[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przemówienie o ojcu i wreszcie przyjdzie kolej na ciebie... na recytację poematu. Potem
najprawdopodobniej pan Moffat będzie mówił o radości z powodu odzyskania zbłąkanej
owieczki. Dalszym punktem będzie podpisanie przez ciebie zobowiązania do abstynencji  czyli
innymi słowy, że w życiu nie tkniesz alkoholu, drogi chłopcze. Byłoby może wskazane, żebyś i
ty, kochany, powiedział kilka słów. Albo nie, może lepiej nie! Nie bardzo ufam twemu poczuciu
humoru. Zrezygnujemy z twojego przemówienia. Uroczystość zakończy się też pieśnią. Wszyscy
cię otoczą i powitają jako nowego członka Ligi. Powiedziałam panu Moffatowi, że potem
zapraszam ich na basen kąpielowy. I w ten sposób pozbędziemy się ich z domu. Wszystko jasne?
 Najzupełniej  odparłem.
 I ani słowa o utracie pamięci, kochanie! Nie mówiłam panu Petherbridge'owi ani panu
Moffatowi, że Gordy cierpi na amnezję, gdyż się obawiałam, że to może nasunąć im jakieś
podejrzenia. Nie wiedząc jednak, że nie jesteś prawdziwym Gordy'm, nie będą ci zadawali
podchwytliwych pytań. Tego jestem zupełnie pewna.
 Ja też mam taką nadzieję  przyznałem.  Ale czy pani jest stuprocentowo pewna, że
żaden z członków Ligi nie widział przedtem Gordy'ego?
 Nie przypuszczam. Gdzie mógłby go widzieć? Zupełnie sobie tego nie wyobrażam. 
Pani Friend objęła teraz kolejno krytycznym wzrokiem obie młodsze panie Friend.  Marny,
wyglądasz doskonale  stwierdziła.  Ale ty, Seleno  westchnęła głęboko  zrób coś ze
swoim biustem.
 Nie mogę przecież obciąć sobie piersi...
 Nie, kochanie. Nie sądzę, żeby to było konieczne  orzekła pani Friend, obrzucając
jeszcze raz cały pokój uważnym, badawczym wzrokiem.  A teraz sprowadzę babcię 
oświadczyła.  Jest ogromnie podekscytowana na myśl, że wezmie udział w zebraniu. Uważam,
że wywoła to znakomity efekt, gdy posadzimy ją przy Gordy'm. Gordy ze starą babką po jednej,
a żoną po drugiej stronie. Tylko pamiętaj, Seleno, że masz się zachowywać jak żona, a nie
kokietka.  Tu pani Friend zrobiła jakiś nieokreślony ruch ręką i dodała:  O, Boże! Jaka ja
będę szczęśliwa, gdy już to wszystko będziemy mieli za sobą! Cóż za męcząca historia! Po
prostu koszmar!
Wyszła i po chwili wróciła, prowadząc pod rękę swoją matkę, ubraną, oczywiście, także na
czarno. Pani Friend usadowiła ją wygodnie w fotelu, tuż przy mnie. Babcia pochyliła się w moją
stronę, owiewając mnie zapachem lawendy i patyny czasu. Uniosła lekko starcze powieki, pod
którymi błysnęły bystre oczy.
 To znakomita zabawa  szepnęła.  Lepsze niż radio, a może nawet zabawniejsze od
Jacka Benny  zachichotała i dodała:  Ten Jack Benny to strasznie zabawny facet, nie było
takich w Seattle, jak byłam młoda.
Ciągle jeszcze chichotała na myśl, że w Seattle, gdy była panną, nie znała tak zabawnych
chłopców, kiedy pokojówka zaanonsowała pana Petherbridge'a.
 Poproś go tutaj, Susan  powiedziała pani Friend.
Po odejściu pokojówki ogarnęła mnie nowa fala niepokoju. Czyżbym dobrowolnie kładł
głowę pod topór? Spojrzałem na Selenę. Uśmiechała się do mnie pojednawczo. Przypomniałem
sobie ostatni wieczór i przestałem się denerwować.
