[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Przyzwyczaisz się.
 Wypuść mnie.
 %7łebyś znowu zasłabła?
 Nie jestem słabą kobietą, którą co chwilę
trzeba ratować!
 Byłaś w domu zniszczonym przez wybuch.
I śmiertelnie boisz się kogoś lub czegoś.
 Jestem tylko... zmęczona... i głodna.
 Zawiozę cię, gdzie zechcesz. I nakarmię.
Mamy sobie dużo do powiedzenia.
Myśl o tym, że ma nadal pozostawać w jego
towarzystwie, zirytowała ją.
 Nie  oświadczyła, ale gdy spróbowała
stanąć na nogi, znów zakręciło jej się wgłowie.
Ann Major 297
Mike podtrzymał ją szybko. Oparła się na nim
i w następnej chwili już byli mocno przytuleni.
Jego serce biło jeszcze szybciej niż jej. Jego
oddech parzył jej policzek.
 Co to za okropna rzecz, o której nie chcesz
mi powiedzieć?  zapytał cicho.
Przez chwilę napawała się myślą, że może mu
wyznać wszystko. Wszystko, co wiedziała i cze-
go się lękała. Ale to trwało tylko chwilę.
 Mam do ciebie słabość... ale to tylko sła-
bość, z którą będę walczyć do końca życia
 powiedziała, zmuszając się, by spojrzeć mu
w oczy.
Rysy Mike a stwardniały. Powoli opuścił ręce.
 Niech cię diabli, Emmo. Dobrze, będzie tak,
jak sobie życzysz. Sama do mnie przyszłaś w do-
mu Kary, a teraz jesteś zimna jak lód.
Odwrócił się i szybko wyszedł, trzaskając
drzwiami. Emma została sama. Jej ciało wydawa-
ło się ciężkie jak z kamienia, a jednocześnie
zupełnie jakby była zawieszona w próżni. Co za
dziwne uczucie.
Powlokła się do drzwi, ale gdy je otworzyła,
rozpętało się piekło. Oszalały tłum przygwozdził
Mike adościany. Nie wiadomo skąd pojawiła się
Sara. Mike wyrwał się do przodu i złapał ją wpół.
 Sara, zostaw ją w spokoju!
Sara próbowała uwolnić się z jego uścisku.
 Które z was zabiło Karę?
298 Blizniaczki
 On!  zawołała Emma.  Był tam!
Jego usta pobielały, a twarz stała się zupełnie
nieruchoma, tylko w oczach błyszczała zimna
nienawiść.
 Ty też tam byłaś  wybuchnął.
Tłum zaryczał i odepchnął Sarę na bok. Kame-
ra roztrzaskała się o ziemię. Mike upadł. Jednak
Sara nie ustępowała:
 Dlaczego od siedmiu lat nigdy nie widziano
ciebie i Kary razem?
Emma desperacko wyrwała się z tłumu i po-
biegła przed siebie.
Mężczyzna z dziewięciomilimetrowym glo-
ckiem podążył za nią.
ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTY
Chciała uciec od wszystkiego, od Mike a, od
przeszłości, od matki, od Kary. A przede wszyst-
kim chciała uciec od siebie. Ale wiedziała, że
w końcu musi się zatrzymać.
Po jednej stronie autostrady słońce zachodziło
na pomarańczowym niebie, po drugiej zbierały
się fioletowe chmury, a przed nią horyzont roz-
jarzył się pojedynczą błyskawicą.
Pustynia była surowa i milcząca. Emma drgnę-
ła, gdy spojrzała na prędkościomierz; wskazówka
pokazywała sto czterdzieści kilometrów. Zdjęła
nogę z gazu, ale nie była w stanie opanować
drżenia dłoni na kierownicy.
Czy Mike pojechał za nią? Dlaczego go właś-
ciwie oskarżyła?
Opuściła szybę w oknie i chłodny wiatr wzbu-
300 Blizniaczki
rzył jej krótkie włosy. Nie chciała teraz myśleć
o Mike u, skupiła się więc na domu i matce
 domu, z którego wyjechała wiele lat temu.
Miała wtedy siedemnaście lat i właśnie wypusz-
czono ją ze szpitala po wypadku w stajni. Chcia-
ła, by Mike odwiedził ją w szpitalu, ale gdy pro-
siła o to matkę, ta za każdym razem wpadała
wzłość.
 Mamo, muszę się z nim zobaczyć  tłuma-
czyła Emma.  Nie rozumiesz? Muszę się dowie-
dzieć, dlaczego to zrobił. Chcę, żeby mi to
wyjaśnił.
 Czasami fakty mówią same za siebie. Wszy-
scy troje powinniście spalić się ze wstydu.
Gdy Frances wychodziła, straż przy łóżku
obejmował Stuart. Emma czuła coraz większą
złość do rodziny. Traktowali ją jak przestęp-
czynię tylko dlatego, że kochała Mike a. Może
gdyby nie stawiali takich przeszkód, Mike zapo-
mniałby o Karze.
Wróciła do domu, ale nie zaznała tu spokoju.
Nieustannie prześladowały ją surowe spojrzenia
matki. I ciągle natykała się na Mike a: na pastwis-
kach, na długiej werandzie ciotki Zet, na pustyni.
Wystarczyło, by poczuła zapach bzu, a jej myśli
już biegły do niego. Ale wspomnienia, które
kiedyś były zródłem szczęścia, teraz przynosiły
wyłącznie ból. Dom matki wydawał jej się pusty
i martwy, tak samo jak pustynia.
Ann Major 301
Kara uciekła od tej pustki do Hollywood. Po jej
wyjezdzie Stuart chodził dziwnie ponury. Do
Emmy powoli docierało, że jeśli nie odizoluje się
od rodziny, to poczucie winy wpędzi ją wobłęd.
Gdy powiedziała matce o swoich planach, Fran-
ces potraktowała to jak akt zdrady.
 Dokąd chcesz wyjechać?
 To nie ma najmniejszego znaczenia. Gdzie-
kolwiek.
Szczęśliwym trafem okazało się, że Katherine,
córka przyjaciółki ciotki Zet, właśnie skończyła
studia medyczne i rozpoczęła pracę w Meksyku,
w klinice dla ubogich. Katherine była miła i wy-
rozumiała, toteż Zet wreszcie przekonała Frances
do zmiany nastawienia.
W dniu wyjazdu Emmy Frances zle się czuła
i nie odwiozła ćorki na lotnisko, pożegnała się
z nią na progu domu. Na jej pobladłej twarzy po-
jawił się słaby uśmiech.
 Emmo, zle wyglądasz. Za bardzo zeszczup-
lałaś.
 Ty też.
 Uważaj na siebie.
 Ty też.
 Kiedy przyjedziesz?
 Nie wiem, mamo. Do widzenia.
 Nigdy nie wrócisz  szepnęła Frances, ścis-
kając ją mocno.
Za jednym zamachem straciła wtedy Mike a,
302 Blizniaczki
matkę, dom i... Karę. Zapatrzyła się na pustynię.
Gdzie jest Kara? Gdzie była przez te wszystkie
lata? Pomyślała o faksach, o grozbach szantażys-
ty, o jego żądaniach. Co on właściwie wiedział?
Kim był? Kogo mógł wziąć na cel w następnej
kolejności, żeby ją ukarać?
Bardzo się bała, i to nie tylko o siebie. Nie
mogła wystawiać Lilly na ryzyko, nie mogła
zwrócić się po pomoc do Mike a.
Na niebie pozostało jeszcze kilka różowych
pasm. Ciemniejący krajobraz był dziwnie mrocz-
ny i piękny, ale napełniał serce Emmy niedo-
brymi przeczuciami. Miała wiele powodów, żeby
uciekać przed Mikiem, by ranić innych... nawet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl