[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WA%7Å‚N DLA KOGO?
Dla lady Aliery z Domu Smoka.
A DLACZEGO MA MNIE OBEJZ JEJ WA%7Å‚NOZ?
Nie wiem. Czy los Domu Smoka jest dla ciebie ważny?
Usłyszałem coś, co mogło być zarówno chichotem, jak i parsknięciem. Po
czym smok odparł:
129
JEST.
Morrolan oznajmił:
Aliera e Kieron jest następczynią tronu z Domu Smoka.
To była nowina także dla mnie.
Smok zaś odwrócił łeb tak, by obydwoma ślepiami móc spoglądać na Morro-
lana.
Po chwili spytał:
W KTÓRYM MIEJSCU CYKLU JESTEZMY?
RzÄ…dzi Cesarzowa z Domu Feniksa.
MO%7łECIE PRZEJZ zdecydował smok.
I odwrócił się (co nie było wcale takie łatwe), i odszedł.
OdetchnÄ…Å‚em z ulgÄ….
Loiosh wynurzył się spod peleryny i zajął miejsce na moim ramieniu.
Nasz przewodnik ruszył w dalszą drogę i wkrótce krajobraz powrócił do nor-
my, o ile naturalnie te przeskoki można nazwać normą. Wolałem się nie zastana-
wiać, ile czasu minęło od chwili mojego pojawienia się w tym dziwactwie cza-
soprzestrzennym. I tak miałem już spore problemy z uwierzeniem w to, co się
dzieje, a nie tylko w to, co widzę. W każdym razie minęło go dość, by ubrania
całkowicie wyschły po deszczu.
Przed nami pojawił się budynek, wokół którego kręciło się wiele postaci.
Część nosiła stroje w barwach Domu Smoka, część purpurowe szaty.
Morrolan, kim są ci w purpurze? spytałem.
Sługami zmarłych.
Nie zazdroszczę zajęcia.
Taki los spotyka tych, którzy dotarli na Zcieżki Umarłych, ale nie zdołali
ich przejść albo zostali tu zabici.
Przypomniało mi się dwunastu przeciwników z Domu Smoka.
I tak na zawsze? upewniłem się.
Nie sądzę. Ale na parę tysięcy lat na pewno.
To musi być strasznie nudne zajęcie.
I forma kary. Najprawdopodobniej taki właśnie los nas spotka, jeżeli nam
siÄ™ nie uda.
Miła perspektywa burknąłem przygnębiony.
Od budynku wciąż dzieliła nas spora odległość, ale nawet stąd widać było,
iż można go śmiało porównać z Cesarskim Pałacem. Był to prosty, masywny
sześcian szarej barwy, pozbawiony ozdób, czy napisów. Przynajmniej ja nie po-
trafiłem żadnych dostrzec z tej odległości. Ogólnie rzecz biorąc, był brzydki.
Nasz przewodnik wskazał go i powiedział:
Przedsionek SÄ…du.
Rozdział trzynasty
Trzymałem w dłoniach świat. Przez moment wszystko było jasne i oczywiste
horyzont się nie chwiał, a ja nie słyszałem żadnego pulsowania. Wszystko wstrzy-
mało oddech, a mój umysł przebił granicę rzeczywistości. Poczułem, że umysł Lo-
iosha jest doskonale zgrany z moim, i zrozumiałem, że oprócz dziadka był jedyną
istotą, którą naprawdę kochałem.
Zadałem sobie pytanie, po co to robię.
Dotarł do mnie zapach świerkowych igieł. Wszystko wydawało się jasne, pro-
ste i świeże. Sprowadziło to do moich oczu łzy, a dłoniom dało moc.
Mimo że coraz bardziej zbliżaliśmy się do budynku, nie stawał się on mniej-
szy. Sądzę, że krajobraz nadal zmieniał się tak jak ostatnio, ale robiłem co mo-
głem, by tego nie zauważyć. Doszliśmy do kolejnego łuku ozdobionego łbem
smoka i nasz przewodnik zatrzymał się. Skłonił się Morrolanowi, mnie zigno-
rował i powiedział uroczyście:
To była przyjemność. %7łyczę powodzenia i miłego pobytu.
Po czym spojrzał na mnie i dodał:
Może zasłużysz na purpurową szatę.
Serdeczne dzięki uśmiechnąłem się promiennie. %7łyczę tego samego.
Przeszliśmy pod łukiem i znalezliśmy się na czymś, co przypominało dziedzi-
niec przed wrotami, przez które nasz przyjaciel smok mógłby swobodnie przejść,
nie opuszczając łba. Dostrzegłem inne łuki wokół dziedzińca łącznie koło dwu-
dziestu.
Coś mi się przestało zgadzać, więc je policzyłem. Oczywiście było ich sie-
demnaście! Kilka postaci w purpurze stało na dziedzińcu. Jedna podeszła do nas.
Mężczyzna nie odezwał się, tylko ukłonił każdemu z nas i poprowadził ku wej-
ściu.
To była długa droga, a ponieważ wyglądała na całkowicie bezpieczną, odda- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
WA%7Å‚N DLA KOGO?
Dla lady Aliery z Domu Smoka.
A DLACZEGO MA MNIE OBEJZ JEJ WA%7Å‚NOZ?
Nie wiem. Czy los Domu Smoka jest dla ciebie ważny?
Usłyszałem coś, co mogło być zarówno chichotem, jak i parsknięciem. Po
czym smok odparł:
129
JEST.
Morrolan oznajmił:
Aliera e Kieron jest następczynią tronu z Domu Smoka.
To była nowina także dla mnie.
Smok zaś odwrócił łeb tak, by obydwoma ślepiami móc spoglądać na Morro-
lana.
Po chwili spytał:
W KTÓRYM MIEJSCU CYKLU JESTEZMY?
RzÄ…dzi Cesarzowa z Domu Feniksa.
MO%7łECIE PRZEJZ zdecydował smok.
I odwrócił się (co nie było wcale takie łatwe), i odszedł.
OdetchnÄ…Å‚em z ulgÄ….
Loiosh wynurzył się spod peleryny i zajął miejsce na moim ramieniu.
Nasz przewodnik ruszył w dalszą drogę i wkrótce krajobraz powrócił do nor-
my, o ile naturalnie te przeskoki można nazwać normą. Wolałem się nie zastana-
wiać, ile czasu minęło od chwili mojego pojawienia się w tym dziwactwie cza-
soprzestrzennym. I tak miałem już spore problemy z uwierzeniem w to, co się
dzieje, a nie tylko w to, co widzę. W każdym razie minęło go dość, by ubrania
całkowicie wyschły po deszczu.
Przed nami pojawił się budynek, wokół którego kręciło się wiele postaci.
Część nosiła stroje w barwach Domu Smoka, część purpurowe szaty.
Morrolan, kim są ci w purpurze? spytałem.
Sługami zmarłych.
Nie zazdroszczę zajęcia.
Taki los spotyka tych, którzy dotarli na Zcieżki Umarłych, ale nie zdołali
ich przejść albo zostali tu zabici.
Przypomniało mi się dwunastu przeciwników z Domu Smoka.
I tak na zawsze? upewniłem się.
Nie sądzę. Ale na parę tysięcy lat na pewno.
To musi być strasznie nudne zajęcie.
I forma kary. Najprawdopodobniej taki właśnie los nas spotka, jeżeli nam
siÄ™ nie uda.
Miła perspektywa burknąłem przygnębiony.
Od budynku wciąż dzieliła nas spora odległość, ale nawet stąd widać było,
iż można go śmiało porównać z Cesarskim Pałacem. Był to prosty, masywny
sześcian szarej barwy, pozbawiony ozdób, czy napisów. Przynajmniej ja nie po-
trafiłem żadnych dostrzec z tej odległości. Ogólnie rzecz biorąc, był brzydki.
Nasz przewodnik wskazał go i powiedział:
Przedsionek SÄ…du.
Rozdział trzynasty
Trzymałem w dłoniach świat. Przez moment wszystko było jasne i oczywiste
horyzont się nie chwiał, a ja nie słyszałem żadnego pulsowania. Wszystko wstrzy-
mało oddech, a mój umysł przebił granicę rzeczywistości. Poczułem, że umysł Lo-
iosha jest doskonale zgrany z moim, i zrozumiałem, że oprócz dziadka był jedyną
istotą, którą naprawdę kochałem.
Zadałem sobie pytanie, po co to robię.
Dotarł do mnie zapach świerkowych igieł. Wszystko wydawało się jasne, pro-
ste i świeże. Sprowadziło to do moich oczu łzy, a dłoniom dało moc.
Mimo że coraz bardziej zbliżaliśmy się do budynku, nie stawał się on mniej-
szy. Sądzę, że krajobraz nadal zmieniał się tak jak ostatnio, ale robiłem co mo-
głem, by tego nie zauważyć. Doszliśmy do kolejnego łuku ozdobionego łbem
smoka i nasz przewodnik zatrzymał się. Skłonił się Morrolanowi, mnie zigno-
rował i powiedział uroczyście:
To była przyjemność. %7łyczę powodzenia i miłego pobytu.
Po czym spojrzał na mnie i dodał:
Może zasłużysz na purpurową szatę.
Serdeczne dzięki uśmiechnąłem się promiennie. %7łyczę tego samego.
Przeszliśmy pod łukiem i znalezliśmy się na czymś, co przypominało dziedzi-
niec przed wrotami, przez które nasz przyjaciel smok mógłby swobodnie przejść,
nie opuszczając łba. Dostrzegłem inne łuki wokół dziedzińca łącznie koło dwu-
dziestu.
Coś mi się przestało zgadzać, więc je policzyłem. Oczywiście było ich sie-
demnaście! Kilka postaci w purpurze stało na dziedzińcu. Jedna podeszła do nas.
Mężczyzna nie odezwał się, tylko ukłonił każdemu z nas i poprowadził ku wej-
ściu.
To była długa droga, a ponieważ wyglądała na całkowicie bezpieczną, odda- [ Pobierz całość w formacie PDF ]