[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jorg też przysłonił oczy dłonią, aby go wypatrzyć. Odgłos silnika wskazywał, że leci jeden i
nie należało się spodziewać ataku, lecz nie można było wykluczyć, że następne zjawią się
wkrótce.
- Szczerość za szczerość, panie Obersturmbannführer - powiedziaÅ‚ nagle Jorg. -
Zastanawiam się, czy ta dziewczyna nie należy do pewnej szczególnej struktury. Nie jest to
organizacja rządowa, więc nie kieruje się prawem. Wymierza sprawiedliwość według swoich
reguł, nie czekając na sąd. Obawiam się, że jeżeli tak jest, to pan został skazany...
- To brzmi jak grozba! - Glöbcke podszedÅ‚ bliżej i patrzyÅ‚ Jorgowi prosto w oczy.
Z oddali rozległy się głuche odgłosy strzałów artylerii przeciwlotniczej dużego kalibru,
a po chwili na niebie pojawiły się ciemne chmurki wybuchających pocisków. One
wskazywały rejon, w którym pojawił się dwusilnikowy samolot. Leciał wysoko, kierując się z
zachodu na wschód.
Wkrótce armaty dużego kalibru umilkły, gdyż samolot znalazł się poza ich zasięgiem,
zaś działka z zamku nie otwierały ognia, choć wyraznie obniżył lot. Nic nie wskazywało, że
szykował się do zaatakowania zamku.
- Jeżeli myśli pan, że po tym, co powiedziałem, może mnie pan aresztować, to pan się
myli - Jorg uśmiechał się, - Oznaczałoby to bowiem, że nie czyta pan biuletynów,
przeznaczonych dla kadry dowódczej SS, które my, kryptolodzy, musimy znać. W numerze
czternastym znajdzie pan informację wywiadu SD o tej organizacji, a to, co powiedziałem,
jest jedynie częścią miłych rozmów, jakie prowadzimy od pewnego czasu...
- To mosquito - odezwał się żołnierz, który stanął obok Jorga i podobnie jak on śledził
samolot. - Dużo widziałem ich we Francji, bardzo niebezpieczne - dodał, jakby z dumą
podkreślając swoje obycie.
- Bardzo szybki bombowiec angielski, o dużym zasięgu - mówił dalej. - Używają ich
też jako rozpoznawczych.
Działka przeciwlotnicze zaczęły strzelać, zasnuwając dziedziniec kurzem, jaki
wzniecał podmuch, i prochowym dymem. Huk, zwielokrotniony odbiciem w kamiennych
murach był tak przerazliwy, że Jorg zasalutował i odszedł, uznając, iż w tych warunkach
dalsza rozmowa jest niemożliwa. Poza tym powiedział wszystko, co chciał powiedzieć
esesmanowi.
Samolot, którego załoga najwyrazniej lekceważyła ogień przeciwlotniczy, kilkakrotnie
przeleciał nad zamkiem i znikł w chmurach piętrzących się na wschodzie nad górami.
Wkrótce niknący w oddali odgłos silnika obwieścił, że spełnił swoją misję. Syreny ponownie
zawyły, odwołując pogotowie przeciwlotnicze.
Czyżby pojawienie się angielskiego bombowca nad zamkiem było przypadkowe? Jorg
czasami widział w okolicach rosyjskie samoloty, ale angielskie lub amerykańskie nigdy nie
zapuszczały się w te rejony. Skąd więc nagle pojawił się ten mosquito? Nie znalazł się
przypadkowo nad zamkiem, gdyż najwyrazniej krążył, jakby fotografował okolicę.
- To był rozpoznawczy, a pan myślał, że zrzucą skoczków? -usłyszał za sobą głos
Glöbckego, który najwyrazniej nie chciaÅ‚ zakoÅ„czyć rozmowy. - Nie zrobiliby tego w dzieÅ„, a
w nocy też nie mają szans, paskudny teren dla skoczków. Może zaniepokoili się, że
dziewczyna nie nadaje depesz?
Kłamał, gdyż w swojej szczerości, z jaką postanowił prowadzić grę z Jorgiem, nie mógł
ujawnić, że złamał ją i zmusił do współpracy. Wciąż nie był do końca pewien, czy Jorgowi nie
udało się odtworzyć łączności z pomocą innego radiotelegrafisty.
- A może pilnują, czy nie wywozimy Aparatu ? - zaśmiał się i składając ręce za
plecami, odszedł, wyraznie zadowolony z przebiegu rozmowy.
JakÄ… grÄ™ prowadzi ten draÅ„? - pomyÅ›laÅ‚ Jorg. SpodziewaÅ‚ siÄ™, że Glöbcke podszedÅ‚
ponownie, aby kontynuować rozmowę o tajemniczej organizacji, co mogło mieć znaczenie
dla jego planów. On jednak nie zrobił tego, choć informacja, jaką przekazał mu Jorg, bez
wątpienia go zaskoczyła.
Warkot samochodów przerwał jego rozmyślania. Spojrzał w stronę, z której
nadjeżdżało sześć ciężarówek, szczelnie zakrytych plandekami. Zatrzymały się na placu
przed zamkiem i jedna, jadąc powoli tyłem po wąskim kamiennym moście, minęła bramę i
wjechała na dolny dziedziniec. Zaczyna się ewakuacja - pomyślał Jorg.
Widok samochodów zastanowił go. Wszystkie miały na maskach rozciągnięte flagi ze
swastykami, czego nie widział nigdy dotąd. Nigdy też nie widział takich ciężarówek w armii
niemieckiej. Można się było w nich doszukiwać podobieństwa do ciężarowych pojazdów
firmy Man, ale te przed zamkiem były bardziej zwarte, miały wyżej umieszczone skrzynie
ładunkowe, dłuższe maski, mocno opadające ku przodowi, i potężne zderzaki z
wyciÄ…garkami.
Jorg odwrócił się, nie zamierzając dłużej roztrząsać szczegółów wyglądu nowych
samochodów ciężarowych Wehrmachtu, gdy jego wzrok padł na zderzak jednej z nich. Obok
białego napisu TMP 3233 dostrzegł wymalowaną białą gwiazdę. Nie miał już wątpliwości:
do zamku skierowano zdobyczne amerykańskie ciężarówki, aby zabrały rozmontowany
Aparat ! Było to sprytne posunięcie, gdyż amerykańskie samoloty panujące już w powietrzu
nad Niemcami nie atakowałyby konwoju własnych samochodów. Należało zakładać, że
radzieccy lotnicy też daliby się zwieść widokiem takiego konwoju, gdyż w ich oddziałach
jezdziło dużo amerykańskich pojazdów. A może ta mistyfikacja miała inny cel? Uważał, że
wcześniej czy pózniej pozna go, skoro Kunze włączył go do zespołu, który miał zająć się
ewakuacją najważniejszych urządzeń.
Brak łączności dokuczał mu coraz bardziej. Zdawał sobie sprawę, że w najbliższych
dniach nastąpią wydarzenia, które przesądzą o wszystkim. Coraz bardziej realne stawało się
niebezpieczeństwo, że Aparat zostanie wywieziony gdzieś w głąb Niemiec i tam ukryty.
Jorg mógł tylko liczyć, że zamilknięcie radiostacji Natalii wywołało alarm, i nowy łącznik
powinien dotrzeć lada dzień. Ale jak uda mu się przedostać przez linię frontu i dotrzeć do
zamku, tak pilnie strzeżonego? Postanowił wieczorem odbyć spacer i rozważyć, jaką drogą
może do zamku przedostać się łącznik. Jeżeli mogłoby się tak stać, to bez wątpienia powinni
skorzystać z opisu, jaki przesłał kilka tygodni wcześniej, w którym informował o tajnym
przejściu ujawnionym mu przez Annę Marię.
Poprawił rulony, które wyślizgiwały się spod ręki i wrócił do wnętrza. Inna myśl zajęła
go. Zaczynał rozważać, czy istniała szansa na uwolnienie Natalii. Mogła mu w tym pomóc
znajomość tajnych przejść. Nawet nie chciał pomyśleć, że dziewczyna zostanie uwięziona w
jednym z pomieszczeÅ„, do których prowadziÅ‚y sekretne korytarze. A może Glöbckemu
chodziło o to, aby schwytać go w czasie próby uwolnienia więznia? Miałby wówczas żelazny
dowód powiązania oficera wywiadu z wrogim szpiegiem. Czyżby jednak jego gra była tak
prosta?
ROZDZIAA DWUDZIESTY PITY
Generał Clarence Huebner rozsiadł się wygodnie w wiklinowym foteliku ustawionym
przy stole, jaki życzliwa czeska obsługa wyniosła przed gospodę, aby oficer mógł jeść obiad,
rozkoszując się ciepłem kwietniowego popołudnia. Był zadowolony z siebie. Jego korpus
wysforował się daleko do przodu przed główne siły trzeciej armii i doszedł do rejonu Pilzna,
co zwierzchnik bojowy, generał George Patton, powinien docenić. Kowboj , jak nazywał
Pattona ze względu na dwa kolty z kościanymi rękojeściami, jakie zwykł on nosić w olstrach
zwisających z bioder, lubił oficerów z fantazją, którzy za nic mieli ględzenie polityków i ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl freetocraft.keep.pl
Jorg też przysłonił oczy dłonią, aby go wypatrzyć. Odgłos silnika wskazywał, że leci jeden i
nie należało się spodziewać ataku, lecz nie można było wykluczyć, że następne zjawią się
wkrótce.
- Szczerość za szczerość, panie Obersturmbannführer - powiedziaÅ‚ nagle Jorg. -
Zastanawiam się, czy ta dziewczyna nie należy do pewnej szczególnej struktury. Nie jest to
organizacja rządowa, więc nie kieruje się prawem. Wymierza sprawiedliwość według swoich
reguł, nie czekając na sąd. Obawiam się, że jeżeli tak jest, to pan został skazany...
- To brzmi jak grozba! - Glöbcke podszedÅ‚ bliżej i patrzyÅ‚ Jorgowi prosto w oczy.
Z oddali rozległy się głuche odgłosy strzałów artylerii przeciwlotniczej dużego kalibru,
a po chwili na niebie pojawiły się ciemne chmurki wybuchających pocisków. One
wskazywały rejon, w którym pojawił się dwusilnikowy samolot. Leciał wysoko, kierując się z
zachodu na wschód.
Wkrótce armaty dużego kalibru umilkły, gdyż samolot znalazł się poza ich zasięgiem,
zaś działka z zamku nie otwierały ognia, choć wyraznie obniżył lot. Nic nie wskazywało, że
szykował się do zaatakowania zamku.
- Jeżeli myśli pan, że po tym, co powiedziałem, może mnie pan aresztować, to pan się
myli - Jorg uśmiechał się, - Oznaczałoby to bowiem, że nie czyta pan biuletynów,
przeznaczonych dla kadry dowódczej SS, które my, kryptolodzy, musimy znać. W numerze
czternastym znajdzie pan informację wywiadu SD o tej organizacji, a to, co powiedziałem,
jest jedynie częścią miłych rozmów, jakie prowadzimy od pewnego czasu...
- To mosquito - odezwał się żołnierz, który stanął obok Jorga i podobnie jak on śledził
samolot. - Dużo widziałem ich we Francji, bardzo niebezpieczne - dodał, jakby z dumą
podkreślając swoje obycie.
- Bardzo szybki bombowiec angielski, o dużym zasięgu - mówił dalej. - Używają ich
też jako rozpoznawczych.
Działka przeciwlotnicze zaczęły strzelać, zasnuwając dziedziniec kurzem, jaki
wzniecał podmuch, i prochowym dymem. Huk, zwielokrotniony odbiciem w kamiennych
murach był tak przerazliwy, że Jorg zasalutował i odszedł, uznając, iż w tych warunkach
dalsza rozmowa jest niemożliwa. Poza tym powiedział wszystko, co chciał powiedzieć
esesmanowi.
Samolot, którego załoga najwyrazniej lekceważyła ogień przeciwlotniczy, kilkakrotnie
przeleciał nad zamkiem i znikł w chmurach piętrzących się na wschodzie nad górami.
Wkrótce niknący w oddali odgłos silnika obwieścił, że spełnił swoją misję. Syreny ponownie
zawyły, odwołując pogotowie przeciwlotnicze.
Czyżby pojawienie się angielskiego bombowca nad zamkiem było przypadkowe? Jorg
czasami widział w okolicach rosyjskie samoloty, ale angielskie lub amerykańskie nigdy nie
zapuszczały się w te rejony. Skąd więc nagle pojawił się ten mosquito? Nie znalazł się
przypadkowo nad zamkiem, gdyż najwyrazniej krążył, jakby fotografował okolicę.
- To był rozpoznawczy, a pan myślał, że zrzucą skoczków? -usłyszał za sobą głos
Glöbckego, który najwyrazniej nie chciaÅ‚ zakoÅ„czyć rozmowy. - Nie zrobiliby tego w dzieÅ„, a
w nocy też nie mają szans, paskudny teren dla skoczków. Może zaniepokoili się, że
dziewczyna nie nadaje depesz?
Kłamał, gdyż w swojej szczerości, z jaką postanowił prowadzić grę z Jorgiem, nie mógł
ujawnić, że złamał ją i zmusił do współpracy. Wciąż nie był do końca pewien, czy Jorgowi nie
udało się odtworzyć łączności z pomocą innego radiotelegrafisty.
- A może pilnują, czy nie wywozimy Aparatu ? - zaśmiał się i składając ręce za
plecami, odszedł, wyraznie zadowolony z przebiegu rozmowy.
JakÄ… grÄ™ prowadzi ten draÅ„? - pomyÅ›laÅ‚ Jorg. SpodziewaÅ‚ siÄ™, że Glöbcke podszedÅ‚
ponownie, aby kontynuować rozmowę o tajemniczej organizacji, co mogło mieć znaczenie
dla jego planów. On jednak nie zrobił tego, choć informacja, jaką przekazał mu Jorg, bez
wątpienia go zaskoczyła.
Warkot samochodów przerwał jego rozmyślania. Spojrzał w stronę, z której
nadjeżdżało sześć ciężarówek, szczelnie zakrytych plandekami. Zatrzymały się na placu
przed zamkiem i jedna, jadąc powoli tyłem po wąskim kamiennym moście, minęła bramę i
wjechała na dolny dziedziniec. Zaczyna się ewakuacja - pomyślał Jorg.
Widok samochodów zastanowił go. Wszystkie miały na maskach rozciągnięte flagi ze
swastykami, czego nie widział nigdy dotąd. Nigdy też nie widział takich ciężarówek w armii
niemieckiej. Można się było w nich doszukiwać podobieństwa do ciężarowych pojazdów
firmy Man, ale te przed zamkiem były bardziej zwarte, miały wyżej umieszczone skrzynie
ładunkowe, dłuższe maski, mocno opadające ku przodowi, i potężne zderzaki z
wyciÄ…garkami.
Jorg odwrócił się, nie zamierzając dłużej roztrząsać szczegółów wyglądu nowych
samochodów ciężarowych Wehrmachtu, gdy jego wzrok padł na zderzak jednej z nich. Obok
białego napisu TMP 3233 dostrzegł wymalowaną białą gwiazdę. Nie miał już wątpliwości:
do zamku skierowano zdobyczne amerykańskie ciężarówki, aby zabrały rozmontowany
Aparat ! Było to sprytne posunięcie, gdyż amerykańskie samoloty panujące już w powietrzu
nad Niemcami nie atakowałyby konwoju własnych samochodów. Należało zakładać, że
radzieccy lotnicy też daliby się zwieść widokiem takiego konwoju, gdyż w ich oddziałach
jezdziło dużo amerykańskich pojazdów. A może ta mistyfikacja miała inny cel? Uważał, że
wcześniej czy pózniej pozna go, skoro Kunze włączył go do zespołu, który miał zająć się
ewakuacją najważniejszych urządzeń.
Brak łączności dokuczał mu coraz bardziej. Zdawał sobie sprawę, że w najbliższych
dniach nastąpią wydarzenia, które przesądzą o wszystkim. Coraz bardziej realne stawało się
niebezpieczeństwo, że Aparat zostanie wywieziony gdzieś w głąb Niemiec i tam ukryty.
Jorg mógł tylko liczyć, że zamilknięcie radiostacji Natalii wywołało alarm, i nowy łącznik
powinien dotrzeć lada dzień. Ale jak uda mu się przedostać przez linię frontu i dotrzeć do
zamku, tak pilnie strzeżonego? Postanowił wieczorem odbyć spacer i rozważyć, jaką drogą
może do zamku przedostać się łącznik. Jeżeli mogłoby się tak stać, to bez wątpienia powinni
skorzystać z opisu, jaki przesłał kilka tygodni wcześniej, w którym informował o tajnym
przejściu ujawnionym mu przez Annę Marię.
Poprawił rulony, które wyślizgiwały się spod ręki i wrócił do wnętrza. Inna myśl zajęła
go. Zaczynał rozważać, czy istniała szansa na uwolnienie Natalii. Mogła mu w tym pomóc
znajomość tajnych przejść. Nawet nie chciał pomyśleć, że dziewczyna zostanie uwięziona w
jednym z pomieszczeÅ„, do których prowadziÅ‚y sekretne korytarze. A może Glöbckemu
chodziło o to, aby schwytać go w czasie próby uwolnienia więznia? Miałby wówczas żelazny
dowód powiązania oficera wywiadu z wrogim szpiegiem. Czyżby jednak jego gra była tak
prosta?
ROZDZIAA DWUDZIESTY PITY
Generał Clarence Huebner rozsiadł się wygodnie w wiklinowym foteliku ustawionym
przy stole, jaki życzliwa czeska obsługa wyniosła przed gospodę, aby oficer mógł jeść obiad,
rozkoszując się ciepłem kwietniowego popołudnia. Był zadowolony z siebie. Jego korpus
wysforował się daleko do przodu przed główne siły trzeciej armii i doszedł do rejonu Pilzna,
co zwierzchnik bojowy, generał George Patton, powinien docenić. Kowboj , jak nazywał
Pattona ze względu na dwa kolty z kościanymi rękojeściami, jakie zwykł on nosić w olstrach
zwisających z bioder, lubił oficerów z fantazją, którzy za nic mieli ględzenie polityków i ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]