[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żałob-
64
nych obrządkach. Zjawił się nawet w imieniu panującego
księcia
jego syn, aby oddać ostatnią posługę hrabiemu Ravenau. Przy
tej
sposobności odwiedził również swego przyjaciela, Gotfryda
von Ger-
lachhausen.
Gotfryd zajął się przede wszystkim uregulowaniem
wszelkich
spraw, związanych z administracją obu majątków. Chodziło o
to,
aby zarządzano nimi nadal w ten sposób, jak za życia
hrabiego. Nie
było to trudne, gdyż zarówno w Ravenau jak i w Schenrode
dobrami
zarządzali uczciwi i doświadczeni pracownicy. Julia została
ogłoszona
pełnoletnią, tak jak postanowił hrabia w swoim testamencie.
Stała
się właścicielką Ravenau i Schenrode i miała nieograniczoną
władzę.
Hrabia nakazał również w swym testamencie, aby starzy
służący i
oficjaliści pozostali na dawnych stanowiskach. Wyznaczył
także roz-
maite legaty.
Julce te niespokojne dni wydawały się jakimś okropnym
snem.
Gdyby nie miała przy sobie pani von Gerlachhausen, nie
mogłaby
podołać obowiązkom gospodyni wobec zastępu żałobnych
gości.
Odetchnęła z ulgą, gdy wszyscy się nareszcie rozjechali.
Pani von Gerlachhausen chciała zabrać Julkę do siebie,
lecz dzie-
wczyna podziękowała jej. Doznawała wprawdzie ogromnej
pociechy,
posiadając tych dwoje wiernych oddanych przyjaciół, lecz jej
stosu-
nek do Gotfryda zmienił się. Ostatnie słowa dziadka pozbawiły

dawnej swobody, czuła się niejako skrępowana, onieśmielona.
Zro-
zumiała doskonale, co zmarły chciał powiedzieć, pojęła, że
ostatnim
jego życzeniem było, aby ona i Gotfryd złączyli się na całe
życie.
W wykonaniu tego planu przeszkodziła mu nagła śmierć. Julia
cier-
piała bardzo z tego powodu. Gdyby obecnie była już
narzeczoną
Gotfryda, czułaby się pewniejsza, mniej samotna i
opuszczona.
Wszystko między nimi byłoby już wyjaśnione. Dziewczęca
delikat-
ność skłaniała ją do zachowywania się wobec Gotfryda z
większą
niż dotychczas rezerwą. Stała się bardziej powściągliwa,
udawała
obojętność. Zmierć dziadka stworzyła nagle między nią i
Gotfrydem
zaporę. Dziewczyna dopiero teraz uświadomiła sobie, że
uczucie,
klóre żywi dla Gotfryda jest miłością, wielką, głęboką miłością.
Napełniała ona jej serce jednocześnie smutkiem i rozkoszą.
Nie wiedziała, czy Gotfryd odwzajemnia to uczucie.
Niekiedy
65
wierzyła w to niezbicie, czasami jednak opadały ją
wątpliwości.
Zastanawiała się chwilami, czy serdeczność, jaką jej okazuje,
nie
wypływa po prostu z uczucia przyjazni.
Toteż, przebywając w towarzystwie Gotfryda, zachowywała
się
obecnie z większym chłodem. Serdeczna poufność ustąpiła
miejsca
życzliwej uprzejmości.
Gotfryd zauważył to, a serce jego napełnił dręczący
niepokój.
Co mogło tak wpłynąć na zmianę w jej usposobieniu? Zaczął
szukać
powodów, obawiając się, że znalazł właściwe wyjaśnienie. Po
kilku
dniach zapytał, czy Julia nie zechciałaby mu powiedzieć, co
hrabia
Ravenau ostatnio o nim mówił. Wtedy zmieszała się ogromnie
i
jąkając się, odparła, że sobie już nie przypomina.
Gotfryd poznał po jej zachowaniu, że świadomie
powiedziała
nieprawdę i że wstydzi się teraz tego kłamstwa.
Julia przeszła natychmiast na inny temat, zaczęła z nim
mówić
o interesach; była zresztą tak chłodna i mówiła tak oficjalnym
to-
nem, że Gotfryda to zabolało.
Pomyślał więc, że hrabia Ravenau musiał powiedzieć
wnuczce,
że pragnie, aby go poślubiła, Julka zaś nie chce, czy nie może
spełnić ostatniego życzenia dziadka. Tym tłumaczył sobie jej
dziwne
zachowanie.
Kto wie, może omylił się, może Julia go nie kocha?
Prawdopo-
dobnie uważała go jedynie za przyjaciela, a słowa dziadka
przestra-
szyły ją.
Gotfryd byłby chętnie położył kres niepewności i wyjaśnił
wszy-
stko. Pragnął w pierwszej chwili rozmówić się z Julka,
rozproszyć
dręczące go wątpliwości. Nie mógł tego jednak uczynić,
powstrzymy-
wała go bowiem okoliczność, że Jula była w żałobie.
Pani von Gerlachhausen, wobec której Jula się nie
zmieniła,
usiłowała raz jeszcze nakłonić dziewczynę, aby na razie
zamieszkała
u niej. Prosiła, aby spędziła w jej domu przynajmniej kilka
tygodni.
Jula, która podczas tej rozmowy napotkała pełne
niecierpliwego
wyczekiwania oczy Gotfryda, zarumieniła się i odpowiedziała
tonem
niemal porywczym:
- Zostanę w Ravenau, ciotko Anno. Przekonasz się, że tam
najrychlej uspokoję się i odzyskarn równowagę.
66
Matka Gotfryda zrozumiała lepiej niż syn, pobudki tej
odmowy.
Patrząc na jego twarz, na której odbiło się wyrazne uczucie
zawodu,
uśmiechnęła się i rzekła:
- Kochana Juleczko, nie będziesz jednak mogła mieszkać
samo-
tnie w Ravenau. Czy zastanowiłaś się już nad tym? - spytała
spokoj-
nie, udając, że nie zwróciła uwagi na słowa dziewczyny.
- Tak, droga ciociu, myślałam już o tym. Będę musiała
przyjąć
damę do towarzystwa.
- Bardzo słusznie, kochane dziecko. Powinna to być miła
osoba
z dobrej sfery, niezbyt stara i niezbyt młoda, wesoła,
wyrobiona
towarzysko, a przy tym solidna. Będziemy musieli wkrótce
rozejrzeć
się za taką damą do towarzystwa.
- Czy mogę dać odpowiednie ogłoszenie do pism? - spytał
uprzejmie Gotfryd.
- Nie chciałabym pana trudzić...
Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Jak pani może mówić w ten sposób? Wszakże zawsze
czynię
z największą przyjemnością wszystko, czym mogę przysłużyć
się
pani.
Podała mu prędko rękę.
- Niech pan się nie gniewa, drogi przyjacielu! Musi pan mi
wiele
wybaczyć i mieć do mnie trochę cierpliwości... Przeszłam tak
wiele
W ostatnich czasach...
Przycisnął wargi do jej dłoni.
- Wydaje mi się, hrabianko, że między nas wkradło się coś
obcego. Mam wrażenie, że utraciłem przyjazń pani, a
doprawdy nie
poczuwam się do winy. Czemu mam właściwie przypisać tę
zmianę?
Zarumieniła się i potrząsnęła głową.
- Nie wyobrażam sobie, aby cośkolwiek mogło rozbić
naszą przy-
jazń. Czyż pan ostatnio nie wspierał mnie jak dobry brat? Kto
służył
mi radą i pomocą? Nie zapomnę tego nigdy! Jeżeli zauważył
pan
we mnie jakąś zmianę, to proszę wziąć pod uwagę, co nagle
spadło
na mnie. Najpierw śmierć dziadka, potem ci liczni goście, a
następnie
moje nowe, a tak pełne odpowiedzialności stanowisko! Jestem
prze-
cież zupełnie bezradna i oszołomiona. Cóż poczęłabym bez
pańskiej
przyjazni, bez dobroci i miłości najdroższej cioci Anny?
67
Gotfryd musiał poprzestać na tym wyjaśnieniu. To, że
uważała
jego stosunek do siebie za przyjazny i braterski, sprawiało mu
ból.
Sądził, że pragnęła mu w delikatny sposób dać do
zrozumienia, aby
nie łudził się nadzieją.
Gdy w chwilę pózniej pozostał sam ze swoją matką był
przygnę-
biony. Matka przez chwilę przypatrywała mu się bacznie,
wreszcie
dotknęła ręką jego ramienia.
- Czemu jesteś taki przybity, Gotfrydzie?
Zbył ją wymijającą odpowiedzią. Matka przesunęła ręką po
jego
krótko ostrzyżonych włosach i powiedziała:
- Aha, uczucie twoje mimo wszystko jest głębsze niż
sądziłeś.
Julka zwyciężyła w twym sercu dawną miłość, nieprawdaż,
mój
synu?
Skinął potakująco głową.
- Tak, ale co mi z tego przyjdzie, mamo! Słyszałaś
przecież
sama, jak Julka zapatruje się na nasz stosunek. Uważa go za
brater-
ski i przyjazny. Niestety, ja mam zgoła inne życzenia.
Pani von Gerlachhausen zaśmiała się cicho.
- Oj, wy panowie stworzenia, jakież wy macie wielkie
wymaga-
nia! Dopóki kobieta nie wzbudza w was gorętszych uczuć, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl