[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kena z miską pełną wygotowanej odzieży.
O północy odprawiono krótką uroczystość przy świecach, a miejscowy
pastor odmówił modlitwę. Gdy uklękła, poczuła, że ręka Kena zaciska się
na jej złączonych dłoniach. Przycisnęła ją więc, przeplatając jego palce ze
swoimi. Zaczęła się cicho modlić, aby mu się powiodło.
Na noc zapowiadano opady śniegu. Gdy wychodzili do domu, zaczynały
już padać pierwsze płatki. Ken przytrzymał jej rękę.
- W sam raz na święta. Lubię białą Gwiazdkę. - Objął ją ramieniem. -
Spędzałem kiedyś święta w krajach tropikalnych. To nie to samo.
RS
66
Zaczęła cicho śpiewać kolędę, a on dołączył swym niskim głosem, gdy
oboje z trudem przedzierali się pod wiatr w stronę samochodu. Zpiewali
wciąż w samochodzie, a w chwili gdy zamknęły się za nimi drzwi kuchni,
padli sobie w ramiona.
Kiedy pózniej leżała w jego objęciach naprzeciw kominka, pomrukiwała
z zadowolenia. Zwięta. Zawsze kochała ten czas, czas rozmyślań i
zacieśniania więzów z bliskimi ludzmi. Te okazały się najpiękniejszymi ze
wszystkich.
Pod choinką leżały prezenty od rodziny i najbliższych przyjaciół, ale
przede wszystkim obok był Ken - który uczynił Boże Narodzenie
najcudowniejszym czasem w życiu Kamili.
Przesunęła rękę po jego piersi i oparła na płaskim brzuchu, a on zacieśnił
uścisk wokół niej, chociaż zdawało się, że mocno śpi.
- Wesołych świąt, śpiochu. To co, otwierasz prezenty?
- Może za chwilkę - odpowiedziała, prowokująco gładząc jego udo pod
kołdrą.
- A może w lipcu - powiedział. Opadł spragniony na jej ciało.
Wyszli z sypialni. Kamila miała na sobie swój pikowany szlafrok, a Ken
dżinsy i skarpetki.
- Ken, będę się dziwnie czuła, rozpakowując prezenty, gdy ty siedzisz i
patrzysz.
- Nonsens. Moja rodzina przysłała mi całą górę paczek i któregoś dnia to
ty będziesz się przyglądać, jak je otwieram.
Odwróciła się szybko, przymykając oczy. Schwycił ją za ramię i obrócił
twarzą ku sobie.
- Czyżbym powiedział coś nie tak?
- Są święta. Chcę ci coś dać. Chodz - powiedziała, unikając odpowiedzi.
Wolałaby, żeby z taką łatwością nie czytał w jej myślach.
Kamila przyklękła i zaczęła szperać w paczkach.
- Wesołych Zwiąt - powiedziała, wręczając mu prezent.
- Ja też chcę ci coś dać.
- Zaraz. Najpierw to otwórz.
Uśmiechnął się, zdarł czerwony papier i białą wstążkę, po czym,
odrzucając na bok pudełko, wyjął przycisk do papieru w kształcie bałwanka.
- Podoba mi się i za każdym razem, gdy na niego spojrzę, będę pamiętał
o naszym bałwanie.
- Tak właśnie myślałam.
- A teraz, moja droga, seksowna damo, mam dla ciebie dwa prezenty.
Wynika to z niezależnych ode mnie powodów.
RS
67
Pochylił się i wyciągnął paczkę spod stosu, który gromadziła od ponad
tygodnia. Zawinięta była w komiks i obwiązana żółtym sznurkiem, który
prawdopodobnie wyszperał gdzieś w przytułku.
Kamila, zachwycona, nie mogła pojąć, jak w ogóle udało mu się coś dla
niej kupić.
- Skąd, na Boga, wziąłeś dla mnie prezent? Schwycił ją za ręce i
przytrzymał, patrząc na nią z taką powagą, że poczuła dławienie w gardle.
- Nie oczekuj zbyt wiele.
- Nigdy tego nie robię - zauważyła rozsądnie. - Pamiętasz?
- Dostałem to od tego faceta, który prowadzi warsztat i sklep z częściami.
- Warsztat i sklep koło przytułku? - spytała, obracając paczkę w ręku i
rozkoszując się myślą, że podjął dla niej takie ryzyko. - To dlatego
zniknąłeś wczoraj? Martwiłam się o ciebie.
- Przepraszam, ale rozumiesz, musiałem zachować to w tajemnicy.
Wszystko tam jest używane, można kupić tylko towary z drugiej ręki -
wyjaśnił. - Ale chciałem ci coś dać na pamiątkę tych świąt.
Ze ściśniętym gardłem rozwiązała wreszcie sznurek. Spodziewała się
skrobaczki do samochodu albo jakiegoś innego praktycznego przedmiotu.
Niezależnie jednak od tego, co kryła paczuszka, już się cieszyła z prezentu.
Otworzyła powyginane pudełko, gdzie wciśnięty w zmiętą gazetę
błyszczał mosiężny dzwoneczek. Wzięła go do ręki i potrząsnęła, słuchając
dzwięku.
- Och, Ken, to cudowne! Zachowam to i na zawsze zapamiętam ten
dzień. - Przytuliła się do niego. - Gdzie to znalazłeś? To nie jest część do
samochodu.
- Jasne, że nie. Dzwonek wisiał w sklepie nad drzwiami. Schowałem go
w łazience i wypolerowałem twoją pastą do mosiądzu.
- Dziękuję! - zawołała ucieszona.
- Mój Boże, nietrudno sprawić ci przyjemność - powiedział urzeczony
blaskiem jej oczu.
Przez chwile pomyślał o świętach, które zamierzał spędzić z Sheryl w
Szwajcarii. Miał jej ofiarować naszyjnik z diamentów, ale wiedział, że ten
prezent nie rozświetliłby oczu Sheryl tak, jak dzwoneczek nadał blask
oczom Kamili. Zapomniał o Sheryl, gdy Kamila wręczyła mu długie,
płaskie pudełko.
- To też dla ciebie.
Otworzył je szybko, rwąc zielony papier na strzępy i wyjmując miękki,
kaszmirowy szalik w szkocką kratę.
- Ale ładny.
RS
68
- Pomyślałam, że będzie pasować do płaszcza. Chwycił ją, zaniósł na
sofę i posadził sobie na kolanach.
- Kocham cię. Prezenty, zwłaszcza moje, są niewspółmierne do uczuć -
wyznał.
- Jeżeli nie przestaniesz mnie ściskać i całować -powiedziała bez tchu -
nie zdążymy otworzyć reszty paczek przed wyjściem.
- No proszę. Nie lubisz, jak cię ściskam i całuje?
- Nie jestem pewna. Spróbuj jeszcze raz, to się zastanowię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Kena z miską pełną wygotowanej odzieży.
O północy odprawiono krótką uroczystość przy świecach, a miejscowy
pastor odmówił modlitwę. Gdy uklękła, poczuła, że ręka Kena zaciska się
na jej złączonych dłoniach. Przycisnęła ją więc, przeplatając jego palce ze
swoimi. Zaczęła się cicho modlić, aby mu się powiodło.
Na noc zapowiadano opady śniegu. Gdy wychodzili do domu, zaczynały
już padać pierwsze płatki. Ken przytrzymał jej rękę.
- W sam raz na święta. Lubię białą Gwiazdkę. - Objął ją ramieniem. -
Spędzałem kiedyś święta w krajach tropikalnych. To nie to samo.
RS
66
Zaczęła cicho śpiewać kolędę, a on dołączył swym niskim głosem, gdy
oboje z trudem przedzierali się pod wiatr w stronę samochodu. Zpiewali
wciąż w samochodzie, a w chwili gdy zamknęły się za nimi drzwi kuchni,
padli sobie w ramiona.
Kiedy pózniej leżała w jego objęciach naprzeciw kominka, pomrukiwała
z zadowolenia. Zwięta. Zawsze kochała ten czas, czas rozmyślań i
zacieśniania więzów z bliskimi ludzmi. Te okazały się najpiękniejszymi ze
wszystkich.
Pod choinką leżały prezenty od rodziny i najbliższych przyjaciół, ale
przede wszystkim obok był Ken - który uczynił Boże Narodzenie
najcudowniejszym czasem w życiu Kamili.
Przesunęła rękę po jego piersi i oparła na płaskim brzuchu, a on zacieśnił
uścisk wokół niej, chociaż zdawało się, że mocno śpi.
- Wesołych świąt, śpiochu. To co, otwierasz prezenty?
- Może za chwilkę - odpowiedziała, prowokująco gładząc jego udo pod
kołdrą.
- A może w lipcu - powiedział. Opadł spragniony na jej ciało.
Wyszli z sypialni. Kamila miała na sobie swój pikowany szlafrok, a Ken
dżinsy i skarpetki.
- Ken, będę się dziwnie czuła, rozpakowując prezenty, gdy ty siedzisz i
patrzysz.
- Nonsens. Moja rodzina przysłała mi całą górę paczek i któregoś dnia to
ty będziesz się przyglądać, jak je otwieram.
Odwróciła się szybko, przymykając oczy. Schwycił ją za ramię i obrócił
twarzą ku sobie.
- Czyżbym powiedział coś nie tak?
- Są święta. Chcę ci coś dać. Chodz - powiedziała, unikając odpowiedzi.
Wolałaby, żeby z taką łatwością nie czytał w jej myślach.
Kamila przyklękła i zaczęła szperać w paczkach.
- Wesołych Zwiąt - powiedziała, wręczając mu prezent.
- Ja też chcę ci coś dać.
- Zaraz. Najpierw to otwórz.
Uśmiechnął się, zdarł czerwony papier i białą wstążkę, po czym,
odrzucając na bok pudełko, wyjął przycisk do papieru w kształcie bałwanka.
- Podoba mi się i za każdym razem, gdy na niego spojrzę, będę pamiętał
o naszym bałwanie.
- Tak właśnie myślałam.
- A teraz, moja droga, seksowna damo, mam dla ciebie dwa prezenty.
Wynika to z niezależnych ode mnie powodów.
RS
67
Pochylił się i wyciągnął paczkę spod stosu, który gromadziła od ponad
tygodnia. Zawinięta była w komiks i obwiązana żółtym sznurkiem, który
prawdopodobnie wyszperał gdzieś w przytułku.
Kamila, zachwycona, nie mogła pojąć, jak w ogóle udało mu się coś dla
niej kupić.
- Skąd, na Boga, wziąłeś dla mnie prezent? Schwycił ją za ręce i
przytrzymał, patrząc na nią z taką powagą, że poczuła dławienie w gardle.
- Nie oczekuj zbyt wiele.
- Nigdy tego nie robię - zauważyła rozsądnie. - Pamiętasz?
- Dostałem to od tego faceta, który prowadzi warsztat i sklep z częściami.
- Warsztat i sklep koło przytułku? - spytała, obracając paczkę w ręku i
rozkoszując się myślą, że podjął dla niej takie ryzyko. - To dlatego
zniknąłeś wczoraj? Martwiłam się o ciebie.
- Przepraszam, ale rozumiesz, musiałem zachować to w tajemnicy.
Wszystko tam jest używane, można kupić tylko towary z drugiej ręki -
wyjaśnił. - Ale chciałem ci coś dać na pamiątkę tych świąt.
Ze ściśniętym gardłem rozwiązała wreszcie sznurek. Spodziewała się
skrobaczki do samochodu albo jakiegoś innego praktycznego przedmiotu.
Niezależnie jednak od tego, co kryła paczuszka, już się cieszyła z prezentu.
Otworzyła powyginane pudełko, gdzie wciśnięty w zmiętą gazetę
błyszczał mosiężny dzwoneczek. Wzięła go do ręki i potrząsnęła, słuchając
dzwięku.
- Och, Ken, to cudowne! Zachowam to i na zawsze zapamiętam ten
dzień. - Przytuliła się do niego. - Gdzie to znalazłeś? To nie jest część do
samochodu.
- Jasne, że nie. Dzwonek wisiał w sklepie nad drzwiami. Schowałem go
w łazience i wypolerowałem twoją pastą do mosiądzu.
- Dziękuję! - zawołała ucieszona.
- Mój Boże, nietrudno sprawić ci przyjemność - powiedział urzeczony
blaskiem jej oczu.
Przez chwile pomyślał o świętach, które zamierzał spędzić z Sheryl w
Szwajcarii. Miał jej ofiarować naszyjnik z diamentów, ale wiedział, że ten
prezent nie rozświetliłby oczu Sheryl tak, jak dzwoneczek nadał blask
oczom Kamili. Zapomniał o Sheryl, gdy Kamila wręczyła mu długie,
płaskie pudełko.
- To też dla ciebie.
Otworzył je szybko, rwąc zielony papier na strzępy i wyjmując miękki,
kaszmirowy szalik w szkocką kratę.
- Ale ładny.
RS
68
- Pomyślałam, że będzie pasować do płaszcza. Chwycił ją, zaniósł na
sofę i posadził sobie na kolanach.
- Kocham cię. Prezenty, zwłaszcza moje, są niewspółmierne do uczuć -
wyznał.
- Jeżeli nie przestaniesz mnie ściskać i całować -powiedziała bez tchu -
nie zdążymy otworzyć reszty paczek przed wyjściem.
- No proszę. Nie lubisz, jak cię ściskam i całuje?
- Nie jestem pewna. Spróbuj jeszcze raz, to się zastanowię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]