[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mo\esz. O, chyba ju\ przyszła pani Morgenson. Bądz grzeczny i
pamiętaj, \e nie chcę widzieć \adnych okruchów w łó\ku.
Dobrze, tato.
Ben zaśmiał się i poszedł do kuchni porozmawiać z panią Morgenson,
która prowadziła mu dom od czasu adopcji chłopca. Mały polubił ją, a i gotowała
nadspodziewanie dobrze. Potem wło\ył kurtkę przeciwdeszczową i wyszedł.
Popatrzył w niebo, modląc się, \eby nie padało chocia\ do chwili, kiedy naprawią
tamę.
A gdy spojrzał, jak co dzień zresztą, w stronę góry, na szczycie której
wtedy po raz pierwszy kochali się z Jennifer, zacisnął zęby, bo przeszyła go ostra
fala bólu.
Jennifer zerknęła na zegarek. Dziesięć po dziewiątej za półtorej godziny
odlatuje samolot do Albuquerque. Schwyciła torbę podró\ną i zbiegła na dół.
Zanim jednak doszła do drzwi, w holu pojawił się Weston.
Nie mo\esz wyjechać.
Mogę odparła, potrząsając głową. Rozmawiałam z doktorem Neale.
Powiedział, \e mo\esz pracować.
To nie ma nic do rzeczy. Po co jedziesz do Nowego Meksyku? Uganiasz
się za nim? Przecie\ jasno dał ci do zrozumienia, \e mu na tobie nie zale\y.
Jeśli tak jest naprawdę, to wrócę. Zrozum, ja muszę wiedzieć, czy on coś
do mnie czuje.
Nie jedz.
Zaczęła się denerwować. Jeszcze nigdy mu się nie sprzeciwiała, a teraz
dostrzegła, \e budzi się w nim gniew.
Uwa\aj, bo ci wzrośnie ciśnienie próbowała go uspokoić. Zresztą i tak
się wyprowadzam. Ju\ dawno powinnam była to zrobić.
Dlaczego tak się zachowujesz? spytał nagle. Przecie\ zawsze dobrze
się nam układało, przez te wszystkie lata nie było między nami \adnych
nieporozumień.
Ale teraz to co innego. Kocham Bena.
Za to on cię nie kocha, inaczej by ci to wyznał. Wiesz, ile kobiet miał do
tej pory? Sam mogę ci przedstawić z dziesięć, które mieszkają w tym mieście.
Zabolało ją to, ale postanowiła ju\, \e sama musi z nim porozmawiać.
Mo\e nawet on oświadczy, \e jednak cię kocha. Nie jest głupi wie, \e
po mojej śmierci odziedziczysz fortunę. Tyle \e teraz on nie ma nic. To ranczo
zapewne jest zadłu\one najmniejsza wpadka i ju\ po nim. Chcesz poświęcić
wszystko dla marnego \ycia jako \ona biednego ranczera? Oczywiście, o ile on
raczy cię poślubić!
Nie wiem odpowiedziała. Czuła się zraniona i próbowała powściągnąć
gniew. W tej chwili najwa\niejsze dla mnie jest to, \eby poznać jego uczucia do
mnie. Wa\niejsze ni\ praca i wszystko inne.
Jesteś młoda, niedoświadczona i zaślepiona.
Nie nazwałabym tego zaślepieniem. A teraz przepraszam cię, ale muszę
zdą\yć na samolot.
Weston wyglądał tak, jakby chciał powstrzymać ją siłą. Bała się on był
wysoki i silny, słyszała wiele o jego brutalności, chocia\ sama nigdy się z nią nie
zetknęła. Zacisnęła dłoń na rączce torby i ruszyła do drzwi. Weston stał jej na
drodze i nie usunął się, kiedy podeszła bli\ej.
Odsuń się. Nie mo\esz więzić mnie tutaj wbrew mojej woli.
W jego wzroku błyszczała wściekłość, twarz pociemniała z gniewu i
Jennifer pomyślała, \e Weston naprawdę mo\e chcieć zatrzymać ją, \eby
spózniła się na samolot.
Jeśli nie zdą\ę na ten samolot, to i tak polecę następnym.
Wiedz, \e jeśli polecisz do Nowego Meksyku, to zostaniesz zwolniona z
pracy.
Ben mówił mi, \e jesteś okrutny powiedziała zaskoczona. Nie
wierzyłam mu wtedy.
Próbuję cię powstrzymać przed popełnieniem ogromnego błędu. On cię
skrzywdzi. Nic dla niego nie znaczysz. Gdyby było inaczej, to przecie\
zadzwoniłby do ciebie.
Muszę usłyszeć, co on ma mi do powiedzenia. Okazało się, \e kłamałeś,
jeśli chodzi o stan twojego zdrowia. Mo\e nasze rozstanie to tak\e twoja sprawka.
Zobaczysz, \e mam rację, ale będziesz musiała ponieść karę. Nie mam
ju\ syna, a teraz tracę tak\e córkę. Moim jedynym dzieckiem jest Falcon
Enterprises. Jeśli wyjedziesz z Dallas, stracisz pracę i wydziedziczę cię. Nie
dostaniesz złamanego centa.
Myślisz, \e pieniądze są najwa\niejsze? spytała, powstrzymując łzy.
Kochałam cię i to nie miało nic wspólnego z pieniędzmi. Byłeś dla mnie ojcem,
jakiego przedtem nie miałam.
Więc tym bardziej nie zachowuj się teraz głupio. Nie odrzucaj tego, co ci
dałem, dla mę\czyzny, którego nic nie obchodzisz.
Wez sobie swoje pieniądze i zatrzymaj firmę. Nawet gdyby Ben odesłał
mnie tutaj pierwszym samolotem, straciłam ju\ do ciebie zaufanie.
A jeśli on jest z jakąś kobietą?
To odwrócę się na pięcie i odejdę.
Do domu nie masz po co wracać.
To i tak nie jest ju\ mój dom. Widzę, \e tak naprawdę nigdy cię nie
znałam. Kiedyś byłeś dobry dla mamy i dla mnie.
Twoja matka była najpiękniejszą kobietą na świecie.
Uwielbiałem ją, a ona była najlepszą \oną pod słońcem. Jesteś taka
podobna do niej... Nie zostawiaj mnie.
Próbowała wyrwać się, ale Weston trzymał ją mocno za ramię.
Puść mnie zawołała i wreszcie udało jej się wyszarpnąć się i pobiec do
drzwi.
Nie wracaj tutaj zawołał za nią. Nie masz ju\ pracy ani domu.
Zatrzymała się na moment z ręką na klamce.
Benowi te\ tak powiedziałeś?
Tak.
Skończysz jako bardzo samotny człowiek.
Zatrzasnęła za sobą drzwi i wsiadła do samochodu. Trzęsącymi się rękami
włączyła stacyjkę. Wcią\ czuła ból w ramieniu od uścisku Westona.
Odje\d\ając spod domu, obejrzała się na moment i rzuciła ostatnie
spojrzenie na ogromną bryłę z białego granitu w otoczeniu kwitnących
czerwonych ró\. Azy płynęły jej po policzkach, poniewa\ a\ do dzisiaj wydawało
jej się, \e ma ojca. Otarła oczy, spojrzała na zegarek i skręciła w stronę lotniska. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Mo\esz. O, chyba ju\ przyszła pani Morgenson. Bądz grzeczny i
pamiętaj, \e nie chcę widzieć \adnych okruchów w łó\ku.
Dobrze, tato.
Ben zaśmiał się i poszedł do kuchni porozmawiać z panią Morgenson,
która prowadziła mu dom od czasu adopcji chłopca. Mały polubił ją, a i gotowała
nadspodziewanie dobrze. Potem wło\ył kurtkę przeciwdeszczową i wyszedł.
Popatrzył w niebo, modląc się, \eby nie padało chocia\ do chwili, kiedy naprawią
tamę.
A gdy spojrzał, jak co dzień zresztą, w stronę góry, na szczycie której
wtedy po raz pierwszy kochali się z Jennifer, zacisnął zęby, bo przeszyła go ostra
fala bólu.
Jennifer zerknęła na zegarek. Dziesięć po dziewiątej za półtorej godziny
odlatuje samolot do Albuquerque. Schwyciła torbę podró\ną i zbiegła na dół.
Zanim jednak doszła do drzwi, w holu pojawił się Weston.
Nie mo\esz wyjechać.
Mogę odparła, potrząsając głową. Rozmawiałam z doktorem Neale.
Powiedział, \e mo\esz pracować.
To nie ma nic do rzeczy. Po co jedziesz do Nowego Meksyku? Uganiasz
się za nim? Przecie\ jasno dał ci do zrozumienia, \e mu na tobie nie zale\y.
Jeśli tak jest naprawdę, to wrócę. Zrozum, ja muszę wiedzieć, czy on coś
do mnie czuje.
Nie jedz.
Zaczęła się denerwować. Jeszcze nigdy mu się nie sprzeciwiała, a teraz
dostrzegła, \e budzi się w nim gniew.
Uwa\aj, bo ci wzrośnie ciśnienie próbowała go uspokoić. Zresztą i tak
się wyprowadzam. Ju\ dawno powinnam była to zrobić.
Dlaczego tak się zachowujesz? spytał nagle. Przecie\ zawsze dobrze
się nam układało, przez te wszystkie lata nie było między nami \adnych
nieporozumień.
Ale teraz to co innego. Kocham Bena.
Za to on cię nie kocha, inaczej by ci to wyznał. Wiesz, ile kobiet miał do
tej pory? Sam mogę ci przedstawić z dziesięć, które mieszkają w tym mieście.
Zabolało ją to, ale postanowiła ju\, \e sama musi z nim porozmawiać.
Mo\e nawet on oświadczy, \e jednak cię kocha. Nie jest głupi wie, \e
po mojej śmierci odziedziczysz fortunę. Tyle \e teraz on nie ma nic. To ranczo
zapewne jest zadłu\one najmniejsza wpadka i ju\ po nim. Chcesz poświęcić
wszystko dla marnego \ycia jako \ona biednego ranczera? Oczywiście, o ile on
raczy cię poślubić!
Nie wiem odpowiedziała. Czuła się zraniona i próbowała powściągnąć
gniew. W tej chwili najwa\niejsze dla mnie jest to, \eby poznać jego uczucia do
mnie. Wa\niejsze ni\ praca i wszystko inne.
Jesteś młoda, niedoświadczona i zaślepiona.
Nie nazwałabym tego zaślepieniem. A teraz przepraszam cię, ale muszę
zdą\yć na samolot.
Weston wyglądał tak, jakby chciał powstrzymać ją siłą. Bała się on był
wysoki i silny, słyszała wiele o jego brutalności, chocia\ sama nigdy się z nią nie
zetknęła. Zacisnęła dłoń na rączce torby i ruszyła do drzwi. Weston stał jej na
drodze i nie usunął się, kiedy podeszła bli\ej.
Odsuń się. Nie mo\esz więzić mnie tutaj wbrew mojej woli.
W jego wzroku błyszczała wściekłość, twarz pociemniała z gniewu i
Jennifer pomyślała, \e Weston naprawdę mo\e chcieć zatrzymać ją, \eby
spózniła się na samolot.
Jeśli nie zdą\ę na ten samolot, to i tak polecę następnym.
Wiedz, \e jeśli polecisz do Nowego Meksyku, to zostaniesz zwolniona z
pracy.
Ben mówił mi, \e jesteś okrutny powiedziała zaskoczona. Nie
wierzyłam mu wtedy.
Próbuję cię powstrzymać przed popełnieniem ogromnego błędu. On cię
skrzywdzi. Nic dla niego nie znaczysz. Gdyby było inaczej, to przecie\
zadzwoniłby do ciebie.
Muszę usłyszeć, co on ma mi do powiedzenia. Okazało się, \e kłamałeś,
jeśli chodzi o stan twojego zdrowia. Mo\e nasze rozstanie to tak\e twoja sprawka.
Zobaczysz, \e mam rację, ale będziesz musiała ponieść karę. Nie mam
ju\ syna, a teraz tracę tak\e córkę. Moim jedynym dzieckiem jest Falcon
Enterprises. Jeśli wyjedziesz z Dallas, stracisz pracę i wydziedziczę cię. Nie
dostaniesz złamanego centa.
Myślisz, \e pieniądze są najwa\niejsze? spytała, powstrzymując łzy.
Kochałam cię i to nie miało nic wspólnego z pieniędzmi. Byłeś dla mnie ojcem,
jakiego przedtem nie miałam.
Więc tym bardziej nie zachowuj się teraz głupio. Nie odrzucaj tego, co ci
dałem, dla mę\czyzny, którego nic nie obchodzisz.
Wez sobie swoje pieniądze i zatrzymaj firmę. Nawet gdyby Ben odesłał
mnie tutaj pierwszym samolotem, straciłam ju\ do ciebie zaufanie.
A jeśli on jest z jakąś kobietą?
To odwrócę się na pięcie i odejdę.
Do domu nie masz po co wracać.
To i tak nie jest ju\ mój dom. Widzę, \e tak naprawdę nigdy cię nie
znałam. Kiedyś byłeś dobry dla mamy i dla mnie.
Twoja matka była najpiękniejszą kobietą na świecie.
Uwielbiałem ją, a ona była najlepszą \oną pod słońcem. Jesteś taka
podobna do niej... Nie zostawiaj mnie.
Próbowała wyrwać się, ale Weston trzymał ją mocno za ramię.
Puść mnie zawołała i wreszcie udało jej się wyszarpnąć się i pobiec do
drzwi.
Nie wracaj tutaj zawołał za nią. Nie masz ju\ pracy ani domu.
Zatrzymała się na moment z ręką na klamce.
Benowi te\ tak powiedziałeś?
Tak.
Skończysz jako bardzo samotny człowiek.
Zatrzasnęła za sobą drzwi i wsiadła do samochodu. Trzęsącymi się rękami
włączyła stacyjkę. Wcią\ czuła ból w ramieniu od uścisku Westona.
Odje\d\ając spod domu, obejrzała się na moment i rzuciła ostatnie
spojrzenie na ogromną bryłę z białego granitu w otoczeniu kwitnących
czerwonych ró\. Azy płynęły jej po policzkach, poniewa\ a\ do dzisiaj wydawało
jej się, \e ma ojca. Otarła oczy, spojrzała na zegarek i skręciła w stronę lotniska. [ Pobierz całość w formacie PDF ]