[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy... Czy ona \yje?
Jasne.
Co się z tobą dzieje, skarbie? Jack poło\ył dłoń na jej ramieniu.
Przepraszam. Mickey z trudem wydobyła głos ze ściśniętego gardła. Nie
mogę ci teraz niczego wytłumaczyć. Potem do ciebie zadzwonię.
Chciała uciec, ale i to jej się nie udało. Szła wolno pod górę, czując na sobie
spojrzenie Jacka. Kiedy skryła się za drzewami, przystanęła na chwilę i oparła się o
pień starego dębu.
Co się ze mną dzieje? pomyślała. Przecie\ co tydzień kupuję w sklepie rybę,
którą ktoś złowił i zabił. Ktoś, ale nie ja. śycie jest zbyt cenne, \eby je świadomie
niszczyć. To idiotyczne porównanie: moja córeczka i ta ryba. Głupie, głupie,
głupie. Jak to wszystko wytłumaczyć Jackowi?
Rozdział 9
Mickey wyszła spod prysznica. Wytarła się ręcznikiem. Spojrzała w du\e lustro
i a\ syknęła. Na piersiach i na brzuchu miała przecie\ rozstępy. Maleńkie srebrne
błyskawice, jedyna pamiątka, jaka jej została po Banie. Jak mogłam o tym
zapomnieć? pomyślała.
Westchnęła zrezygnowana i owinęła się szlafrokiem. Postanowiła, \e zaraz, jak
tylko się ubierze, pójdzie do Jacka i wszystko mu wytłumaczy. W tej samej chwili
na werandzie jej domku rozległ się odgłos kroków. Zapukano do drzwi.
Jack nerwowo przestępował z nogi na nogę. Miał ze sobą przybory wędkarskie
Mickey usprawiedliwienie nieoczekiwanej wizyty. Musiał ją zobaczyć. Pragnął
zrozumieć, dlaczego tak dziwnie się zachowała. Nie mógł czekać ani chwili dłu\ej.
Przyniosłem twoje rzeczy oznajmił, kiedy otworzyła mu drzwi. Była
przygnębiona i po brzegi wypełniona swym tajemniczym bólem. Jak na początku
ich znajomości.
Nie chcę tego. Mo\esz je sobie zatrzymać.
Dobrze. Poło\ył rzeczy na deskach werandy, ale się nie ruszył. Za to
Pchełka czuł się u Mickey jak u siebie w domu.
Musimy porozmawiać powiedziała.
Jestem do twojej dyspozycji.
Mickey wpuściła go do domu. Usiedli na wielkim siedzisku koło okna.
Wiem, czego się po mnie spodziewasz zaczęła, nie patrząc na niego. Nie
mogę ci tego dać.
Ciekawe, czego, twoim zdaniem, ja się po tobie spodziewam.
Jakiegoś stałego związku. To nie jest uczciwe. Powinnam cię kochać, ale nie
wiem, czy kiedykolwiek jeszcze pokocham coś lub kogoś.
Nie pozostawało mu nic innego jak wstać i wyjść, ale Mickey była tak
roztrzęsiona, \e nie mógł jej w tej chwili zostawić. Nie mógł i nie chciał. Wziął ją
za ręce, którymi kurczowo przyciskała brzuch, i przytrzymał je w swoich dłoniach.
Mam ci tyle do powiedzenia wyszeptała. Nie wiem, od czego zacząć.
Zapadła cisza. Jack odczekał chwilę, zanim zaczął mówić.
Ja tak\e muszę ci coś wyznać, choćby nie wiem ile miało mnie to kosztować
zaczął. W sprawach z kobietami jestem właściwie nowicjuszem. Straciłem
dziewictwo z moją kole\anką z pracy, kiedy miałem dwadzieścia dwa lata.
Naprawdę? Mickey spojrzała na niego po raz pierwszy, odkąd otworzyła
mu drzwi.
Byłem zapracowany i musiałem myśleć o Danie. Harowałem jak wół i
jednocześnie studiowałem. Nie miałem czasu na dziewczyny. Przespałem się z
tamtą kobietą dwa razy, ale wystarczyło, \eby mi zaostrzyć apetyt. Minęło pięć lat,
zanim znów się z kimś związałem. Ona pracowała w biurze prokuratora
okręgowego. Spotykaliśmy się tylko dla uczczenia wygranej albo \ałoby z powodu
pora\ki. Wydawało mi się, \e jej taka znajomość odpowiada. Nigdy nawet słowem
nie wspomniała, \e chciałaby czegoś więcej. Do dnia, w którym zadzwoniłem do
niej, \eby powiedzieć, \e się \enię.
Mickey słuchała uwa\nie, choć niewiele z tego rozumiała.
Wściekła się ciągnął. Przez wszystkie te lata sądziła, \e nasz związek
przerodzi się w coś bardziej trwałego. Poczułem się jak łajdak. Nie mogłem sobie
darować, \e tak niecnie ją wykorzystałem. Wiele czasu upłynęło, zanim zdołałem
sobie wybaczyć. I dlatego potem ju\ z nikim się nie wiązałem. Nie chciałem
nikogo wykorzystywać i nie pragnąłem te\, \eby mnie wykorzystywano.
Spotykałeś się z tamtą kobietą, dopóki nie o\eniłeś się ze Stacy? zapytała
niepewnie Mickey.
Tak.
Nie mogę w to uwierzyć. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Ka\dy, ale
nie ty. Przecie\ nie mogłam się a\ tak pomylić. Stacy... Dani...
Jest córką mojego brata, Dana. Stacy była moją \oną tylko formalnie.
Mickey patrzyła na niego oniemiała.
W dzisiejszych czasach ju\ się takich rzeczy nie robi powiedziała, kiedy
wreszcie odzyskała głos.
Jesteśmy \ywym dowodem na to, \e jednak się robi. . Ale dlaczego? Po co?
Dan i Stacy jechali właśnie do sędziego pokoju, \eby się pobrać, kiedy
samochód wpadł w poślizg mówił Jack, patrząc na zieleniejący za oknem las.
Dan zginął na miejscu, a Stacy była cię\ko ranna. Dan mi o niej opowiadał, ale
nigdy mi jej nie pokazał. No i nie wiedziałem, \e jest w cią\y.
Dlaczego zgodziła się zostać twoją \oną?
Była sierotą...
Wiem. Opowiadała mi o tym.
Bała się, \e zostanie sama, choć ten jej strach objawiał się wrogością i
agresją. Przez całe \ycie musiała walczyć o przetrwanie i ze mną tak\e walczyła.
Bardziej zaciekle ni\ z kimkolwiek innym. Obiecałem, \e będę utrzymywał i ją, i
dziecko, ale ona przecie\ nie miała \adnego powodu, \eby mi uwierzyć. Wobec
tego dałem jej swoje nazwisko i pewność, jakiej potrzebowała. W ten sposób
zapewniłem sobie tak\e prawo do opieki nad Dani. Obiecałem jej jednak, \e dam
jej rozwód, kiedy tylko zechce. Spisaliśmy intercyzę. I jej, i dziecku zapewniłem
do\ywotnie zabezpieczenie materialne.
A co by się stało, gdybyś ty się w kimś zakochał?
Ja byłem zakochany w pracy. Nie istniało dla mnie nic innego. A kiedy
urodziła się Dani, ona stała się celem mojego \ycia. Była dla mnie wszystkim:
moją przyszłością i przeszłością. Była ostatnia z mojej rodziny i pierwsza w moim
\yciu. Myślę, \e to mo\e zrozumieć tylko ktoś, kto sam ma dzieci. Rzuca się
wszystko i na głowie się staje, \eby tylko dziecko było zdrowe i szczęśliwe.
Mickey ukryła twarz w dłoniach. Po chwili wstała. Wzięła z półki kasetę i
wło\yła ją do magnetowidu. Wróciła do Jacka i pilotem włączyła telewizor. Na
ekranie pojawiła się Mickey w niebieskim szlafroczku, siedząca na szpitalnym
łó\ku. Pielęgniarka podała jej ró\owe zawiniątko.
Znam taką miłość, Jack powiedziała Mickey. To jest Banie, moja
córeczka. Oddałabym wszystko, \eby ona była zdrowa i szczęśliwa.
Jack oderwał oczy od ekranu i spojrzał na Mickey. Uśmiechała się czule,
zapatrzona w buzię swojego dziecka.
Gdzie ona teraz jest? zapytał.
Mickey zamrugała powiekami, jakby dopiero co ją obudzono. Powoli odwróciła
głowę.
Umarła powiedziała cicho.
Bo\e mój! wyszeptał Jack. O Bo\e, Mickey. Tak mi przykro.
Mnie te\. Była dla mnie całym światem. Mickey uśmiechała się do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Czy... Czy ona \yje?
