[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Podoba mi się Nico. - Vanessa zmieniła temat. - Nigdy nie widziałam cię tak...
- Zabujanej?
Vanessa zachichotała. - Tak to wygląda.
Fontaine uśmiechnęła się. - Owszem. Jeśli mam być
wobec ciebie szczera, to przepadam za każdą minutą z nim spędzoną.
W dzień wielkiego wyścigu wszyscy wstali wcześnie. Powietrze było rześkie i chłodne, ale słońce
świeciło mocno.
Z pomocą trzech służących, Vanessa zaserwowała śniadanie z bufetu.
- To jest pyszne! - wykrzyknęła Fontaine. – Od wieków nie jadłam wędzonego śledzia!
Nico wziął egzemplarz „Sporting Life'u" i zaczął studiować notowania koni. Skoro „Garbo" stanowczo nie
wygra wielkiego wyścigu, to mógł równie dobrze sprawdzić inne konie, które pobiegną.
Znalazł prawdziwego outsidera. Francuskiego konia o nazwie „Kanga". Dwadzieścia pięć do jednego.
Różnica między stawkami zakładowymi była spora, więc postanowił poradzić się Hala.
Hal miał informacje o koniu. „Kanga" przybiegł jako drugi w wyścigu, który się odbył wcześniej w tym se-
zonie. Od tamtego czasu - nic. Ale konie, które wcześniej osiągnęły dobrą formę miały szansę na
zwycięstwo
1 gdyby warunki atmosferyczne były dobre...
- Chcę postawić moją forsę na niego – powiedział Nico.
- Jaką forsę? - roześmiał się Hal.
- Zatrzymałem sobie dziesięć tysięcy funtów. Postaw je na moje nazwisko u dwóch lub trzech
bukmacherów, naraz. Ale nie prędzej niż tuż przed biegiem.
- To hazard - ostrzegł Hal.
- Ba - odparł Nico. - A czym innym jest życie, jeśli nie hazardem?
Bernie był tym ostatnim, który zdał sobie sprawę z tego, co się działo. A kiedy wreszcie pojął o co
chodzi, nie posiadał się z radości.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Dino wprowadził się do nich. Susanna pocieszała go w dzień i w
nocy - czasami do bardzo późnej nocy. I Susanna nagle się stała słodka i potulna jak niewinna
panienka. Koniec z zadręczaniem go. Koniec przygotowań weselnych. I bezwzględnie koniec z seksem.
Kiedy później Bernie rozmyślał nad tym, uświadomił sobie za jakiegoż to tępego musiał uchodzić w ich
oczach. Prawie roześmiał się na głos, kiedy przypomniał sobie scenę, która rozegrała się pewnego wie-
czoru.
We trójkę zjedli kolację. Potem Bernie poszedł do swojej pracowni, żeby przegrać kilka taśm, a Susanna
i Dino pozostali w jadalni, dyskutując z przejęciem.
Godzinę później stanęli przed nim, trzymając się za ręce. Nawet mu nie przyszło do głowy zastanowić
się nad tym faktem.
- Bernie, musimy z tobą porozmawiać - powiedziała Susanna. - Zrób sobie solidnego drinka i usiądź.
Chryste! Nico! Sukinsyny zrobili coś Nico.
- Nie muszę siadać i pić drinka. O co, kurwa, chodzi?
Wtedy Susanna podeszła do niego. Położyła w serdecznym geście rękę na jego ramieniu i westchnęła
zakłopotana.
- Wiedziałam, że będziesz wytrącony z równowagi, Bernie. Ale proszę, proszę, ze względu na nas
wszystkich, spróbuj zrozumieć.
- Co zrozumieć, na litość boską? - zaryczał gniewnie.
- Dino i ja chcemy się pobrać - powiedziała po prostu Susanna.
- Co? - Nie wierzył własnym uszom. Czy też własnemu szczęściu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl