[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po raz kolejny zadziwiła go swoją witalnością.
Rozejrzał się po łazience. Spędzili w hotelu nieca-
łe dwadzieścia godzin, a ta część pomieszczenia, z któ-
rej korzystała Mo, wyglądała jak po przejściu tornada.
Zastanawiał się, czy byłby w stanie wytrzymać to na co
dzień, gdyby zamieszkał z Mo. Chyba właśnie to mieli na
myśli jego żonaci przyjaciele, kiedy wspominali o konie-
czności ustępstw i pójścia na kompromis w małżeńskim
życiu.
Chwileczkę, co też mu chodzi po głowie? Jakie wspól-
ne życie? Z Mo?
Matt oparł dłonie o brzeg umywalki i popatrzył w lu-
stro. Czyżby naprawdę chciał z nią zamieszkać? Nigdy
dotąd nie dzielił mieszkania z żadną kobietą. Nie miał
pojęcia, jak takie życie miałoby wyglądać na co dzień. On
i Kay dopiero po powrocie z podróży poślubnej zamierza-
li się rozejrzeć za jakimś lokum dla nich dwojga.
- Wspólne życie z Mo? - powtórzył głośno nie ogoło^
nemu mężczyznie o kaprawych oczkach, który patrzył na
niego z lustra.
S
R
ROZDZIAA CZTERNASTY
- Zwycięstwo! - zawołała Mo, zamaszystym ruchem
otwierając drzwi apartamentu. - Zjadłam karpia.
- Co takiego? - spytał Matt.
- Rybę. Zawsze mi robiłeś awantury o to, że nie chcę
ich jeść, więc przełamałam opory i skosztowałam tegc
karpia. Był naprawdę wyśmienity.
Matt patrzył na jej zarumienione policzki i zbyt kusą.
jego zdaniem, spódniczkę, którą miała na sobie. W dodat-
ku podkoszulek tak ściśle przylegał do jej ciała... Dlacze
go ci to przeszkadza, ofuknął sam siebie w myślach. Ta
kobieta nie jest przecież twoją własnością.
- Jak słyszę, całkiem miło spędziłaś czas - powiedział
uprzejmie.
- Zajrzałam w kilka miejsc z myślą o zdobyciu mate-
riałów do twojej książki. Czy wiesz, że jest tu wiele r&
stauracji prowadzących kuchnie innych narodów, podob-
nie jak w Stanach? Trafiłam nawet na bar dla miłośników
sportu. Nie wiem, dlaczego wyobrażałam sobie, że tylkc
na Zachodzie są tego typu lokale. Tymczasem ludzie na
całym świecie, choć mówią różnymi językami, mają swoje
ulubione drużyny sportowe, ciekawi ich, co jedzą inni
i sami chcą tego spróbować. Porobiłam dla ciebie trochę
notatek, tylko nie pamiętam, gdzie je schowałam.
Mo sięgnęła do swojej przepastnej torby, wydobyła
S
R
kilka pogniecionych kartek papieru, zerknęła na nie
i schowała je z powrotem.
- Gdzie ja to włożyłam? - mruczała pod nosem. - Czy
wiesz, że byłam także w jednej z piwiarni na Starym Mie-
ście? Siedziałam przy długim drewnianym stole, piłam
ciemne piwo, które przegryzałam szynką i salami. Czy
wiedziałeś o tym, że budweiser to czeskie piwo? Potem
przyniesiono mi karpia, choć nikt mi ni& powiedział, co
to jest, i był po prostu przepyszny! Smażony w głębokim
tłuszczu i chrupiący. Do tego sałatka z ziemniaków na
ciepło. Za wszystko zapłaciłam około ośmiu dolarów. Mu-
sisz polecić tę piwiarnię w przewodniku jako niedrogi lo-
kal, gdzie panuje miła atmosfera. A, tu go mam!
Mo z triumfem wydobyła z torby podarty kawałek pa-
pieru z jakimiś zapiskami i wręczyła go Mattowi. Zoba-
czył, że jest to górna część kwitu z pralni chemicznej
w San Francisco.
- Nie będzie ci potrzebny? - zdziwił się Matt.
- Poradzę sobie. Wszyscy mnie tam znają.
Mo uśmiechnęła się szeroko do Matta.
- Koniecznie musisz pójść ze mną w jedno miejsce.
Czy uporałeś się już na dziś z pisaniem? Nie chciałabym
ci przeszkadzać.
Z jakim pisaniem? pomyślał Matt. Czy mógł jej się
przyznać, że prawie wcale nie pracował dzisiaj nad książ-
ką? Zamiast tego gapił się w okno, potem wyszedł na
chwilę z hotelu, by wybrać prezent dla Mo, niepewny, czy
będzie jej się podobał. Po powrocie do. pokoju zjadł jakąś
nędzną kanapkę kupioną w narożnym sklepie, po czym
warował przy oknie, czekając na powrót Mo.
Wstał z krzesła, zdecydowany wyrwać się z tego dziw-
nego, tak nietypowego dla niego stanu.
S
R
- Oczywiście, że z tobą pójdę. Co to za miejsce?
- Pewien hotel.
- Przecież hotel w Pradze już opisałem.
- Ale nie taki jak tamten, do którego cię zaprowadzę.
- Czy wiesz, że jest to własność zakonnic? - wyszep-
tała Mo, kiedy stanęli w skromnie urządzonej recepcji.
- Ale ludzie świeccy też mogą tu przenocować. W hotelu
obowiązuje zakaz palenia papierosów, picia alkoholu i po-
wrotu po pierwszej w nocy.
Stary, kwadratowy budynek na pierwszy rzut oka nie
wyróżniał się niczym szczególnym, ale Mo poinformowa-
ła Matta, że w latach pięćdziesiątych była to siedziba taj-
nej policji. Zaprowadziła go na niższą kondygnację
i wskazała rząd zamkniętych stalowych drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl