[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— No już. . . na pewno k t o ś z was ma trochę schowanego Can-D, we-
pchniętego w szparę w ścianie albo pod zbiornik z wodą. No, bądźcie szczodrzy
dla nowego obywatela, pokażcie mu, że. . .
— W porządku — wybuchła Helen Morris, zarumieniona ze złości. — Mam
trochę, wystarczy na trzy kwadranse. Jednak to wszystko, co mam, a jeśli Chew-Z
nie będzie tak od razu rozprowadzany na naszym obszarze?
— Przynieś swój Can-D — powiedział Norm. I rzucił za odchodzącą: I nie
martw się; Chew-Z będzie sprzedawany. Dzisiaj, kiedy odbierałem worek soli
z tego ostatniego zrzutu ONZ, spotkałem handlarza. Dał mi tę kartę.
Pokazał ją zebranym.
— Wystarczy, że o wpół do ósmej wieczorem wystrzelimy zwykłą racę z azo-
tanu strontu, a natychmiast przylecą tu z satelity. . .
— Z satelity! — rozległ się chór zdumionych głosów.
— A więc — powiedziała podekscytowana Fran — muszą mieć aprobatę
ONZ. Może mają już wytwórnię i prezenterzy reklamują już z satelity ich ze-
stawy?
— Nie wiem — przyznał Norm.- Chcę powiedzieć, że na razie panuje ogólne
zamieszanie. Zaczekajmy, aż kurz opadnie.
— Tu, na Marsie — powiedział tępo Sam Regan — kurz nigdy nie osiada.
Siedzieli kołem. Przed nimi zestaw Perky Pat, skomplikowany i zapraszający;
wszyscy czuli jego zew i Norm Schein pomyślał, że to szczególna okazja, po-
105
nieważ już nigdy nie będą tego robić. . . chyba, żeby użyli zestawu Perky Pat po
zażyciu Chew-Z. Zastanawiał się, jaki byłby rezultat. Ciekawe. . .
Miał dziwne wrażenie, że nie byłoby to to samo.
I że rezultat mógłby się im nie spodobać.
— Rozumiesz — powiedział Sam Regan do nowego członka społeczności,
Barneya Mayersona — zamierzamy spędzić okres przeniesienia słuchając i pa-
trząc w animator książek. . . no, wiesz, to urządzenie niedawno sprowadzone
z Ziemi. . . Z pewnością znasz się na tym lepiej niż my, Barney, więc może mógł-
byś to nam wytłumaczyć.
Barney zaczął posłusznie:
— Wkłada się jedną z książek, na przykład „Moby Dicka”, do zasobnika. Póź-
niej nastawia się kontrolki na czas długi lub krótki. Potem wersję; śmieszną, taką
samą jak w książce lub smutną. Następnie nastawia się wskaźnik podziałki na
nazwisko wielkiego artysty — klasyka, w którego stylu chcecie ożywić książkę.
Dali, Bacon, Picasso. . . średniej klasy animator ma zakres możliwości sięgający
od komiksu do kilkunastu uznanych artystów; wybieracie ich sobie, kiedy kupu-
jecie urządzenie. Istnieje też możliwość późniejszego rozbudowania animatora.
— Niesamowite — rzekł Norm Schein promieniejąc entuzjazmem. — A więc
można sobie zapewnić rozrywkę na cały wieczór, na przykład smutną wersję Ko-
medii pomyłek w stylu Jacka Wrighta. Hej!
Fran powiedziała z rozmarzonym westchnieniem:
— Jaki wpływ na twoją duszę musiało wywrzeć to, że do tak niedawna żyłeś
na Ziemi. Wydaje się, że wciąż tym emanujesz.
— O rany, odczujemy to samo — rzekł Norm Schein — kiedy się przeniesie-
my.
Niecierpliwie sięgnął po skąpy zapas Can-D.
— Zaczynajmy — powiedział i wziąwszy swój kawałek zaczął go energicznie
żuć. — Książką, którą mam zamiar ożywić jako pełnometrażową, śmieszną wersję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl