[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, przekrzykując pozostałych:
 Czekajcie, powoli, jak ma gadać, kiedy mu w gębie zaschło. Pij, waść! 
Podał mi szklanicę miodu.
Opowiadałem wszystko trzy razy w kółko, a pułkownicy zadawali coraz to nowe
pytania. Cieszyli się, dziwili, czasami trochę niedowierzali, zwłaszcza kiedy mówiłem,
że patrząc na Onegdajkę, niejeden z nich miałby nieskromne myśli. Na koniec w
Krainie Kuhailana zapanowała prawdziwa euforia. Nikt nie miał wątpliwości, że dla
Dudka uwieść strzygę to taki sam problem jak dla pozostałych wypić kusztyczek
miodu. Tak więc piliśmy na dobrą wróżbę, świętując nieco przedwcześnie szczęśliwe
zakończenie tej dziwnej historii.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi zdawały się sprzyjać realizacji naszego planu.
Noc zapowiadała się niezwykle pogodna, a świecące pełnym blaskiem gwiazdy,
sprawiały, że było dość widno. Gwiazdom pomagał dodatkowo księżyc, będący akurat
w pełni.
 Waść może nie jedz  żartował Ferenszkiewicz.
 Jak to mam nie jechać?  obruszył się całkiem poważnie gotowy do drogi
przyjaciel.
 To nie widzisz, że pełnia księżyca.
 No i co z tego?
 W czasie pełni polują wilkołaki, jeszcze zrobią ci co złego...
 A co gorszego jeszcze mogą mu zrobić?  zapytał retorycznie Kordalski.
 Prawda jest, gorszego już nic  zgodził się Leszek.
 Bywaj waść!  pożegnał odjeżdżającego Ruczaj.
Tomek nie na darmo nosił w Bractwie przydomek wielkiego swawolnika, dlatego
o efekt tej wyprawy byliśmy dziwnie spokojni. I rzeczywiście, po kilku godzinach
okazało się, że pułkownik Dudek z powrotem jest tym samym Dudkiem. Pikantnych
szczegółów nie mogę tu zdradzić, ponieważ dałem kawalerski parol, ale co nieco
postaram się opowiedzieć.
Nasz bohater wjechał do wąwozu strzygi bardzo powoli i ostrożnie prowadził
konia, zwracając uwagę na wszystko dookoła, żeby przypadkiem czegoś nie pokpić.
Starannie wybierał drogę, omijając niepewne miejsca, które mogły okazać się
pułapkami. Już samo wypuszczenie się w ten rejon należy przyjmować za akt wielkiej
odwagi, bo o ile podróżowanie wąwozem Strzygi Kanalii w ciągu dnia jest sportem
mocno ekstremalnym, o tyle nocą zakrawa na czyste szaleństwo. Ale, co miał biedny
robić? Pułkownik Dudek dobrze wykombinował, że jeśli upiór ma się kąpać, to należy
szukać go gdzieś w pobliżu wody. Mając to na uwadze, ruszył do położonej w
sąsiedztwie wąwozu głębokiej debry, której dnem wił się jedyny w tej okolicy strumyk.
Znalazł ją przy maleńkim wodospadzie, a przyzwyczajony do ciemności wzrok nie
pozostawiał wątpliwości. W pięknej, miedzianej wannie siedziała golusieńka Strzyga
Kanalia. Wyjątkowo mocny tej nocy księżyc doskonale oświetlał jej zgrabną postać, na
widok której nasz śmiałek z wrażenia aż przełknął ślinę. Pułkownik był mężczyzną
zaprawionym w bojach i jak to się mówi: z niejednego pieca chleb jadł, ale tak pięknej
niewiasty, jak żyje, nie widział. Nieświadoma jego obecności strzyga za pomocą
zwiniętych liści paproci myła akurat swe przepiękne, długie nogi, prostując je w
str. 67
kolanach i opierając o brzeg wanny. Kształtne i powabne piersi lekko falowały przy
każdym oddechu, a końcówki długich, lekko kręconych włosów sięgały do samej wody.
Wyglądała tak apetycznie, że najchętniej rzuciłby się na nią natychmiast, i to prosto z
konia. Ale zbyt dobrze wiedział, z kim ma do czynienia, i dlatego cichutko zsiadł z
konia, i przywiązał go do drzewa. Następnie zaczął się skradać ostrożnie jak ryś,
bacząc uważnie pod nogi, aby przypadkowym nadepnięciem na gałąz nie zdradzić
swojej obecności. Serce łomotało mu w piersi i miał wrażenie, że słyszy je cały las.
Podchodził strzygę od tyłu i, jak mu się wydawało, pod wiatr, ponieważ słusznie
obawiał się, iż potwór może go zwietrzyć. Wkrótce dotarł do samej wanny, a Kanalia
wydała mu się jeszcze piękniejsza i bardziej powabna niż z daleka. Już chciał ją brać
w ramiona, już jego ręka wędrowała w kierunku odkrytej piersi, ale po raz kolejny się
pohamował i zamiast tego przykucnął cicho, opierając dłonie o wannę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl