[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w niego z zachwytem.
- Jesteś piękny - powiedziała cicho.
- Nie, to ty jesteś piękna. - Usiadł na materacu i przyciągnął ją do siebie. - Taka ciepła, taka gładka.
Amy& !
Pogłaskał jej biodro, oczarowany gładkością skóry. Kolanem rozchylił jej uda, torując sobie drogę
do najskrytszego zakamarka jej ciała. Poczuł gorąco i wilgoć i pomyślał, że oszaleje.
- Skarbie, ja wiem, że powinienem być cierpliwy, ale dłużej nie wytrzymam! -jęknął, wtulając twarz
w jej piersi i pieszcząc jej skórę.
- Nigdy się tak nie czułam - wyszeptała, obejmując go za szyję. - Nie każ mi czekać. Tak bardzo cię
pragnę!
Jase przewrócił ją na plecy i opadł na miękkie, zapraszające ciało. Amy niecierpliwie oplotła go
ramionami, rozchyliła nogi i uniosła biodra. Opadł na nią z gorączkowym pośpiechem. Jęknęła, a on
przycisnął wargi do jej ust, wchodząc w nią głęboko. Chciał ją zdobyć, ale ze zdobywcy nagle
przedzierzgnął się w zdobycz. Z każdym westchnieniem, z każdym pocałunkiem pragnął jej coraz
bardziej i nagle przyłapał się na irracjonalnej myśli, iż chciałby przykuć ją do siebie już na zawsze,
choć wiedział, że to niemożliwe.
Mimo to nie przestał tego pragnąć. Nie miał nadziei, lecz wiedział, że spróbuje ją zdobyć. Amy
pojękiwała cicho. Kochali się coraz namiętniej i coraz bardziej zapamiętywali się w rozkoszy. Byli
jak w gorączce.
- Amy! Amy! - powtarzał Jase, gdy nagle przebiegł ją dreszcz rozkoszy.
Czuł, jak jej ciało pulsuje, jaka jest rozpalona, a gdy wykrzyczała jego imię, ogarnęła go wielka
samcza satysfakcja, jakiej nigdy dotąd nie doświadczył. Wbił się w nią jeszcze jeden raz i świat
rozprysł się w miliony małych połyskliwych okruchów. Trzymał ją mocno i razem z nią przeżywał
moment spełnienia. Upłynęło dużo czasu, zanim zdołał bodaj unieść głowę. Amy leżała pod nim,
milcząca, z zamkniętymi oczami i cieniem uśmiechu na twarzy. On też musiał się uśmiechnąć. Z żalem
zsunął się z niej i przygarnął ją do siebie.
Jest wyczerpana? I bardzo dobrze. On też. Od lat nie czuł się taki pogodzony ze światem i z sobą
samym. Zanim usnął, pomyślał jeszcze, że rano trochę się z nią podroczy, że tak szybko zasnęła.
A potem znowu będą się kochać. Tym razem powoli i zmysłowo.
Jednak to Amy obudziła się pierwsza. Zwiatło tropikalnego świtu wsączało się do pokoju, a ona
wciąż leżała nieruchomo, czując na sobie ciężar męskiego ramienia - Jase przez sen zaborczym
gestem ją obejmował. Leżała na boku, szczelnie w niego wtulona, on za nią, przyciskając nogą jej
kostkę, jak gdyby bał się, że mu ucieknie.
Westchnęła, przypominając sobie wczorajszą noc. A potem nagle wróciła na ziemię.
- O mój Boże! - szepnęła przerażona.
Co ona najlepszego zrobiła? Chyba zwariowała! Tak, musiała zwariować, albo był to wpływ upalnej
wyspiarskiej nocy, skoro wylądowała w łóżku z dopiero co poznanym mężczyzną, którego po
wyjezdzie z Saint Clair nigdy więcej nie zobaczy. I który nawet nie zdaje sobie sprawy, ile dla niego
zaryzykowała. Mężczyzni, goniąc za przyjemnościami, rzadko myślą o konsekwencjach swoich
czynów. Wolą myśleć, że antykoncepcja jest problemem kobiety. A ona nawet o niej nie pomyślała.
Dobry Boże, co ją opętało? Zawsze była taka przezorna, taka rozsądna i ostrożna. Wprawdzie nie
była w tych sprawach zbyt doświadczona - właściwie całe jej doświadczenie sprowadzało się do
kilku razów świeżo po college u - ale zawsze miała dość rozsądku, by się zabezpieczyć. A potem
miała przerwę i o antykoncepcję najzwyczajniej martwić się nie musiała.
Zwariowała w kwiecie wieku, mając dwadzieścia osiem lat! I to idąc do łóżka z facetem, o którym
wiedziała tyle co nic. Zapomniała o zdrowym rozsądku.
- O mój Boże! - jęknęła przerażona, łapiąc się za brzuch. A jeśli zajdzie w ciążę? Co wtedy?
Ostrożnie wyplątała się z objęć Jase a, usiadła na brzegu łóżka i zaczęła nerwowo szukać nocnej
koszuli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
w niego z zachwytem.
- Jesteś piękny - powiedziała cicho.
- Nie, to ty jesteś piękna. - Usiadł na materacu i przyciągnął ją do siebie. - Taka ciepła, taka gładka.
Amy& !
Pogłaskał jej biodro, oczarowany gładkością skóry. Kolanem rozchylił jej uda, torując sobie drogę
do najskrytszego zakamarka jej ciała. Poczuł gorąco i wilgoć i pomyślał, że oszaleje.
- Skarbie, ja wiem, że powinienem być cierpliwy, ale dłużej nie wytrzymam! -jęknął, wtulając twarz
w jej piersi i pieszcząc jej skórę.
- Nigdy się tak nie czułam - wyszeptała, obejmując go za szyję. - Nie każ mi czekać. Tak bardzo cię
pragnę!
Jase przewrócił ją na plecy i opadł na miękkie, zapraszające ciało. Amy niecierpliwie oplotła go
ramionami, rozchyliła nogi i uniosła biodra. Opadł na nią z gorączkowym pośpiechem. Jęknęła, a on
przycisnął wargi do jej ust, wchodząc w nią głęboko. Chciał ją zdobyć, ale ze zdobywcy nagle
przedzierzgnął się w zdobycz. Z każdym westchnieniem, z każdym pocałunkiem pragnął jej coraz
bardziej i nagle przyłapał się na irracjonalnej myśli, iż chciałby przykuć ją do siebie już na zawsze,
choć wiedział, że to niemożliwe.
Mimo to nie przestał tego pragnąć. Nie miał nadziei, lecz wiedział, że spróbuje ją zdobyć. Amy
pojękiwała cicho. Kochali się coraz namiętniej i coraz bardziej zapamiętywali się w rozkoszy. Byli
jak w gorączce.
- Amy! Amy! - powtarzał Jase, gdy nagle przebiegł ją dreszcz rozkoszy.
Czuł, jak jej ciało pulsuje, jaka jest rozpalona, a gdy wykrzyczała jego imię, ogarnęła go wielka
samcza satysfakcja, jakiej nigdy dotąd nie doświadczył. Wbił się w nią jeszcze jeden raz i świat
rozprysł się w miliony małych połyskliwych okruchów. Trzymał ją mocno i razem z nią przeżywał
moment spełnienia. Upłynęło dużo czasu, zanim zdołał bodaj unieść głowę. Amy leżała pod nim,
milcząca, z zamkniętymi oczami i cieniem uśmiechu na twarzy. On też musiał się uśmiechnąć. Z żalem
zsunął się z niej i przygarnął ją do siebie.
Jest wyczerpana? I bardzo dobrze. On też. Od lat nie czuł się taki pogodzony ze światem i z sobą
samym. Zanim usnął, pomyślał jeszcze, że rano trochę się z nią podroczy, że tak szybko zasnęła.
A potem znowu będą się kochać. Tym razem powoli i zmysłowo.
Jednak to Amy obudziła się pierwsza. Zwiatło tropikalnego świtu wsączało się do pokoju, a ona
wciąż leżała nieruchomo, czując na sobie ciężar męskiego ramienia - Jase przez sen zaborczym
gestem ją obejmował. Leżała na boku, szczelnie w niego wtulona, on za nią, przyciskając nogą jej
kostkę, jak gdyby bał się, że mu ucieknie.
Westchnęła, przypominając sobie wczorajszą noc. A potem nagle wróciła na ziemię.
- O mój Boże! - szepnęła przerażona.
Co ona najlepszego zrobiła? Chyba zwariowała! Tak, musiała zwariować, albo był to wpływ upalnej
wyspiarskiej nocy, skoro wylądowała w łóżku z dopiero co poznanym mężczyzną, którego po
wyjezdzie z Saint Clair nigdy więcej nie zobaczy. I który nawet nie zdaje sobie sprawy, ile dla niego
zaryzykowała. Mężczyzni, goniąc za przyjemnościami, rzadko myślą o konsekwencjach swoich
czynów. Wolą myśleć, że antykoncepcja jest problemem kobiety. A ona nawet o niej nie pomyślała.
Dobry Boże, co ją opętało? Zawsze była taka przezorna, taka rozsądna i ostrożna. Wprawdzie nie
była w tych sprawach zbyt doświadczona - właściwie całe jej doświadczenie sprowadzało się do
kilku razów świeżo po college u - ale zawsze miała dość rozsądku, by się zabezpieczyć. A potem
miała przerwę i o antykoncepcję najzwyczajniej martwić się nie musiała.
Zwariowała w kwiecie wieku, mając dwadzieścia osiem lat! I to idąc do łóżka z facetem, o którym
wiedziała tyle co nic. Zapomniała o zdrowym rozsądku.
- O mój Boże! - jęknęła przerażona, łapiąc się za brzuch. A jeśli zajdzie w ciążę? Co wtedy?
Ostrożnie wyplątała się z objęć Jase a, usiadła na brzegu łóżka i zaczęła nerwowo szukać nocnej
koszuli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]