[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak trafił do Gravesend Bay.
Szukałem kogoś, kto mógłby w ciągu dnia re prezentować moje interesy, on
Strona 18
forsyth Upiur Manhattanu.txt
zaś potrzebował mo ich zdolności i rozumu, aby wyplątać się z matni.
Stał się więc moim podwładnym i przedstawicielem.
Ramię w ramię wyszliśmy ze śmierdzących rybą szałasów i przejęliśmy władzę nad
połową Nowego Jorku.
Do dzisiaj znam go tylko pod imieniem Dariusa.
Uczyłem go, lecz on mnie tak\e uczył.
Wyleczył mnie ze starych i głupawych wierzeń i przekonał do jedynego prawdziwego
boga.
Wielkiego Mistrza, bezustannie czuwającego nad wiernymi.
W niezwykle prosty sposób rozwiązaliśmy kwestię moich dziennych
spacerów.
Latem dziewięćdziesią tego czwartego roku za pieniądze zaoszczędzone z
oprawiania ryb zamówiłem lateksową maskę, za krywającą mi całą głowę, z
wyjątkiem otworów na usta i oczy.
Była to maska klowna, z perkatym czerwonym nosem i szerokim od ucha do ucha
uśmiechem.
Zało\ywszy do tego obszerną marynarkę i workowate spodnie, bez wzbudzania
najmniejszych podejrzeń włóczyłem się po lunaparkach.
Rodzice z dziećmi nawet machali w moją stronę.
Strój błazna
51 .
stał się dla mnie przepustką do słonecznego świata.
Przez dwa lata gromadziłem fundusze.
Nie zliczę ju\, ilu oszustw i wyłudzeń dopuściłem się w tamtych czasach.
Najprostsze rzeczy przynosiły najwięcej zysków.
Pewnego razu dowiedziałem się, \e co weekend ludzie wysyłają z Coney Island
ćwierć miliona pocztówek!
Z reguły mieli kłopoty z kupnem znaczków.
Kupiłem więc zwykłe kartki pocztowe za centa, opatrzyłem pieczątką PRZESYAKA
OPAACONA i sprzeda wałem po dwa centy.
Ludzie byli szczęśliwi.
Nawet nie przypuszczali, \e koszt przesyłki był ju\ wliczony w oryginalną cenę
kartki.
Potrzebowałem jednak znacznie, znacznie więcej.
Czułem pod skórą, \e nadchodzi era masowej rozrywki, a wraz z nią kro ciowe i
legalne zyski.
Przez pierwsze półtora roku doznałem tylko jednej pora\ki, niestety
dosyć dotkliwej.
Którejś nocy wra całem do baraków z torbą pełną dolarów, kiedy dopadło mnie
czterech opryszków, uzbrojonych w kastety i pałki.
Rabunek pewnie bym prze\ył bez większego uszczerbku dla zdrowia, ale oni zerwali
mi maskę, ujrzeli twarz i niemal na śmierć mnie pobili.
Miesiąc przele\ałem na pryczy, zanim znów mog łem chodzić.
Od tamtej pory zawsze nosiłem małego derringera i poprzysiągłem sobie, \e nikt
mnie ju\ bezkarnie nie skrzywdzi.
Pod koniec jesieni usłyszałem o niejakim Paulu Boytonie, który chciał
otworzyć na wyspie pierwszy
52
park rozrywki czynny w ka\dą pogodę.
Darius, na moje polecenie, spotkał się z nim i przedstawił jako świe\o przybyły
z Europy geniusz techniki budowlanej.
Zadziałało.
Boyton zamówił u nas sześć krytych tras dla wagoników.
Ka\dą z nich zaprojektowałem z u\yciem rozmaitych trików i złudzeń optycznych,
tak, aby maksymalnie spo tęgować poszukiwane przez turystów uczucie stra chu i
zdumienia.
Sea Lion Park otworzył podwoje w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym ro
ku.
Od pierwszego dnia waliły tam nieprzeliczone tłumy.
Boyton chciał zapłacić Dariusowi za "jego" pro jekt, lecz nie dopuściłem
do tego.
W zamian za\ąda łem dziesięciu centów z ka\dego dolara zarobionego na naszych
wynalazkach przez najbli\sze dziesięć lat.
Boyton zgodził się, bo wszystko wydał ju\ na budowę i tkwił po uszy w długach.
Po miesiącu okazało się, \e atrakcje nadzorowane przez Dariusa tydzień w tydzień
dają nam po sto dolców.
Najlepsze miało dopiero nadejść.
Strona 19
forsyth Upiur Manhattanu.txt
Następcą rozpolitykowanego McKanea był rudy warchoł nazwiskiem George
Tilyou.
Te\ chciał mieć lunapark i zgarnąć grubszą kasę.
Boyton wprawdzie się wściekał, lecz nie mógł mi nic zrobić, więc nie zwracałem
na niego najmniejszej uwagi.
Dla Geor ge zaprojektowałem jeszcze lepsze rzeczy, na tych samych zasadach: mój
procent od zysków.
Steeplechase Park uruchomiono w dziewięćdziesiątym siódmym.
Przynosił nam okrągły tysiąc dolarów
53 .
dziennie.
Kupiłem wówczas elegancką willę w po bli\u Manhattan Beach.
Sąsiadów miałem niewielu, i to tylko w weekendy, czyli wówczas, gdy w kos tiumie
klowna wałęsałem się wśród turystów w obu wspomnianych parkach.
Na Coney Island regularnie odbywały się mecze bokserskie, namiętnie
obstawiane przez milione rów, zje\d\ających tam nową linią kolejową wio dącą z
Brooklyn Bridge do Manhattan Beach Ho tel.
Kręciłem się wśród widzów, lecz nie zawiera łem zakładów, przekonany, \e
większość walk była sfingowana.
Prawo zabraniało hazardu zarówno w metropolii, jak w Brooklynie, a prawdę
mówiąc, nawet w całym stanie.
Tu jednak, na Coney Is land, na ostatnim przyczółku Pogranicza Zbrodni, z rąk do
rąk przechodziły gigantyczne sumy.
W ty siąc osiemset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku Jim Jeffries wyzwał Boba
Fitzsimmonsa do walki o tytuł mistrza świata wagi cię\kiej.
Na miejsce pojedynku wyznaczono Coney Island.
Nasz mają tek wynosił wówczas dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów.
Zamierzałem postawić wszystko na Jeffriesa, przy bardzo niekorzystnej stawce.
Darius szalał z gniewu, póki nie wyjaśniłem mu wszyst kiego.
Zauwa\yłem, \e w przerwach między rundami bokserzy biorą du\y haust wody
ze stojącej przy ringu butelki.
Czasem potem spluwali, a czasem nie.
Pouczony przeze mnie Darius, w przebraniu repor tera, najzwyczajniej w świecie
zamienił butelkę Fitz54
simmonsa.
Jeffries bez większego trudu znokautował rywala, oszołomionego środkiem
nasennym.
W tym samym roku w hali Klubu Sportowego Coney Island bronił tytułu w walce z
"Sailorem" Tomem Sharkeyem.
Ta sama sztuczka, ten sam wynik.
Biedny Sharkey.
Zagarnęliśmy dwa miliony.
Przyszła pora, by się przenieść do centrum i na główny rynek.
Latami studiowałem działalność najdzikszego luna parku, czyli nowojorskiej
giełdy.
Nie rządziły tam \adne prawa.
Miałem jednak jeszcze coś do zrobienia na wyspie.
Dwóch narwańców, Frederica Thompsona i Skipa Dundyego, opętała myśl, by
otworzyć trzecie i największe wesołe miasteczko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl