[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odskoczyła.
- Właśnie czegoś takiego się obawiałam - szepnęła Joanna. Te ciche, przepojone
trwogą słowa zwróciły na nią uwagę wszystkich obecnych. W jej ciemnych oczach zalśniły
łzy.
Aleksa podeszła do niej z wyciągniętą ręką.
- Joanno?
- Przepraszam. - Joanna nie ujęła podanej dłoni. - Zrobiło się pózno. Muszę otworzyć
galerię. - Wyjęła chustkę z torebki, przycisnęła ją do twarzy i uciekła z kawiarni.
Aleksa znowu poczuła na sobie wzrok wszystkich obecnych.
- Joanna ma rację - powiedziała. - Rzeczywiście zrobiło się pózno.
Gdy kilka minut pózniej przestąpiła próg Crystal Rainbow, Joanna uniosła głowę
znad tacy z kolorowymi kryształami.
- To było żałosne - powiedziała cicho Joanna. - Nie wiem, co mnie naszło. Wcale nie
zamierzałam zrobić takiej sceny. Czy bardzo cię sparzyłam?
- Nie, nic się nie stało.
- Zdenerwowałam się. - Joanna zamrugała, powstrzymując łzy. - Ostatnio ciągle
chodzę podenerwowana. Silny stres, rozumiesz. Lekarze dali mi jakieś pigułki. Może
powinnam jedną wziąć.
- Ja też jestem ostatnio dość spięta. - Aleksa przeszła przed ekspozycją lśniącej
biżuterii z kamieni i kryształu. - O co ci właściwie chodziło, Joanno? Chyba mam prawo
wiedzieć.
- Owszem, masz. - Joanna zamknęła oczy i potarła skronie. Gdy znowu spojrzała na
Aleksę, widać było że zdołała się opanować. - Ale naprawdę nie wiem, co ci powiedzieć.
- Co, twoim zdaniem, stało się Harry emu Traskowi dwanaście lat temu?
134
Joanna wzięła do ręki jeden z kryształów w odcieniu bursztynu. Zacisnęła na nim
palce, jakby był talizmanem.
- Zginął w wypadku, tak jak powiedziała policja - szepnęła. - Była burza, spadło dużo
deszczu. Drogi były mokre i śliskie. Harry stracił panowanie nad kierownicą i spadł z
urwiska. Ale zawsze wiedziałam, że jego syn w to nie wierzy.
- A ty wierzysz?
- Oczywiście. - Joanna ścisnęła bursztynowy kryształ z taką siłą, że pobielały jej
knykcie. - Kiedy młody Trask wyjechał i już nie wrócił do Avalon, uznałam, że również on
pogodził się ze śmiercią Harry ego. Aż tu znienacka jego firma ogłosiła, że zamierza
zbudować hotel w Avalon. Natychmiast przewidziałam jego powrót.
- Wrócił i jest tutaj.
- Tak. - Joanna otworzyła dłoń i zapatrzyła się w kryształ. - Jest tutaj. I ktoś zginął.
- Obawiasz się, że Trask pośrednio ponosi za to odpowiedzialność? - Aleksa zbliżyła
się do niej o krok. - Posłuchaj mnie, Joanno. Przysięgam, że spędziliśmy razem cały wieczór.
Był u mnie, kiedy usłyszeliśmy huk.
Joanna patrzyła w kryształ.
- Wierzę ci.
- Dlaczego więc jesteś tak przestraszona?
- Tylko głupiec zaprzeczyłby temu, że są rzeczy na tej ziemi, a zwłaszcza tu, w
okolicy Avalon, których nie da się do końca zrozumieć.
Aleksa wydawała się wstrząśnięta.
- Chcesz mi powiedzieć, że wierzysz w tajemniczą negatywną silę uaktywnioną przez
powrót Traska? W to, że Guthriego wciągnął jakiś mroczny wir?
- Nie ma powodu szukać nadnaturalnych przyczyn. Ludzie wytwarzają tyle
negatywnej energii, że wystarcza jej na większość problemów tego świata.
- Tu się zgadzam - powiedziała zdecydowanie Aleksa. - Z tego, co widziałam i
słyszałam, mogę powiedzieć, że Dean Guthrie sam był swoim najgorszym wrogiem.
- Masz rację - szepnęła Joanna. - Wszyscy to wiedzą.
Aleksa zbliżyła się jeszcze o krok, wyciągnęła rękę i położyła ją Joannie na ramieniu.
- Porozmawiaj ze mną. Powiedz mi, czego tak się boisz. Co, twoim zdaniem, Trask
mógłby odkryć tutaj, w Avalon?
135
- Nie wiem. - Na ładnej twarzy Joanny pojawiło się jeszcze większe napięcie. - W tym
rzecz. Nie rozumiesz? Nie wiem, co on znajdzie, jeśli dalej będzie rozgrzebywał przeszłość.
Otwieranie starych grobów zawsze jest niebezpieczne.
Starych grobów.
Dobrze, że nie wierzę w negatywne aury i wibracje, pomyślała Aleksa. Wyraznie
czuła niepokój rozmówczyni i jej lęk, z trudnością utrzymywany na wodzy.
- Joanno...
- Chcesz wiedzieć, czego się boję? Powiem ci. - Joanna cisnęła kryształ na ladę. -
Dwanaście lat temu człowiek, którego kochałam, zginął w strasznym wypadku. Jego syn
poprzysiągł zemstę. Teraz wrócił do miasta, a jeden z ludzi, którym wtedy groził, zginął. Nie
sądzę, żeby to był przypadek.
- Chcesz powiedzieć, że, twoim zdaniem, Trask zamordował Guthriego?
- Nie.
- Więc co?
- On powinien wyjechać, zanim zginie następny człowiek.
Ręce Joanny drżały tak bardzo, że jej srebrno-turkusowa bransoleta podskakiwała na
nadgarstku.
- Muszę wziąć pigułkę - powiedziała.
W miarę upływu czasu dzień wcale nie miał się ku lepszemu. Trask się nie odezwał,
za to zadzwonił dziennikarz z  Avalon Herald .
- Mówi Rich Rudd. Pani Chambers, sprawdzam informacje, które dostałem od policji.
Guthrie był od dawna jednym z ludzi trzęsących tym miastem, o tym pani wie, prawda?
- Wiem.
- Rozumiem, że pani i J.L. Trask, prezes i dyrektor naczelny Avalon Resorts, byliście
pierwsi na miejscu wypadku.
- Tak. Kończyliśmy kolację, kiedy usłyszeliśmy huk.
- Kolację?
Aleksa zabębniła palcami na kontuarze.
- Jedliśmy razem kolację.
- Nie przypominam sobie żadnej restauracji w pobliżu Avalon Point.
Gdy się powiedziało a, trzeba powiedzieć b, pomyślała Aleksa.
136
- Wczoraj wieczorem J.L. Trask był gościem w moim domu, który znajduje się
niedaleko Avalon Point.
- Gościem. - Po każdym słowie słychać było suchy stukot komputerowej klawiatury. -
Czy pani długo zna pana Traska?
- To pytanie wydaje mi się nieistotne dla sprawy, panie Rudd - odparła chłodno. -
Chyba że przygotowuje pan do jutrzejszego wydania również kolumnę towarzyską.
- Wejście Avalon Resorts i Traska do naszego miasta jest nowiną dużego kalibru.
Chodzą też słuchy o jakiejś dawnej kłótni.
- Czyżby? - Aleksa bardzo chciała, żeby jej zdziwienie wypadło szczerze.
- Kłótni z udziałem Deana Guthriego i Lloyda Kenyona.
- Fascynujące - odparła enigmatycznie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl