[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zie trzeba było czekać. Na szczęście obecnie zanosiło się na pokój
i przyjazne kontakty. Mashoun prawdopodobnie zostanie nowym
wodzem, a po obecnej akcji ratowniczo-medycznej jest Anastene-
sowi przychylny i sam zapowiedział, że będzie czuwać, by przez
przypadek nie doszło do jakichś nerwowych zachowań jego współ-
bratymców. Anastenes obiecał to samo ze strony Rzymian. Jedyną
otwartą kwestię stanowił jeszcze los tamtych dwóch legionistów, ale
większość problemów zostało rozwiązanych. Nie mówiąc o pytaniu
o życie Boudikki, którą on  Zeusowi dzięki!  widzi całą i zdrową
 zakończył z uśmiechem swoją opowieść konsul.
Centurion nie przerywała mu, tylko słuchała z błyszczącymi
oczami.
 Więc wiedząc, że narażasz swoje życie, całkowicie sam bez
broni wyruszyłeś tutaj by odnalezć mnie, pomóc rannym i utrzy-
mać pokój  zamyśliła się na głos Boudikka. Najwyrazniej było to
dla niej szokujące. Anastenes spodziewał się tego.
 To było najlepsze rozwiązanie Wiem, że ty, pani, postąpiłabyś
pewnie inaczej. . .
Boudikka niespodziewanie wstała, dotknęła miecza wiszącego
na powrót w pochwie, którą odzyskała po tym, jak ręka Sahumona
została usztywniona bardziej profesjonalnie. Po czym jednak po-
kręciła głową, i jej ręka cofnęła się od rękojeści miecza. Kiedy się
odezwała, jej głos był wyjątkowo poważny. Anastenes początkowo
patrzył na nią z zaskoczeniem. Centurion była często nieprzewidy-
walna.
 Konsulu Anastenesie, wybacz, że nie wyciągam miecza, by
oddać ci salut, na jaki zasługujesz, ale już to pół dnia temu zro-
102
biłam i wywołało to kłopoty. Obiecuję, że na  Scypionie zrobię
to jak należy. Tymczasem przyjmij ode mnie moje najwyższe wy-
razy uznania i szacunku, za wyjątkową bohaterskość i inteligencję
swojego czynu. Podziękowałam ci po wydostaniu z tego kamienne-
go więzienia, ale teraz powtórzę jeszcze raz: ja, centurion Boudik-
ka Juliana Plankus, dowódca rzymskiego legionu, składam ci hołd
i najgłębsze podziękowanie za uratowanie mi życia i utrzymanie po-
koju. Przysięgam ci, że ten czyn nigdy nie pójdzie w zapomnienie 
po wypowiedzeniu tych słów Boudikka, najwyrazniej nie wiedząc,
co zrobić z rękami, w których nie było miecza, jakim mogłaby od-
dać salut, po prostu skrzyżowała je ze sobą, i skłoniła głowę przed
Anastenesem. Ten wstał i nieco skrępowany spojrzał na nią. Ucich-
nięcie rozmów mongolskich koło nich świadczyło o tym, że tubylcy
dostrzegli powagę sytuacji.
Gdy Boudikka podniosła oczy, spojrzała  co wydawało się do
niej niepodobne  dość zmieszanym spojrzeniem na swego wybaw-
cę. Konsul także był zmieszany. Nie spodziewał się takich słów i ta-
kiej powagi. Zdawał sobie też sprawę z wielu oczu ludzkich, jakie
na nich w tym momencie patrzą. Mongołowie mogli nie rozumieć
łaciny, ale to nie znaczy, że nie potrafili odróżnić stanu powagi od
odprężenia.
 Nie wiem, czy zasługuję na taki hołd, jaki mi oddajesz, cen-
turionie Boudikko  odezwał się cicho.  Ja po prostu uratowałem
ci życie i dbałem o ocalenie pokoju.  Po czym dodał poważniej,
dworniejszo-urzędowym tonem:  Centurionie Boudikko, przyjmu-
ję twoje podziękowanie, ciesząc jednak przede wszystkim swe oczy,
że żywą cię, pani, widzą, jako i bez ran żadnych.  Po czym nigdy
nie będąc zwolennikiem czystego protokołu, zwłaszcza gdy okolicz-
ności ani sama osoba nie wymuszała takiego zachowania, po prostu
wyciągnął do niej rękę. Boudikka uścisnęła ją, uśmiechnęła się i po-
wiedziała:
 Od tego momentu masz we mnie lojalnego przyjaciela.
Anastenes uśmiechnął się. Wiedział, że tak będzie. Gdyby na
początku podróży ktoś mu powiedział, że mógłby się zaprzyjaznić
z dziką Amazonką, a wręcz że to ona wypowie słowa o przyjazni 
nie uwierzyłby. Zbyt wiele ich różniło i na początku ledwo mogli
103
się tolerować. A jednak teraz Anastenes nie wyobrażałby sobie, że
zwłaszcza po takim dniu, mogłoby być inaczej i nie zaprzyjaznili-
by się ze sobą. Zachował pokój, pomógł Mongołom i dał im szansę
na zgodzenie się na opiekę Rzymu i dołączanie do cywilizacji, roz-
począł dyplomatyczne kontakty, dzięki którym Mongołowie będą
mogli zdobywać pewną technikę i naukę z Rzymu, prowadzić wy-
mianę handlową, a Rzym pewnie wreszcie zdobędzie tajemnicze
kryształy energetyczne  ale wszystkie te posunięcia odchodziły na
dalszy plan wobec tego uścisku dłoni. Uścisku przyjazni z Boudik-
ką.
Powrót na statek konsula i centuriona wywołał ogromną ra-
dość. Boudikka jednak mniej przejmowała się wyrazami radości
względem siebie niż względem konsula. Dotrzymała słowa i zasko-
czyła Anastenesa, organizując wielką uroczystość na jego cześć.
Anastenes, choć wcale nie czuł się bohaterem i był przytłoczo-
ny tym nadmiernym szacunkiem, to bez względu na to, co sądził
o zwyczaju legionistów polegającym na machaniu mieczem przed
czyimś nosem w geście szacunku, wiedział, że sprawiłby ogromny
zawód i przykrość Boudicce, gdyby nie pozwolił jej na to. Centu-
rion chciała go uczcić najlepiej, jak umiała. Jak się zorientował, nie
tylko ona.
Boudikka skłoniła przed nim głowę, dobyła miecza, którego na
pokładzie statku mogła spokojnie dobyć, i wypowiedziała przemó-
wienie pełne wdzięczności wobec człowieka, który uratował ją, po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl