[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Głos Lorena idealnie uzupełniał muzykę.
Ja jestem jednym z tych, co noc poznali,
Wyszedłem w deszcz, by w deszczu wracać znowu.
Słowa starego wiersza świetnie wprowadzały nastrój, przywołując obrazy odmienności, z którą coraz lepiej
zapoznawała się podczas swoich samotnych wycieczek poza campus.
Schodziłem w dół zaułków smutnych schodów,
Minąłem też na straży wartownika
I opuściłem wzrok, niechętny słowu.
Niemal czułam na skórze ciemność minionej Nocy, która zdawała się przesiąkać mi przez skórę, i wbrew rozsądkowi
byłam przekonana, że należę bardziej do niej niż do ludzkiego świata poza murami. Wchodząc do kręgu, zadrżałam i usłyszałam
stłumiony jęk zdumienia Damiena. Więc mgiełka i magia już mną zawładnęły.
A pózniej w nieziemskiej tkwiąc oddali
Zwiecący zegar na niebie to zdanie:
Czas nie jest dobry ani zły , zapalił.
Ja jestem jednym z tych, co noc poznali.*
Głos Lorena ucichł, ja po raz ostatni się okręciła, oddalając w myślach mgłę i na powrót stając się widoczna. Nadal
wypełniona po brzegi nocna magią, podniosłam z zastawionego wszelkimi dobrami stołu pośrodku kręgu rytualnego
zapalniczkę i nagle uświadomiłam sobie, że być może po raz pierwszy naprawdę czuję się jak starsza kapłanka Nyks, wprost
ociekająca magią bogini i promieniejąca jej mocami. Zalała mnie fala szczęścia, kompletnie usuwająca w cień wszystkie inne
troski ostatnich tygodni. Lekkim krokiem podeszłam do Damiena.
- To było super! powiedział z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i uniosłam zapalniczkę. Słowa, które natychmiast znalazłam w głowie, musiały pochodzić od
Nyks. Sama nigdy w życiu nie byłam tak poetyczna.
- Bądzcie pozdrowione, szepczące bryzy z odległych stron, swobodne, czyste i świeże. W imieniu Nyks przyzywam was
do siebie! Przytknęłam płomień do knota żółtej świecy Damiena i natychmiast otoczył mnie słodki, pieszczotliwy wietrzyk.
Pospiesznie podeszłam so Shaunee i do jej czerwonej świecy. Postanawiając nadal poddawać się temu specyficznemu
uczuciu kapłańskiej magii, które mną zawładnęło, rozpoczęłam inwokację bez podnoszenia zapalniczki,
- Bądz pozdrowiony, ożywczy ogniu z odległych stron, który budzisz życie. W imieniu Nyks przyzywam cię do siebie!
Pstryknęłam palcami przy knocie, a on buchnął cudownym płomieniem. Wymieniłam uśmiechy z Shaunee, po czym ruszyłam w
stronę Erin.
- Bądzcie pozdrowione, chłodne wody jeziora i strumieni z odległych stron. Przypłyńcie ku nam, niesione magią, czyste
i bystre. W imieniu Nyks ukażcie się naszym oczom. Przyzywam was! Dotknęłam zapalniczką niebieskiej świecy Erin i
napawałam się mękami zachwytu, jakimi moi towarzysze przyjęli wodę, która ujawniła się, pluskając w stóp Erin, lecz ich nie
dotykając.
- Czad! szepnęła Erin.
Wyszczerzyłam się do niej i zgodnie z ruchem wskazówek zegara przeszłam do miejsca, którym stała Afrodyta z zieloną
świcą. Twarz Afrodyty nie wyrażała żadnych emocji; tylkow oczach dostrzegałam lęk i przez chwilę zadawałam sobie pytanie,
od jak dawna ta dziewczyna skrywa emocje. Znając jej koszmarnych rodziców, pewnie od dłuższego czasu.
- Wszystko będzie dobrze szepnęłam, ledwie poruszając ustami.
- Mogę się porzygać odszepnęła.
- Daj spokój. Uśmiechnęłam się, a potem głośno wypowiedziałam piękne słowa, które kołatały mi się w głowie: -
Zbudzcie się omszonego snu, niosąc nam obfitość, piękno i harmonię. W imieniu Nyks przyzywam was do siebie.
__________________
*Wiersz R. Frosta, Którzy poznali noc, przeł. Ludmiła Marjańska.
Zapaliłam świecę Afrodyty i salę zalała wyrazista, silna woń świeżo skoszonego siana, w powietrzu rozbrzmiał świergot
ptaków. Pachniały też bzy, tak słodkie, jakby spryskano nas najlżejszymi, najdoskonalszymi perfumami świata. Spojrzałam w
błyszczące oczy Afrodyty, pózniej rozejrzałam się po kręgu. Wszyscy spoglądali na nią w zdumionym milczeniu.
- Tak powiedziała po prostu, odpowiadając na kłębiące się w ich głowach pytania, miałam nadzieję, że i rozwiewając
wątpliwości. Mogli jej nie lubić, mogli nawet je nie ufać, ale musieli zaakceptować fakt, że Nyks ja wybrała.
- Afrodyta została pobłogosławiona darem komunikacji z żywiołem ziemi. Weszłam do środka kręgu i podniosłam
fioletową świecę. Duchu pełen magii i nocy, szepcząca duszo bogini, przyjacielu i nieznajomy, tajemnico i wiedzo, przyzywam
cię do siebie! Zwieca zapłonęła, a ja stałam bez ruchu przepełniona znajomą kakofonią wszystkich pięciu żywiołów i tak
oczarowana, że niemal zapomniałam o oddychaniu.
Kiedy już trochę doszłam do siebie, zapaliłam splecioną linę z uszonego eukaliptusa i szałwii, po czym zdmuchnęłam ją,
wdychając głęboko zapach ziół i starając się wchłonąć zalety, które w nich wychwalała moja babcia: eukaliptus miał uzdrawiać,
chronić i oczyszczać, a biała szałwia wyganiać złe duchy, zła energię i złe wpływy. Otoczona pikantnym dymem odwróciłam się
do pozostałych i zaczęłam mówić, równie świadoma wpatrzy nocy we mnie oczu jak połyskującej, wyrazistej srebrnej nici
łączącej w całość mój krąg.
- Bądzcie pozdrowieni! zawołałam.
- Bądzcie pozdrowieni! odkrzyknęli.
- Wszystkim wam wiadomo zaczęłam, czując jak schodzi ze mnie napięcie że wczoraj zabito profesor Nolan. Było to
w każdym calu tak potworne i tak prawdziwe, jak donoszą plotki. Chciałabym teraz prosić was o wspólne błaganie Nyks o
pociechę dla jej duszy, a także o pociechę dla nas. Przerwałam i odszukałam wzrokiem Erika. Jestem tu od niedawna, ale
wiem, że wielu z was było z profesor Nolan naprawdę blisko. Choć próbował się uśmiechnąć, jego usta wciąż były smutne, a
powieki mrugały gwałtownie, by nie wypuścić łez połyskujących w błękitnych oczach. Była dobra nauczycielką i miłą osobą.
Będzie nam jej brakowało. Poslijmy jej duchowi ostatnie błogosławieństwo.
-Bądz błogosławiona! odpowiedział mi zgodny żarliwy chór.
Przerwałam, by dać im czas na uspokojenie, po czym kontynuowałam.
- Wiem, że miałam dziś ogłosić nominacje do rady, ale z powodu wszystkich zdarzeń ostatniego miesiąca postanowiłam
z tym zaczekać do końca roku szkolnego. Wtedy spotkam się z radą, wybierzemy kilka nazwisk i poddamy wam głosowanie.
Tymczasem postanowiłam automatycznie dołączyć do naszej rady jedną osobę. Starałam się przybrać konkretny ton, jak
gdyby moja wiadomość nie była czymś, co większość z nich uzna za kompletne szaleństwo. Jak już zauważyliście, Afrodyta
otrzymała dar komunikacji z ziemią. Podobnie jak Stevie Rae staje się tym samym uprawniona do uczestnictwa w naszej radzie.
I tak jak Stevie zgodziła się podporządkować moim nowym regułom dal Cór Ciemności. Odwróciłam się, by spojrzeć jej w
oczy, i z ulga przywitałam jej nerwowy uśmiech oraz krótkie skinienie głowy. Potem, nie dając pozostałym czasu na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Głos Lorena idealnie uzupełniał muzykę.
Ja jestem jednym z tych, co noc poznali,
Wyszedłem w deszcz, by w deszczu wracać znowu.
Słowa starego wiersza świetnie wprowadzały nastrój, przywołując obrazy odmienności, z którą coraz lepiej
zapoznawała się podczas swoich samotnych wycieczek poza campus.
Schodziłem w dół zaułków smutnych schodów,
Minąłem też na straży wartownika
I opuściłem wzrok, niechętny słowu.
Niemal czułam na skórze ciemność minionej Nocy, która zdawała się przesiąkać mi przez skórę, i wbrew rozsądkowi
byłam przekonana, że należę bardziej do niej niż do ludzkiego świata poza murami. Wchodząc do kręgu, zadrżałam i usłyszałam
stłumiony jęk zdumienia Damiena. Więc mgiełka i magia już mną zawładnęły.
A pózniej w nieziemskiej tkwiąc oddali
Zwiecący zegar na niebie to zdanie:
Czas nie jest dobry ani zły , zapalił.
Ja jestem jednym z tych, co noc poznali.*
Głos Lorena ucichł, ja po raz ostatni się okręciła, oddalając w myślach mgłę i na powrót stając się widoczna. Nadal
wypełniona po brzegi nocna magią, podniosłam z zastawionego wszelkimi dobrami stołu pośrodku kręgu rytualnego
zapalniczkę i nagle uświadomiłam sobie, że być może po raz pierwszy naprawdę czuję się jak starsza kapłanka Nyks, wprost
ociekająca magią bogini i promieniejąca jej mocami. Zalała mnie fala szczęścia, kompletnie usuwająca w cień wszystkie inne
troski ostatnich tygodni. Lekkim krokiem podeszłam do Damiena.
- To było super! powiedział z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech i uniosłam zapalniczkę. Słowa, które natychmiast znalazłam w głowie, musiały pochodzić od
Nyks. Sama nigdy w życiu nie byłam tak poetyczna.
- Bądzcie pozdrowione, szepczące bryzy z odległych stron, swobodne, czyste i świeże. W imieniu Nyks przyzywam was
do siebie! Przytknęłam płomień do knota żółtej świecy Damiena i natychmiast otoczył mnie słodki, pieszczotliwy wietrzyk.
Pospiesznie podeszłam so Shaunee i do jej czerwonej świecy. Postanawiając nadal poddawać się temu specyficznemu
uczuciu kapłańskiej magii, które mną zawładnęło, rozpoczęłam inwokację bez podnoszenia zapalniczki,
- Bądz pozdrowiony, ożywczy ogniu z odległych stron, który budzisz życie. W imieniu Nyks przyzywam cię do siebie!
Pstryknęłam palcami przy knocie, a on buchnął cudownym płomieniem. Wymieniłam uśmiechy z Shaunee, po czym ruszyłam w
stronę Erin.
- Bądzcie pozdrowione, chłodne wody jeziora i strumieni z odległych stron. Przypłyńcie ku nam, niesione magią, czyste
i bystre. W imieniu Nyks ukażcie się naszym oczom. Przyzywam was! Dotknęłam zapalniczką niebieskiej świecy Erin i
napawałam się mękami zachwytu, jakimi moi towarzysze przyjęli wodę, która ujawniła się, pluskając w stóp Erin, lecz ich nie
dotykając.
- Czad! szepnęła Erin.
Wyszczerzyłam się do niej i zgodnie z ruchem wskazówek zegara przeszłam do miejsca, którym stała Afrodyta z zieloną
świcą. Twarz Afrodyty nie wyrażała żadnych emocji; tylkow oczach dostrzegałam lęk i przez chwilę zadawałam sobie pytanie,
od jak dawna ta dziewczyna skrywa emocje. Znając jej koszmarnych rodziców, pewnie od dłuższego czasu.
- Wszystko będzie dobrze szepnęłam, ledwie poruszając ustami.
- Mogę się porzygać odszepnęła.
- Daj spokój. Uśmiechnęłam się, a potem głośno wypowiedziałam piękne słowa, które kołatały mi się w głowie: -
Zbudzcie się omszonego snu, niosąc nam obfitość, piękno i harmonię. W imieniu Nyks przyzywam was do siebie.
__________________
*Wiersz R. Frosta, Którzy poznali noc, przeł. Ludmiła Marjańska.
Zapaliłam świecę Afrodyty i salę zalała wyrazista, silna woń świeżo skoszonego siana, w powietrzu rozbrzmiał świergot
ptaków. Pachniały też bzy, tak słodkie, jakby spryskano nas najlżejszymi, najdoskonalszymi perfumami świata. Spojrzałam w
błyszczące oczy Afrodyty, pózniej rozejrzałam się po kręgu. Wszyscy spoglądali na nią w zdumionym milczeniu.
- Tak powiedziała po prostu, odpowiadając na kłębiące się w ich głowach pytania, miałam nadzieję, że i rozwiewając
wątpliwości. Mogli jej nie lubić, mogli nawet je nie ufać, ale musieli zaakceptować fakt, że Nyks ja wybrała.
- Afrodyta została pobłogosławiona darem komunikacji z żywiołem ziemi. Weszłam do środka kręgu i podniosłam
fioletową świecę. Duchu pełen magii i nocy, szepcząca duszo bogini, przyjacielu i nieznajomy, tajemnico i wiedzo, przyzywam
cię do siebie! Zwieca zapłonęła, a ja stałam bez ruchu przepełniona znajomą kakofonią wszystkich pięciu żywiołów i tak
oczarowana, że niemal zapomniałam o oddychaniu.
Kiedy już trochę doszłam do siebie, zapaliłam splecioną linę z uszonego eukaliptusa i szałwii, po czym zdmuchnęłam ją,
wdychając głęboko zapach ziół i starając się wchłonąć zalety, które w nich wychwalała moja babcia: eukaliptus miał uzdrawiać,
chronić i oczyszczać, a biała szałwia wyganiać złe duchy, zła energię i złe wpływy. Otoczona pikantnym dymem odwróciłam się
do pozostałych i zaczęłam mówić, równie świadoma wpatrzy nocy we mnie oczu jak połyskującej, wyrazistej srebrnej nici
łączącej w całość mój krąg.
- Bądzcie pozdrowieni! zawołałam.
- Bądzcie pozdrowieni! odkrzyknęli.
- Wszystkim wam wiadomo zaczęłam, czując jak schodzi ze mnie napięcie że wczoraj zabito profesor Nolan. Było to
w każdym calu tak potworne i tak prawdziwe, jak donoszą plotki. Chciałabym teraz prosić was o wspólne błaganie Nyks o
pociechę dla jej duszy, a także o pociechę dla nas. Przerwałam i odszukałam wzrokiem Erika. Jestem tu od niedawna, ale
wiem, że wielu z was było z profesor Nolan naprawdę blisko. Choć próbował się uśmiechnąć, jego usta wciąż były smutne, a
powieki mrugały gwałtownie, by nie wypuścić łez połyskujących w błękitnych oczach. Była dobra nauczycielką i miłą osobą.
Będzie nam jej brakowało. Poslijmy jej duchowi ostatnie błogosławieństwo.
-Bądz błogosławiona! odpowiedział mi zgodny żarliwy chór.
Przerwałam, by dać im czas na uspokojenie, po czym kontynuowałam.
- Wiem, że miałam dziś ogłosić nominacje do rady, ale z powodu wszystkich zdarzeń ostatniego miesiąca postanowiłam
z tym zaczekać do końca roku szkolnego. Wtedy spotkam się z radą, wybierzemy kilka nazwisk i poddamy wam głosowanie.
Tymczasem postanowiłam automatycznie dołączyć do naszej rady jedną osobę. Starałam się przybrać konkretny ton, jak
gdyby moja wiadomość nie była czymś, co większość z nich uzna za kompletne szaleństwo. Jak już zauważyliście, Afrodyta
otrzymała dar komunikacji z ziemią. Podobnie jak Stevie Rae staje się tym samym uprawniona do uczestnictwa w naszej radzie.
I tak jak Stevie zgodziła się podporządkować moim nowym regułom dal Cór Ciemności. Odwróciłam się, by spojrzeć jej w
oczy, i z ulga przywitałam jej nerwowy uśmiech oraz krótkie skinienie głowy. Potem, nie dając pozostałym czasu na [ Pobierz całość w formacie PDF ]