[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Po prostu pozwól jej być sobą. - Uciekła wzrokiem w bok. - Jeśli się kogoś
kocha, chce się, aby ten ktoś czuł się wolny.
Znowu szukała jego spojrzenia, ale w jej oczach nie płonął już gniew. Został
tylko smutek. I nagle oboje wiedzieli, że nie rozmawiają już tylko o Heather.
Zapadła głucha cisza. Luke wciąż czuł przypływ adrenaliny. Słuchał bicia
własnego serca i patrzył we wpatrzone w niego orzechowe oczy, jakby wciąż
czekały na jakąś odpowiedz. Płonął w nich ogień.
Gaby wyglądała niesamowicie, twarz miała rozświetloną od wewnątrz i tak
ożywioną, że mógł zrobić tylko jedno: podejść i ją pocałować.
55
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Dotyk jego warg był dla niej wstrząsem. Przed chwilą udusiłaby go, gdyby
mogła, a teraz stała spokojnie, lekko gładząc go po ramionach i pozwalając się
całować. Mimo że powinna go spoliczkować!
Pocałunek był zadziwiająco delikatny i czuły, po prostu czarodziejski. Jego
dłonie przesunęły się ku jej szyi, potem wśliznęły we włosy. Gaby topniała jak
wosk. Nie miała wyboru. Musi odwzajemnić pocałunek. Objęła go za szyję i za-
pomniała o bożym świecie.
Chyba nie można zemdleć podczas pocałunku? Zastanawiała się nad tym
półprzytomnie, dopóki Luke nie pocałował jej w szyję i dopóki nie uznała, że jednak
chyba można.
Byli idealnie zgrani. Obejmował ją ramionami, a ona czuła, że to coś
najnaturalniejszego na świecie, że tak być powinno. Zapomniała o powodach, dla
których ten pocałunek był szaleństwem, i zatraciła się w tej chwili.
Kiedy piętro wyżej huknęły drzwi, odskoczyli od siebie zawstydzeni. Oboje
mieli szeroko otwarte oczy. Gaby pocieszyła się myślą, że on wygląda na jeszcze
bardziej zszokowanego.
- Heather... - szepnęła.
- Racja. Chyba powinienem do niej zajrzeć i...
- Tak, lepiej już idz.
I rzeczywiście poszedł. Gaby usiadła ciężko na najbliższym krześle i drżącymi
palcami dotknęła ust, które wciąż pulsowały, jakby nie przestał ich całować.
Luke przystanął na półpiętrze, by pozbierać myśli. Czy on zwariował?
Pocałował Gaby. Pocałował nianię własnej córki!
Cóż, teraz nie ma czasu na takie rozmyślania: musi zająć się córką, której
szlochy słychać było zza zamkniętych drzwi. I dopiero teraz dotarło do niego, co
najlepszego narobił.
56
S
R
Zapukał ostrożnie.
- Heather?
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Heather leżała skulona na łóżku, plecami
do niego, tuląc królika.
- Przepraszam ciÄ™, skarbie.
Uniosła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Zwykle tylko krzyczał na
nią, a potem zbywał sprawę wzruszeniem ramion. Nigdy nie przepraszał. Może
uważał przeprosiny za dowód słabości?
- Bardzo cię przepraszam. Wybaczysz mi, kochanie? Aż usiadła na łóżku.
- Ja? Wybaczyć tobie?
- Tak. Wiesz, ojcowie też czasem popełniają błędy. Odkąd mieszkasz ze mną,
ja popełniłem ich wiele.
Heather pociągnęła nosem, więc podał jej chusteczkę.
- %7łałuję, że nie możemy zacząć od początku, że nie mogę wymazać ostatnich
miesięcy i być dla ciebie innym ojcem. Lepszym. Wiem, że trudno ci to zrozumieć,
ale rozłąka... pobyt w więzieniu zagłuszył we mnie wszystkie uczucia oprócz złości.
Na wszystko i wszystkich, nie tylko na ciebie. I bardzo tego żałuję. - Głos mu
zadrżał. - Tak bardzo cię kocham. I tak mi przykro.
Heather dotknęła łzy spływającej po jego policzku, zdumiona jej widokiem. A
potem rozszlochała się gwałtownie. Ojciec przygarnął ją do piersi i trwali tak,
kołysząc się lekko, chyba przez całe wieki.
Kiedy wreszcie ją puścił, spojrzał jej w oczy. Widać było, że dziewczynka ma
mętlik w głowie, ale już się nie złości.
- Mówiłem poważnie, skarbie. Postaram się, żeby odtąd było inaczej. Nie
obiecuję, że zawsze będzie super, ale postaram się. Nie chcę cię stracić.
Uśmiechnęła się drżąco. I już wiedział, że mu wybaczyła. Ot, tak. I nagle
oboje wiedzieli, że razem przetrwają każdą burzę.
57
S
R
- Wstań i jeszcze raz pokaż mi te swoje szmatki. Heather pokręciła głową i
opuściła wzrok.
- Przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałem. Po prostu nie spodziewałem się,
że będziesz wyglądała tak dorośle. Wystraszyłem się, że stracę moją małą córeczkę,
zanim się nią nacieszyłem.
Heather nie wstała, ale wyprostowała się, żeby mógł obejrzeć srebrny top.
- Aadna ta bluzka - powiedział. - I ślicznie w niej wyglądasz. Jesteś bardzo
podobna do mamy. - Po raz pierwszy wspomniał o jej matce.
- NaprawdÄ™?
- Naprawdę. Będziesz najpiękniejszą dziewczynką na balu. Zaczerwieniła się.
- Oj, tato, to tylko głupia impreza.
- W takim razie będziesz najpiękniejszą dziewczynką na całej głupiej imprezie
- odparł z uśmiechem i pogłaskał ją po głowie.
Zachichotała i podniosła na niego zaczerwienione od płaczu oczy.
Nie wiedział, jak to się stało, że nagle zdobył się na szczerość, ale
podejrzewał, że to zasługa Gaby.
I co on ma teraz ze sobą zrobić, skoro przed chwilą zaliczył najwspanialszy
pocałunek swojego życia i najchętniej popędziłby do niej po drugi? Spojrzał na
zegarek: za pół godziny musi odwiezć Heather na prywatkę. Może po powrocie
pomówi z Gaby, chociaż nie miał pojęcia, co powinien jej powiedzieć.
Chyba mi się podobasz? Chcę poznać cię lepiej?
Wszystko to brzmiało dosyć żałośnie.
Gaby zamknęła drzwi sypialni i oparła się o nie plecami. Odważyła się
opuścić kuchnię, dopiero kiedy Luke wyszedł razem z Heather z domu.
Znowu machinalnie dotknęła ust, zanim jednak zdążyłaby po raz kolejny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl