[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyciągnął drzazgę. - Nawet nie ma krwi.
- Jack! - Cara zaśmiała się. - Ty wariacie!
Podniósł się i przyciągnął ją do siebie. - Wiem, wiem, jestem niepoprawnym
wariatem. Ale to tylko twoja wina. Czy chcesz naprawić swój
błąd?
- Chcę wracać do domu. Mamy mało paliwa, żywność się kończy, a przede
wszystkim nie mamy szczęścia.
Złożyła głowę na nagrzanej słońcem piersi Jacka. - Może tych kilka rybek pokryje
koszty tej wyprawy, ale zarobku nie będzie tym razem żadnego. -Popatrzyła na
niego żałośnie. - Wiesz, chętnie zostałabym jeszcze dłużej z tobą, ale zaczynam
tęsknić za Angie i za mamą. Poza tym marzę o gorącym prysznicu. Mam już dosyć
zimnej wody.
- Akceptuję twoją argumentację. Czy mam powiadomić przez radio innych rybaków
o naszej decyzji?
- Tak, ale najpierw pocałuj mnie.
- Uwielbiam wykonywać twoje rozkazy. - Jack zasalutował i ochoczo zabrał się do
całowania.
Słońce stało jeszcze wysoko na niebie, gdy  Bet" płynęła do brzegu. Pogoda była
nadzwyczaj ciepła jak na połowę maja.
- W taki dzień, jak dzisiaj, chciałabym pływać na cichej spokojnej żaglówce -
oznajmiła Cara. Stała w drzwiach sterówki, a Jack za kołem sterowym.
- Wiesz, na żaglówce nie jest wcale tak cicho i spokojnie. Silnik  Careeny" hałasuje
tak samo jak silniki waszych kutrów. No i  Careena" nie ma takiej miłej przytulnej
kajuty jak  Bet".
- Jack, czemu właściwie przypłynąłeś tu swoim jachtem? Dlaczego nie spędzasz
urlopu na Morzu Karaibskim, gdzie jest ciepło i pięknie? Co robi taki jak ty w
Charlestonie?
- Dobre pytanie. Co ja tu właściwie robię? Można powiedzieć, że uciekłem.
Uciekłem od zebrań, konferencji, terminów, od telefonu i kalendarza. Miałem dość
codziennego stresu. - Jack spojrzał na Carę poważnie. - Starając się o lepsze życie,
zapomniałem, co to właściwie jest.
- Ale co robisz na moim kutrze? Dlaczego nie leżysz gdzieś na słońcu odpoczywając
od nerwowej pracy, tylko rzucasz się w wir nowej? Przecież życia na morzu nie
można nazwać komfortowym!
- Twoja praca jest bardzo ciężka, ale jakże satysfakcjonująca... Moja praca nie
zawsze taka była. Kiedy rzucisz sieci z przynętą w morze, to wiesz dokładnie, po co
to robisz. Jeśli siadasz za kołem garncarskim, to za chwilę trzymasz w ręku bardzo
namacalny dowód swojej pracy. Rozumiesz, co mam na myśli?
Jack zmarszczył czoło. Był teraz bardzo poważny. - Tak dla mnie, jak dla moich
braci, nasza fabryka była bardzo ważna, ale zaślepiony sukcesami, straciłem z oczu
istotę sprawy. Zaplątałem się w gmatwaninę terminów i kalkulacji. W końcu
zrezygnowałem z kierowania firmą. Zacząłem za to żyć bardziej świadomie - robić
rzeczy, które sprawiają mi o wiele większą przyjemność niż pogoń za zyskiem.
- Podjąłeś chyba najkorzystniejszą dla siebie decyzję. Co powiedzieli na to twoi
bracia?
- Zaakceptowali ją. Jeden z nich przejął zarządzanie, a drugi produkcję. Od kiedy
zostałem tylko cichym udziałowcem, skończyły się konflikty między nami.
Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Ty - cichy? - Cara śmiejąc się dotknęła palcem wskazującym piersi Jacka.
- Bracia nie mogli mnie spłacić, ustaliliśmy więc, że będę cichym udziałowcem.
Bardzo mi to odpowiada. A wiesz, Caro - pochylił się do niej -wielką przyjemność
sprawiają mi twoje pochwały moich wynalazków tu na  Bet". Cenisz je wysoko i
uważasz za bardzo przydatne. Oznacza to, że moja praca nie była aż tak bardzo
oderwana od rzeczywistości.
- Czy mógłbyś wyrażać się jaśniej? - Cara patrzyła na Jacka ze zdumieniem.
- Ten nawigator na przykład - Jack pokazał jeden z przyrządów - został
skonstruowany według mojego projektu. A twoje radio nosi nazwę naszej firmy. -
Jack pochylił się pokazując w dół, na kajutę.
- A tam...
- Jack, przestań - przerwała mu Cara. - Kajuta nie ma nic do rzeczy. A ja naprawdę
wzięłam cię za niedzielnego żeglarza.
- Aż tak bardzo się nie pomyliłaś - roześmiał się Jack. -  Careenę" zbudowano po to,
żeby wypróbować na niej kilka nowatorskich rozwiązań, ale rzadko miałem okazję,
żeby na niej żeglować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl