[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszy raz.
Tom wbił w niego zdumiony wzrok.
- Odzyskał pan pamięć?
- Nie. Nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło - przyznał Lytham. - Powiedziałem to
machinalnie. Sądzę, że to prawda. Moje życie wraca do mnie fragmentami, gdy się tego najmniej
spodziewam.
- Może po jakimś czasie wszystko wróci.
- Pozostaje mi tylko mieć nadzieję - oświadczył Lytham ponuro. - A teraz bądz tak dobry i
powiedz, co mnie łączy z Emmą.
Dlaczego ilekroć wymawiał jej imię, czuł się, jakby stracił coś bardzo cennego? Próbował
przypomnieć sobie istotną, wiążącą się z tym informację, ale nie mógł.
- Sam nie wiem - wyznał Tom. - Też się zastanawiałem. Pewno uznał się pan za jej opiekuna.
Dotarły do mnie plotki...
- Jakie? I kto ci je powtórzył?
- Maria. - Tom zaczerwienił się lekko. - Odwiedziłem ją kilka tygodni temu i wyznała, że był
pan u niej. Rozpytywał pan o okoliczności śmierci jej męża, ale nie powiedziała nic o tym
popołudniu, które spędziliśmy razem.
- Mogła przywrócić ci dobre imię.
- A zhańbić swoje. Zabroniłem jej komukolwiek o tym mówić.
- Postąpiłeś szlachetnie, choć niezbyt mądrze, przyjacielu.
- A pan nie zrobiłby wszystkiego, by ratować bliską sobie kobietę od niesławy?
- Czy bym zrobił? - zasępił się Lytham. - Oto pytanie,
I to ważne. Niestety, nie umiem na nie odpowiedzieć. Obawiam się, że w mojej przeszłości
mogły być różne ciemne karty.
- Niektórzy mówią, że z pana przeklęty drań, ale ja w to nie wierzę, milordzie.
- Nie wierzysz? - Lytham uśmiechnął się smutno. -Musimy się postarać odwrócić zły los, Tom.
Jakie jest twoje największe marzenie?
- Kiedyś marzyłem, żeby zostać oficerem i służyć w wojsku, ale ojciec nie chciał o tym słyszeć.
Domagał się, żebym spełnił swoją powinność wobec rodziny, jednak do tej pory zdążył nas
zrujnować. Kiedy wygrał pan w karty naszą posiadłość, ojciec był już mocno zadłużony i
sprzedał większość ziemi. Nie była warta tego, co pan przeciw niej postawił.
- Sądzisz, że umiałbyś przywrócić ją do świetności, gdybyś dostał wolną rękę i odpowiednie
fundusze?
- Jako pański zarządca? - Tom pomyślał przez chwilę i kiwnął głową. - Tak, z przyjemnością.
Jest pan gotów mi zaufać? Jak już mówiłem, uważam, że wygrał pan uczciwie.
- Nie pamiętam tamtej nocy, ale nie wyobrażam sobie, że mógłbym chcieć odebrać twojemu ojcu
posiadłość, mimo że niemądrze rzucił ją na stół. Mam wrażenie, iż uznałbym taką transakcję za
niegodną. Majątek jest twój prawem dziedziczenia i oddam ci go, jeśli udowodnisz, że umiesz
nim zarządzać. A jeśli chodzi o twoje dobre imię, to zobaczę, co się da zrobić, kiedy odzyskam
zdrowie i dowiem się więcej o własnych sprawach.
- Babcia Robins już pana wyleczyła - powiedział Tom, starając się nie okazać wzruszenia. -
Może czas przenieść się do wygodniejszego łóżka, milordzie? Ma pan tu blisko dom, to tylko
kwestia krótkiego spaceru.
- Racja, Tom, tylko zbiorę siły. W tej chwili jestem słaby jak kocię. Pojutrze zrobisz mi tę
grzeczność i zaprowadzisz mnie tam, bo sam nie trafię.
- Oczywiście - zgodził się Tom. - Muszę jeszcze dać jakiś ładny prezent Belle, bo razem ze mną
opiekowała się panem, kiedy był pan chory.
- Sprawię piękne prezenty zarówno jej, jak i babci Robins, kiedy już będę miał dostęp do swoich
funduszy -obiecał Lytham. - Mówiłeś, że jestem bogaty.
- Mam wszelkie powody, by tak sądzić, milordzie. Za informację o panu wyznaczono pięćset
gwinei nagrody. Belle mogła je zagarnąć, ale nie chciała ze względu na lojalność wobec mnie.
- Masz szczęście do przyjaciół, Tom.
- Belle to porządna i dobra kobieta, bardzo mi pomogła i nie pisnęła nikomu słowa. Błagałem ją
o dyskrecję.
- Bałeś się, że cię posądzą o udział w spisku na moje życie. - Lytham kiwnął głową. - Trzeba
będzie wymyślić coś na usprawiedliwienie takiego długiego milczenia. -Uśmiechnął się nieco
złośliwie. - Myślę, że to nie przekracza granic twojej wyobrazni, przyjacielu. I nie obawiaj się,
nie zawiśniesz na szubienicy z mojego powodu.
ROZDZIAA DZIESITY
- Jakie cacko! - krzyknęła Emma, kiedy powóz zatrzymał się przed niewielkim domem o
ścianach z wyblakłej, różowej cegły. Duże okna ozdabiały koronkowe firanki. - Rzadko widzi
się coś równie uroczego.
- Cieszę się, że mój domek ci się podoba - Lady Agata uśmiechnęła się. - Jestem w nim
zakochana. Mój ojciec odrestaurował go dla zarządcy posiadłości, ale Lytham przeniósł swojego
zarządcę do bardziej nowoczesnego budynku. Domek pochodzi z czasów królowej Anny, ale zo-
stał przystosowany do moich potrzeb.
- Z pewnością jest przytulniejszy niż Lytham Hall -przyznała Emma. Jadąc przez park, minęły
imponującą elżbietańską rezydencję. - Trzeba dużej rodziny, żeby wypełnić tak wielki pałac.
- Często powtarzam to Lythamowi.
- W tych murach musi być bardzo zimno o tej porze roku.
- Gdyby mój bratanek miał trochę oleju w głowie, zburzyłby ten pałac i wybudował coś
nowoczesnego - odparła starsza pani, podając rękę stajennemu, który pomagał jej wysiąść z
powozu. - Dziękuję, Bennett. Jest za zimno, żeby prowadzić pogwarki na dworze, Emmo. Chodz
do środka, moja droga. Muszę się napić czegoś gorącego.
W przedsionku powitała ich korpulentna gospodyni. Zapewniała, że w bawialni zaraz zostanie
podana herbata.
- Kazałam już rozpalić w kominku, bo wiedziałam, że jaśnie pani będzie zmarznięta po
przyjezdzie. Dzisiaj taki wietrzny, nieprzyjemny dzień.
Emma z podziwem ogarnęła wzrokiem ciepłe, przytulne wnętrze, do którego ją wprowadzono.
Był to bardzo kobiecy pokój, pełen drobiazgów i rzeczy osobistych, wykwintnie umeblowany i
utrzymany w łagodnych kolorach jasnego błękitu, szarości i delikatnego różu. Na stoliku przy
kominku stało otwarte pudełko do szycia, książki leżały w zasięgu ręki, a na biurku pod oknem
rozsypała się ozdobna papeteria.
- Okropny bałagan. - Lady Agata westchnęła. - Tak mi jest wygodnie, a jestem osobą, która ma
swoje nawyki, jak się wkrótce przekonasz.
- Mnie to nie przeszkadza - odparła Emma z uśmiechem. - Przypomina mi salonik mamy z
dawnych czasów.
- Miałaś od niej wiadomości?
- W domu czekał na mnie list, kiedy wróciłam z Bath. Mama i jej przyjaciele ledwo wtedy
dotarli na miejsce. Od tej pory nic nowego nie przyszło. Listy z zagranicy często dochodzą z
opóznieniem, a ja też byłam w ciągłym ruchu.
Lady Agata pokiwała głową, wyciągając ręce do ognia, żeby się ogrzać.
- Tak jest znacznie przyjemniej. Przysięgam, że nie ruszę się stąd aż do wiosny. Bo i po co? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl