... Strach ścisnął go za
gardło, serce waliło jak młotem, kiedy wchodził za
Martha do środka.
S
R
Odetchnął z ulgą, kiedy ujrzał Lyle. Siedziała na łóż-
ku ze skrzyżowanymi nogami. Jasny warkocz bły-
szczał złociście.
-Cześć!- powiedział cicho.
- Cześć! - odpowiedziała beznamiętnie i odwróciła
głowę w drugą stronę. - Al, opowiedz Scottowi, co się
stało.
Dopiero teraz Scott zauważył, że w przyczepie jest
jeszcze jedna osoba. Niski człowieczek o smutnej
twarzy, który podróżował z rodeo jako klown. Męż-
czyzna siedział przy stole, nerwowo szarpiąc w pal-
cach papierową serwetkę.
Witaj, Al! - pozdrowił go Scott, patrząc na ponurą
minę klowna. - Jakieś kłopoty?
Chodzi o Jo -wyjaśnił Al.-Zniknęła. Bardzo się o nią
boję,
Jo? - powtórzył Scott. Ciarki przeszły mu po plecach,
- Zniknęła? Jak tor zniknęła?
Al bezradnie rozłożył ręce.
Chyba uciekła. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiła.
Dziś po południu wydawała się taka szczęśliwa. Przy-
gotowujemy nowy numer z pudlami wyjaśnił. - No
a kiedy wróciłem z kolacji, już jej nie było. Jakby
rozpłynęła się w powietrzu.
Może wybrała się do miasteczka? - podsunął Scott.
To kawał drogi - mruknął z powątpiewaniem Al. -
Zresztą, jak by się tam dostała?
S
R
-Może zabrał ją któryś z chłopaków. Zauważyłem, że
Keith McLean miał na nią oko. Może chłopak w koń-
cu zebrał się na odwagę i zaprosił ją do kina.
Myślę, że wkrótce wszystko się wyjaśni. Nie ma co
sięmartwić - dodał z uśmiechem.
Al przecząco pokręcił głową.
-Najpierw nakarmiłaby zwierzęta. Jo nie zostawiłaby
głodnych zwierzaków - upierał się.
Scott spoważniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]