[ Pobierz całość w formacie PDF ]

była to wystarczająca przyczyna dla odebrania sobie życia, ale coś przecież
trzeba było wymyślić.
Pistolet był podobno jego własnością. W czasie pobytu Nortona w
Styles pokojówka zauważyła go dwukrotnie na jego nocnym stoliku. I na tym
się skończyło. Jeszcze jedna wyrafinowana zbrodnia, wspaniale
zakamuflowana jako samobójstwo.
W pojedynku pomiędzy Poirotem a Iksem zwycięstwo odniósł Iks.
Ale ja pozostałem na placu boju.
Poszedłem do pokoju Poirota i zabrałem teczkę z dokumentami.
Ponieważ wiedziałem, że przyjaciel mianował mnie wykonawcą
testamentu, miałem do tego pełne prawo. Kluczyk od teczki znalazłem na
łańcuszku na szyi Poirota.
W swoim pokoju otworzyłem teczkę.
Mróz przeszedł mi po kościach. W teczce nie było dokumentów
dotyczących zbrodni Iksa. Pamiętani, że widziałem je jeszcze przed kilkoma
dniami. Był to niezbity dowód winy Iksa - chociaż zupełnie dla mnie
zbyteczny. Nie widziałem innego wytłumaczenia. Albo Poirot - co było wielce
nieprawdopodobne - osobiście zniszczył wszystkie papiery, albo
przywłaszczył je sobie Iks.
Iks, Iks, przeklęty Iks.
Teczka nie była całkiem pusta. Przypomniało mi się, że Poirot
powiedział, iż znajdę tam wskazówki, które dla Iksa będą bez znaczenia, ale
dla mnie powinny być jasne.
Jak je znalezć?
Był w teczce jeden tomik taniego wydania dzieł Szekspira.  Otello .
Poza tym znajdowała się tam jeszcze niewielka broszurka, zawierająca sztukę
pióra St. Johna Ervine a pod tytułem  John Ferguson . W połowie trzeciego
aktu tkwiła zakładka.
Przez dłuższy czas gapiłem się bezmyślnie na tytuły obu tomików.
Oto wszystkie wskazówki pozostawione mi przez Poirota! Co robić,
skoro nie kojarzÄ… mi siÄ™ absolutnie z niczym?
Co Poirot chciał przez nie powiedzieć?
Wpadło mi do głowy jedynie, że kryje się w nich jakiś szyfr. Szyfr
słowny, oparty na tych dwóch sztukach. Ale jeżeli nawet tak było, to gdzie
szukać do niego klucza?
Nie znalazłem ani jednego podkreślonego słowa, litery czy cyfry.
Podgrzałem kilka kartek, bez rezultatu.
Starannie przestudiowałem trzeci akt sztuki  John Ferguson . Jedna
ze scen bardzo mi się spodobała. Mianowicie ta, w której  słaby na umyśle
Clutie John siedzi i gada, a która kończy się w ten sposób, że młodszy
Ferguson udaje się na poszukiwanie człowieka, który skrzywdził jego siostrę.
Wspaniale narysowane postacie, owszem, ale czy Poirot pozostawił mi te
sztuki tylko po to, żeby pozytywnie wpłynąć na moje gusty literackie?
Jednakże w momencie, gdy przerzucałem stronice tomiku Ervine a,
wypadła z niego mała karteczka, na której widniało kilka słów. Poznałem
charakter pisma Poirota.
 Porozmawiaj z George em .
Nareszcie coś. Możliwe, że klucz do szyfru - jeżeli rzeczywiście istnieje
jakiś szyfr - znajduje się u dawnego służącego Poirota, George a.
Postanowiłem natychmiast odszukać jego adres i udać się do niego.
Ale przedtem trzeba było spełnić smutny obowiązek i zająć się
pogrzebem mojego drogiego przyjaciela.
Tu mieszkał, kiedy po raz pierwszy przybył do naszego kraju. Tu miały
spocząć jego zwłoki.
W tych przykrych dniach Judith okazała mi wiele serca.
Spędzała ze mną długie godziny i była bardzo pomocna w załatwianiu
niezliczonych formalności. Współczuła mi i była nad wyraz cierpliwa i
wyrozumiała. Elizabeth Cole i Boyd Carrington także robili, co mogli.
Panna Cole przejęła się śmiercią Nortona znacznie mniej, niż można
było przypuszczać. Jeżeli była nieszczęśliwa, to starannie ukrywała swoje
uczucia.
I tak się to wszystko skończyło.
2
Trzeba, żebym wszystko spisał. Wszystko opowiedział po kolei. A więc
było już po pogrzebie. Siedziałem w swoim pokoju z Judith. Usiłowałem snuć
jakieś niejasne plany na najbliższą przyszłość.
- Ale słuchaj, drogi tato - powiedziała w pewnej chwili Judith. - Mnie
tutaj nie będzie.
- Jak to nie?
- Wyjeżdżam z Anglii.
Byłem do głębi poruszony tą wiadomością.
- Nie chciałam ci tego wcześniej mówić, bo wiedziałam, że masz i tak
dosyć zmartwień. Ale teraz już nie mogę zwlekać. Mam nadzieję, że nie
wezmiesz mi tego za złe. Jadę do Afryki... Z doktorem Franklinem.
Zdenerwowałem się okropnie. Zacząłem mówić szybko i bezładnie, że
to niemożliwe, że zacznie się natychmiast straszne gadanie, że być jego
asystentką w Anglii, szczególnie kiedy jeszcze żyła jego żona, to jedna rzecz, a
wyjazd do Afryki - zupełnie inna. To po prostu kompromitujące dla młodej
kobiety. Wrzeszczałem, że zabraniam, że przeciwstawiam się bardzo
stanowczo.
Nie przerwała potoku moich słów. Pozwoliła mi skończyć, a potem się
uśmiechnęła.
- Kochanie, uspokój się. Nie jadę przecież jako jego asystentka, ale jako
jego żona.
Odczułem to jak cios między oczy.
- Ale... Allerton - wykrztusiłem z siebie.
Judith nawet niezle się bawiła.
- Między nami nigdy nic nie było, tato. Powiedziałabym ci, gdybyś mnie
wtedy tak strasznie nie rozzłościł. A poza tym było mi to na rękę, że myślałeś
właśnie to, co myślałeś. Nie chciałam, żebyś wiedział, że chodzi o... Johna.
- Ale przecież sam widziałem, jak tamten cię całował... wieczorem... na
tarasie.
- No to co - zniecierpliwiła się Judith. - Byłam tego wieczoru okropnie
nieszczęśliwa. Takie rzeczy się zdarzają. Chyba o tym słyszałeś?
- Nie możesz wychodzić za mąż za Franklina... jest stanowczo za
wcześnie.
- Nic podobnego. Chcę z nim jechać, a sam powiedziałeś, że lepiej być
żoną niż asystentką. Teraz nie ma już na co czekać.
Judith i Franklin. Franklin i Judith.
Można sobie łatwo wyobrazić, jakie myśli kłębiły się w mojej głowie.
Judith z buteleczką w ręku. Judith oświadczająca wszem wobec swoim
wysokim, młodym głosem, że bezużyteczni ludzie powinni odejść i zrobić
miejsce dla wartościowych jednostek. Judith, którą kochałem. Którą Poirot
kochał jak własne dziecko. Ta para, którą obserwował przez lornetkę Norton,
czy to byli Judith i Franklin? Ale jeżeli tak... jeżeli tak... nie, to niemożliwe.
Nie Judith. Może Franklin - ten dziwaczny, bezwzględny człowiek. Kiedy męż-
czyzna zdecyduje siÄ™ na jedno morderstwo, to nie zawaha siÄ™ przed drugim i
trzecim...
Poirot zgodził się wezwać do siebie Franklina niby to na konsultację.
Dlaczego? Co mu powiedział tego ranka?
To nie może być Judith. Na pewno nie! Moja piękna, poważna Judith.
A jednak? Jakże dziwny wyraz przybrała wtedy twarz Poirota. Z jakim
naciskiem krzyknÄ…Å‚:  Może bÄ™dziesz wolaÅ‚ powiedzieć: «Opuśćmy kurtynÄ™» .
Nagle olśniła mnie zupełnie nowa myśl. Nie. Nie. To potworne! To [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl