[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bunny! Jakże mnie przestraszyłaś! Co się stało?
- Nie mogę znalezć swojej aspiryny - poskarżyła się
panna Bunner.
- Wez moją, kochanie, jest na stoliku przy łóżku.
- Na mojej toaletce też stoi słoiczek - dorzuciła Filipa.
- Dziękuję, stokrotnie wam dziękuję... Nie mogę
swojej znalezć, a przecież gdzieś musi być. Kupiłam
nowy słoiczek! Gdzie ja go mogłam zapodziać?
- W łazience jest pełno aspiryny - powiedziała Julia. -
Cały dom pęka od niej w szwach.
- Denerwuje mnie, że jestem taka roztrzepana i
wszystko chowam, nie wiadomo gdzie - powiedziała
Dora i wycofała się w kierunku schodów.
- Biedna, stara Bunny - westchnęła Julia. - Może by
dać jej łyk kseresu?
- Lepiej nie - zaoponowała panna Blacklock. -1 tak
miała moc wrażeń, a to jej raczej nie służy.
Obawiam się, że jutro będzie niedysponowana. Ale z
pewnością jest naprawdę kontenta.
- Była oczarowana! - przytaknęła Filipa.
- Trzeba poczęstować Mitzi kieliszkiem kseresu -
zaproponowała Julia. - Hej, Pat! - zawołała,
posłyszawszy kroki Patryka. - Sprowadz tu Mitzi.
Mitzi została sprowadzona i Julia napełniła dla niej
kieliszek.
- Zdrowie najlepszej w świecie kucharki - wzniósł
toast Patryk.
Mitzi była zadowolona, lecz uważała za swój
obowiązek sprostować.
- Nie, nie! - powiedziała. - Ja nie jestem tak
naprawdę kucharką. W swoim kraju pracowałam
umysłowo.
- Marnowała się pani! - zawołał młody człowiek. - Co
to znaczy praca umysłowa w porównaniu z takimi
arcydziełami jak Rozkoszna Zmierć!
- Oo... Mówiłam, że ja nie lubię...
- Nie chodzi o to, co pani lubi - przerwał. - To moja
nazwa dla tych delicji. Pijmy więc zdrowie
Rozkosznej Zmierci i niech szlag trafi skutki
obżarstwa.
3
- Filipo! Chciałabym pomówić z tobą, moje dziecko -
powiedziała panna Blacklock.
- Tak? Bardzo proszę! - Filipa spojrzała na nią ze
zdziwieniem.
- Ty chyba się czymś martwisz? Może masz jakiś
kłopot?
- Jaki kłopot?
- Zauważyłam, że ostatnio bywasz przygnębiona.
Stało się coś złego?
- Nie. SkÄ…d znowu, proszÄ™ pani.
- Cóż... Zastanawiam się, że może ty i Patryk...
- Patryk? - Filipa była naprawdę zdziwiona.
- A więc nie on... Bardzo przepraszam, że się
wtrÄ…cam, ale wiele przebywacie razem, a Patryk,
chociaż to mój daleki kuzyn, nie jest, moim zdaniem,
odpowiednim kandydatem na męża. Może w
pózniejszym wieku, ale nie teraz.
Twarz pani Haymes zlodowaciała.
- Ja nie wyjdę za mąż powtórnie.
- Wyjdziesz, moje dziecko, w swoim czasie wyjdziesz.
Jesteś młoda. Ale nie o tym chciałam z tobą
porozmawiać. Nie masz innych kłopotów? Na
przykład finansowych?
- Nie. JakoÅ› sobie radzÄ™.
- Wiem, że niepokoją cię czasami przyszłe koszty
edukacji twojego synka. Dlatego właśnie muszę ci coś
powiedzieć. Dziś z rana wybrałam się do Milchesteru
i u mojego notariusza, pana Beddingfelda,
sporządziłam testament. Widzisz, chciałam to zrobić
na... na wszelki wypadek, bo ostatnio dzieją się różne
dziwne rzeczy. Oprócz legatu dla Bunny wszystko
zapisałam, Filipo, tobie.
Filipa wzdrygnęła się nerwowo. Jej szeroko otwarte
oczy miały wyraz zaniepokojenia, nawet
przestrachu.
- Nie chcÄ™... NaprawdÄ™ nie chcÄ™ tego... No i dlaczego?
Dlaczego właśnie mnie?
- Może dlatego - odparła panna Blacklock jakimś
szczególnym tonem - że nie mam innego
spadkobiercy.
- Są przecież Patryk i Julia.
- Oo... Bardzo dalecy krewni. Nic im siÄ™ ode mnie nie
należy.
- Mnie również! - podchwyciła Filipa. - Dlaczego?
Nie wiem, czym się pani kierowała... Ja nie
potrzebuję pieniędzy!
Jej wzrok wyrażał raczej niechęć niż wdzięczność, a
sposób bycia zdradzał przestrach.
- Wiem, co robię, Filipo. Polubiłam cię bardzo i... I
masz synka. Gdybym umarła teraz, dostaniesz
niewiele. Ale za parę tygodni sytuacja może ulec
całkowitej zmianie.
Bystro spojrzała w twarz młodej kobiety, która
zawołała:
- Ale pani nie umrze!
- Jeżeli dzięki właściwym środkom ostrożności
uniknę śmierci.
- Dzięki właściwym środkom ostrożności?
- Tak... Zastanów się nad tą sprawą... No i nie martw
siÄ™, drogie dziecko.
Szybko opuściła salon i Filipa usłyszała, że panna
Blacklock rozmawia z JuliÄ… w holu.
Po chwili Julia weszła do pokoju. W jej oczach lśniły
lodowato zimne błyski.
- I co? Zwietnie rozegrałaś partię, prawda, Filipo?
Widzę, że jesteś z tych spokojnych... bardzo
spokojnych cwaniaków.
- Słyszałaś...
- Oczywiście. Jej na tym zależało, abym słyszała.
Jestem pewna.
- Jak to?
- Nasza Letty ma głowę na karku... Mniejsza z nią!
Zwietnie urządziłaś się, Filipo. Mocno teraz siedzisz
w siodle!
- Julio, przecież ja nie chcę... Nigdy nie myślałam...
- Czyżby? Powiem ci, że myślałaś. Dobrze to
rozegrałaś. Miałaś kłopoty finansowe, co? Ale,
zapamiętaj sobie, jeżeli teraz ktoś zakatrupi ciocię
Letty, ty będziesz pierwszą podejrzaną.
- Ja? Przecież idiotyzmem byłoby zabójstwo teraz,
bo jeśli poczekam...
- Aha! Więc wiesz także o starej, schorowanej pani...
jakże jej tam, która dogorywa w Szkocji? Ciekawa
historia! I jeszcze jedno muszę ci powiedzieć, Filipo.
Większa z ciebie cwaniara, niżby się wydawało.
- Nie chcę pozbawiać czegokolwiek ciebie ani
Patryka.
- Nie chcesz, moja miła? Wybacz, ale wcale ci nie
wierzÄ™.
ROZDZIAA SZESNASTY
POWRÓT INSPEKTORA CRADDOCKA
Inspektor Craddock miał niedobrą noc w wagonie
podczas drogi powrotnej. Trapiły go koszmarne sny.
Wciąż uganiał się szarymi korytarzami jakiegoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Bunny! Jakże mnie przestraszyłaś! Co się stało?
- Nie mogę znalezć swojej aspiryny - poskarżyła się
panna Bunner.
- Wez moją, kochanie, jest na stoliku przy łóżku.
- Na mojej toaletce też stoi słoiczek - dorzuciła Filipa.
- Dziękuję, stokrotnie wam dziękuję... Nie mogę
swojej znalezć, a przecież gdzieś musi być. Kupiłam
nowy słoiczek! Gdzie ja go mogłam zapodziać?
- W łazience jest pełno aspiryny - powiedziała Julia. -
Cały dom pęka od niej w szwach.
- Denerwuje mnie, że jestem taka roztrzepana i
wszystko chowam, nie wiadomo gdzie - powiedziała
Dora i wycofała się w kierunku schodów.
- Biedna, stara Bunny - westchnęła Julia. - Może by
dać jej łyk kseresu?
- Lepiej nie - zaoponowała panna Blacklock. -1 tak
miała moc wrażeń, a to jej raczej nie służy.
Obawiam się, że jutro będzie niedysponowana. Ale z
pewnością jest naprawdę kontenta.
- Była oczarowana! - przytaknęła Filipa.
- Trzeba poczęstować Mitzi kieliszkiem kseresu -
zaproponowała Julia. - Hej, Pat! - zawołała,
posłyszawszy kroki Patryka. - Sprowadz tu Mitzi.
Mitzi została sprowadzona i Julia napełniła dla niej
kieliszek.
- Zdrowie najlepszej w świecie kucharki - wzniósł
toast Patryk.
Mitzi była zadowolona, lecz uważała za swój
obowiązek sprostować.
- Nie, nie! - powiedziała. - Ja nie jestem tak
naprawdę kucharką. W swoim kraju pracowałam
umysłowo.
- Marnowała się pani! - zawołał młody człowiek. - Co
to znaczy praca umysłowa w porównaniu z takimi
arcydziełami jak Rozkoszna Zmierć!
- Oo... Mówiłam, że ja nie lubię...
- Nie chodzi o to, co pani lubi - przerwał. - To moja
nazwa dla tych delicji. Pijmy więc zdrowie
Rozkosznej Zmierci i niech szlag trafi skutki
obżarstwa.
3
- Filipo! Chciałabym pomówić z tobą, moje dziecko -
powiedziała panna Blacklock.
- Tak? Bardzo proszę! - Filipa spojrzała na nią ze
zdziwieniem.
- Ty chyba się czymś martwisz? Może masz jakiś
kłopot?
- Jaki kłopot?
- Zauważyłam, że ostatnio bywasz przygnębiona.
Stało się coś złego?
- Nie. SkÄ…d znowu, proszÄ™ pani.
- Cóż... Zastanawiam się, że może ty i Patryk...
- Patryk? - Filipa była naprawdę zdziwiona.
- A więc nie on... Bardzo przepraszam, że się
wtrÄ…cam, ale wiele przebywacie razem, a Patryk,
chociaż to mój daleki kuzyn, nie jest, moim zdaniem,
odpowiednim kandydatem na męża. Może w
pózniejszym wieku, ale nie teraz.
Twarz pani Haymes zlodowaciała.
- Ja nie wyjdę za mąż powtórnie.
- Wyjdziesz, moje dziecko, w swoim czasie wyjdziesz.
Jesteś młoda. Ale nie o tym chciałam z tobą
porozmawiać. Nie masz innych kłopotów? Na
przykład finansowych?
- Nie. JakoÅ› sobie radzÄ™.
- Wiem, że niepokoją cię czasami przyszłe koszty
edukacji twojego synka. Dlatego właśnie muszę ci coś
powiedzieć. Dziś z rana wybrałam się do Milchesteru
i u mojego notariusza, pana Beddingfelda,
sporządziłam testament. Widzisz, chciałam to zrobić
na... na wszelki wypadek, bo ostatnio dzieją się różne
dziwne rzeczy. Oprócz legatu dla Bunny wszystko
zapisałam, Filipo, tobie.
Filipa wzdrygnęła się nerwowo. Jej szeroko otwarte
oczy miały wyraz zaniepokojenia, nawet
przestrachu.
- Nie chcÄ™... NaprawdÄ™ nie chcÄ™ tego... No i dlaczego?
Dlaczego właśnie mnie?
- Może dlatego - odparła panna Blacklock jakimś
szczególnym tonem - że nie mam innego
spadkobiercy.
- Są przecież Patryk i Julia.
- Oo... Bardzo dalecy krewni. Nic im siÄ™ ode mnie nie
należy.
- Mnie również! - podchwyciła Filipa. - Dlaczego?
Nie wiem, czym się pani kierowała... Ja nie
potrzebuję pieniędzy!
Jej wzrok wyrażał raczej niechęć niż wdzięczność, a
sposób bycia zdradzał przestrach.
- Wiem, co robię, Filipo. Polubiłam cię bardzo i... I
masz synka. Gdybym umarła teraz, dostaniesz
niewiele. Ale za parę tygodni sytuacja może ulec
całkowitej zmianie.
Bystro spojrzała w twarz młodej kobiety, która
zawołała:
- Ale pani nie umrze!
- Jeżeli dzięki właściwym środkom ostrożności
uniknę śmierci.
- Dzięki właściwym środkom ostrożności?
- Tak... Zastanów się nad tą sprawą... No i nie martw
siÄ™, drogie dziecko.
Szybko opuściła salon i Filipa usłyszała, że panna
Blacklock rozmawia z JuliÄ… w holu.
Po chwili Julia weszła do pokoju. W jej oczach lśniły
lodowato zimne błyski.
- I co? Zwietnie rozegrałaś partię, prawda, Filipo?
Widzę, że jesteś z tych spokojnych... bardzo
spokojnych cwaniaków.
- Słyszałaś...
- Oczywiście. Jej na tym zależało, abym słyszała.
Jestem pewna.
- Jak to?
- Nasza Letty ma głowę na karku... Mniejsza z nią!
Zwietnie urządziłaś się, Filipo. Mocno teraz siedzisz
w siodle!
- Julio, przecież ja nie chcę... Nigdy nie myślałam...
- Czyżby? Powiem ci, że myślałaś. Dobrze to
rozegrałaś. Miałaś kłopoty finansowe, co? Ale,
zapamiętaj sobie, jeżeli teraz ktoś zakatrupi ciocię
Letty, ty będziesz pierwszą podejrzaną.
- Ja? Przecież idiotyzmem byłoby zabójstwo teraz,
bo jeśli poczekam...
- Aha! Więc wiesz także o starej, schorowanej pani...
jakże jej tam, która dogorywa w Szkocji? Ciekawa
historia! I jeszcze jedno muszę ci powiedzieć, Filipo.
Większa z ciebie cwaniara, niżby się wydawało.
- Nie chcę pozbawiać czegokolwiek ciebie ani
Patryka.
- Nie chcesz, moja miła? Wybacz, ale wcale ci nie
wierzÄ™.
ROZDZIAA SZESNASTY
POWRÓT INSPEKTORA CRADDOCKA
Inspektor Craddock miał niedobrą noc w wagonie
podczas drogi powrotnej. Trapiły go koszmarne sny.
Wciąż uganiał się szarymi korytarzami jakiegoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]