Jasne.
Co się z tobą dzieje, skarbie? Jack poło\ył dłoń na jej ramieniu.
Przepraszam. Mickey z trudem wydobyła głos ze ściśniętego gardła. Nie
mogę ci teraz niczego wytłumaczyć. Potem do ciebie zadzwonię.
Chciała uciec, ale i to jej się nie udało. Szła wolno pod górę, czując na sobie
spojrzenie Jacka. Kiedy skryła się za drzewami, przystanęła na chwilę i oparła się o
pień starego dębu.
Co się ze mną dzieje? pomyślała. Przecie\ co tydzień kupuję w sklepie rybę,
którą ktoś złowił i zabił. Ktoś, ale nie ja. śycie jest zbyt cenne, \eby je świadomie
niszczyć. To idiotyczne porównanie: moja córeczka i ta ryba. Głupie, głupie,
głupie. Jak to wszystko wytłumaczyć Jackowi?
Rozdział 9
Mickey wyszła spod prysznica. Wytarła się ręcznikiem. Spojrzała w du\e lustro
i a\ syknęła. Na piersiach i na brzuchu miała przecie\ rozstępy. Maleńkie srebrne
błyskawice, jedyna pamiątka, jaka jej została po Banie. Jak mogłam o tym
zapomnieć? pomyślała.
Westchnęła zrezygnowana i owinęła się szlafrokiem. Postanowiła, \e zaraz, jak
tylko się ubierze, pójdzie do Jacka i wszystko mu wytłumaczy. W tej samej chwili
na werandzie jej domku rozległ się odgłos kroków. Zapukano do drzwi.
Jack nerwowo przestępował z nogi na nogę. Miał ze sobą przybory wędkarskie
Mickey usprawiedliwienie nieoczekiwanej wizyty. Musiał ją zobaczyć. Pragnął
zrozumieć, dlaczego tak dziwnie się zachowała. Nie mógł czekać ani chwili dłu\ej.
Przyniosłem twoje rzeczy oznajmił, kiedy otworzyła mu drzwi. Była
przygnębiona i po brzegi wypełniona swym tajemniczym bólem. Jak na początku
ich znajomości.
Nie chcę tego. Mo\esz je sobie zatrzymać.
Dobrze. Poło\ył rzeczy na deskach werandy, ale się nie ruszył. Za to
Pchełka czuł się u Mickey jak u siebie w domu.
Musimy porozmawiać powiedziała.
Jestem do twojej dyspozycji.
Mickey wpuściła go do domu. Usiedli na wielkim siedzisku koło okna.
Wiem, czego się po mnie spodziewasz zaczęła, nie patrząc na niego. Nie
mogę ci tego dać.
Ciekawe, czego, twoim zdaniem, ja się po tobie spodziewam.
Jakiegoś stałego związku. To nie jest uczciwe. Powinnam cię kochać, ale nie
wiem, czy kiedykolwiek jeszcze pokocham coś lub kogoś.
Nie pozostawało mu nic innego jak wstać i wyjść, ale Mickey była tak
roztrzęsiona, \e nie mógł jej w tej chwili zostawić. Nie mógł i nie chciał. Wziął ją
za ręce, którymi kurczowo przyciskała brzuch, i przytrzymał je w swoich dłoniach.
Mam ci tyle do powiedzenia wyszeptała. Nie wiem, od czego zacząć.
Zapadła cisza. Jack odczekał chwilę, zanim zaczął mówić.
Ja tak\e muszę ci coś wyznać, choćby nie wiem ile miało mnie to kosztować
zaczął. W sprawach z kobietami jestem właściwie nowicjuszem. Straciłem
dziewictwo z moją kole\anką z pracy, kiedy miałem dwadzieścia dwa lata.
Naprawdę? Mickey spojrzała na niego po raz pierwszy, odkąd otworzyła
mu drzwi.
Byłem zapracowany i musiałem myśleć o Danie. Harowałem jak wół i
jednocześnie studiowałem. Nie miałem czasu na dziewczyny. Przespałem się z
tamtą kobietą dwa razy, ale wystarczyło, \eby mi zaostrzyć apetyt. Minęło pięć lat,
zanim znów się z kimś związałem. Ona pracowała w biurze prokuratora
okręgowego. Spotykaliśmy się tylko dla uczczenia wygranej albo \ałoby z powodu
pora\ki. Wydawało mi się, \e jej taka znajomość odpowiada. Nigdy nawet słowem
nie wspomniała, \e chciałaby czegoś więcej. Do dnia, w którym zadzwoniłem do
niej, \eby powiedzieć, \e się \enię.
Mickey słuchała uwa\nie, choć niewiele z tego rozumiała.
Wściekła się ciągnął. Przez wszystkie te lata sądziła, \e nasz związek
przerodzi się w coś bardziej trwałego. Poczułem się jak łajdak. Nie mogłem sobie
darować, \e tak niecnie ją wykorzystałem. Wiele czasu upłynęło, zanim zdołałem
sobie wybaczyć. I dlatego potem ju\ z nikim się nie wiązałem. Nie chciałem
nikogo wykorzystywać i nie pragnąłem te\, \eby mnie wykorzystywano.
Spotykałeś się z tamtą kobietą, dopóki nie o\eniłeś się ze Stacy? zapytała
niepewnie Mickey.
Tak.
Nie mogę w to uwierzyć. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Ka\dy, ale
nie ty. Przecie\ nie mogłam się a\ tak pomylić. Stacy... Dani...
Jest córką mojego brata, Dana. Stacy była moją \oną tylko formalnie.
Mickey patrzyła na niego oniemiała.
W dzisiejszych czasach ju\ się takich rzeczy nie robi powiedziała, kiedy
wreszcie odzyskała głos.
Jesteśmy \ywym dowodem na to, \e jednak się robi. . Ale dlaczego? Po co?
Dan i Stacy jechali właśnie do sędziego pokoju, \eby się pobrać, kiedy
samochód wpadł w poślizg mówił Jack, patrząc na zieleniejący za oknem las.
Dan zginął na miejscu, a Stacy była cię\ko ranna. Dan mi o niej opowiadał, ale
nigdy mi jej nie pokazał. No i nie wiedziałem, \e jest w cią\y.
Dlaczego zgodziła się zostać twoją \oną?
Była sierotą...
Wiem. Opowiadała mi o tym.
Bała się, \e zostanie sama, choć ten jej strach objawiał się wrogością i
agresją. Przez całe \ycie musiała walczyć o przetrwanie i ze mną tak\e walczyła.
Bardziej zaciekle ni\ z kimkolwiek innym. Obiecałem, \e będę utrzymywał i ją, i
dziecko, ale ona przecie\ nie miała \adnego powodu, \eby mi uwierzyć. Wobec
tego dałem jej swoje nazwisko i pewność, jakiej potrzebowała. W ten sposób
zapewniłem sobie tak\e prawo do opieki nad Dani. Obiecałem jej jednak, \e dam
jej rozwód, kiedy tylko zechce. Spisaliśmy intercyzę. I jej, i dziecku zapewniłem
do\ywotnie zabezpieczenie materialne.
A co by się stało, gdybyś ty się w kimś zakochał?
Ja byłem zakochany w pracy. Nie istniało dla mnie nic innego. A kiedy
urodziła się Dani, ona stała się celem mojego \ycia. Była dla mnie wszystkim:
moją przyszłością i przeszłością. Była ostatnia z mojej rodziny i pierwsza w moim
\yciu. Myślę, \e to mo\e zrozumieć tylko ktoś, kto sam ma dzieci. Rzuca się
wszystko i na głowie się staje, \eby tylko dziecko było zdrowe i szczęśliwe.
Mickey ukryła twarz w dłoniach. Po chwili wstała. Wzięła z półki kasetę i
wło\yła ją do magnetowidu. Wróciła do Jacka i pilotem włączyła telewizor. Na
ekranie pojawiła się Mickey w niebieskim szlafroczku, siedząca na szpitalnym
łó\ku. Pielęgniarka podała jej ró\owe zawiniątko.
Znam taką miłość, Jack powiedziała Mickey. To jest Banie, moja
córeczka. Oddałabym wszystko, \eby ona była zdrowa i szczęśliwa.
Jack oderwał oczy od ekranu i spojrzał na Mickey. Uśmiechała się czule,
zapatrzona w buzię swojego dziecka.
Gdzie ona teraz jest? zapytał.
Mickey zamrugała powiekami, jakby dopiero co ją obudzono. Powoli odwróciła
głowę.
Umarła powiedziała cicho.
Bo\e mój! wyszeptał Jack. O Bo\e, Mickey. Tak mi przykro.
Mnie te\. Była dla mnie całym światem. Mickey uśmiechała się do niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]