Po chwili ukazał się w drzwiach pan Petherbridge. Z dramatycznego punktu widzenia
powinien to być wysoki, surowy pan o stalowych, przenikliwych oczach, a tymczasem adwokat
nieboszczyka pana Frienda był drobniutkim, chuderlawym człowieczkiem o różowej łysinie i
niebieskich wyblakłych oczkach.
Pani Friend wstała i oznajmiła uroczyście:
 Oto pan Petherbridge!
 Ach, droga pani Friend  odparł człowieczek. Pani Friend wzięła go za rękę i
oprowadziła dookoła.
 Przypuszczam, że pan zna wszystkich  powiedziała.  Moja matka... Marny... Selena...
I Gordy. Ach, zapomniałam, że pan nie zna mojego syna! Pozwoli pan zatem, że mu go
przedstawię.
Pan Petherbridge spojrzał na moje uwięzione w gipsie prawe ramię i był niezdecydowany, czy
ma mi podać lewą rękę, czy też wcale nie podawać. Wreszcie namyślił się i nie podał ręki w
ogóle.
 Aaa, tak. Słyszałem o pana nieszczęśliwym wypadku. Cóż za cudowne wprost ocalenie.
Uśmiechnął się do mnie niezręcznie. Robił wrażenie ogromnie skrępowanego.
Pani Friend położyła mu dłoń na ramieniu.
 Drogi panie Petherbridge, wiem, że ta cała sytuacja jest dla pana krępująca. Szczerze
mówiąc, ten testament jest troszeczkę... troszeczkę... jakby to powiedzieć... dziwny, prawda?
Musimy się z tym jednak pogodzić. Ma pan przejrzeć cały dom, prawda? Może więc od razu
pójdziemy. Załatwimy to szybko, nim zjawią się nasi czcigodni goście.
 Czcigodni goście  powtórzył za nią pan Petherbridge.  Muszę przyznać szczerze, że
nigdy nie mogłem zrozumieć entuzjazmu nieboszczyka pani małżonka do tej Ligi Czystości. Bo
jeżeli idzie
0 mnie, to muszę przyznać, że bardzo lubię szklaneczkę sherry przed obiadem.
 O! Co za niepoprawny człowiek!  pani Friend poklepała go po rękawie marynarki. 
No, ale chodzmy szukać śladów rozpusty w tym domu, pan i ja.
Z tymi słowy wyprowadziła pana Petherbridge'a z pokoju. Po krótkiej pauzie babka znowu
zachichotała.
 To jeszcze zabawniejsze niż Jack Benny!  oświadczyła. Nikt z nas nie odezwał się ani
słowem. Tymczasem wszedł Jan
1 usiadł sztywno na jednym z drewnianych krzeseł. A niebawem wróciła i pani Friend z
panem Petherbridge'em. Pani domu miała minę bardzo zadowoloną.
 No, to już mamy załatwione  powiedziała.  Pan Petherbridge uważa, że nasz dom nie
jest bardziej grzeszny od przeciętnego amerykańskiego domu, prawda?
 Ach... tak... tak... droga pani Friend. Nie zauważyłem nic zdrożnego... Nic takiego, co
mogłoby wywołać niezadowolenie biednego pana Frienda.
Usiadł koło pani Friend, a jego drobne ręce poruszały się tam i z powrotem po sztuczkowych
spodniach. Robił wrażenie coraz bardziej zdenerwowanego. Zastanawiałem się, jaka mogła być
tego przyczyna.
Pani Friend z całą towarzyską swobodą i wyrobieniem podtrzymywała rwącą się co chwila
rozmowę aż do momentu, kiedy od strony podjazdu dał się słyszeć warkot silnika.
 Otóż i oni!  zawołała.  Liga! Zdaje się, że pan Moffat wynajął autobus, żeby
wszystkich przywiezć razem. Oni to lubią. W grupie zawsze jest weselej.
Po chwili zjawiła się znów wystraszona, jak mi się zdawało, pokojówka i zameldowała pani
domu:  Już przyjechali, proszę pani. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl