[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nawet kolorem niezbyt dodał Winograd.
Z pewnym zaskoczeniem Toroj spostrzegł, że faktycznie naturalną barwą skó-
ry Lengorchianie niewiele różnią się od niego. Jasny pas w okolicach lędzwi, zwy-
kle zasłoniętych przepaską, wyraznie wskazywał, iż brąz ich ciał jest w istocie
mocno utrwaloną opalenizną. Słońce Południa musiało być niewiarygodnie silne,
a chłopcy w domu chyba wciąż chodzili półnago.
Królewicza zachwyciły tatuaże przybyszów. Na ramionach Promienia czarne
sylwetki jeleni umykały przed wilkami. Gryf miał na ręku kwiat róży, a Winograd
nosił wysoko na bicepsie wizerunek konia w galopie. Szczególnie podobał się To-
rojowi wspaniały, kolorowy motyl na plecach Tkacza Iluzji. Kiedy Kamyk poru-
szał łopatkami, owad zdawał się wachlować lekko skrzydłami. Królewicz myślał
z zazdrością, że nigdy by nie mu pozwolono na taką ozdobę. Nigdy i w żadnym
wypadku. Na co zresztą by się przydała, jeśli w komnatach zamku królewskiego
nawet publiczne podwinięcie rękawów było powodem do plotek i nikt nie mógłby
podziwiać dzieła tatuownika? Znaki na piersiach magów były dużo skromniejsze,
ale zapewniali królewicza, że właśnie owe niepozorne kółka były marzeniem i ce-
lem każdego adepta magii chcącego dostąpić zaszczytu bycia członkiem Kręgu
Magów. Toroj uczył się rozpoznawać poszczególne znaki: oko dla Obserwa-
tora, płomień pośrodku zielono-czarnego krążka dla Stworzyciela, dłoń prze-
znaczono dla Tkacza Iluzji, Koniec był oznaczony ustami jako Mówca, Myszka
i Wężownik nosili znak węzła , a Winograd miał wytatuowane coś w rodzaju od-
cisku kociej łapy.
Nie był to koniec przyjemności. Kamyk uległ prośbom obecnych i uruchomił
swe zdolności. W gorącej parze pojawiły się mgliste postacie, a nieco monotonny
głos Tkacza snuł opowieść o Władcy Wilków i jego księżycowej małżonce.
174
Dawno temu, u zarania dziejów, kiedy jeszcze bogowie nie dzielili się wła-
dzą z ludzmi, w najgłębszym zakątku puszczy żył Władca Wilków, który wdzie-
wał swą czarodziejską ludzką skórę jak płaszcz i jak płaszcz ją zdejmował.
Zafascynowany królewicz śledził widmową postać wilka, który przemykał
przez iluzyjny las.
Miał Władca Wilków żonę, która jednak nie była wilczycą, lecz jedną z po-
mniejszych bogiń. Każdego dnia wspinała się po srebrnym sznurze aż do nieba,
by wypolerować tarczę wielkiego księżyca, aby lśnił w nocy i dawał światło w za-
stępstwie słońca, które szło spać do jaskiń pod światem.
Na chwilę pojawiła się postać pięknej dziewczyny wycierającej złoty krąg
ściereczką. Była podobna do Jagody, którą Toroj widział w Mieście Na Drzewach.
Księżycowa Bogini była piękną i dobrą żoną, a Władca Wilków dzielnym
mężem. Miał tylko jedną jedyną wadę. . . ogromnie lubił zakładać się ze wszyst-
kimi o wszystko. Kiedy widział okazję do hazardu, zupełnie tracił rozsądek.
Opowieść rozwijała się dalej. Władca Wilków wygrał od pawia jego śpiew,
a od zająca, odwagę. Wpadł jednak w sidła sprytnego lisa, który miał wielką ocho-
tę na magiczną zapasową skórę Władcy Wilków.
Założę się z tobą, że nie upilnujesz klucza do mojego domu nawet przez
jeden dzień , powiedział lis i dał Władcy Wilków duży klucz. Ten znał spryt li-
sa, więc położył się na kluczu i postanowił nie ruszać się z miejsca aż do nocy.
Tymczasem klucz był zrobiony z lodu. Rozpuścił się pod ciałem Władcy Wilków
tak, że śladu z niego nie zostało. Biedny Władca Wilków przegrał zakład i musiał
oddać skórę lisowi. Wrócił do domu na czterech łapach, bardzo przygnębiony.
Księżycowa Bogini załamała ręce. Czy nie mówiłam ci, że to się zle skończy?
Nie mogę z tobą zostać, skoro już nie jesteś człowiekiem, tylko niemym zwierzę-
ciem . Wspięła się po srebrnym sznurze aż do księżyca i już tam pozostała. Od
tamtej pory wilki śpiewają swoje smutne pieśni pod jego tarczą, skarżąc się na
zły los i prosząc Księżycową Boginię o powrót. Lisy natomiast wkładają ludzką
skórę, by bez przeszkód okradać kurniki, spiżarnie i bałamucić dziewczęta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Nawet kolorem niezbyt dodał Winograd.
Z pewnym zaskoczeniem Toroj spostrzegł, że faktycznie naturalną barwą skó-
ry Lengorchianie niewiele różnią się od niego. Jasny pas w okolicach lędzwi, zwy-
kle zasłoniętych przepaską, wyraznie wskazywał, iż brąz ich ciał jest w istocie
mocno utrwaloną opalenizną. Słońce Południa musiało być niewiarygodnie silne,
a chłopcy w domu chyba wciąż chodzili półnago.
Królewicza zachwyciły tatuaże przybyszów. Na ramionach Promienia czarne
sylwetki jeleni umykały przed wilkami. Gryf miał na ręku kwiat róży, a Winograd
nosił wysoko na bicepsie wizerunek konia w galopie. Szczególnie podobał się To-
rojowi wspaniały, kolorowy motyl na plecach Tkacza Iluzji. Kiedy Kamyk poru-
szał łopatkami, owad zdawał się wachlować lekko skrzydłami. Królewicz myślał
z zazdrością, że nigdy by nie mu pozwolono na taką ozdobę. Nigdy i w żadnym
wypadku. Na co zresztą by się przydała, jeśli w komnatach zamku królewskiego
nawet publiczne podwinięcie rękawów było powodem do plotek i nikt nie mógłby
podziwiać dzieła tatuownika? Znaki na piersiach magów były dużo skromniejsze,
ale zapewniali królewicza, że właśnie owe niepozorne kółka były marzeniem i ce-
lem każdego adepta magii chcącego dostąpić zaszczytu bycia członkiem Kręgu
Magów. Toroj uczył się rozpoznawać poszczególne znaki: oko dla Obserwa-
tora, płomień pośrodku zielono-czarnego krążka dla Stworzyciela, dłoń prze-
znaczono dla Tkacza Iluzji, Koniec był oznaczony ustami jako Mówca, Myszka
i Wężownik nosili znak węzła , a Winograd miał wytatuowane coś w rodzaju od-
cisku kociej łapy.
Nie był to koniec przyjemności. Kamyk uległ prośbom obecnych i uruchomił
swe zdolności. W gorącej parze pojawiły się mgliste postacie, a nieco monotonny
głos Tkacza snuł opowieść o Władcy Wilków i jego księżycowej małżonce.
174
Dawno temu, u zarania dziejów, kiedy jeszcze bogowie nie dzielili się wła-
dzą z ludzmi, w najgłębszym zakątku puszczy żył Władca Wilków, który wdzie-
wał swą czarodziejską ludzką skórę jak płaszcz i jak płaszcz ją zdejmował.
Zafascynowany królewicz śledził widmową postać wilka, który przemykał
przez iluzyjny las.
Miał Władca Wilków żonę, która jednak nie była wilczycą, lecz jedną z po-
mniejszych bogiń. Każdego dnia wspinała się po srebrnym sznurze aż do nieba,
by wypolerować tarczę wielkiego księżyca, aby lśnił w nocy i dawał światło w za-
stępstwie słońca, które szło spać do jaskiń pod światem.
Na chwilę pojawiła się postać pięknej dziewczyny wycierającej złoty krąg
ściereczką. Była podobna do Jagody, którą Toroj widział w Mieście Na Drzewach.
Księżycowa Bogini była piękną i dobrą żoną, a Władca Wilków dzielnym
mężem. Miał tylko jedną jedyną wadę. . . ogromnie lubił zakładać się ze wszyst-
kimi o wszystko. Kiedy widział okazję do hazardu, zupełnie tracił rozsądek.
Opowieść rozwijała się dalej. Władca Wilków wygrał od pawia jego śpiew,
a od zająca, odwagę. Wpadł jednak w sidła sprytnego lisa, który miał wielką ocho-
tę na magiczną zapasową skórę Władcy Wilków.
Założę się z tobą, że nie upilnujesz klucza do mojego domu nawet przez
jeden dzień , powiedział lis i dał Władcy Wilków duży klucz. Ten znał spryt li-
sa, więc położył się na kluczu i postanowił nie ruszać się z miejsca aż do nocy.
Tymczasem klucz był zrobiony z lodu. Rozpuścił się pod ciałem Władcy Wilków
tak, że śladu z niego nie zostało. Biedny Władca Wilków przegrał zakład i musiał
oddać skórę lisowi. Wrócił do domu na czterech łapach, bardzo przygnębiony.
Księżycowa Bogini załamała ręce. Czy nie mówiłam ci, że to się zle skończy?
Nie mogę z tobą zostać, skoro już nie jesteś człowiekiem, tylko niemym zwierzę-
ciem . Wspięła się po srebrnym sznurze aż do księżyca i już tam pozostała. Od
tamtej pory wilki śpiewają swoje smutne pieśni pod jego tarczą, skarżąc się na
zły los i prosząc Księżycową Boginię o powrót. Lisy natomiast wkładają ludzką
skórę, by bez przeszkód okradać kurniki, spiżarnie i bałamucić dziewczęta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]