[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostro\ności. Uznała, \e rozsądniej będzie, gdy teraz pójdzie na spacer.
Miała rację mruknęła Laura. Zabiję ją za to.
To nie jej wina. Zmusiłem ją, \eby mnie tu przyprowadziła. Chciałem cię
zobaczyć.
Chciał ją zobaczyć? Po co? Przyglądała mu się czujnie przez szczelinę w
drzwiach. Szukała oznak gniewu, niechęci, którą widziała ostatnio w jego oczach.
Nie dostrzegła niczego. Jeszcze przez chwilę walczyła z niepewnością, a\ wreszcie
poddała się. W końcu jakie to ma znaczenie? Adam ju\ wiedział, \e nie jest tą
uwodzicielską femme fatale, którą udawała. Równie dobrze mo\e wejść i po raz
pierwszy przyjrzeć się dobrze prawdziwej Laurze.
Otworzyła szerzej drzwi. Adam wszedł i zamknął je za sobą. Oparł mokry
parasol o staromodny wieszak w przedpokoju, a potem obejrzał Laurę od stóp do
głów.
Laura bawiła się paskiem szlafroka. Poczuła się bardziej odsłonięta ni\ wtedy,
gdy stała przed nim nago. Króliczki na jej kapciach zdawały się mrugać do niego
porozumiewawczo.
Adam patrzył na te kapcie i Laura odniosła wra\enie, \e powstrzymuje
uśmiech, ale powiedział tylko:
Błyskawicznie zniknęła pani w tamtą niedzielę, panno Stuart. Nawet nie
zostawiając adresu.
Wyprostowała się z godnością, przynajmniej na tyle, na ile było to mo\liwe u
kobiety w dziwacznych papuciach.
Nie sądziłam, \e ktoś będzie mnie szukał.
Chciałem coś ci powiedzieć i pomyślałem, \e lepiej będzie zrobić to
osobiście.
Serce Laury zamarło. Poczuła przypływ nadziei, głupiej, śmiesznej, ale
szaleńczej nadziei.
Musiałem ci podziękować za to, \e odebrałaś Stormowi te dokumenty.
Ach to było głupstwo. Nie musiałeś się a\ tak trudzić, \eby mi za to
podziękować.
Uznałem te\, \e powinienem cię przeprosić. Rozzłościłem się na ciebie o tę
maskaradę.
Chyba na to zasłu\yłam. Zapadła niezręczna cisza.
Czy to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć?
Do tej chwili Adam myślał, \e tak. Przynajmniej sam siebie o tym
przekonywał. Nie lubił zostawiać nie załatwionych spraw, a Laura zniknęła z jego
\ycia odrobinę zbyt szybko. A mo\e był te\ odrobinę zaciekawiony, jak wygląda,
kiedy nie udaje Chelsey.
Zapewne dlatego z trudem mógł oderwać od niej wzrok. Ten za du\y szlafrok
jedynie podkreślał śmietankową barwę szyi. Pasował do niej, tak samo jak
śmieszne kapcie. O wiele bardziej ni\ te wyzywające ubrania, które nosiła przez
weekend.
Włosy opadły jej na ramiona, miękkie i złociste jak poranne słońce. Oczy
wydawały się wielkie na bladej twarzy. Nigdy nie wyglądała bardziej delikatnie i
krucho. Ani bardziej kusząco.
Adam skrzywił się. Jak to mo\liwe, \e nagle poczuł po\ądanie na widok
kobiety w papuciach przypominających króliczki? By ukryć wrzące emocje,
odwrócił się i obejrzał jej mieszkanie.
To było jak deja vu. Pokój wyglądał znajomo: białe koronkowe serwetki na
delikatnym mahoniowym stoliku, stary dębowy fotel na biegunach z poduszką w
a\urowej poszewce, doniczki z fiołkami na parapecie. Kiedyś odgadł, \e
odpowiada jej takie otoczenie. Nie, nie odgadł. Wiedział.
Laura patrzyła, jak Adam ogląda jej mieszkanie, i czuła się niepewna,
skrępowana. Nie wierzyła, \e przyjechał z tak daleka tylko po to, by jej
podziękować czy przeprosić. Mo\e uznał, \e mogą być przyjaciółmi, jak Luke i
Chelsey.
Adam zatrzymał się przy biurku.
Tutaj pracujesz? spytał.
Tak odparła, coraz bardziej podenerwowana.
Piszesz nową ksią\kę?
Tak, ale nie idzie mi zbyt dobrze.
To śmieszne, myślała Laura, zaciskając zęby. Zachowują się jak przypadkowi
znajomi. Nie, raczej jak para zawstydzonych nastolatków na pierwszej randce.
Adam obejrzał szkic, który pozostawiła na blacie.
Twój przyjaciel nie wygląda na szczęśliwego.
Zaczynał doprowadzać ją do szaleństwa. Ale westchnęła tylko.
W tej opowieści rodzina Futrzanej Aapki przeprowadza się, a on nigdy nie
lubił zmian.
Skrzywiła się. Miała zwyczaj rozmawiać o swoich postaciach, jakby były
rzeczywiste. Adam uzna, \e zwariowała. Ku jej zdumieniu, zgodził się z nią.
Tak, rozumiem, czemu jest taki smętny. Ja te\ nie lubię zmian ani
niespodzianek. Zresztą to pasuje do jego charakteru.
Pamiętam, \e Futrzana Aapka był smutny, gdy opuścił go jego przyjaciel
borsuk.
Laura otworzyła usta i spojrzała ze zdumieniem na Adama.
Czy... czytałeś moje ksią\ki wykrztusiła. Nie mogę w to uwierzyć.
Człowiek, który, dorastając, czytał Przegląd Architektoniczny , nagle
zainteresował się Futrzaną Aapką?
Byłem ciekaw i tyle. Adam wzruszył ramionami. Ostatnio interesuje mnie
sporo ró\nych rzeczy.
Na przykład?
Na przykład to, dlaczego pojechałaś do Atlantic City?
To nie było \adne bohaterstwo. Storm i tak by zwrócił ci skradzione
dokumenty powiedziała zawstydzona.
Mimo to mam dziwne wra\enie, \e starcia z bezlitosnymi biznesmenami nie
są ulubionym zajęciem panny L. C. Stuart. Dlaczego to zrobiłaś, Lauro? nie
ustępował.
Nie chciałam, \eby zniszczył ten piękny dom.
To jedyny powód?
Laura nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
Miałem nadzieję, \e powód był ten sam, dla którego ja się tak
zdenerwowałem, kiedy dowiedziałem się o tej zamianie. Trudno było mi to
przyznać, ale teraz zaczynam rozumieć, dlaczego tak to mną wstrząsnęło.
A dlaczego? szepnęła.
Adam zaśmiał się niepewnie.
Mo\e uznasz, \e to szaleństwo, ale jestem pewien, \e cię kocham. Właściwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
ostro\ności. Uznała, \e rozsądniej będzie, gdy teraz pójdzie na spacer.
Miała rację mruknęła Laura. Zabiję ją za to.
To nie jej wina. Zmusiłem ją, \eby mnie tu przyprowadziła. Chciałem cię
zobaczyć.
Chciał ją zobaczyć? Po co? Przyglądała mu się czujnie przez szczelinę w
drzwiach. Szukała oznak gniewu, niechęci, którą widziała ostatnio w jego oczach.
Nie dostrzegła niczego. Jeszcze przez chwilę walczyła z niepewnością, a\ wreszcie
poddała się. W końcu jakie to ma znaczenie? Adam ju\ wiedział, \e nie jest tą
uwodzicielską femme fatale, którą udawała. Równie dobrze mo\e wejść i po raz
pierwszy przyjrzeć się dobrze prawdziwej Laurze.
Otworzyła szerzej drzwi. Adam wszedł i zamknął je za sobą. Oparł mokry
parasol o staromodny wieszak w przedpokoju, a potem obejrzał Laurę od stóp do
głów.
Laura bawiła się paskiem szlafroka. Poczuła się bardziej odsłonięta ni\ wtedy,
gdy stała przed nim nago. Króliczki na jej kapciach zdawały się mrugać do niego
porozumiewawczo.
Adam patrzył na te kapcie i Laura odniosła wra\enie, \e powstrzymuje
uśmiech, ale powiedział tylko:
Błyskawicznie zniknęła pani w tamtą niedzielę, panno Stuart. Nawet nie
zostawiając adresu.
Wyprostowała się z godnością, przynajmniej na tyle, na ile było to mo\liwe u
kobiety w dziwacznych papuciach.
Nie sądziłam, \e ktoś będzie mnie szukał.
Chciałem coś ci powiedzieć i pomyślałem, \e lepiej będzie zrobić to
osobiście.
Serce Laury zamarło. Poczuła przypływ nadziei, głupiej, śmiesznej, ale
szaleńczej nadziei.
Musiałem ci podziękować za to, \e odebrałaś Stormowi te dokumenty.
Ach to było głupstwo. Nie musiałeś się a\ tak trudzić, \eby mi za to
podziękować.
Uznałem te\, \e powinienem cię przeprosić. Rozzłościłem się na ciebie o tę
maskaradę.
Chyba na to zasłu\yłam. Zapadła niezręczna cisza.
Czy to wszystko, co chciałeś mi powiedzieć?
Do tej chwili Adam myślał, \e tak. Przynajmniej sam siebie o tym
przekonywał. Nie lubił zostawiać nie załatwionych spraw, a Laura zniknęła z jego
\ycia odrobinę zbyt szybko. A mo\e był te\ odrobinę zaciekawiony, jak wygląda,
kiedy nie udaje Chelsey.
Zapewne dlatego z trudem mógł oderwać od niej wzrok. Ten za du\y szlafrok
jedynie podkreślał śmietankową barwę szyi. Pasował do niej, tak samo jak
śmieszne kapcie. O wiele bardziej ni\ te wyzywające ubrania, które nosiła przez
weekend.
Włosy opadły jej na ramiona, miękkie i złociste jak poranne słońce. Oczy
wydawały się wielkie na bladej twarzy. Nigdy nie wyglądała bardziej delikatnie i
krucho. Ani bardziej kusząco.
Adam skrzywił się. Jak to mo\liwe, \e nagle poczuł po\ądanie na widok
kobiety w papuciach przypominających króliczki? By ukryć wrzące emocje,
odwrócił się i obejrzał jej mieszkanie.
To było jak deja vu. Pokój wyglądał znajomo: białe koronkowe serwetki na
delikatnym mahoniowym stoliku, stary dębowy fotel na biegunach z poduszką w
a\urowej poszewce, doniczki z fiołkami na parapecie. Kiedyś odgadł, \e
odpowiada jej takie otoczenie. Nie, nie odgadł. Wiedział.
Laura patrzyła, jak Adam ogląda jej mieszkanie, i czuła się niepewna,
skrępowana. Nie wierzyła, \e przyjechał z tak daleka tylko po to, by jej
podziękować czy przeprosić. Mo\e uznał, \e mogą być przyjaciółmi, jak Luke i
Chelsey.
Adam zatrzymał się przy biurku.
Tutaj pracujesz? spytał.
Tak odparła, coraz bardziej podenerwowana.
Piszesz nową ksią\kę?
Tak, ale nie idzie mi zbyt dobrze.
To śmieszne, myślała Laura, zaciskając zęby. Zachowują się jak przypadkowi
znajomi. Nie, raczej jak para zawstydzonych nastolatków na pierwszej randce.
Adam obejrzał szkic, który pozostawiła na blacie.
Twój przyjaciel nie wygląda na szczęśliwego.
Zaczynał doprowadzać ją do szaleństwa. Ale westchnęła tylko.
W tej opowieści rodzina Futrzanej Aapki przeprowadza się, a on nigdy nie
lubił zmian.
Skrzywiła się. Miała zwyczaj rozmawiać o swoich postaciach, jakby były
rzeczywiste. Adam uzna, \e zwariowała. Ku jej zdumieniu, zgodził się z nią.
Tak, rozumiem, czemu jest taki smętny. Ja te\ nie lubię zmian ani
niespodzianek. Zresztą to pasuje do jego charakteru.
Pamiętam, \e Futrzana Aapka był smutny, gdy opuścił go jego przyjaciel
borsuk.
Laura otworzyła usta i spojrzała ze zdumieniem na Adama.
Czy... czytałeś moje ksią\ki wykrztusiła. Nie mogę w to uwierzyć.
Człowiek, który, dorastając, czytał Przegląd Architektoniczny , nagle
zainteresował się Futrzaną Aapką?
Byłem ciekaw i tyle. Adam wzruszył ramionami. Ostatnio interesuje mnie
sporo ró\nych rzeczy.
Na przykład?
Na przykład to, dlaczego pojechałaś do Atlantic City?
To nie było \adne bohaterstwo. Storm i tak by zwrócił ci skradzione
dokumenty powiedziała zawstydzona.
Mimo to mam dziwne wra\enie, \e starcia z bezlitosnymi biznesmenami nie
są ulubionym zajęciem panny L. C. Stuart. Dlaczego to zrobiłaś, Lauro? nie
ustępował.
Nie chciałam, \eby zniszczył ten piękny dom.
To jedyny powód?
Laura nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
Miałem nadzieję, \e powód był ten sam, dla którego ja się tak
zdenerwowałem, kiedy dowiedziałem się o tej zamianie. Trudno było mi to
przyznać, ale teraz zaczynam rozumieć, dlaczego tak to mną wstrząsnęło.
A dlaczego? szepnęła.
Adam zaśmiał się niepewnie.
Mo\e uznasz, \e to szaleństwo, ale jestem pewien, \e cię kocham. Właściwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]