[ Pobierz całość w formacie PDF ]

własnych cierpień. W kinie ludzie mordują się na-
wzajem bez ustanku, ale f ilmy o zabijaniu kręci się
właśnie dlatego, że dziewięćdziesiąt dziewięć pro-
cent widowni nigdy by się na taki akt nie zdobyło.
A skoro tak trudno jest zabić kogoś innego, kogoś,
kto dał nam mocne powody do zabójstwa, to jaką
sztuką musi być zabicie samego siebie.
45
2. PRZEMIANA
Rodziców Pegeen znał i przyjaznił się z nimi za-
żyle jeszcze przed jej narodzinami, a ją samą ujrzał
po raz pierwszy w szpitalu jako noworodka ssącego
matczyną pierś. Axler i świeżo poślubieni Staple-
fordowie  on z Michigan, ona z Kansas  zetknęli
się, występując razem w amatorskim przedstawieniu
sztuki Playboy zachodniego świata, pokazywanym w
podziemiu pewnego kościoła w Greenwich Village.
Axler grał cudownie rozwichrzoną główną postać
Christy ego Mahona, niedoszłego ojcobójcy, nato-
miast wiodącą rolę żeńską  charakternej barman-
ki Pegeen Mike F laherty, obsługującej pub swoje-
go ojca na zachodnim wybrzeżu hrabstwa Mayo 
wzięła na siebie Carol Stapleford, będąca wówczas w
drugim miesiącu ciąży z pierwszym dzieckiem. Asa
Stapleford zagrał Shawna Keogha, narzeczonego Pe-
geen. Gdy sztuka zeszła z af isza, urządzono bankiet
pożegnalny, na którym również Axler zgłosił pro-
pozycje imion dla mającego przyjść na świat dziec-
46
ka Staplefordów  Christy, jeśli będzie to chłopiec,
i Pegeen Mike, jeśli dziewczynka.
Nic nie wróżyło  zwłaszcza że Pegeen Mike Sta-
pleford od dwudziestego roku życia wiodła życie zde-
klarowanej lesbijki  że gdy ona ukończy czterdzieści
lat, a Axler sześćdziesiąt pięć, zostaną kochankami,
dzwoniącymi do siebie co rano tuż po obudzeniu i
z radością spędzającymi cały wolny czas u niego w
domu, gdzie Pegeen, sprawiając mu tym wielką przy-
jemność, zawłaszczyła dwa pokoje  jedną z trzech
sypialni na piętrze na swoje rzeczy i gabinecik przy
salonie na laptopa. Wszystkie dolne pomieszczenia,
nawet kuchnia, wyposażone były w kominki, a Pe-
geen, pracując w gabinecie, lubiła, żeby ogień buzo-
wał cały czas. Mieszkała nieco ponad godzinę jazdy
od Axlera, jazdy krętymi, pagórkowatymi drogami
przez tereny uprawne, za którymi rozciągał się nale-
żący do niego pięćdziesięcioakrowy obszar dzikich
łąk, z dużym, starym wiejskim domem, białym z
czarnymi okiennicami, stojącym w otoczeniu wie-
kowych klonów, strzelistych topól i długich, nierów-
nych kamiennych murów. Oprócz nich dwojga nie
było w pobliżu żywej duszy. Przez pierwsze miesią-
ce rzadko wychodzili z łóżka przed południem. Nie
mogli się od siebie oderwać.
Niesamowite, bo zanim przyjechała Pegeen,
Axler był przekonany, że w jego życiu nastąpił już
def initywny koniec: koniec z aktorstwem, koniec z
47
kobietami, koniec z ludzmi, koniec raz na zawsze ze
szczęściem. Od przeszło roku fatalnie czuł się f izycz-
nie, ledwo chodził, stać lub siedzieć też nie mógł dłu-
go, a wszystko z powodu bólów kręgosłupa, które tra-
piły go przez całe dorosłe życie, ale gwałtownie nasi-
liły się z wiekiem  tym bardziej więc czuł, że to już
koniec. Jedna noga drętwiała mu co jakiś czas, tak
że nie dawał rady unosić jej prawidłowo przy cho-
dzeniu, co niejednokrotnie kończyło się upadkiem
ze schodów albo z krawężnika, z lądowaniem na rę-
kach, poranionych już po poprzednich incydentach,
albo nawet na twarzy, co kończyło się rozciętą wargą
lub rozbitym nosem. Przed paroma zaledwie mie-
siącami jego najlepszy i jedyny przyjaciel z okolicy,
osiemdziesięcioletni emerytowany sędzia, zmarł na
raka, wskutek czego Axler, który już od trzydzie-
stu lat stacjonował o dwie godziny jazdy od miasta
 jeżeli tylko nie grał gdzieś po świecie, dekował się
na wsi  kompletnie nie miał z kim zamienić słowa
ani zjeść wspólnie posiłku, nie mówiąc już o dziele-
niu łoża. Zaczął więc znowu przemyśliwać o samo-
bójstwie, równie często jak przed hospitalizacją, od
której minął rok. Codziennie budził się z poczuciem
pustki, mówiąc sobie, że nie przebrnie przez kolejny
dzień  niezdolny do niczego, samotny, bezrobotny i
nieustannie zbolały. Znów wszystkie jego myśli sku-
piały się na samobójstwie; centralny punkt poczu-
cia wywłaszczenia z życia stanowiło właśnie ono.
48
W bury, mrozny poranek po tygodniu gwałtow-
nych zamieci Axler wyszedł z domu, żeby wyprowa-
dzić spod wiaty samochód i przejechać cztery mile
do pobliskiego miasteczka dla uzupełnienia zapa-
sów spożywczych. Zcieżki wokół jego domu codzien-
nie odśnieżał pługiem wynajęty rolnik, ale Axler i
tak stąpał bardzo ostrożnie, żeby się nie poślizgnąć
i nie upaść  włożył buty na grubych traktorach, a
dla pewności podpierał się jeszcze laską. Pod licz-
nym warstwami ubrań zapiął w pasie, na wszelki
wypadek, sztywny gorset ortopedyczny. W drodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl