[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dawna.
- Interesujące. Nigdy cię nie widziałem, a znam wszystkich
przyjaciół Meredith.
- Wygląda na to, że starannie jej pilnujesz.
- Staram się o nią dbać.
- Ale bez bólu zostawiłeś ją samą na pół roku - zauważył Jack. -
Nie poznałeś wszystkich przyjaciół Meri.
- Znam wszystkich.
- Mnie nie znasz.
- Ty jesteś przeszłością.
- Nie tak, jak ci się zdaje. Meri i mnie łączy wspólna historia.
Meri przewróciła oczami. Zachowywali się jak warczące na
siebie psy.
- Jak dla mnie trochę zbyt dużo tu testosteronu - syknęła. -
Bawcie się dobrze, chłopcy.
Meri poszła do pokoju Betiny. Zastała przyjaciółkę stukającą w
klawiaturę komputera.
- Ratunku! - zawołała Meri, przysiadając na brzegu łóżka. - Skąd
on się tu wziął?
- Andrew?
86
RS
-Nic nie rozumiem. - Meri pokręciła głową. - Byliśmy w
kontakcie. Przez e-mail i telefonicznie. %7ładnego ostrzeżenia. I nagle
się zjawił. Jak mógł to zrobić?
- Wsiadł do samolotu i przyleciał. To takie romantyczne. Nie
uważasz?
- Sama nie wiem. Tyle tygodni, tyle tygodni. Myślałam, że mi
się oświadczy, a ja przyjmę oświadczyny. Przecież powinnam się
cieszyć, że tu jest, prawda? Powinnam tańczyć z radości na ulicach.
- Nie mamy tu zbyt wielu ulic. Ale może wystarczy, jeśli
zatańczysz na podjezdzie.
Meri parsknęła śmiechem, ale zaraz urwała.
- Jestem taka zaskoczona.
- Spałaś z Jackiem, a to bardzo wiele zmienia.
- Przecież wszystko miało się wyjaśnić. Miałam zostać uleczona.
- Być może problem w tym, że nigdy nie zostałaś zraniona.
Tak, to mógł być problem. Meri się zamyśliła.
- Nie sądzisz, że musiałam zakończyć sprawy z Jackiem? Nie
uważasz, że zemsta pozwoli mi się wznieść ponad przeszłość?
Betina westchnęła ciężko.
- Nie uważam, żeby coś tak niedobrego jak zemsta mogło
przynieść dobry skutek. Czułaś się psychicznie zrujnowana i
niezdolna do kontaktów z ludzmi. A może po prostu potrzeba ci było
więcej czasu? %7łebyś zdołała połączyć siebie, jaką byłaś, z tą, jaką
chciałaś być? Mądrość książkowa nie sprawia, że człowiek szybciej
dorośleje.
87
RS
- Przekonałam się o tym niedawno. Myślisz, że teraz sobie z tym
poradzę? - Wzięła głęboki wdech. - Byłam taka pewna, że zemsta jest
najlepszym rozwiązaniem. Czułam, że jeśli sprawię, że zacznie mnie
pragnąć, a ja go rzucę, będę szczęśliwa na zawsze.
- A może to wciąż jest prawda. Meri zawahała się.
- Jak to powiedziałaś? Negatywne myślenie nie jest dobre.
- Ale to już się stało - przypomniała jej Betina. - Musisz się teraz
zmierzyć z rzeczywistością. Zastanów się. Czy Andrew jest twoją
przyszłością?
- Muszę pozbierać myśli - powiedziała Meri. - Idę pobiegać. Czy
możesz zwołać grupę i zacząć beze mnie?
Betina się uśmiechnęła.
- Uwielbiam, kiedy pozwalasz mi dowodzić.
Jakiś czas pózniej tego ranka Jack ruszył na poszukiwanie Meri.
Nie było jej w jadalni z zespołem. Betina powiedziała, że powinna
być gdzieś w domu. Zajrzał do łazienki. Nie znalazł pięknej, nagiej
kobiety czekającej na niego. Wtedy zauważył jakiś ruch na balkonie.
To była ona. Siedziała wpatrzona w dal.
Kiedy podszedł, obróciła głowę.
- Chciałam popatrzeć przez teleskop, ale w pełnym słońcu nie da
się zobaczyć gwiazd.
Podniósł głowę do nieba.
- Masz rację - powiedział.
- Mogłabym podglądać sąsiadów... Rozumiesz. Wypatrzyć
kogoś, kto się opala nago. Ale jakoś mnie to nie bawi.
88
RS
Jej wielkie oczy były ciemne od smutku. Kąciki warg opadły.
Wyglądała żałośnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? Wzruszyła ramionami.
- Jestem zażenowana. I nie pytaj dlaczego, bo i tak ci nie
powiem.
- Trudno mi będzie ci pomóc, jeśli nie wiem, o cc chodzi.
- Może o ciebie.
- O mnie?
- Niezupełnie. - Westchnęła. - Troszkę. Ale głównie o mnie.
Usiadł na krześle obok niej i popatrzył na jezioro.
- Wiesz, że jezioro Tahoe jest głębokie prawie na milę?
Uśmiechnęła się leciutko.
- Ktoś czytał broszurę biura podróży.
- Nudziłem się. Spojrzała na niego.
- Dlaczego się nie ożeniłeś?
- Nikt mnie nie prosił. - Wzruszył ramionami.
- Akurat. Taki jesteś chętny?
- Prawdopodobnie nie. Nie nadaję się do małżeństwa.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Przeciwnie. Jesteś bogaty i samotny. Co powiedziała Jane
Austen? %7łe każdy bogaty kawaler musi znalezć żonę? To o tobie. Nie
chciałbyś się ożenić?
- Nigdy o tym nie myślałem. Praca bardzo mnie absorbuje.
- To znaczy, że gdy masz zbyt wiele czasu na rozmyślania,
znajdujesz sobie następną pracę.
Jak zdołała odgadnąć tak szybko?
89
RS
- Czasami - mruknął.
Lubił pracować. Od czasu do czasu spotykał się z kolegami. I to
mu wystarczało.
- Nie było nikogo bliskiego?
-Nie.
- Z powodu Huntera?
Wyciągnął nogi daleko przed siebie.
- Nie zamierzam ci zdradzić wszystkich swoich myśli tylko
dlatego, że się ze sobą przespaliśmy.
- Dobrze. Czy to z powodu Huntera?
- Jesteś irytująca.
- Już to słyszałam. Mam spytać jeszcze raz?
- Powinienem cię zatrudnić do przesłuchań. Tak. W jakimś
stopniu to z powodu Huntera.
- Ludzie umierają, Jack.
- Wiem. Straciłem brata, kiedy był jeszcze dzieckiem. Wtedy
zmieniło się wszystko.
Nie zamierzał tego powiedzieć. Ale gdy już się stało, poczuł
ulgę.
- Było podobnie jak z Hunterem - ciągnął cicho. - Zachorował i
umarł. Byliśmy ze sobą bardzo blisko i jego śmierć potwornie mnie
bolała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
dawna.
- Interesujące. Nigdy cię nie widziałem, a znam wszystkich
przyjaciół Meredith.
- Wygląda na to, że starannie jej pilnujesz.
- Staram się o nią dbać.
- Ale bez bólu zostawiłeś ją samą na pół roku - zauważył Jack. -
Nie poznałeś wszystkich przyjaciół Meri.
- Znam wszystkich.
- Mnie nie znasz.
- Ty jesteś przeszłością.
- Nie tak, jak ci się zdaje. Meri i mnie łączy wspólna historia.
Meri przewróciła oczami. Zachowywali się jak warczące na
siebie psy.
- Jak dla mnie trochę zbyt dużo tu testosteronu - syknęła. -
Bawcie się dobrze, chłopcy.
Meri poszła do pokoju Betiny. Zastała przyjaciółkę stukającą w
klawiaturę komputera.
- Ratunku! - zawołała Meri, przysiadając na brzegu łóżka. - Skąd
on się tu wziął?
- Andrew?
86
RS
-Nic nie rozumiem. - Meri pokręciła głową. - Byliśmy w
kontakcie. Przez e-mail i telefonicznie. %7ładnego ostrzeżenia. I nagle
się zjawił. Jak mógł to zrobić?
- Wsiadł do samolotu i przyleciał. To takie romantyczne. Nie
uważasz?
- Sama nie wiem. Tyle tygodni, tyle tygodni. Myślałam, że mi
się oświadczy, a ja przyjmę oświadczyny. Przecież powinnam się
cieszyć, że tu jest, prawda? Powinnam tańczyć z radości na ulicach.
- Nie mamy tu zbyt wielu ulic. Ale może wystarczy, jeśli
zatańczysz na podjezdzie.
Meri parsknęła śmiechem, ale zaraz urwała.
- Jestem taka zaskoczona.
- Spałaś z Jackiem, a to bardzo wiele zmienia.
- Przecież wszystko miało się wyjaśnić. Miałam zostać uleczona.
- Być może problem w tym, że nigdy nie zostałaś zraniona.
Tak, to mógł być problem. Meri się zamyśliła.
- Nie sądzisz, że musiałam zakończyć sprawy z Jackiem? Nie
uważasz, że zemsta pozwoli mi się wznieść ponad przeszłość?
Betina westchnęła ciężko.
- Nie uważam, żeby coś tak niedobrego jak zemsta mogło
przynieść dobry skutek. Czułaś się psychicznie zrujnowana i
niezdolna do kontaktów z ludzmi. A może po prostu potrzeba ci było
więcej czasu? %7łebyś zdołała połączyć siebie, jaką byłaś, z tą, jaką
chciałaś być? Mądrość książkowa nie sprawia, że człowiek szybciej
dorośleje.
87
RS
- Przekonałam się o tym niedawno. Myślisz, że teraz sobie z tym
poradzę? - Wzięła głęboki wdech. - Byłam taka pewna, że zemsta jest
najlepszym rozwiązaniem. Czułam, że jeśli sprawię, że zacznie mnie
pragnąć, a ja go rzucę, będę szczęśliwa na zawsze.
- A może to wciąż jest prawda. Meri zawahała się.
- Jak to powiedziałaś? Negatywne myślenie nie jest dobre.
- Ale to już się stało - przypomniała jej Betina. - Musisz się teraz
zmierzyć z rzeczywistością. Zastanów się. Czy Andrew jest twoją
przyszłością?
- Muszę pozbierać myśli - powiedziała Meri. - Idę pobiegać. Czy
możesz zwołać grupę i zacząć beze mnie?
Betina się uśmiechnęła.
- Uwielbiam, kiedy pozwalasz mi dowodzić.
Jakiś czas pózniej tego ranka Jack ruszył na poszukiwanie Meri.
Nie było jej w jadalni z zespołem. Betina powiedziała, że powinna
być gdzieś w domu. Zajrzał do łazienki. Nie znalazł pięknej, nagiej
kobiety czekającej na niego. Wtedy zauważył jakiś ruch na balkonie.
To była ona. Siedziała wpatrzona w dal.
Kiedy podszedł, obróciła głowę.
- Chciałam popatrzeć przez teleskop, ale w pełnym słońcu nie da
się zobaczyć gwiazd.
Podniósł głowę do nieba.
- Masz rację - powiedział.
- Mogłabym podglądać sąsiadów... Rozumiesz. Wypatrzyć
kogoś, kto się opala nago. Ale jakoś mnie to nie bawi.
88
RS
Jej wielkie oczy były ciemne od smutku. Kąciki warg opadły.
Wyglądała żałośnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? Wzruszyła ramionami.
- Jestem zażenowana. I nie pytaj dlaczego, bo i tak ci nie
powiem.
- Trudno mi będzie ci pomóc, jeśli nie wiem, o cc chodzi.
- Może o ciebie.
- O mnie?
- Niezupełnie. - Westchnęła. - Troszkę. Ale głównie o mnie.
Usiadł na krześle obok niej i popatrzył na jezioro.
- Wiesz, że jezioro Tahoe jest głębokie prawie na milę?
Uśmiechnęła się leciutko.
- Ktoś czytał broszurę biura podróży.
- Nudziłem się. Spojrzała na niego.
- Dlaczego się nie ożeniłeś?
- Nikt mnie nie prosił. - Wzruszył ramionami.
- Akurat. Taki jesteś chętny?
- Prawdopodobnie nie. Nie nadaję się do małżeństwa.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Przeciwnie. Jesteś bogaty i samotny. Co powiedziała Jane
Austen? %7łe każdy bogaty kawaler musi znalezć żonę? To o tobie. Nie
chciałbyś się ożenić?
- Nigdy o tym nie myślałem. Praca bardzo mnie absorbuje.
- To znaczy, że gdy masz zbyt wiele czasu na rozmyślania,
znajdujesz sobie następną pracę.
Jak zdołała odgadnąć tak szybko?
89
RS
- Czasami - mruknął.
Lubił pracować. Od czasu do czasu spotykał się z kolegami. I to
mu wystarczało.
- Nie było nikogo bliskiego?
-Nie.
- Z powodu Huntera?
Wyciągnął nogi daleko przed siebie.
- Nie zamierzam ci zdradzić wszystkich swoich myśli tylko
dlatego, że się ze sobą przespaliśmy.
- Dobrze. Czy to z powodu Huntera?
- Jesteś irytująca.
- Już to słyszałam. Mam spytać jeszcze raz?
- Powinienem cię zatrudnić do przesłuchań. Tak. W jakimś
stopniu to z powodu Huntera.
- Ludzie umierają, Jack.
- Wiem. Straciłem brata, kiedy był jeszcze dzieckiem. Wtedy
zmieniło się wszystko.
Nie zamierzał tego powiedzieć. Ale gdy już się stało, poczuł
ulgę.
- Było podobnie jak z Hunterem - ciągnął cicho. - Zachorował i
umarł. Byliśmy ze sobą bardzo blisko i jego śmierć potwornie mnie
bolała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]